[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na wet w urzę dach w po bli skim mia stecz ku po zwa la no, by ra -zem za ła twia li wszel kie spra wy, a oko licz ni chło pi, wi dząc Teda z psem, mó wi li za wsze: O, idą dwaj pa no wie T.Pew ne go ran ka Tang znik nął.Ted po smut niał, przy pusz cza jąc, że pies zo sta wił go i po szedłswo ją dro gą, jak to czwo ro noż ne obie ży świa ty mają w zwy cza ju.Wy da wa ło mu się co praw -da, że zży li się na do bre i złe, ale kto po tra fi po wie dzieć na pew no, co sie dzi w psiej gło wie.Prze cież są na wet lu dzie, któ rym nie w smak dłuższe prze by wa nie w jed nym miej scu i któ rychwciąż coś pod ry wa do wę drów ki, a wła sny dach nad gło wą trak tu ją jak znie wo le nie.Tangpew nie do tąd całe ży cie ko czo wał tu i tam, więc i jego chatkę wy brał tyl ko na ja kiś czas, bydojść do sie bie i móc po wró cić do daw ne go try bu ży cia.Ted przy wią zał się do swe go kompa na tak da le ce, że te raz, wy ko nu jąc zwy kłe czyn no ści naran cho, wciąż czuł za sobą jego go rą cy od dech. No cóż po my ślał wi dać sa mot ność mam w gwiaz dach za pi sa ną.Ja kież było jego zdzi wie nie, gdy pod wie czór wró cił z mia sta i zo ba czył na ta ra sie nie tyl koTan ga, ale też czte ry szcze nia ki i po dob ną do nie go suczkę.Małe bry ka ły we so ło, od cza su docza su śmiesz nie po pi sku jąc, a jego to wa rzysz zbiegł po scho dach, by się przy wi tać. No pro szę, nie wie dzia łem, że masz tak licz ną ro dzi nę po wie dział ura do wa ny Ted i za -brał się za przy go to wy wa nie je dze nia dla ca łej szóstki.Gdy po ło żył się spać, za czął roz my ślać nad imio na mi dla piątki nowo przy by łych psia ków.Rano oka za ło się jed nak, że wszyst kie znik nę ły.Po kil ku go dzi nach wró cił Tang.Był sam.Po -wta rza ło się to mniej wię cej co ty dzień.Tang rano wy bie gał, wra cał pod wie czór ze swo jągro mad ką, a na stęp ne go dnia od pro wa dzał ją z po wro tem.Miesz kał z Te dem i na dal byli nie -roz łącz ni, lecz je den dzień w ty go dniu po świę cał swo jej ro dzi nie. Je steś świetnym mę żem i oj cem po wie dział kie dyś do nie go Ted. Dużo lep szym odemnie.Szko da, że wcze śniej się nie spo tka li śmy, może na uczył bym się od cie bie, jak po stę po -wać w trud nych ro dzin nych sy tu acjach.***He le na po raz pierw szy po woj nie po je cha ła do Pol ski na po czątku lat sie dem dzie sią tychXX wie ku.Na ma wia ła do tego rów nież Lud mi łę, któ ra pew nie z chę cią by się wy bra ła do takdaw no nie wi dzia nej oj czy zny, ale Me la nia aku rat zda wa ła eg za min na stu dia i w tak waż nymmo men cie ży cia nie chcia ła zo sta wiać jej sa mej.Tym bar dziej że oprócz stu diów uni wer sy tec -kich dziew czy na pla no wa ła dal szą na ukę gry na wio lon cze li i nie ba wem mia ła grać kon cert,któ ry mógł jej umoż li wić do sta nie się do kon ser wa to rium.Tro skli wa mama nie tyl ko trzy ma łakciu ki i pod trzy my wa ła ją na du chu, ale dba ła o to, by cór ka do brze się w tym go rą cym okre -sie od ży wia ła i mimo wszyst ko tro chę od po czy wa ła.W War sza wie mieszka ła trój ka ich ku zy nów, z któ rych dwo je mia ło spo re, pię cio oso bo wero dzi ny, lecz naj bliższe kon tak ty He le na utrzy my wa ła z Ziu tą, sa mot ną, ale naj bar dziej otwar tąi spon ta niczną.To z jej ini cja ty wy wy ru szy ła w da le ką po dróż.Szczu pła, nie wy so ka, zie lo no -oka Ziu ta przy ję ła ją po kró lew sku, jak na ów cze sne wa run ki ży cia w pe ere lu.Nie mal spodzie mi wy do by wa ła naj roz ma it sze pro duk ty, któ re mo gły by umi lić ka na dyj skiej ku zyn ce pierw -szy po tak wie lu la tach po byt w oj czyz nie.Oprócz zwie dza nia sto li cy i spa ce rów po war szaw -skiej Sta rów ce, wy bra ły się tak że do Kra ko wa i Czę sto cho wy, od wie dza ły in nych człon kówro dzi ny, a poza tym mnó stwo roz ma wia ły, chcąc le piej się po znać.W cza sie tych dłu gich wie czor nych zwie rzeń He le na zo ba czy ła w Ziu cie nie zwy kłe go, obar -czo ne go tra giczną i bo ha ter ską prze szło ścią czło wie ka.O tym, że ku zyn ka jest bez dziet ną wdo -wą, oczy wi ście wie dzia ła, ale nie mia ła po ję cia, jak do tego do szło i jak nie zwy kłe były jejwo jen ne i po wo jen ne losy. Był do szpi ku ko ści do bry, może przez swą po etyc ką du szę wy czu lo ny na krzyw dę ludz ką,ale przede wszystkim zu peł nie nie wia ry god nie od da ny spra wie. Ziu ta za czę ła swą opo wieśćo mężu. Ostrożny i nie uf ny wo bec wro ga, za ufał swo im i to go zgu bi ło. W koń cu komu czło wiek ma wie rzyć, jak nie swo im stwier dzi ła zdzi wio na He le na,mało zo rien to wa na w po wo jen nych re aliach wła snej oj czy zny. U nas nie moż na było.Ale lu dzie z Kre sów, a Wik tor uro dził się w Li dzie, byli zbytotwar ci i pro sto li nij ni jak na tamte cza sy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Na wet w urzę dach w po bli skim mia stecz ku po zwa la no, by ra -zem za ła twia li wszel kie spra wy, a oko licz ni chło pi, wi dząc Teda z psem, mó wi li za wsze: O, idą dwaj pa no wie T.Pew ne go ran ka Tang znik nął.Ted po smut niał, przy pusz cza jąc, że pies zo sta wił go i po szedłswo ją dro gą, jak to czwo ro noż ne obie ży świa ty mają w zwy cza ju.Wy da wa ło mu się co praw -da, że zży li się na do bre i złe, ale kto po tra fi po wie dzieć na pew no, co sie dzi w psiej gło wie.Prze cież są na wet lu dzie, któ rym nie w smak dłuższe prze by wa nie w jed nym miej scu i któ rychwciąż coś pod ry wa do wę drów ki, a wła sny dach nad gło wą trak tu ją jak znie wo le nie.Tangpew nie do tąd całe ży cie ko czo wał tu i tam, więc i jego chatkę wy brał tyl ko na ja kiś czas, bydojść do sie bie i móc po wró cić do daw ne go try bu ży cia.Ted przy wią zał się do swe go kompa na tak da le ce, że te raz, wy ko nu jąc zwy kłe czyn no ści naran cho, wciąż czuł za sobą jego go rą cy od dech. No cóż po my ślał wi dać sa mot ność mam w gwiaz dach za pi sa ną.Ja kież było jego zdzi wie nie, gdy pod wie czór wró cił z mia sta i zo ba czył na ta ra sie nie tyl koTan ga, ale też czte ry szcze nia ki i po dob ną do nie go suczkę.Małe bry ka ły we so ło, od cza su docza su śmiesz nie po pi sku jąc, a jego to wa rzysz zbiegł po scho dach, by się przy wi tać. No pro szę, nie wie dzia łem, że masz tak licz ną ro dzi nę po wie dział ura do wa ny Ted i za -brał się za przy go to wy wa nie je dze nia dla ca łej szóstki.Gdy po ło żył się spać, za czął roz my ślać nad imio na mi dla piątki nowo przy by łych psia ków.Rano oka za ło się jed nak, że wszyst kie znik nę ły.Po kil ku go dzi nach wró cił Tang.Był sam.Po -wta rza ło się to mniej wię cej co ty dzień.Tang rano wy bie gał, wra cał pod wie czór ze swo jągro mad ką, a na stęp ne go dnia od pro wa dzał ją z po wro tem.Miesz kał z Te dem i na dal byli nie -roz łącz ni, lecz je den dzień w ty go dniu po świę cał swo jej ro dzi nie. Je steś świetnym mę żem i oj cem po wie dział kie dyś do nie go Ted. Dużo lep szym odemnie.Szko da, że wcze śniej się nie spo tka li śmy, może na uczył bym się od cie bie, jak po stę po -wać w trud nych ro dzin nych sy tu acjach.***He le na po raz pierw szy po woj nie po je cha ła do Pol ski na po czątku lat sie dem dzie sią tychXX wie ku.Na ma wia ła do tego rów nież Lud mi łę, któ ra pew nie z chę cią by się wy bra ła do takdaw no nie wi dzia nej oj czy zny, ale Me la nia aku rat zda wa ła eg za min na stu dia i w tak waż nymmo men cie ży cia nie chcia ła zo sta wiać jej sa mej.Tym bar dziej że oprócz stu diów uni wer sy tec -kich dziew czy na pla no wa ła dal szą na ukę gry na wio lon cze li i nie ba wem mia ła grać kon cert,któ ry mógł jej umoż li wić do sta nie się do kon ser wa to rium.Tro skli wa mama nie tyl ko trzy ma łakciu ki i pod trzy my wa ła ją na du chu, ale dba ła o to, by cór ka do brze się w tym go rą cym okre -sie od ży wia ła i mimo wszyst ko tro chę od po czy wa ła.W War sza wie mieszka ła trój ka ich ku zy nów, z któ rych dwo je mia ło spo re, pię cio oso bo wero dzi ny, lecz naj bliższe kon tak ty He le na utrzy my wa ła z Ziu tą, sa mot ną, ale naj bar dziej otwar tąi spon ta niczną.To z jej ini cja ty wy wy ru szy ła w da le ką po dróż.Szczu pła, nie wy so ka, zie lo no -oka Ziu ta przy ję ła ją po kró lew sku, jak na ów cze sne wa run ki ży cia w pe ere lu.Nie mal spodzie mi wy do by wa ła naj roz ma it sze pro duk ty, któ re mo gły by umi lić ka na dyj skiej ku zyn ce pierw -szy po tak wie lu la tach po byt w oj czyz nie.Oprócz zwie dza nia sto li cy i spa ce rów po war szaw -skiej Sta rów ce, wy bra ły się tak że do Kra ko wa i Czę sto cho wy, od wie dza ły in nych człon kówro dzi ny, a poza tym mnó stwo roz ma wia ły, chcąc le piej się po znać.W cza sie tych dłu gich wie czor nych zwie rzeń He le na zo ba czy ła w Ziu cie nie zwy kłe go, obar -czo ne go tra giczną i bo ha ter ską prze szło ścią czło wie ka.O tym, że ku zyn ka jest bez dziet ną wdo -wą, oczy wi ście wie dzia ła, ale nie mia ła po ję cia, jak do tego do szło i jak nie zwy kłe były jejwo jen ne i po wo jen ne losy. Był do szpi ku ko ści do bry, może przez swą po etyc ką du szę wy czu lo ny na krzyw dę ludz ką,ale przede wszystkim zu peł nie nie wia ry god nie od da ny spra wie. Ziu ta za czę ła swą opo wieśćo mężu. Ostrożny i nie uf ny wo bec wro ga, za ufał swo im i to go zgu bi ło. W koń cu komu czło wiek ma wie rzyć, jak nie swo im stwier dzi ła zdzi wio na He le na,mało zo rien to wa na w po wo jen nych re aliach wła snej oj czy zny. U nas nie moż na było.Ale lu dzie z Kre sów, a Wik tor uro dził się w Li dzie, byli zbytotwar ci i pro sto li nij ni jak na tamte cza sy [ Pobierz całość w formacie PDF ]