[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kie dy za pro po no wał żo nie, żeby wy ko rzystać ten fo tel,nie miał na my śli aku rat ta kie go spo so bu, ale nie wy da wa ło mu się wła ści we wy pro wa dzać jej z błę -du, a tym bar dziej te raz.Wells pa trzył na nią z czu ło ścią.Zpią ca w jego ra mio nach Jane od dy cha łarytmicz nie, po tym jak od da ła mu się z no wym przy pły wem en tu zja zmu i nie sa mo wi tym unie sie niem zpierw szych mie się cy ich związ ku, na miętno ścią, któ rej wy ga śnię cie przy jął swe go cza su z me lan cho -lij ną re zy gna cją ko goś, kto wie aż za do brze, że ta kie pa sje ni g dy nie trwa ją wiecz nie, tyl ko prze no -szą się na inne cia ła.Naj wy raz niej jed nak ni g dzie nie jest na pi sa ne, że żaru nie da się od cza su docza su roz dmu chać dzię ki nie spo dzie wa nym po wie wom po wie trza.To od kry cie wy wo ła ło na ustachpi sa rza nie co głu pa wy uśmiech wdzięczno ści, ja kie go od pew ne go cza su nie wi dy wał w lu strze.Awszystko dzię ki zda niu, któ re ob ra cał w gło wie: Ura to wa łeś ży cie czło wie ka, po słu gu jąc się swo jąwy obraz nią.Stwier dze nie to spra wi ło, że na nowo roz bły snął w oczach Jane, i mam na dzie ję, że wyteż nie za po mnie li ście tego zda nia, po nie waż sta no wi ono most łą czą cy tę sce nę z pierw szym uka za -niem się Wel l sa w na szej hi sto rii, któ re jak za po wia da łem nie było ostat nie.Kie dy jego żona ze szła do kuch ni, by przy go to wać śnia da nie, pi sarz po sta no wił po sie dzieć so biejeszcze chwi lę na we hi ku le.Wes tchnął głę bo ko, usa tys fak cjo no wa ny i za dzi wia ją co za do wo lo ny samz sie bie.Cza sa mi, w okre ślo nych mo men tach swe go ży cia, Wells miał zwy czaj sam sie bie kla sy fi ko -wać jako isto tę do prze sa dy nie po ważną, te raz jed nak wy glą da ło na to, że prze cho dzi taki etap, któ ryza chę ca go do in ne go spoj rze nia na sa me go sie bie, z więk szą po błaż li wo ścią; a na wet, cze mu nie, zpo dzi wem.Spodo ba ło mu się, że ura to wał ko muś ży cie, za rów no ze wzglę du na nie spo dzie wa ną na -gro dę, jaką za ofe ro wa ła mu Jane, jak i z po wo du nad zwy czaj ne go pre zentu, któ ry otrzy mał na pa miąt -kę: we hi ku łu wy wo dzą ce go się z jego wy obraz ni, ma szy ny przy po mi na ją cej wy myśl ne sa nie, prze -zna czo nej do prze miesz cza nia się w cza sie albo przy naj mniej stwo rzo nej po to, żeby An drew Har -ring ton w to uwie rzył.Przy glą da jąc jej się te raz w świe tle dnia, Wells mu siał przy znać, że gdy spor -tre to wał ma chi nę w swej po wie ści kil ko ma le ni wy mi po cią gnię cia mi pió ra, na wet nie po dej rze wał,że gdyby ktoś ją po sta no wił zbu do wać, mo gła by się oka zać przed mio tem tak pięk nym.Ma jąc wra że -nie, że robi ja kąś pso tę, wy pro sto wał się ce re mo nial nie na fo te lu, prze sad nie uro czy stym ru chemoparł rękę na krysz ta ło wej dzwi gni znaj du ją cej się po pra wej stro nie de ski roz dziel czej i uśmiech nąłsię me lan cho lij nie.Gdy by ten grat dzia łał, gdy by moż na było prze ska ki wać z jed nej epo ki do dru giej,prze mie rzać czas we dle wła snej za chcian ki, osią gnąć na wet jego gra ni ce, je że li je po sia da, do trzećtam, gdzie wszystko się za czy na lub wszystko umie ra.Ale ta ma szy na nie służy do cze goś ta kie go.Wła ści wie nie słu ży do ni cze go.Te raz, kie dy wy ję to me cha nizm za pa la ją cy sprosz ko wa ną ma gne zję,nie może na wet ośle pić swe go pa sa że ra. Ber tie? za wo ła ła do nie go Jane z dołu.Wells drgnął i sko czył na rów ne nogi, jak by się za wsty dził, że go przy ła pa no na za ba wie ze sprzę -tem.Po pra wił na so bie ubra nie, któ re na miętność po zo sta wi ła w nie ła dzie, i ruszył po śpiesz nie nadół. Ja kiś mło dzie niec chciał by się z tobą wi dzieć po wie dzia ła Jane co kol wiek za nie po ko jo na.Przed sta wił się jako ka pi tan De rek Shac kle ton.Wells za trzy mał się w pół kro ku na scho dach.De rek Shac kle ton? Skąd zna to imię i na zwi sko? Cze ka w sa lo nie.Ale po wie dział coś jesz cze, Ber tie& do da ła Jane nie zde cy do wa nym to nem,nie wie dząc, jaki od cień nadać swo im ostatnim sło wom. Po wie dział, że przy by wa& z roku dwu ty -sięcz ne go.Z roku dwu ty sięcz ne go? Te raz pi sarz przypo mniał so bie, gdzie spo tkał się z tym imie niem i na zwi -skiem. Cóż, w ta kim ra zie musi to być coś bar dzo pil ne go rzekł z ta jem ni czym uśmiesz kiem. Nietrać my cza su i zo baczmy, cze go chce od nas ten ka wa ler.To po wie dziaw szy, po dą żył żwa wo do sa lo ni ku, z roz ba wie niem po trzą sa jąc gło wą.Tam za stałskromnie ubra ne go mło dzień ca, któ ry stał przy ko min ku, nie ma jąc na tyle śmia ło ści, by za jąć któ ryś zza pro po no wa nych mu fo te li.Pi sarz, za nim co kol wiek po wie dział, zdu mio ny zmie rzył go ścia wzro -kiem od stóp do głów.Nie wia ry god ne, ale miał do czynie nia z ma je sta tycz nym oka zem ro dza ju ludz -kie go, przy ozdo bio nym w im po nu ją cą mu sku la tu rę i urze ka ją cą twarz, w któ re go oczach pło nę ła dzi -kość osa czo nej pan te ry. Je stem Geo r ge Wells przed sta wił się pi sarz, skoń czyw szy swe roz po zna nie. W czym mogępanu po móc? Dzień do bry, pa nie Wells po zdro wił go czło wiek z przy szło ści. Pro szę wy ba czyć, że wtar gną łem do pań skie go domu o tak wcze snej po rze, ale cho dzi o spra węży cia łub śmier ci.Wells ski nął gło wą, uśmie cha jąc się sam do sie bie na tę wy stu dio wa ną pre zen ta cję. Je stem ka pi tan De rek Shac kle ton i przy by wam z przy szło ści.A do kład niej: z roku dwu ty sięcz ne -go.Wy rzu ciw szy to z sie bie, mło dzie niec spoj rzał na nie go otwar cie, z uwa gą cze ka jąc na jego re ak -cję. Czy moje na zwi sko coś panu mówi? za py tał, wi dząc, że pi sarz nie wy da je się spe cjal nie za -sko czo ny. Oczy wi ście, ka pi ta nie od parł Wells z lek kim uśmie chem, szpe ra jąc w ko szu na pa pie ry sto ją -cym tuż obok bi blio tecz ki peł nej ksią żek.W koń cu spo śród pa pie rzysk wy jął zmię ty skra wek, roz pro -sto wał go i po dał swo je mu go ścio wi.Ten wziął od nie go kart kę z ostroż no ścią. Jak że by mia ło minic nie mó wić? Do kład nie co ty dzień do sta ję ulot kę taką jak ta.Jest pan wy ba wi cie lem ro dza ju ludz -kie go, czło wie kiem, któ ry w roku dwu ty sięcznym wy zwo li na szą pla ne tę spod jarz ma zło wro gich au -to ma tów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Kie dy za pro po no wał żo nie, żeby wy ko rzystać ten fo tel,nie miał na my śli aku rat ta kie go spo so bu, ale nie wy da wa ło mu się wła ści we wy pro wa dzać jej z błę -du, a tym bar dziej te raz.Wells pa trzył na nią z czu ło ścią.Zpią ca w jego ra mio nach Jane od dy cha łarytmicz nie, po tym jak od da ła mu się z no wym przy pły wem en tu zja zmu i nie sa mo wi tym unie sie niem zpierw szych mie się cy ich związ ku, na miętno ścią, któ rej wy ga śnię cie przy jął swe go cza su z me lan cho -lij ną re zy gna cją ko goś, kto wie aż za do brze, że ta kie pa sje ni g dy nie trwa ją wiecz nie, tyl ko prze no -szą się na inne cia ła.Naj wy raz niej jed nak ni g dzie nie jest na pi sa ne, że żaru nie da się od cza su docza su roz dmu chać dzię ki nie spo dzie wa nym po wie wom po wie trza.To od kry cie wy wo ła ło na ustachpi sa rza nie co głu pa wy uśmiech wdzięczno ści, ja kie go od pew ne go cza su nie wi dy wał w lu strze.Awszystko dzię ki zda niu, któ re ob ra cał w gło wie: Ura to wa łeś ży cie czło wie ka, po słu gu jąc się swo jąwy obraz nią.Stwier dze nie to spra wi ło, że na nowo roz bły snął w oczach Jane, i mam na dzie ję, że wyteż nie za po mnie li ście tego zda nia, po nie waż sta no wi ono most łą czą cy tę sce nę z pierw szym uka za -niem się Wel l sa w na szej hi sto rii, któ re jak za po wia da łem nie było ostat nie.Kie dy jego żona ze szła do kuch ni, by przy go to wać śnia da nie, pi sarz po sta no wił po sie dzieć so biejeszcze chwi lę na we hi ku le.Wes tchnął głę bo ko, usa tys fak cjo no wa ny i za dzi wia ją co za do wo lo ny samz sie bie.Cza sa mi, w okre ślo nych mo men tach swe go ży cia, Wells miał zwy czaj sam sie bie kla sy fi ko -wać jako isto tę do prze sa dy nie po ważną, te raz jed nak wy glą da ło na to, że prze cho dzi taki etap, któ ryza chę ca go do in ne go spoj rze nia na sa me go sie bie, z więk szą po błaż li wo ścią; a na wet, cze mu nie, zpo dzi wem.Spodo ba ło mu się, że ura to wał ko muś ży cie, za rów no ze wzglę du na nie spo dzie wa ną na -gro dę, jaką za ofe ro wa ła mu Jane, jak i z po wo du nad zwy czaj ne go pre zentu, któ ry otrzy mał na pa miąt -kę: we hi ku łu wy wo dzą ce go się z jego wy obraz ni, ma szy ny przy po mi na ją cej wy myśl ne sa nie, prze -zna czo nej do prze miesz cza nia się w cza sie albo przy naj mniej stwo rzo nej po to, żeby An drew Har -ring ton w to uwie rzył.Przy glą da jąc jej się te raz w świe tle dnia, Wells mu siał przy znać, że gdy spor -tre to wał ma chi nę w swej po wie ści kil ko ma le ni wy mi po cią gnię cia mi pió ra, na wet nie po dej rze wał,że gdyby ktoś ją po sta no wił zbu do wać, mo gła by się oka zać przed mio tem tak pięk nym.Ma jąc wra że -nie, że robi ja kąś pso tę, wy pro sto wał się ce re mo nial nie na fo te lu, prze sad nie uro czy stym ru chemoparł rękę na krysz ta ło wej dzwi gni znaj du ją cej się po pra wej stro nie de ski roz dziel czej i uśmiech nąłsię me lan cho lij nie.Gdy by ten grat dzia łał, gdy by moż na było prze ska ki wać z jed nej epo ki do dru giej,prze mie rzać czas we dle wła snej za chcian ki, osią gnąć na wet jego gra ni ce, je że li je po sia da, do trzećtam, gdzie wszystko się za czy na lub wszystko umie ra.Ale ta ma szy na nie służy do cze goś ta kie go.Wła ści wie nie słu ży do ni cze go.Te raz, kie dy wy ję to me cha nizm za pa la ją cy sprosz ko wa ną ma gne zję,nie może na wet ośle pić swe go pa sa że ra. Ber tie? za wo ła ła do nie go Jane z dołu.Wells drgnął i sko czył na rów ne nogi, jak by się za wsty dził, że go przy ła pa no na za ba wie ze sprzę -tem.Po pra wił na so bie ubra nie, któ re na miętność po zo sta wi ła w nie ła dzie, i ruszył po śpiesz nie nadół. Ja kiś mło dzie niec chciał by się z tobą wi dzieć po wie dzia ła Jane co kol wiek za nie po ko jo na.Przed sta wił się jako ka pi tan De rek Shac kle ton.Wells za trzy mał się w pół kro ku na scho dach.De rek Shac kle ton? Skąd zna to imię i na zwi sko? Cze ka w sa lo nie.Ale po wie dział coś jesz cze, Ber tie& do da ła Jane nie zde cy do wa nym to nem,nie wie dząc, jaki od cień nadać swo im ostatnim sło wom. Po wie dział, że przy by wa& z roku dwu ty -sięcz ne go.Z roku dwu ty sięcz ne go? Te raz pi sarz przypo mniał so bie, gdzie spo tkał się z tym imie niem i na zwi -skiem. Cóż, w ta kim ra zie musi to być coś bar dzo pil ne go rzekł z ta jem ni czym uśmiesz kiem. Nietrać my cza su i zo baczmy, cze go chce od nas ten ka wa ler.To po wie dziaw szy, po dą żył żwa wo do sa lo ni ku, z roz ba wie niem po trzą sa jąc gło wą.Tam za stałskromnie ubra ne go mło dzień ca, któ ry stał przy ko min ku, nie ma jąc na tyle śmia ło ści, by za jąć któ ryś zza pro po no wa nych mu fo te li.Pi sarz, za nim co kol wiek po wie dział, zdu mio ny zmie rzył go ścia wzro -kiem od stóp do głów.Nie wia ry god ne, ale miał do czynie nia z ma je sta tycz nym oka zem ro dza ju ludz -kie go, przy ozdo bio nym w im po nu ją cą mu sku la tu rę i urze ka ją cą twarz, w któ re go oczach pło nę ła dzi -kość osa czo nej pan te ry. Je stem Geo r ge Wells przed sta wił się pi sarz, skoń czyw szy swe roz po zna nie. W czym mogępanu po móc? Dzień do bry, pa nie Wells po zdro wił go czło wiek z przy szło ści. Pro szę wy ba czyć, że wtar gną łem do pań skie go domu o tak wcze snej po rze, ale cho dzi o spra węży cia łub śmier ci.Wells ski nął gło wą, uśmie cha jąc się sam do sie bie na tę wy stu dio wa ną pre zen ta cję. Je stem ka pi tan De rek Shac kle ton i przy by wam z przy szło ści.A do kład niej: z roku dwu ty sięcz ne -go.Wy rzu ciw szy to z sie bie, mło dzie niec spoj rzał na nie go otwar cie, z uwa gą cze ka jąc na jego re ak -cję. Czy moje na zwi sko coś panu mówi? za py tał, wi dząc, że pi sarz nie wy da je się spe cjal nie za -sko czo ny. Oczy wi ście, ka pi ta nie od parł Wells z lek kim uśmie chem, szpe ra jąc w ko szu na pa pie ry sto ją -cym tuż obok bi blio tecz ki peł nej ksią żek.W koń cu spo śród pa pie rzysk wy jął zmię ty skra wek, roz pro -sto wał go i po dał swo je mu go ścio wi.Ten wziął od nie go kart kę z ostroż no ścią. Jak że by mia ło minic nie mó wić? Do kład nie co ty dzień do sta ję ulot kę taką jak ta.Jest pan wy ba wi cie lem ro dza ju ludz -kie go, czło wie kiem, któ ry w roku dwu ty sięcznym wy zwo li na szą pla ne tę spod jarz ma zło wro gich au -to ma tów [ Pobierz całość w formacie PDF ]