[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kochał się z niątak, jak jeszcze nigdy z żadną kobietą.Z początku nieśmiała,nawet wstydliwa, odsuwała go delikatnie, jakby wystawiała napróbę jego miłość.Krystian uznał to za rodzaj gry wstępnej, cojeszcze bardziej go podniecało.Wreszcie się przełamała, pod-dając zmysłowemu urokowi chwili.Nie wiedział, kiedy zasnął.Obudził go chłód.Zosi przy nim nie było.Zerwał się na równenogi, rozglądając w ciemności.Stała na balkonie.Zamyślona,jakby nieobecna, wpatrywała się w czerń nieba.- O czym myślisz? - szepnął, okrywając jej nagie plecykocem.Zosia wzdrygnęła się mimowolnie.- Nic takiego - westchnęła ciężko.- Kiedyś ci o tym opo-wiem.Chodzmy spać.Wrócił za nią posłusznie do łóżka.O nic więcej już nie pytał.Nie chciał być natrętny.15.Złożyłeś zeznania? - Vincent stał w drzwiach pokoju Csara iprzyglądał się z uwagą jego nieogolonej twarzy.- Jeszcze nie.173- A czy w ogóle zamierzasz to zrobić?- Mam się przed nim płaszczyć? Prosić, żeby raczył mniez łaski swojej przesłuchać?.- Chcesz nadal prowadzić tę sprawę, czy wolisz, żeby jąprzejął wydział Fauquarta?- To szantaż?- Nie rozumiesz, że śledztwo utknęło w martwym punk-cie? Bez jego raportu nie ruszymy dalej.- Dobra.- Csar w końcu dał za wygraną.- Za godzinędo niego pojadę.Okej?Stary pokiwał głową i wyszedł bez słowa.Csar westchnąłciężko.Objął głowę obiema rękami i przymknął powieki.Przedoczami miał sztywne ciało Loli z twarzą przykrytą jasnymi wło-sami.Do gabinetu Fauquarta wszedł razem z Marie, którą poprosił,żeby była świadkiem tej rozmowy.%7ływił poważne obawy, żebez jej wsparcia komisarz znów będzie go obrażał i spotkanienie przyniesie pożądanych rezultatów.W pierwszej chwiliFauquart wydawał się zaskoczony ich wizytą, ale szybko ochło-nął i wszedł w rolę gospodarza.Ruchem ręki wskazał krzesłastojące na wprost jego biurka.- Witam.- Uśmiechnął się złośliwie.- Czym mam sobietłumaczyć ten zaszczyt? - Rozparł się wygodnie w fotelu.- Chciałbym złożyć zeznania - odparł spokojnie Csar.- A pani? - Fauquart spojrzał na Marie.- Jest ze mną - powiedział twardo Csar.- Inspektor Marie Duprs.- Marie wyciągnęła rękę dokomisarza, który chcąc nie chcąc, musiał ją uścisnąć.174- Komisarz Alfred Fauquart - przedstawił się wyjątkowocicho.- Alfred? Aadne imię.- Marie uśmiechnęła się czarująco,a Csar przyznał jej w duchu punkt.- A zatem, do rzeczy.- Komisarz wystukał coś na klawia-turze, po czym utkwił wzrok w ekranie komputera.- Proszę midokładnie opowiedzieć, co się wydarzyło wieczorem 14 paz-dziernika.- Około pierwszej w nocy zszedłem na stację metra Geo-rge V.Było zimno, więc przechadzałem się dla rozgrzewki tam iz powrotem.Po kilku minutach na końcu peronu, w kącie zanieczynnym automatem do napojów, zauważyłem stertę szmat,spod której wystawała stopa.Podszedłem sprawdzić, kto tamleży, i wtedy znalazłem denatkę.- Gdzie pan jechał?- Wracałem do domu.Chciałem wsiąść w jedynkę ja-dącą w kierunku Chateau de Vincennes, a potem przesiąść sięna Chtelet w B w kierunku Saint-Rmy.Mieszkam w Gentil-ly.- Csar przygotował sobie zawczasu odpowiedz na to pyta-nie.- Co pan robił wcześniej, zanim zszedł do stacji metra?- Spotkałem się z kolegą.Zjedliśmy kolację na Champslyses - skłamał.- Jak się nazywa pański kolega?- Co to ma do rzeczy? - obruszył się Csar.- Chcę po prostu wpisać jego nazwisko do akt.- Traktuje mnie pan jak podejrzanego.- Csar utkwiłwzrok w świdrujących oczach Fauquarta.Niech go szlag trafi!- Na razie nie.Chcę jedynie poznać nazwisko kolegi, zktórym spędził pan tamten wieczór.Przecież nie ma pan nic175do ukrycia, nieprawdaż?Csar zaczął szybko główkować.- Jean Breteil - odparł szybko, patrząc komisarzowi pro-sto w oczy.- Kolega z pracy? - zapytał Fauquart i wpisał nazwiskodo komputera.- Nie.- Ze studiów? - Komisarz nie dawał za wygraną.- Co to pana obchodzi? - Csar był wyraznie zirytowany.- Dlaczego się pan tak denerwuje? - Fauquart uśmiech-nął się z zadowoleniem.Najwyrazniej bawiło go wyprowadza-nie przesłuchiwanego z równowagi.- Przejdzmy do konkretów.- Csar zerknął wymowniena zegarek.- Widzę, że się państwo spieszą.Może dokończymy in-nym razem? - Fauquart spojrzał na Marie.- Nie ma mowy - burknął Csar.Marie poruszyła się niespokojnie na krześle, ale nic nie po-wiedziała.Csar skarcił ją w duchu za ten jawny brak solidar-ności.- Wracając zatem do tematu, znalazł pan trupa pod ster-tą szmat na peronie metra.Co było dalej?- Zadzwoniłem na policję.- No i?- Dobrze pan wie z raportu Deroux, że kiedy czekałemna patrol, zauważyłem kogoś w tunelu.Było to dokładnie wchwili, gdy nadjeżdżał pociąg.Zgłosiłem to dowódcy grupy,który podjął decyzję o sprawdzeniu tego śladu.Poszliśmy tamrazem.176- Co się wydarzyło w tunelu?- Kilkadziesiąt metrów dalej znalezliśmy niewielkie po-mieszczenie, a w nim trupa kloszarda zadzganego nożem.- Po co wróciliście tam następnego dnia?- Pozwolisz? - Marie spojrzała pytająco na Csara, którydał jej głową znak przyzwolenia.- To ja poprosiłam inspektoraBressona, żebyśmy poszli razem obejrzeć miejsce zbrodni.Chciałam przyjrzeć mu się z bliska, żeby móc lepiej wyobrazićsobie okoliczności zabójstwa.Jak pan wie, komisarzu, prowa-dzimy sprawę seryjnych morderstw.To na peronie pasuje jakulał do naszego sprawcy.- Skąd taki wniosek? - Fauquart po raz pierwszy spojrzałna Marie z nieco większym zainteresowaniem.- Policjant z tak dużym doświadczeniem jak pan zdajesobie zapewne sprawę, że oprócz sposobu, w jaki dokonanozabójstwa, musi być również wiele innych podobieństw.Nie-stety, ze względu na dobro śledztwa, nie wolno mi ich ujaw-niać.- Marie zrobiła przepraszającą minę, a Csar przyznał jejkolejny punkt na plus.- Sprytnie.- warknął cicho Fauquart.Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w monitor, jakby cał-kiem zapomniał, że ma gości [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Kochał się z niątak, jak jeszcze nigdy z żadną kobietą.Z początku nieśmiała,nawet wstydliwa, odsuwała go delikatnie, jakby wystawiała napróbę jego miłość.Krystian uznał to za rodzaj gry wstępnej, cojeszcze bardziej go podniecało.Wreszcie się przełamała, pod-dając zmysłowemu urokowi chwili.Nie wiedział, kiedy zasnął.Obudził go chłód.Zosi przy nim nie było.Zerwał się na równenogi, rozglądając w ciemności.Stała na balkonie.Zamyślona,jakby nieobecna, wpatrywała się w czerń nieba.- O czym myślisz? - szepnął, okrywając jej nagie plecykocem.Zosia wzdrygnęła się mimowolnie.- Nic takiego - westchnęła ciężko.- Kiedyś ci o tym opo-wiem.Chodzmy spać.Wrócił za nią posłusznie do łóżka.O nic więcej już nie pytał.Nie chciał być natrętny.15.Złożyłeś zeznania? - Vincent stał w drzwiach pokoju Csara iprzyglądał się z uwagą jego nieogolonej twarzy.- Jeszcze nie.173- A czy w ogóle zamierzasz to zrobić?- Mam się przed nim płaszczyć? Prosić, żeby raczył mniez łaski swojej przesłuchać?.- Chcesz nadal prowadzić tę sprawę, czy wolisz, żeby jąprzejął wydział Fauquarta?- To szantaż?- Nie rozumiesz, że śledztwo utknęło w martwym punk-cie? Bez jego raportu nie ruszymy dalej.- Dobra.- Csar w końcu dał za wygraną.- Za godzinędo niego pojadę.Okej?Stary pokiwał głową i wyszedł bez słowa.Csar westchnąłciężko.Objął głowę obiema rękami i przymknął powieki.Przedoczami miał sztywne ciało Loli z twarzą przykrytą jasnymi wło-sami.Do gabinetu Fauquarta wszedł razem z Marie, którą poprosił,żeby była świadkiem tej rozmowy.%7ływił poważne obawy, żebez jej wsparcia komisarz znów będzie go obrażał i spotkanienie przyniesie pożądanych rezultatów.W pierwszej chwiliFauquart wydawał się zaskoczony ich wizytą, ale szybko ochło-nął i wszedł w rolę gospodarza.Ruchem ręki wskazał krzesłastojące na wprost jego biurka.- Witam.- Uśmiechnął się złośliwie.- Czym mam sobietłumaczyć ten zaszczyt? - Rozparł się wygodnie w fotelu.