[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ryszard Kawalon, Warszawa-Anin, ulica Szofer- ska, rokurodzenia 1978, żonaty, dwoje dzieci, prowadzę sklepwielobranżowy.- Z zawodu jest pan handlowcem? - spytał Frączak, oczekującpotwierdzenia, ale Ryszard zaprzeczył.- Jestem ichtiologiem.Ale w Warszawie trudno jest znalezćpracę w tym zawodzie, więc od wielu lat prowadzimy z siostrąsklep.Frączak popatrzył na Ryszarda z sympatią, on też lubił ryby;te w akwarium, te na końcu wędki i te na talerzu.Zaczął więcprzesłuchanie.- Kiedy widział pan ostatni raz Tomasza Ruperta?Odpowiedz padła bez wahania:-Wieczorem, po pogrzebie wujka Leszka, czyliLeszka Komorskiego.Frączak popatrzył na siedzącego mężczyznę uważnie, jakbynie wierzył w zeznanie i jakby dawał mu szansę.- Proszę chwilę pomyśleć, mamy czas.A może pan po prostuopowie, jak spędził wieczór.- Tomasz zaprosił nas do siebie, żeby podzielić spadek pocioci Marysi, Marii Komorskiej.Przyjechałem z moją siostraDanutą, wzięliśmy jeden samochód, bo mieszkamy obok siebie,tak było wygodniej.Z tym spadkiem to cała historia.-mężczyzna ożywił się, poprawił na krześle i podniósł nieco głos.- Powinniśmy byli dostać go pół roku temu, ale ciocia postawiłajakieś warunki związane ze swoim mężem, a właściwie jegochorobą i dopiero teraz Tomasz rozdał nam masę cennychprzedmiotów.Piękne drobiazgi.Nie spodziewaliśmy się takefektownych sreber i tak wartościowych.Frączak słuchał uważnie, aspirant notował, skrzypiąccienkopisem.Przez okno wpadało majowe słońce i zapach bzu.- Kto dostał spadek? - chciał wiedzieć dokładnie komisarz.- My troje, to znaczy Danuta, Magda i ja.- A jak państwo się podzielili? Czy to ciocia wcześniejdokonała podziału?- Ciocia zostawiła nam spadek w całości.A my rozłożyliśmyna biurku i jakoś samo wyszło.- Nie było żadnego zatargu czy pretensji? - drążyłnieprzekonany komisarz.- Wcale.To nawet dziwne.Teraz, jak się nad tymzastanawiam, to wydaje mi się, że może Tomasz wcześniejodpowiednio ułożył przedmioty w skrzyni.No bo dlaczegoDanuta ani Magda nie protestowały?- A pan Rupert nie zasugerował żadnego podziału?- Frączak pierwszy raz spotkał się z taka reakcją rodziny nasprawy finansowe.Najczęściej spadkobiercy wydzierali sobieodziedziczone dobra, nawet jeśli zostali dokładnie określeniprzyszli właściciele przedmiotów.Zwykle to, co dostał ktośinny, było ładniejsze i bardziej pożądane.A tu żadnychsporów.- Skądże.Przyniosłem skrzynię ze strychu, otworzyłem,Danuta i Magda wyjęły zawartość, wspólnie rozpakowaliśmy zpapierów i pudełek i każdy odkładał to, co mu się spodobało.- A Tomasz niczego nie doradzał, nie podpowiadał? - spytałponownie Frączak, bo opowieść brzmiała dziwnie.- No.nie - wahanie w głosie Ryszarda zauważył nawetaspirant.- Dobrze - Frączak postanowił zadać inne pytanie.- Do których pomieszczeń wchodził pan tego wieczoru i wktórym był pan ostatnio - pytanie było proste, ale odpowiedzsprawiła mężczyznie trudność.- Pamiętam, że byłem w kominkowym.potem wyszliśmy doogrodu.I w kuchni, chyba w kuchni.Nie wiem, w którymjeszcze.- To pan pomagał panu Rupertowi w przygotowaniupoczęstunku, a nie któraś z pań? - zdziwił się policjant.- Nie, herbatę zrobił sam Tomasz.Kiedy spodziewał się gości,parzył herbatę wcześniej i podawał w specjalnym, chińskimdzbanku.Był dumny ze swoich umiejętności i trzeba przyznać,że robił to doskonale.- Co stało na stole, zanim pojawiły się tam srebra ze spadku?Herbata na tacy, szklanki, coś jeszcze? - komisarz zadawałszczegółowe pytania, zmuszał Ryszarda do myślenia.- Szklanki? Nie było szklanek, zawsze piliśmy herbatę wfiliżankach, jeszcze talerzyki do ciasta, ciasto i wino owinięteściereczką.I cukiernica.- Ma pan świetną pamięć - pochwalił Frączak.- Wino piliście w kieliszkach przyniesionych z kuchni?- Nie, Ryszard miał starą zastawę stołową, korzystał z niej wważnych momentach.A to było spotkanie po pogrzebie Leszkai w sprawie spadku, więc bardzo ważne.- A skąd gospodarz wyjmował kieliszki i filiżanki? - drążyłFrączak [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Ryszard Kawalon, Warszawa-Anin, ulica Szofer- ska, rokurodzenia 1978, żonaty, dwoje dzieci, prowadzę sklepwielobranżowy.- Z zawodu jest pan handlowcem? - spytał Frączak, oczekującpotwierdzenia, ale Ryszard zaprzeczył.- Jestem ichtiologiem.Ale w Warszawie trudno jest znalezćpracę w tym zawodzie, więc od wielu lat prowadzimy z siostrąsklep.Frączak popatrzył na Ryszarda z sympatią, on też lubił ryby;te w akwarium, te na końcu wędki i te na talerzu.Zaczął więcprzesłuchanie.- Kiedy widział pan ostatni raz Tomasza Ruperta?Odpowiedz padła bez wahania:-Wieczorem, po pogrzebie wujka Leszka, czyliLeszka Komorskiego.Frączak popatrzył na siedzącego mężczyznę uważnie, jakbynie wierzył w zeznanie i jakby dawał mu szansę.- Proszę chwilę pomyśleć, mamy czas.A może pan po prostuopowie, jak spędził wieczór.- Tomasz zaprosił nas do siebie, żeby podzielić spadek pocioci Marysi, Marii Komorskiej.Przyjechałem z moją siostraDanutą, wzięliśmy jeden samochód, bo mieszkamy obok siebie,tak było wygodniej.Z tym spadkiem to cała historia.-mężczyzna ożywił się, poprawił na krześle i podniósł nieco głos.- Powinniśmy byli dostać go pół roku temu, ale ciocia postawiłajakieś warunki związane ze swoim mężem, a właściwie jegochorobą i dopiero teraz Tomasz rozdał nam masę cennychprzedmiotów.Piękne drobiazgi.Nie spodziewaliśmy się takefektownych sreber i tak wartościowych.Frączak słuchał uważnie, aspirant notował, skrzypiąccienkopisem.Przez okno wpadało majowe słońce i zapach bzu.- Kto dostał spadek? - chciał wiedzieć dokładnie komisarz.- My troje, to znaczy Danuta, Magda i ja.- A jak państwo się podzielili? Czy to ciocia wcześniejdokonała podziału?- Ciocia zostawiła nam spadek w całości.A my rozłożyliśmyna biurku i jakoś samo wyszło.- Nie było żadnego zatargu czy pretensji? - drążyłnieprzekonany komisarz.- Wcale.To nawet dziwne.Teraz, jak się nad tymzastanawiam, to wydaje mi się, że może Tomasz wcześniejodpowiednio ułożył przedmioty w skrzyni.No bo dlaczegoDanuta ani Magda nie protestowały?- A pan Rupert nie zasugerował żadnego podziału?- Frączak pierwszy raz spotkał się z taka reakcją rodziny nasprawy finansowe.Najczęściej spadkobiercy wydzierali sobieodziedziczone dobra, nawet jeśli zostali dokładnie określeniprzyszli właściciele przedmiotów.Zwykle to, co dostał ktośinny, było ładniejsze i bardziej pożądane.A tu żadnychsporów.- Skądże.Przyniosłem skrzynię ze strychu, otworzyłem,Danuta i Magda wyjęły zawartość, wspólnie rozpakowaliśmy zpapierów i pudełek i każdy odkładał to, co mu się spodobało.- A Tomasz niczego nie doradzał, nie podpowiadał? - spytałponownie Frączak, bo opowieść brzmiała dziwnie.- No.nie - wahanie w głosie Ryszarda zauważył nawetaspirant.- Dobrze - Frączak postanowił zadać inne pytanie.- Do których pomieszczeń wchodził pan tego wieczoru i wktórym był pan ostatnio - pytanie było proste, ale odpowiedzsprawiła mężczyznie trudność.- Pamiętam, że byłem w kominkowym.potem wyszliśmy doogrodu.I w kuchni, chyba w kuchni.Nie wiem, w którymjeszcze.- To pan pomagał panu Rupertowi w przygotowaniupoczęstunku, a nie któraś z pań? - zdziwił się policjant.- Nie, herbatę zrobił sam Tomasz.Kiedy spodziewał się gości,parzył herbatę wcześniej i podawał w specjalnym, chińskimdzbanku.Był dumny ze swoich umiejętności i trzeba przyznać,że robił to doskonale.- Co stało na stole, zanim pojawiły się tam srebra ze spadku?Herbata na tacy, szklanki, coś jeszcze? - komisarz zadawałszczegółowe pytania, zmuszał Ryszarda do myślenia.- Szklanki? Nie było szklanek, zawsze piliśmy herbatę wfiliżankach, jeszcze talerzyki do ciasta, ciasto i wino owinięteściereczką.I cukiernica.- Ma pan świetną pamięć - pochwalił Frączak.- Wino piliście w kieliszkach przyniesionych z kuchni?- Nie, Ryszard miał starą zastawę stołową, korzystał z niej wważnych momentach.A to było spotkanie po pogrzebie Leszkai w sprawie spadku, więc bardzo ważne.- A skąd gospodarz wyjmował kieliszki i filiżanki? - drążyłFrączak [ Pobierz całość w formacie PDF ]