X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Były spojrzeniami sprzedawców, wyprzedających za odpowiednio wysoką cenę własne dusze,kawałek po kawałku.Dziennikarzom i prostytutkom zawsze było po drodze.Ale czy on, Max, wielesię od nich różnił? Czy to, że kiedy sprzątał brudy innych ludzi, starał się patrzeć w drugą stronę,czyniło go lepszym? Przecież niemal wszyscy robimy dla pieniędzy obrzydliwe rzeczy.Tak właśniedziałał świat  wcześniej czy pózniej wszystko bywało wystawiane na sprzedaż.Bar miał dwie toalety.Na drzwiach, trochę uniesionych ponad nierówną, brudną posadzkę, byle jakwymalowano jasnoniebieską i różową farbą symbole płci.Pomiędzy drzwiami do toalet znajdowałasię wnęka osłonięta kotarą, na którą składały się sznureczki z nawleczonymi paciorkami.We wnęcestało łóżko z niepowleczoną poduszką na wierzchu i przewrócona skrzynka po budweiserze, zestojącą na niej lampą naftową.Max odgadł, że tutaj właśnie sypia barman albo dozorca.Zbiornik na wodę do spłukiwania w kabinie był czarny i umieszczony bardzo nisko, na wysokościtwarzy Maksa.Sama toaleta nie miała sedesu i wypróżniać się należało po prostu do czarnej dziury.Sikał bardzo długo, nasłuchując, jak mocz trafia w coś miękkiego i wilgotnego, znajdujące-- 165 -go się kilka stóp pod jego stopami.To coś czuć było amoniakiem i zgniłymi kwiatami, czylinormalnym odorem fekaliów i środków dezynfekcyjnych, wrzucanych do dziury kloacznej nacodzienną porcję odchodów produkowanych przez klientów baru.Max usłyszał, że ktoś staje pod drzwiami, zapala papierosa i głęboko wciąga w płuca dym.Wyszedłna korytarzyk przed kabiną i zobaczył Shawna Huxleya, stojącego tyłem do ściany i opierającegosię o nią stopą. Co cię tak zainteresowało? Podsłuchiwałeś, jak szczam? A może to nagrałeś?  zadrwił Max.Był już pijany, nie na umór, ale musiał bardzo się starać, żeby zachować równowagę. Chłopak Carverow  odezwał się Huxley. To z jego powodu tu jesteś, prawda? A jeśli nawet, to co z tego?Max przybliżył twarz do twarzy Huxleya i niechcący trysnął na niego śliną.Huxley zamrugałoczyma, jednak nie starł śliny Maksa z policzka.Max skupił wzrok na małej perłowej kropelce, która zawisła na wąsach dziennikarza, tuż przy wardze.Gdyby wysunął język, od razu by na niąnatrafił.Max był bardziej pijany, niż mu się zdawało.Przegapił moment, kiedy powinien był przestać pić.Pluł bowiem ludziom na twarze tylko wtedy, kiedy już nad sobą nie panował. Mógłbym ci pomóc  znowu powiedział Huxley i zaciągnął się papierosem. Nie potrzebuję cię  odparł Max i popatrzył na Huxleya z góry.W jasnym świetle dziennikarzzdawał się jeszcze drobniejszy, jakby żył na diecie z selera, papierosów i wody. Jestem tu już prawie trzy lata.Przyjechałem na kilka miesięcy przed inwazją.Wiem, jak sięporuszać po tym kraju.Znam ludzi, wiem, jak do nich docierać, wiem, jak z nimi rozmawiać. Mam kogoś lepszego od ciebie. Max uśmiechnął się i pomyślał o Chantale. A ja przypuszczam, że natrafiłem na pewien trop, który może być związany z porwaniem. Naprawdę? A co to za trop? I dlaczego nie podążyłeś nim do końca, żeby zgarnąć nagrodę? zapytał Max. To już robota dla ciebie  odrzekł Huxley.Rzucił na podłogę papierosa, którego wypalił dosamego filtra, i przydepnął niedopałek obcasem.Max nie był pewien, czy Huxley mówi prawdę.Właśnie na tym polegał największy problem zdziennikarzami; przenigdy nie można było im ufać.Większość była zakłamanymi dwulicowymidraniami.No i dlaczego niby Huxley miałby mu oferować pomoc? Dziennikarze przecież nigdy nikomu niepomagali, pracowali jedynie dla siebie.O co mogło mu chodzić? Pewnie o pieniądze, bo o coinnego? Sprawa Charliego Carvera nie miała szans, żeby się znalezć na pierwszych stronachdzienników w Ameryce Północnej.Max postanowił kontynuować rozmowę z Huxleyem, jednak z najwyższą ostrożnością.W końcuznajdował się w obcym kraju, który jeśli nawet kiedyś próbował się dostosować do wymogówXX wieku  teraz cofał się w czasie.Huxley mógł w tym kraju okazać się pożyteczny. Poznałeś moich poprzedników?  zapytał. Takiego niskiego faceta o nieszczególnej aparycji. Clyde'a Beesona? Tak, jego właśnie.Wiele razy widywałem go w okolicy mojego hotelu. Hotelu? Hotelu  Olffson".Tam właśnie mieszkam. Co on tam robił? Kręcił się pomiędzy dziennikarzami, zbierał jakieś gówniane informacje. Jakbym widział faceta  mruknął Max  Może wiesz, co zamierzał?- 166 -- 167 - Któregoś wieczoru podsłuchałem w barze, jak pyta o drogę do wodospadów. Wodospadów?  powtórzył Max.Pamiętał przecież, dokąd udał się Medd. Do miejscavoodoo? Tak.Mówił, że ma jakiś ślad.Wtedy widziałem go po raz ostatni  powiedział Huxley.Znałeś go? Przecież jestem prywatnym detektywem z Florydy, więc jak myślisz?A więc Beeson także zmierzał do wodospadów.Co za trop ich tam prowadził? Byliście przyjaciółmi?  zapytał Huxley. Nie, wręcz przeciwnie.Odwiedziłem go, zanim przyjechałem na wyspę.Oględnie mówiąc, niewyglądał najciekawiej. Co się z nim stało? Nie pytaj.Huxley popatrzył Maksowi prosto w oczy i na jego ustach pojawił się dwuznaczny uśmiech.Mógłświadczyć o rozbawieniu i jednocześnie zrozumieniu, bo właściwie dalsza odpowiedz niewymagała już słów.Ale w ten sposób uśmiechali się też ludzie, którzy chcieli sprawiać wrażenie, żewiedzą więcej niż można ich podejrzewać.Max jednak nie zamierzał się na to nabrać.W końcu sam także czasami stosował tę sztuczkę. Czy Beeson mówił ci coś na temat Vincenta Paula? Tak, rozmawiał o nim ze mną  odparł Max. Vincent Paul, Le Roi de Cit� Soleil.Tak właśnie nazywają go bogaci i przerażeni ludzie, jakLudwika XVI, wytwornego francuskiego króla.A ma to być obelga. Niby dlaczego? Vincent mieszka gdzieś w pobliżu Cit� Soleil, Gównianego Miasta, jak je nazywam.Togigantyczny slums na przedmieściach Port-au-Prince, tuż nad morzem.Przy tym gównie najgorszeamerykańskie miasta wyglądają jak Park Avenue.W gruncie rzeczy na całym świecie nie madrugiego takiego168tworu jak Cit� Soleil.Byłem już w slumsach w Bombaju, Rio, Mexico City; w porównaniu z Cit�Soleil każdy z nich to raj.Tutaj blisko pół miliona ludzi, a więc prawie dziesięć procent ludnościtego kraju, mieszka na sześciu milach kwadratowych gówna i śmieci.Dosłownie.Ten slums manawet własny sztuczny kanał; nazywają go tutaj Kanałem Bostońskim.Płynie nim ropa zelektrowni.Max dosłownie chłonął wszystkie informacje.Koncentrując się na nich, błyskawicznie trzezwiał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl