[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Armand pocaÅ‚unkiem zdusiÅ‚ gÅ‚oÅ›ne krzyki Madeleine, żeby niebyÅ‚o ich sÅ‚ychać na ulicy, a ona przywarÅ‚a do niego caÅ‚ym ciaÅ‚em,jakby nie zamierzaÅ‚a go już wiÄ™cej puÅ›cić.- Och! - jÄ™knÄ…Å‚ Armand, odrywajÄ…c wreszcie usta od jej twarzy.-Moja maleÅ„ka.moja kochana - powtarzaÅ‚ urywanym gÅ‚osem.PrzytrzymaÅ‚ jÄ…, kiedy próbowaÅ‚a uwolnić siÄ™ z jego objęć.- Nie, cherie.ZostaÅ„ przy mnie chociaż jeszcze przez chwilÄ™.-PocaÅ‚owaÅ‚ jÄ… w zagÅ‚Ä™bienie pomiÄ™dzy szyjÄ… a ramieniem.- ZostaÅ„ zemnÄ… na zawsze.ROZDZIAA DWUDZIESTY ÓSMYZapadaÅ‚ zmierzch, kiedy powóz Armanda dojechaÅ‚ do wielkiegopiÄ™trowego domu przy Royal Street.Deszcz ustaÅ‚.Pasażerowiepowozu skoÅ„czyli już siÄ™ ubierać.Milczeli, pogrążeni w niewesoÅ‚ym nastroju.Madeleine ogarnęło ogromne poczucie winy.W ciÄ…gu minionychkilkunastu minut powiedziaÅ‚a najwyżej ze dwa sÅ‚owa.ArmandwpatrywaÅ‚ siÄ™ w niÄ… bÅ‚agalnym wzrokiem.ChciaÅ‚ w jakiÅ› sposóbwyrwać jÄ… z melancholii.PróbowaÅ‚ jÄ… przekonać, żeby pod żadnympozorem nie żaÅ‚owaÅ‚a tego, co siÄ™ staÅ‚o.Nie doczekaÅ‚ siÄ™ odpowiedzi, chociaż Madeleine sÅ‚uchaÅ‚a go znapiÄ™tÄ… uwagÄ….PrzymknÄ…wszy oczy, zza zasÅ‚ony dÅ‚ugich rzÄ™s, obserwowaÅ‚a jegourodziwÄ… twarz, zmysÅ‚owe usta, ksztaÅ‚tnÄ… liniÄ™ nosa i wyrazistÄ…szczÄ™kÄ™.CoÅ› jÄ… ukÅ‚uÅ‚o w sercu.Jeszcze przed chwilÄ…, w miÅ‚osnymuniesieniu, szeptaÅ‚ do niej najsÅ‚odsze sÅ‚owa i skÅ‚adaÅ‚ najgorÄ™tszeprzysiÄ™gi.Ale usta, które umiejÄ… tak caÅ‚ować, bez wÄ…tpienia potrafiÄ… teżkÅ‚amać.I kÅ‚amaÅ‚y.Przecież ten czÅ‚owiek równie gÅ‚adko potrafiÅ‚ szeptać czuÅ‚e słówkakażdej napotkanej dziewczynie, pomyÅ›laÅ‚a.KażdÄ… mógÅ‚ równiezrÄ™cznie omotać i sprawić, że traciÅ‚a gÅ‚owÄ™.Gorzka to prawda, aleprawda.Dla Armanda de Chevaliera miÅ‚ość byÅ‚a tylko zabawÄ….Sposobemna przyjemne spÄ™dzenie czasu.Na odrobinÄ™ rozrywki w deszczowepopoÅ‚udnie.Bez żenady oddawaÅ‚ siÄ™ przyjemnoÅ›ciom ciaÅ‚a, lecz wjego sercu nie zagoÅ›ciÅ‚y żadne gÅ‚Ä™bsze uczucia.Madeleine zmusiÅ‚a siÄ™, żeby odwrócić od niego spojrzenie.Na siedzeniu pomiÄ™dzy nimi leżaÅ‚a spÅ‚owiaÅ‚a niebieskapodwiÄ…zka, którÄ… Armand niechcÄ…cy zsunÄ…Å‚ z ramienia w czasiemiÅ‚osnych pieszczot.Madeleine zaczerwieniÅ‚a siÄ™ pod wpÅ‚ywemwspomnieÅ„, zerknęła na podwiÄ…zkÄ™ i szybko wyciÄ…gnęła rÄ™kÄ™, żeby jÄ…pochwycić.Armand byÅ‚ równie szybki i bÅ‚yskawicznym ruchempoÅ‚ożyÅ‚ dÅ‚oÅ„ na jej dÅ‚oni.- Nie, cherie.Tego ci nie wolno.PodwiÄ…zka należy do mnie -powiedziaÅ‚.Skinęła gÅ‚owÄ….Armand zobaczyÅ‚ Å‚zy smutku, poÅ‚yskujÄ…ce w jejszmaragdowych oczach.CzuÅ‚ siÄ™ podÅ‚e, że doprowadziÅ‚ jÄ… do takiegostanu.- Moja najdroższa - odezwaÅ‚ siÄ™ Å‚agodnie, jakby przemawiaÅ‚ dopÅ‚aczÄ…cego dziecka.- Nie smuć siÄ™.Nie masz siÄ™ czego wstydzić.CaÅ‚awina spada wyÅ‚Ä…cznie na mnie i bardzo ciÄ™ za to przepraszam.- NaprawdÄ™? - zapytaÅ‚a, patrzÄ…c mu prosto w twarz.- NaprawdÄ™jest ci przykro?- Tak - odpowiedziaÅ‚ zupeÅ‚nie szczerze.- Możesz nie wierzyć,Madeleine, lecz z caÅ‚ego serca pragnÄ™ wyÅ‚Ä…cznie twojego szczęścia.Samotna Å‚za popÅ‚ynęła po jej policzku.Niecierpliwie starÅ‚a jÄ…dÅ‚oniÄ….- W takim razie, Armandzie - zaczęła - w takim razie, od dzisiajzostaw mnie w spokoju.Nie chcÄ™ ciÄ™ wiÄ™cej widywać.Armand poczuÅ‚ nagÅ‚e ukÅ‚ucie w sercu.- ZupeÅ‚nie nie wiem, co siÄ™ ze mnÄ… dzieje - dodaÅ‚a Madeleine.-Ja.ty.Kiedy jesteÅ›my razem, nie mam siÅ‚y siÄ™ bronić.CzujÄ™ siÄ™zagubiona.Nisko opuÅ›ciÅ‚a gÅ‚owÄ™.- BÅ‚agam ciÄ™, nie rujnuj mi dalszego życia.Nie pozwól, żebymsama je zrujnowaÅ‚a.Pomóż mi, Armandzie.Obiecaj, że przestanieszmnie wciąż nagabywać.Oczy zaszÅ‚y mu mgÅ‚Ä… cierpienia.- JeÅ›li tego naprawdÄ™ chcesz, moja Maddie - powiedziaÅ‚bezbarwnym gÅ‚osem - to oczywiÅ›cie dam ci moje sÅ‚owo.Przyrzekam,że już nigdy nie bÄ™dÄ™ ci siÄ™ narzucaÅ‚.Potraktuj to jak obietnicÄ™.Powoli uniosÅ‚a gÅ‚owÄ™ i popatrzyÅ‚a naÅ„, jakby nie dowierzaÅ‚a, żeto wreszcie powiedziaÅ‚.- Przyrzekam też, że nikt siÄ™ o nas nie dowie.Nie powiemnikomu.Nigdy.BÄ…dz pewna - dodaÅ‚.Na twarzy Madeleine odmalowaÅ‚a siÄ™ ogromna ulga.UÅ›miechnęła siÄ™ lekko.- DziÄ™kujÄ™ ci, Armandzie.- ProszÄ™ bardzo, hrabino.- A teraz żegnaj - powiedziaÅ‚a z lekkim niepokojem.NieczekajÄ…c na jego pomocnÄ… dÅ‚oÅ„, otworzyÅ‚a drzwiczki i wysiadÅ‚a zpowozu.Szybkim krokiem minęła omiatany wiatrem dziedziniec, weszÅ‚apo schodach i już po chwili zniknęła wewnÄ…trz domu.Nie byÅ‚a pewna, czy chociaż przez chwilÄ™ zdoÅ‚a zapanować nademocjami.Ledwo zamknęła drzwi wejÅ›ciowe, pobiegÅ‚a do sypialni.- Avalino! Boli mnie gÅ‚owa i muszÄ™ siÄ™ poÅ‚ożyć! - zawoÅ‚aÅ‚a podrodze.Ochmistrzyni niemal natychmiast pojawiÅ‚a siÄ™ w holu.PopatrzyÅ‚aza odchodzÄ…cÄ… hrabinÄ….- PrzyniosÄ™ pani zimny kompres i.- zaczęła.- Nie! Niczego mi nie potrzeba! Wystarczy, że odpocznÄ™! -zabrzmiaÅ‚a ostra odpowiedz.Madeleine z trudem powstrzymywaÅ‚a siÄ™od pÅ‚aczu.- Kiedy wróci Montro, powiedz mu, żeby poszedÅ‚ zprzeprosinami do lorda Enfielda.Dzisiejszego wieczora chcÄ™ zostaćsama w domu.WeszÅ‚a do sypialni, zamykajÄ…c za sobÄ… drzwi.Avalina staÅ‚a bez ruchu, z rÄ™koma splecionymi na piersiach.WzamyÅ›leniu spoglÄ…daÅ‚a na schody.MiaÅ‚a wrażenie, że to z jej winybraÅ‚a siÄ™ niedyspozycja Madeleine [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Armand pocaÅ‚unkiem zdusiÅ‚ gÅ‚oÅ›ne krzyki Madeleine, żeby niebyÅ‚o ich sÅ‚ychać na ulicy, a ona przywarÅ‚a do niego caÅ‚ym ciaÅ‚em,jakby nie zamierzaÅ‚a go już wiÄ™cej puÅ›cić.- Och! - jÄ™knÄ…Å‚ Armand, odrywajÄ…c wreszcie usta od jej twarzy.-Moja maleÅ„ka.moja kochana - powtarzaÅ‚ urywanym gÅ‚osem.PrzytrzymaÅ‚ jÄ…, kiedy próbowaÅ‚a uwolnić siÄ™ z jego objęć.- Nie, cherie.ZostaÅ„ przy mnie chociaż jeszcze przez chwilÄ™.-PocaÅ‚owaÅ‚ jÄ… w zagÅ‚Ä™bienie pomiÄ™dzy szyjÄ… a ramieniem.- ZostaÅ„ zemnÄ… na zawsze.ROZDZIAA DWUDZIESTY ÓSMYZapadaÅ‚ zmierzch, kiedy powóz Armanda dojechaÅ‚ do wielkiegopiÄ™trowego domu przy Royal Street.Deszcz ustaÅ‚.Pasażerowiepowozu skoÅ„czyli już siÄ™ ubierać.Milczeli, pogrążeni w niewesoÅ‚ym nastroju.Madeleine ogarnęło ogromne poczucie winy.W ciÄ…gu minionychkilkunastu minut powiedziaÅ‚a najwyżej ze dwa sÅ‚owa.ArmandwpatrywaÅ‚ siÄ™ w niÄ… bÅ‚agalnym wzrokiem.ChciaÅ‚ w jakiÅ› sposóbwyrwać jÄ… z melancholii.PróbowaÅ‚ jÄ… przekonać, żeby pod żadnympozorem nie żaÅ‚owaÅ‚a tego, co siÄ™ staÅ‚o.Nie doczekaÅ‚ siÄ™ odpowiedzi, chociaż Madeleine sÅ‚uchaÅ‚a go znapiÄ™tÄ… uwagÄ….PrzymknÄ…wszy oczy, zza zasÅ‚ony dÅ‚ugich rzÄ™s, obserwowaÅ‚a jegourodziwÄ… twarz, zmysÅ‚owe usta, ksztaÅ‚tnÄ… liniÄ™ nosa i wyrazistÄ…szczÄ™kÄ™.CoÅ› jÄ… ukÅ‚uÅ‚o w sercu.Jeszcze przed chwilÄ…, w miÅ‚osnymuniesieniu, szeptaÅ‚ do niej najsÅ‚odsze sÅ‚owa i skÅ‚adaÅ‚ najgorÄ™tszeprzysiÄ™gi.Ale usta, które umiejÄ… tak caÅ‚ować, bez wÄ…tpienia potrafiÄ… teżkÅ‚amać.I kÅ‚amaÅ‚y.Przecież ten czÅ‚owiek równie gÅ‚adko potrafiÅ‚ szeptać czuÅ‚e słówkakażdej napotkanej dziewczynie, pomyÅ›laÅ‚a.KażdÄ… mógÅ‚ równiezrÄ™cznie omotać i sprawić, że traciÅ‚a gÅ‚owÄ™.Gorzka to prawda, aleprawda.Dla Armanda de Chevaliera miÅ‚ość byÅ‚a tylko zabawÄ….Sposobemna przyjemne spÄ™dzenie czasu.Na odrobinÄ™ rozrywki w deszczowepopoÅ‚udnie.Bez żenady oddawaÅ‚ siÄ™ przyjemnoÅ›ciom ciaÅ‚a, lecz wjego sercu nie zagoÅ›ciÅ‚y żadne gÅ‚Ä™bsze uczucia.Madeleine zmusiÅ‚a siÄ™, żeby odwrócić od niego spojrzenie.Na siedzeniu pomiÄ™dzy nimi leżaÅ‚a spÅ‚owiaÅ‚a niebieskapodwiÄ…zka, którÄ… Armand niechcÄ…cy zsunÄ…Å‚ z ramienia w czasiemiÅ‚osnych pieszczot.Madeleine zaczerwieniÅ‚a siÄ™ pod wpÅ‚ywemwspomnieÅ„, zerknęła na podwiÄ…zkÄ™ i szybko wyciÄ…gnęła rÄ™kÄ™, żeby jÄ…pochwycić.Armand byÅ‚ równie szybki i bÅ‚yskawicznym ruchempoÅ‚ożyÅ‚ dÅ‚oÅ„ na jej dÅ‚oni.- Nie, cherie.Tego ci nie wolno.PodwiÄ…zka należy do mnie -powiedziaÅ‚.Skinęła gÅ‚owÄ….Armand zobaczyÅ‚ Å‚zy smutku, poÅ‚yskujÄ…ce w jejszmaragdowych oczach.CzuÅ‚ siÄ™ podÅ‚e, że doprowadziÅ‚ jÄ… do takiegostanu.- Moja najdroższa - odezwaÅ‚ siÄ™ Å‚agodnie, jakby przemawiaÅ‚ dopÅ‚aczÄ…cego dziecka.- Nie smuć siÄ™.Nie masz siÄ™ czego wstydzić.CaÅ‚awina spada wyÅ‚Ä…cznie na mnie i bardzo ciÄ™ za to przepraszam.- NaprawdÄ™? - zapytaÅ‚a, patrzÄ…c mu prosto w twarz.- NaprawdÄ™jest ci przykro?- Tak - odpowiedziaÅ‚ zupeÅ‚nie szczerze.- Możesz nie wierzyć,Madeleine, lecz z caÅ‚ego serca pragnÄ™ wyÅ‚Ä…cznie twojego szczęścia.Samotna Å‚za popÅ‚ynęła po jej policzku.Niecierpliwie starÅ‚a jÄ…dÅ‚oniÄ….- W takim razie, Armandzie - zaczęła - w takim razie, od dzisiajzostaw mnie w spokoju.Nie chcÄ™ ciÄ™ wiÄ™cej widywać.Armand poczuÅ‚ nagÅ‚e ukÅ‚ucie w sercu.- ZupeÅ‚nie nie wiem, co siÄ™ ze mnÄ… dzieje - dodaÅ‚a Madeleine.-Ja.ty.Kiedy jesteÅ›my razem, nie mam siÅ‚y siÄ™ bronić.CzujÄ™ siÄ™zagubiona.Nisko opuÅ›ciÅ‚a gÅ‚owÄ™.- BÅ‚agam ciÄ™, nie rujnuj mi dalszego życia.Nie pozwól, żebymsama je zrujnowaÅ‚a.Pomóż mi, Armandzie.Obiecaj, że przestanieszmnie wciąż nagabywać.Oczy zaszÅ‚y mu mgÅ‚Ä… cierpienia.- JeÅ›li tego naprawdÄ™ chcesz, moja Maddie - powiedziaÅ‚bezbarwnym gÅ‚osem - to oczywiÅ›cie dam ci moje sÅ‚owo.Przyrzekam,że już nigdy nie bÄ™dÄ™ ci siÄ™ narzucaÅ‚.Potraktuj to jak obietnicÄ™.Powoli uniosÅ‚a gÅ‚owÄ™ i popatrzyÅ‚a naÅ„, jakby nie dowierzaÅ‚a, żeto wreszcie powiedziaÅ‚.- Przyrzekam też, że nikt siÄ™ o nas nie dowie.Nie powiemnikomu.Nigdy.BÄ…dz pewna - dodaÅ‚.Na twarzy Madeleine odmalowaÅ‚a siÄ™ ogromna ulga.UÅ›miechnęła siÄ™ lekko.- DziÄ™kujÄ™ ci, Armandzie.- ProszÄ™ bardzo, hrabino.- A teraz żegnaj - powiedziaÅ‚a z lekkim niepokojem.NieczekajÄ…c na jego pomocnÄ… dÅ‚oÅ„, otworzyÅ‚a drzwiczki i wysiadÅ‚a zpowozu.Szybkim krokiem minęła omiatany wiatrem dziedziniec, weszÅ‚apo schodach i już po chwili zniknęła wewnÄ…trz domu.Nie byÅ‚a pewna, czy chociaż przez chwilÄ™ zdoÅ‚a zapanować nademocjami.Ledwo zamknęła drzwi wejÅ›ciowe, pobiegÅ‚a do sypialni.- Avalino! Boli mnie gÅ‚owa i muszÄ™ siÄ™ poÅ‚ożyć! - zawoÅ‚aÅ‚a podrodze.Ochmistrzyni niemal natychmiast pojawiÅ‚a siÄ™ w holu.PopatrzyÅ‚aza odchodzÄ…cÄ… hrabinÄ….- PrzyniosÄ™ pani zimny kompres i.- zaczęła.- Nie! Niczego mi nie potrzeba! Wystarczy, że odpocznÄ™! -zabrzmiaÅ‚a ostra odpowiedz.Madeleine z trudem powstrzymywaÅ‚a siÄ™od pÅ‚aczu.- Kiedy wróci Montro, powiedz mu, żeby poszedÅ‚ zprzeprosinami do lorda Enfielda.Dzisiejszego wieczora chcÄ™ zostaćsama w domu.WeszÅ‚a do sypialni, zamykajÄ…c za sobÄ… drzwi.Avalina staÅ‚a bez ruchu, z rÄ™koma splecionymi na piersiach.WzamyÅ›leniu spoglÄ…daÅ‚a na schody.MiaÅ‚a wrażenie, że to z jej winybraÅ‚a siÄ™ niedyspozycja Madeleine [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]