[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Polski wydaÅ‚ jej siÄ™ jÄ™zykiem pesymistów, ucieszyÅ‚a siÄ™, że myÅ›li po francusku. U nas powiedzenie  zaznać szczęścia można wyrazić jako  szczytować szczęściem , jo-uir du bonheur.To jÄ™zyk optymistów, non? Nie, jeÅ›li koÅ„czycie zdania sÅ‚owem  nie  odgryzÅ‚a siÄ™ Lu. Mów  szczęścia chodzÄ… parami.Odczarujesz część tego waszego sÅ‚owiaÅ„skiego smutku.Na temat tego, czy mężczyzni  jak szczęścia, niech bÄ™dzie  chodzÄ… parami, Sprite niemiaÅ‚a zdania, twierdziÅ‚a, że jest za mÅ‚oda, żeby to wiedzieć.Ale to byÅ‚o pózniej.Na razie na scenÄ™ wkroczyÅ‚ Bart.Z walizkÄ….Déjà vu  pomyÅ›laÅ‚a znów Lu, stojÄ…c pod drzwiami szacownej kamienicy, pod którÄ… agentnieruchomoÅ›ci parkowaÅ‚ samochód z aptekarskÄ… dokÅ‚adnoÅ›ciÄ….Ten, tak jak tamten, który wynajmo-waÅ‚ jej mieszkanie, też miaÅ‚ sportowe auto.A ona znów wÅ‚ożyÅ‚a za cienkie buty.Bart oczywiÅ›ciesiÄ™ spózniaÅ‚.PojawiÅ‚ siÄ™ na koÅ„cu ulicy, powiewajÄ…c poÅ‚ami marynarki.Jak wiÄ™kszość Belgów zimÄ™zaznaczaÅ‚ w stroju jedynie szalikiem.Ubrany w podobny zestaw agent uÅ›cisnÄ…Å‚ mu rÄ™kÄ™.Zwiedzili trzy mieszkania, Bart w każdym zadawaÅ‚ agentowi masÄ™ pytaÅ„, po czym zwracaÅ‚siÄ™ do Lu:  Co o tym sÄ…dzisz?.WzruszaÅ‚a ramionami  obaj byli Flamandami, rozmawiali po ni-derlandzku, ona widziaÅ‚a tylko to, co miaÅ‚a przed oczami  solidne mieszczaÅ„skie wnÄ™trza.Bartanie interesowaÅ‚y romantyczne poddasza ani lofty otoczone tarasami. Co myÅ›lisz, Lu?  pytaÅ‚. Ważne, czy tobie siÄ™ podoba. Nie wiem, Lu, ty zdecyduj. Przecież ty bÄ™dziesz tu mieszkaÅ‚.Bart uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ nerwowo do agenta, który patrzyÅ‚ na nich, nie kryjÄ…c ciekawoÅ›ci.Do-brze sytuowany czterdziestolatek i mÅ‚odsza kobieta z dziwnym akcentem, ile razy widziaÅ‚ już takiesytuacje.W koÅ„cu Bart wynajÄ…Å‚ mieszkanie, które najbardziej przypadÅ‚o Lu do gustu.MusiaÅ‚a przy-znać, że do wynajmu zabraÅ‚ siÄ™ szparko, tylko z wÅ‚aÅ›ciwym okreÅ›leniem dla nowego mieszkaniamieli kÅ‚opot.On mówiÅ‚ o nim  nasze , ona   twoje.UpieraÅ‚ siÄ™, że przeniosÄ… siÄ™ do niego razem,chociaż Lu wyraznie zapowiedziaÅ‚a, że nigdzie siÄ™ nie ruszy z domu z brzuszkiem. Na pewno nie chcesz z nim zamieszkać?  zapytaÅ‚a Sprite, gdy Lu jej o wszystkim opo-wiedziaÅ‚a.Lu pokrÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ… jak dziecko, które odmawia zjedzenia marchwianki. Z drugiej strony wreszcie coÅ› zrobiÅ‚.Nie uważasz, że teraz ty powinnaÅ› zrobić krok? I żeod tej chwili już wszystko bÄ™dzie dobrze?Lu wyglÄ…daÅ‚a, jakby miaÅ‚a zamiar pluć. Bzykasz siÄ™ z nim, a kiedy on odchodzi od żony, ty siÄ™ chowasz do tego swojego mieszka-nia, gdzie uprawiacie seks niemal zbiorowo z sÄ…siadkÄ…  ciÄ…gnęła Sprite. Tego domu, gdzie listalokatorów przypomina spis pasażerów samolotu, gdzie nie ma ani jednego Belga, sÄ…dzÄ…c po nazwi-skach. A pani Vermeegstah?  zripostowaÅ‚a Lu. To przecież Belgijka.Pani Vermeegstah pierwsza zorientowaÅ‚a siÄ™, że Bart ma poważne zamiary wzglÄ™dem Lu.W noc sylwestrowÄ… nie mogÅ‚a spać, bo jeden z jej mopsów zjadÅ‚ koÅ„cówkÄ™ petardy.GotowaÅ‚a mukaszÄ™, kiedy zobaczyÅ‚a Barta wchodzÄ…cego do klatki z walizkÄ….Przed nim szÅ‚a Lu, jej mina niewie-le różniÅ‚a siÄ™ od miny nÄ™kanego niestrawnoÅ›ciÄ… mopsa.Kiedy pani Vermeegstah piÄ…ty dzieÅ„ z rzÄ™duminęła Barta wychodzÄ…cego z ich domu do pracy, nacisnęła dzwonek domofonu.Emilia Rankie-wicz, Rita Swan, 778. Kto tam?  zapytaÅ‚a Lu przez domofon zaspanym gÅ‚osem.  Ten mężczyzna  zadudniÅ‚a pani Vermeegstah, jakby sÄ…dziÅ‚a, że rozmawia z niÄ… bez-poÅ›rednio przez siedem piÄ™ter. Pani wie, że należy zgÅ‚aszać dodatkowych lokatorów? To porzÄ…dnydom, i tak dziejÄ… siÄ™ tu różne rzeczy.Ale jeÅ›li ten mężczyzna tu mieszka& Nie mieszka. Lu ziewnęła. Ale to ciÄ…gle ten sam. Tak, ciÄ…gle ten sam. W gÅ‚osie Lu zdumienie mieszaÅ‚o siÄ™ z rozczarowaniem. Co, panizdaniem, mam z nim zrobić? To zależy, jakie ma zamiary. Poważne. ProszÄ™ go zgÅ‚osić jako drugiego lokatora, a co za tym idzie, pÅ‚acić wyższy czynsz, opÅ‚atyza wywóz Å›mieci i& Wciąż jest żonaty  przerwaÅ‚a jej Lu. W takim razie proszÄ™ mu siÄ™ kazać wynieść  oznajmiÅ‚a pani Vermeegstah tonem nie-znoszÄ…cym sprzeciwu.Dwa tygodnie pózniej Bart opuszczaÅ‚ dom z brzuszkiem z walizkÄ… w rÄ™ku, żegnany przezpaniÄ… Vermeegstah spojrzeniem przez wizjer.Kiedy biaÅ‚e subaru odjechaÅ‚o, Lu ruszyÅ‚a w stronÄ™ambasady.Bart przysiÄ™gaÅ‚, że spacyfikowaÅ‚ TymciÄ™, tak że nie powinna już robić kÅ‚opotów.Lu po-wtarzaÅ‚a, że jest wolnÄ… kobietÄ… i nie zamierza siÄ™ wiÄ…zać. Poza tym dlaczego mam ci teraz zaufać,skoro tyle razy robiÅ‚eÅ› mnie w trÄ…bÄ™?  wypominaÅ‚a mu. Bo mnie kochasz  mówiÅ‚z chÅ‚opiÄ™cym uÅ›miechem.Ale siebie bardziej  odparowywaÅ‚a w duchu Lu.WzruszyÅ‚ jÄ… jego aktodwagi, ale drażniÅ‚a presja, jakÄ… na niÄ… wywieraÅ‚.Dumny ze swojego kroku, chciaÅ‚ z niÄ… terazwszÄ™dzie chodzić, mówić o niej  moja kobieta.A ona nie czuÅ‚a siÄ™  jego.IdÄ…c do ambasady, rozejrzaÅ‚a siÄ™ za RitÄ…, ale nigdzie jej nie byÅ‚o.PodÅ‚oga skrzypiaÅ‚a dorana, widać