[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale masz chÅ‚opcze szczęście.GdybyÅ› siÄ™ spózniÅ‚ o pół sekundy, byk podrzucaÅ‚by ciÄ™ rogami,tak jak to wiadro.Brrrr.Zimno mi siÄ™ zrobiÅ‚o na samÄ… myÅ›l o tym.Mistrzowie lassaBÅ‚Ä™kitna szarość przed Å›witem zalegaÅ‚a jeszcze stepy, gdy rozpoczÄ™liÅ›my siodÅ‚anie koni.Bardzo lubiÄ™ tÄ™ porÄ™ dnia, gdy jeszcze nie zabÅ‚ysÅ‚o sÅ‚oÅ„ce, a niebo już zrzuciÅ‚o szarÄ… za-sÅ‚onÄ™ nocy.Po szarosrebrnym tle przesuwajÄ… siÄ™ nikÅ‚e różowe odblaski, które nie sÄ… jutrzenkÄ…,ale jakimÅ› dalekim refleksem budzÄ…cego siÄ™ dnia.Gwiazdy w wiÄ™kszoÅ›ci już pogasÅ‚e, lÅ›niÄ… jeszcze gdzieniegdzie, jak sÅ‚abe punkciki.Jedynie Wenus migoce niezmiennie różnokoloro-wym Å›wiatÅ‚em opuszczajÄ…c siÄ™ coraz niżej ku ciemnej jeszcze linii horyzontu.Zza odlegÅ‚ych,falistych pagórków wypÅ‚ywa różowa jasność i szybko rozlewa siÄ™ po nieboskÅ‚onie gaszÄ…cresztki gwiazd.DzieÅ„ powstaje od razu, bez poprzedzajÄ…cych go zórz.WyglÄ…da to, jak byktoÅ› zaczÄ…Å‚ rozpalać gigantycznÄ… lampÄ™.TrzepocÄ… cienie i uciekajÄ… w doliny, migocÄ… blaskiróżowe i zÅ‚ote i nagle robi siÄ™ jasno i wesoÅ‚o.Na stepie dziejÄ… siÄ™ cuda.Falisty grzbiet pobliskiej wydmy staje siÄ™ nagle opalowy, dalsze stajÄ… siÄ™ bladolila, a nahoryzoncie różowe sylwetki palm butiá wyglÄ…dajÄ… jak wyciÄ™te z papieru dekoracje.Samotny pinior ma różowÄ… koronÄ™, gdy potężny pieÅ„ mieni siÄ™ jeszcze fioletem.W za-gÅ‚Ä™bieniach stepu i nad rzeczkÄ… snujÄ… siÄ™ mgÅ‚y ukÅ‚adajÄ…c siÄ™ warstwami w dziwacznych skrÄ™-tach.Stada bydÅ‚a leżące dotÄ…d spokojnie podnoszÄ… siÄ™ i z cicha porykujÄ…c gromadkami wÄ™-drujÄ… ku wodopojom.Z oparów mgieÅ‚ widać tylko rosochate Å‚by, a czasem grzbiety niknÄ…ce zwolna w coraz bardziej gÄ™stniejÄ…cych oparach.Tu i ówdzie rozlega siÄ™ żaÅ‚osne beczenie cielÄ…tlub pomruk byków, a od czasu do czasu w radosnÄ… Å›wieżość poranka wdziera siÄ™ jak grote-skowa pobudka  ryk osÅ‚a, któremu wtórujÄ… ciche rżenia klaczy i zrebiÄ…t.PiÄ™kny picasso taÅ„czyÅ‚ uwiÄ…zany krótko u palika, szczerzyÅ‚ zÄ™by, lecz otrzymawszyszturchaÅ„ca w żebra pozwoliÅ‚ wreszcie umocować kulbakÄ™, a poczuwszy żelazny munsztuk wzÄ™bach staÅ‚ siÄ™ zupeÅ‚nie grzeczny i z rezygnacjÄ… oczekiwaÅ‚ jezdzca.Dawno już minÄ…Å‚ dzieÅ„, gdy osiodÅ‚anie konia napawaÅ‚o mnie strachem.Teraz szybkouporaÅ‚em siÄ™ z koniem, który niedawno jeszcze stawaÅ‚ dÄ™ba na widok zbliżajÄ…cego siÄ™ czÅ‚o-wieka i wÅ‚aÅ›nie koÅ„czyÅ‚em umocowywać lasso, gdy z szopy wybiegÅ‚ Cesario i popÄ™dziwszyokrzykiem:  prÄ™dzej chÅ‚opcy! guzdrajÄ…cych siÄ™ skoczyÅ‚ zwinnie na siodÅ‚o.Ogier pungaré poczuwszy jezdzca chrapnÄ…Å‚, wyciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™ we wspaniaÅ‚Ä… Å›wiecÄ™ i Å›ciÄ…-gniÄ™ty cuglami ruszyÅ‚ w step, sadzÄ…c w szczupakach zwinnie jak jeleÅ„, przesadzajÄ…c pÅ‚otki irowy.Gdzie siÄ™ dziÅ› udamy Cesario?  zagadnÄ…Å‚em go, zrównawszy siÄ™ w galopie.BÅ‚ysnÄ…Å‚biaÅ‚ymi zÄ™bami w uÅ›miechu i wiążąc barbicacho pod brodÄ… odrzekÅ‚ żartobliwym tonem: Dzisiaj masz zÅ‚apać czerwonego ogiera i przyprowadzić go tu.Curral jest jużprzygotowany, a jutro bÄ™dziecie go z Leonardem ujeżdżać.Teraz udamy siÄ™ w stronÄ™ Capão-Queimado, gdzie wyÅ‚apiemy jałówki.Niezbyt ucieszyÅ‚a mnie ta propozycja, gdyż ogier byÅ‚ starym spryciarzem, którego jużparokrotnie próbowano zÅ‚apać, jak dotÄ…d bez skutku.ZmigÅ‚y jak wiatr, nie pozwalaÅ‚ siÄ™ po-dejść na rzut lassa, a raz osaczony rzuciÅ‚ siÄ™ z zÄ™bami na jezdzca i obaliÅ‚ go wraz z koniem.Nie na moje zdolnoÅ›ci  pomyÅ›laÅ‚em sobie szukajÄ…c jednoczeÅ›nie wzrokiem Leonarda,który galopowaÅ‚ opodal.Po chwili na horyzoncie ukazaÅ‚ siÄ™ capão.CwaÅ‚owaliÅ›my zgodnie,omawiajÄ…c sposób schwytania deresza. Trzeba go Å‚apać bardzo szybko i od razu powalić  fachowo dowodziÅ‚ Leonardo.Jak siÄ™ bÄ™dzie rzucaÅ‚ zdusić lassem, pózniej siÄ™ uspokoi i bÄ™dzie Å‚agodny jak baranek. No tak, ale jak siÄ™ nie da podejść, to co zrobimy?  zauważyÅ‚em.Leonardo rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ ukazujÄ…c zÄ™by spiczaste jak u ryjkonosa, maÅ‚a brunatna twarzy-czka, trochÄ™ podobna do mordki maÅ‚pki mico miaÅ‚a wyraz leÅ›nego chochlika.Jak go wytropimy, to ty go pÄ™dz w stronÄ™ capão, a ja wyskoczÄ™ z krzaków i schwycÄ™ gona lasso, nim zdąży zadrzeć ogon.RozeÅ›mieliÅ›my siÄ™ wesoÅ‚o i radzi z obiecujÄ…cej zabawy popÄ™dziliÅ›my na przeÅ‚aj, sadzÄ…cprzez wyrwy i rozpadliny w Å›lad za gromadkÄ… jezdzców.Mój picasso poÅ‚echtany ostrogÄ… sadziÅ‚ jak jeleÅ„, wyrzucajÄ…c nogami grudki czerwonejziemi, zwinnie i z gracjÄ… braÅ‚ napotykane; przeszkody, by wreszcie przejść w pÅ‚ynny, z lekkakoÅ‚yszÄ…cy marcha-galopade, jak mówiÄ… gauchos.W okolicy Capão-Oueimado z dala już widoczne sÄ… liczne stada bydÅ‚a, przeważnie mÅ‚odzieży dwuletniej i rocznej.Jedne leżą przeżuwajÄ…c, inne skubiÄ… mizernÄ… trawÄ™ lub stojÄ…nieruchomo w niewysokich krzakach stepowego lasku, poÅ›ród którego sÄ…czy siÄ™ nikÅ‚y stru-myczek.Na widok grupki jezdzców stado zaczyna objawiać zaniepokojenie.Na czoÅ‚o wysuwajÄ…siÄ™ byki pod dowództwem Å‚aciatego, uzbrojonego w rozÅ‚ożyste rogi weterana.Grupa jezdzców rozbiegÅ‚a siÄ™ w galopie na dwie strony i zatoczywszy półkole z krzy-kiem i trzaskaniem z batów wpada na przerażone inwazjÄ… stado.Wydawszy ostrzegawczy ryk rusza pierwszy Å‚aciaty byk, za nim reszta.PÄ™dzona krzy-kiem, strzelaniem z batów, gwizdaniem i okrzykami w obÅ‚okach czerwonego pyÅ‚u biegniegromada bydÅ‚a Å‚amiÄ…c po drodze krzaki, przeskakujÄ…c wyrwy i wykroty.ZatÄ™tniÅ‚a ziemia poduderzeniem setek racic, tu i ówdzie rozlegÅ‚y siÄ™ gÅ‚uche porykiwania, oznaki gniewu i przestra-chu.StojÄ…c w strzemionach, nieco pochyleni w szalonym galopie, uwijajÄ… siÄ™ z lassami wrÄ™ku zwinni gauchos, pokrzykujÄ…c i zabiegajÄ…c drogÄ™ zwierzÄ™tom, które rade by siÄ™ odÅ‚Ä…czyć.W tym czasie zdążyliÅ›my z Leonardem wypatrzeć stadko koni pasÄ…ce siÄ™ w pobliskichkrzakach pod czujnym okiem czerwonego deresza o dÅ‚ugiej, czarnej grzywie.RozwinÄ…wszy lassa i umocowawszy poprÄ™gi wyruszyliÅ›my osaczajÄ…c stado z dwóchstron, po czym zgodnie z planem, Leonardo pozostaÅ‚ w ukryciu wÅ›ród gÄ™stych krzaków, jakiew tym miejscu zarastaÅ‚y capão.Czerwony deresz ujrzawszy nas z daleka, wyciÄ…gnÄ…Å‚ szyjÄ™ i przez chwilÄ™ wciÄ…gaÅ‚ po-wietrze rozdÄ™tymi chrapami, po czym wydaÅ‚ krótkie ostrzegawcze rżenie i z gÅ‚owÄ… zwróconÄ…w mojÄ… stronÄ™ zaczÄ…Å‚ siÄ™ oddalać, odsadziwszy z wdziÄ™kiem dÅ‚ugi ogon.Za nim ruszyÅ‚ydrobnym kÅ‚usem klacze.Nie chcÄ…c go wypuÅ›cić w step wykrÄ™ciÅ‚em gwaÅ‚townie mego konia, pragnÄ…c zajechaćdereszowi drogÄ™ i napÄ™dzić go w stronÄ™ ukrytego w krzakach Leonarda.Po części manewr siÄ™udaÅ‚, chociaż mój picasso poczuwszy klacze niechÄ™tnie siÄ™ oddalaÅ‚ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl