[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mijali ichspacerowicze idący podziwiać zachód słońca.W lesie Judyta się zatrzymała.Ale nie włożył śpiącego dzieckado wózka.Niósł Gabrysię na rękach do samego domu, choć nie była lekka i z buzi wtulonej w jego szyję spły-wała gęsta ślina.Zanim dotarli do domu, miał mokrą koszulę.Dni mijały powoli, wypełnione stałymi zajęciami.Codziennie rano widział z łóżka zielone korony sosenna tle szafirowego nieba.Po kawie szli z Gabrysią na plażę.Wracali o dziewiątej.Opiekę nad dziewczynkąprzejmowała wtedy Honorata.Brał szybki prysznic, przebierał się i szedł do miasta po pieczywo i gazetę.Póz-ne śniadanie jedli na małej werandzie.Potem Judyta pracowała, a on odbywał telefoniczne konferencje z klien-tami lub z Kamilem, a pózniej szedł popływać.Obiady jadali w pobliskim pensjonacie.Wracali spacerem plażąalbo przez las.Czasami wstępowali na lody, czasami całowali się, siedząc na wydmach.Honorata po południumiała wolne, więc bawił się z Gabrysią, huśtał ją w hamaku, opowiadał bajki, śpiewał piosenki.Zaskakiwałogo, jak dużo wierszyków i rozmaitych historyjek był w stanie odszukać w pamięci.Pod wieczór, jeśli dziew-czynka nie była bardzo zmęczona, szli jeszcze raz na plażę.Często zasypiała już w drodze powrotnej.Judytanie budziła jej wtedy.Przy pomocy Honoraty ostrożnie ją rozbierała, myła wilgotną ściereczką, zakładała pam-persa i układała w łóżeczku.Koniec lipca był upalny.Krzysztof leżał nago na łóżku.Obok spała Judyta.Przez otwarte okno zasło-nięte tylko siatką chroniącą przed komarami dochodził szum sosen.Wstał ostrożnie, narzucił szlafrok i wyszedłna korytarz, cicho zamykając za sobą drzwi.Judyta lubiła się budzić sama.W Krakowie wiele razy wracał wśrodku nocy do siebie.Na palcach jednej ręki mógł policzyć poranki, gdy budził się w jej łóżku.Nigdy nie wi-dział, jak rano się maluje, siedząc przed lustrem w bieliznie.Nawet tu spotykali się dopiero przy kawie, gdybyła już ubrana i z perfekcyjnym makijażem.Niemal obsesyjnie pilnowała swojej prywatności, co w równymstopniu pociągało go i irytowało.Chciało mu się pić.Ostrożnie zszedł po skrzypiących schodach.Otworzył lodówkę.Przy padającym zniej świetle nalał sobie szklankę wody.Skoro już był na dole, postanowił zajrzeć do Gabrysi.Spała spokojnie.Stojąc przy jej łóżeczku, widział przez otwarte drzwi pokój Honoraty.Leżała na boku, tyłem do niego.KrótkaRLTniebieska koszula nocna podciągnęła się jej do góry.Widział wyraznie opalone udo i gładki jasny pośladek.Widok tej młodej skóry, a może niebieskiej bielizny, przywiódł mu na myśl Zosię.Właśnie tego dnia odbył z Kamilem długą rozmowę na temat Różan.Kamil chyba znalazł kupca na jegowierzytelności. Byłoby świetnie, gdybym się pozbył tego strupa.Będę czekał jutro na telefon".Zrobiło mu się nieprzyjemnie, gdy to sobie przypomniał, a jeszcze bardziej, gdy sobie uświadomił, coby było, gdyby Honorata się obudziła albo gdyby na dół zeszła Judyta.Cicho wrócił do swojej sypialni.Nazajutrz jego telefon zadzwonił zaraz po śniadaniu.Judyta właśnie miała iść do siebie i pisać, lecz gdyusłyszała słowo Różany", dolała sobie kawy i została na werandzie.Krępowało go to, ale nie mógł odłożyć tejrozmowy ani nie chciał rozmawiać po kryjomu.W końcu nie robił nic złego. Tak, doskonale pana pamiętam.Ja też.Giełda? Chyba wszyscy przez to przeszliśmy.To jak cho-roba wieku dziecięcego.Oczywiście, znam ten schemat: bierze się kredyt, kupuje akcje, spłaca odsetki z dy-widendy, a gdy spółka wchodzi na giełdę, ma się minimum dwukrotne przebicie.No chyba że giełda się zała-mie albo spółka na nią nie wejdzie.Ma pan rację, jednak kto ma dostęp do takich informacji.Tak, tylko nie-ruchomości, ja też nie mam zaufania do wirtualnego pomnażania pieniędzy.Kamil mi mówił, że pokazywałpanu papiery i zdjęcia.Tak, jest ujęty w wojewódzkiej ewidencji zabytków.Chyba by pan nie zburzył pa-miątki przeszłości narodowej.Ochronie konserwatorskiej podlega tylko bryła budynku i układ kompozycyjnyelewacji.Poza tym można go wydrążyć jak dynię i włożyć do środka, co się chce.Cóż, szkoda by było, boogród jest ładny, ale sam pan zdecyduje.Myślę, że bankowe wierzytelności wykupi pan bez trudu.Ma panrację, ale też nigdy nie jest tak drogo, żeby nie mogło być drożej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Mijali ichspacerowicze idący podziwiać zachód słońca.W lesie Judyta się zatrzymała.Ale nie włożył śpiącego dzieckado wózka.Niósł Gabrysię na rękach do samego domu, choć nie była lekka i z buzi wtulonej w jego szyję spły-wała gęsta ślina.Zanim dotarli do domu, miał mokrą koszulę.Dni mijały powoli, wypełnione stałymi zajęciami.Codziennie rano widział z łóżka zielone korony sosenna tle szafirowego nieba.Po kawie szli z Gabrysią na plażę.Wracali o dziewiątej.Opiekę nad dziewczynkąprzejmowała wtedy Honorata.Brał szybki prysznic, przebierał się i szedł do miasta po pieczywo i gazetę.Póz-ne śniadanie jedli na małej werandzie.Potem Judyta pracowała, a on odbywał telefoniczne konferencje z klien-tami lub z Kamilem, a pózniej szedł popływać.Obiady jadali w pobliskim pensjonacie.Wracali spacerem plażąalbo przez las.Czasami wstępowali na lody, czasami całowali się, siedząc na wydmach.Honorata po południumiała wolne, więc bawił się z Gabrysią, huśtał ją w hamaku, opowiadał bajki, śpiewał piosenki.Zaskakiwałogo, jak dużo wierszyków i rozmaitych historyjek był w stanie odszukać w pamięci.Pod wieczór, jeśli dziew-czynka nie była bardzo zmęczona, szli jeszcze raz na plażę.Często zasypiała już w drodze powrotnej.Judytanie budziła jej wtedy.Przy pomocy Honoraty ostrożnie ją rozbierała, myła wilgotną ściereczką, zakładała pam-persa i układała w łóżeczku.Koniec lipca był upalny.Krzysztof leżał nago na łóżku.Obok spała Judyta.Przez otwarte okno zasło-nięte tylko siatką chroniącą przed komarami dochodził szum sosen.Wstał ostrożnie, narzucił szlafrok i wyszedłna korytarz, cicho zamykając za sobą drzwi.Judyta lubiła się budzić sama.W Krakowie wiele razy wracał wśrodku nocy do siebie.Na palcach jednej ręki mógł policzyć poranki, gdy budził się w jej łóżku.Nigdy nie wi-dział, jak rano się maluje, siedząc przed lustrem w bieliznie.Nawet tu spotykali się dopiero przy kawie, gdybyła już ubrana i z perfekcyjnym makijażem.Niemal obsesyjnie pilnowała swojej prywatności, co w równymstopniu pociągało go i irytowało.Chciało mu się pić.Ostrożnie zszedł po skrzypiących schodach.Otworzył lodówkę.Przy padającym zniej świetle nalał sobie szklankę wody.Skoro już był na dole, postanowił zajrzeć do Gabrysi.Spała spokojnie.Stojąc przy jej łóżeczku, widział przez otwarte drzwi pokój Honoraty.Leżała na boku, tyłem do niego.KrótkaRLTniebieska koszula nocna podciągnęła się jej do góry.Widział wyraznie opalone udo i gładki jasny pośladek.Widok tej młodej skóry, a może niebieskiej bielizny, przywiódł mu na myśl Zosię.Właśnie tego dnia odbył z Kamilem długą rozmowę na temat Różan.Kamil chyba znalazł kupca na jegowierzytelności. Byłoby świetnie, gdybym się pozbył tego strupa.Będę czekał jutro na telefon".Zrobiło mu się nieprzyjemnie, gdy to sobie przypomniał, a jeszcze bardziej, gdy sobie uświadomił, coby było, gdyby Honorata się obudziła albo gdyby na dół zeszła Judyta.Cicho wrócił do swojej sypialni.Nazajutrz jego telefon zadzwonił zaraz po śniadaniu.Judyta właśnie miała iść do siebie i pisać, lecz gdyusłyszała słowo Różany", dolała sobie kawy i została na werandzie.Krępowało go to, ale nie mógł odłożyć tejrozmowy ani nie chciał rozmawiać po kryjomu.W końcu nie robił nic złego. Tak, doskonale pana pamiętam.Ja też.Giełda? Chyba wszyscy przez to przeszliśmy.To jak cho-roba wieku dziecięcego.Oczywiście, znam ten schemat: bierze się kredyt, kupuje akcje, spłaca odsetki z dy-widendy, a gdy spółka wchodzi na giełdę, ma się minimum dwukrotne przebicie.No chyba że giełda się zała-mie albo spółka na nią nie wejdzie.Ma pan rację, jednak kto ma dostęp do takich informacji.Tak, tylko nie-ruchomości, ja też nie mam zaufania do wirtualnego pomnażania pieniędzy.Kamil mi mówił, że pokazywałpanu papiery i zdjęcia.Tak, jest ujęty w wojewódzkiej ewidencji zabytków.Chyba by pan nie zburzył pa-miątki przeszłości narodowej.Ochronie konserwatorskiej podlega tylko bryła budynku i układ kompozycyjnyelewacji.Poza tym można go wydrążyć jak dynię i włożyć do środka, co się chce.Cóż, szkoda by było, boogród jest ładny, ale sam pan zdecyduje.Myślę, że bankowe wierzytelności wykupi pan bez trudu.Ma panrację, ale też nigdy nie jest tak drogo, żeby nie mogło być drożej [ Pobierz całość w formacie PDF ]