- Chciałbym złożyć zeznania - odparł spokojnie Csar.- A pani? - Fauquart spojrzał na Marie.- Jest ze mną - powiedział twardo Csar.- Inspektor Marie Duprs.- Marie wyciągnęła rękę dokomisarza, który chcąc nie chcąc, musiał ją uścisnąć.174- Komisarz Alfred Fauquart - przedstawił się wyjątkowocicho.- Alfred? Aadne imię.- Marie uśmiechnęła się czarująco,a Csar przyznał jej w duchu punkt.- A zatem, do rzeczy.- Komisarz wystukał coś na klawia-turze, po czym utkwił wzrok w ekranie komputera.- Proszę midokładnie opowiedzieć, co się wydarzyło wieczorem 14 paz-dziernika.- Około pierwszej w nocy zszedłem na stację metra Geo-rge V.Było zimno, więc przechadzałem się dla rozgrzewki tam iz powrotem.Po kilku minutach na końcu peronu, w kącie zanieczynnym automatem do napojów, zauważyłem stertę szmat,spod której wystawała stopa.Podszedłem sprawdzić, kto tamleży, i wtedy znalazłem denatkę.- Gdzie pan jechał?- Wracałem do domu.Chciałem wsiąść w jedynkę ja-dącą w kierunku Chateau de Vincennes, a potem przesiąść sięna Chtelet w B w kierunku Saint-Rmy.Mieszkam w Gentil-ly.- Csar przygotował sobie zawczasu odpowiedz na to pyta-nie.- Co pan robił wcześniej, zanim zszedł do stacji metra?- Spotkałem się z kolegą.Zjedliśmy kolację na Champslyses - skłamał.- Jak się nazywa pański kolega?- Co to ma do rzeczy? - obruszył się Csar.- Chcę po prostu wpisać jego nazwisko do akt.- Traktuje mnie pan jak podejrzanego.- Csar utkwiłwzrok w świdrujących oczach Fauquarta.Niech go szlag trafi!- Na razie nie.Chcę jedynie poznać nazwisko kolegi, zktórym spędził pan tamten wieczór.Przecież nie ma pan nic175do ukrycia, nieprawdaż?Csar zaczął szybko główkować.- Jean Breteil - odparł szybko, patrząc komisarzowi pro-sto w oczy.- Kolega z pracy? - zapytał Fauquart i wpisał nazwiskodo komputera.- Nie.- Ze studiów? - Komisarz nie dawał za wygraną.- Co to pana obchodzi? - Csar był wyraznie zirytowany.- Dlaczego się pan tak denerwuje? - Fauquart uśmiech-nął się z zadowoleniem.Najwyrazniej bawiło go wyprowadza-nie przesłuchiwanego z równowagi.- Przejdzmy do konkretów.- Csar zerknął wymowniena zegarek.- Widzę, że się państwo spieszą.Może dokończymy in-nym razem? - Fauquart spojrzał na Marie.- Nie ma mowy - burknął Csar.Marie poruszyła się niespokojnie na krześle, ale nic nie po-wiedziała.Csar skarcił ją w duchu za ten jawny brak solidar-ności.- Wracając zatem do tematu, znalazł pan trupa pod ster-tą szmat na peronie metra.Co było dalej?- Zadzwoniłem na policję.- No i?- Dobrze pan wie z raportu Deroux, że kiedy czekałemna patrol, zauważyłem kogoś w tunelu.Było to dokładnie wchwili, gdy nadjeżdżał pociąg.Zgłosiłem to dowódcy grupy,który podjął decyzję o sprawdzeniu tego śladu.Poszliśmy tamrazem.176- Co się wydarzyło w tunelu?- Kilkadziesiąt metrów dalej znalezliśmy niewielkie po-mieszczenie, a w nim trupa kloszarda zadzganego nożem.- Po co wróciliście tam następnego dnia?- Pozwolisz? - Marie spojrzała pytająco na Csara, którydał jej głową znak przyzwolenia.- To ja poprosiłam inspektoraBressona, żebyśmy poszli razem obejrzeć miejsce zbrodni.Chciałam przyjrzeć mu się z bliska, żeby móc lepiej wyobrazićsobie okoliczności zabójstwa.Jak pan wie, komisarzu, prowa-dzimy sprawę seryjnych morderstw.To na peronie pasuje jakulał do naszego sprawcy.- Skąd taki wniosek? - Fauquart po raz pierwszy spojrzałna Marie z nieco większym zainteresowaniem.- Policjant z tak dużym doświadczeniem jak pan zdajesobie zapewne sprawę, że oprócz sposobu, w jaki dokonanozabójstwa, musi być również wiele innych podobieństw.Nie-stety, ze względu na dobro śledztwa, nie wolno mi ich ujaw-niać.- Marie zrobiła przepraszającą minę, a Csar przyznał jejkolejny punkt na plus.- Sprytnie.- warknął cicho Fauquart.Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w monitor, jakby cał-kiem zapomniał, że ma gości [ Pobierz całość w formacie PDF ]