sÄ…siadka zaspaÅ‚a.Lu minęła rozÅ‚ożysta kobieta w czerwonych spodniach.Oprócz tegokoloru nic innego jej nie wyróżniaÅ‚o, byÅ‚a pÅ‚aska i myszowata jak kandydaci na radnych uÅ›mie-chajÄ…cy siÄ™ z plakatów przedwyborczych, którymi w ostatnich dniach zostaÅ‚o obwieszone miasto.Jedno ze zdjęć przykuÅ‚o uwagÄ™ Lu, kandydat nazywaÅ‚ siÄ™ Cuebel. KubeÅ‚, KubeÅ‚  zamamrotaÅ‚apod nosem.PrzyszÅ‚y radny KubeÅ‚ obiecywaÅ‚, że ulice w dzielnicy bÄ™dÄ… już zawsze czyste.To nie-ciekawie  pomyÅ›laÅ‚a Lu  urok tych ulic polega na lekkim zaniedbaniu.Czasem lepiej zostawićrzeczy takimi, jakie sÄ…, non?A potem zdarzyÅ‚o siÄ™ coÅ›, co wymagaÅ‚o ciÄ…gÅ‚ego opowiadania, przypatrywania siÄ™, wsÅ‚uchi-wania.Zanim Lu zaczęła mówić o tym Sprite, najpierw próbowaÅ‚a streÅ›cić to sobie.WyszÅ‚a z tegojakaÅ› gorÄ…ca litania, jakby mówiÅ‚a jÄ™zykiem, którego nie rozumiaÅ‚a, albo kreÅ›liÅ‚a runy i wgapiaÅ‚a siÄ™w nie, nie potrafiÄ…c z nich nic wyczytać.Sprite orientowaÅ‚a siÄ™ mniej wiÄ™cej w faktach, ale ważniej-sza byÅ‚a relacja Lu, jej opowieść siÅ‚ujÄ…ca siÄ™ z wyrażeniem, snuciem, nazwaniem. Jak to byÅ‚o, jak to siÄ™ wÅ‚aÅ›ciwie zaczęło?  pytaÅ‚a sama siebie Lu, wtedy i pózniej, kiedywszystko ruszyÅ‚o z kopyta, swojÄ… drogÄ…, wÅ‚asnym rytmem. I dlaczego?Zakochanie przydarza siÄ™ tym, którzy chcÄ… je na siebie sprowadzić (tak jak sprowadza siÄ™ nasiebie  szczęście?  Lu naprawdÄ™ staraÅ‚a siÄ™ odczarować pesymistyczny wydzwiÄ™k polszczyzny).Zakochanie nieproszone nie przychodzi, musi siÄ™ na nie znalezć miejsce.CzÄ™sto bywa niewidoczne,zaskakujÄ…ce, bo dlaczego zakochiwaÅ‚yby siÄ™ mężatki, zakonnice, dlaczego zakochiwaliby siÄ™ malichÅ‚opcy?  Zakochanie to już próba nazwania  pózniejsza, jeÅ›li przyjąć za punkt widzenia historiÄ™Lu.Kiedy Cheick wróciÅ‚  nie wiadomo skÄ…d, dowiedzieć siÄ™ czegokolwiek od niego byÅ‚o nielada wyzwaniem  nie wydawaÅ‚ siÄ™ jej już taki monumentalny.A może to ona wydawaÅ‚a siÄ™ sobiewaleczna.MiaÅ‚a za sobÄ… przejÅ›cia z Diallem, na bieżąco siÅ‚owaÅ‚a siÄ™ z kwestiÄ… Barta, na ringu obi-jaÅ‚a Jeana-Pierre a.Kiedy Cheick zawoÅ‚aÅ‚:  Trzymaj Å‚okcie przy sobie! W boksie pilnuj manier, jakprzy stole , udawaÅ‚a, że nie może sobie przypomnieć jego imienia. Cheick  przedstawiÅ‚ siÄ™, kiedy zeszÅ‚a z ringu.ZapisaÅ‚a na zaparowanym lustrze:  Czejk i podniosÅ‚a na niego pytajÄ…ce spojrzenie. Jeszcze siÄ™ nauczysz  mruknÄ…Å‚ swoim niskim gÅ‚osem.SiÄ™gaÅ‚a mu do grdyki, jak swojemu ojcu i nikomu innemu, bo byÅ‚a wysoka [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl