[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mój Boże, wasza królewska mość - zaśmiała się głośno.- Tocudownie znów panią widzieć.- Panią również - odpowiedziała Marina z równie przesadnąkurtuazją.- Dziewczyny, nie macie pojęcia, jak wspaniale znalezćsię znowu w jedynym normalnym miejscu na ziemi.Usiadła, a Marina opadła na krzesło obok.Tess zdała sobienagle sprawę, że siedzi pomiędzy nimi jak cierń między różami.- Nie opowiadaj, iż Londyn nie był normalny - rzuciła.- Londyn to Londyn - skwitowała księżniczka odrzuciwszywłosy do tyłu.- Dżdżysty, mglisty i nieprzyzwoicie porządny.Uczyłam się, a Nicholas chodził wszędzie za mną.Nudziłam sięśmiertelnie.- Wnoszę toast za twój powrót do ekscytującego życia wNorthampton - zaśmiała się Charlie i podniosła szklankę z wodą.-Tak strasznie się za wami stęskniłam!Tess wydało się, że w oczach Charlie zalśniły łzy.Zastanowiłasię, czy Charlie im zazdrościła, iż wyjechały, a ona sama utknęłatutaj.Wtedy pomyślała o Peterze.Charlie utknęła? Dobry żart.Nabrała spaghetti na widelec.Tutejszy kucharz z pewnościąmógłby się poduczyć w sprawach włoskiej kuchni.- Gdy widziałam cię po raz ostatni, wyjeżdżałaś na weselesiostry.- Tess zwróciła się do Mariny. - Nie przypominaj mi o tym - jęknęła księżniczka.- Jest teraz wósmym miesiącu ciąży.Na szczęście nie muszę być obecna przykrólewskim porodzie.Ciąża.Słowo to zadrżało, potem roztopiło się w jej uchu.Tobyło wczoraj, dziś jest nowy dzień.- Odwiedziłaś Nowokię od tego czasu?Marina pokręciła przecząco głową.Wpatrywała się w talerz zjedzeniem, który kelnerka postawiła przed nią.- Słyszałam jednak, że mój dawny przyjaciel, Wiktor, sprawiatam wiele kłopotów.- Jakiego rodzaju? - wtrąciła Charlie.Tess zapragnęła, aby Charlie się zamknęła.Lubiła przebywać zMariną i nie podobało się jej, że również Charlie jest tutaj.Odetchnęła głęboko, zastanawiając się, dlaczego nie potrafiłaodpędzić tego chorego, gniewnego uczucia, gryzącego ją gdzieś wśrodku.Myślała, że wyjazd do dalekich Włoch ugasi ten ból.Jednakna widok Charlie wszystko powróciło.Przecież to ona zabrała jejmężczyznę i nigdy nie będzie musiała uciec się do aborcji.Marina podniosła kurze udko, obejrzała je i odłożyła ponowniena talerz.- Nikt nie jest pewien, co Wiktor knuje.Plotki głoszą, iżukrywa się teraz w górach z jakimiś rebeliantami.Zdrada jestnajgorszym rodzajem zbrodni - odparła i złożyła ręce na kolanach.Przy stole zapanowała cisza.Tess poruszyła się nerwowo nakrześle.%7ładna z nich nie chciała mówić o Wiktorze; żadna niechciała pamiętać ani przypominać Marinie o tamtym bólu.Zaś Tessz całą pewnością nie miała ochoty rozmyślać o zdradzie.- Cóż, wiecie, jak to mawiają we Włoszech - odezwała sięwreszcie.Wyciągnęła rękę i w jednoznacznym geście złamała ją włokciu drugą dłonią.- Zawsze twierdziłam, że podoba mi się ten język -skomentowała to ze śmiechem Marina.- A ja zawsze chciałam nauczyć się chińskiego - oznajmiła Tessi wzięła kurczaka do ust.- Przy okazji, czy wspominałam wam, iżmoi rodzice byli przez rok w Singapurze? - Wiedziała, że powinnaskierować parę słów wyjaśnienia do Charlie.Bądz co bądz rodziceTess przebywali w Singapurze służbowo, pracując dla matki Petera.Nie mogła się jednak powstrzymać od chęci wykluczenia Charlie z rozmowy, jakby jej tu wcale nie było.Zdawała sobie sprawę, iżrozmawiając o dalekich obcych krajach sprawia, że Charlie nie manic do powiedzenia.Prawdopodobnie najodleglejszym miejscem, dojakiego dotarli jej rodzice, były góry Pocono lub coś podobnego.Niewliczała w to przyjazdu jej matki do Northampton, kiedy Charlieleżała w szpitalu.Popiła kurczaka wodą.W jaki sposób uda jej sięwytrwać do czasu uzyskania dyplomu?Kilka tygodni pózniej już na dobre wpadły w wir codziennychzajęć w Smith.Ich życie, z pozoru nie zmienione, wyglądało jednakcałkiem inaczej niż przedtem.Charlie wyjeżdżała teraz na wszystkieweekendy z Peterem.Marina wydawała się zadowalać nauką, choćktóregoś popołudnia zaszła do Tess, by podzielić się wiadomością, iżAlexis powiła syna.Określiła go mianem nieszczęśliwego księcia.Tess spędzała cały wolny czas samotnie.Doskonaliła swe noweumiejętności na UMass, gdzie wydmuchiwała szkło w pewnejwynajętej pracowni.To był jej azyl; tutaj odpoczywała odwszystkich zmartwień i prześladujących ją myśli o aborcji.Przyjazńpomiędzy trzema dziewczętami stała się o wiele mniej zażyła, coakurat odpowiadało Tess, bowiem im rzadziej widywała bliznęCharlie, tym czuła się lepiej.Pewnego sobotniego popołudnia Tess wracała autobusem doNorthampton, kreśląc naprędce szkic wazy.Pomyślana w kolorachkobaltu i bieli, miała być prezentem pod choinkę dla rodziców.Zaprojektowała ją specjalnie do salonu, z myślą o wielkim okniewychodzącym na Zatokę San Francisco.Nie mówiła im wiele oswojej pasji, pokazanie gotowego dzieła będzie lepsze od słów.Może wtedy matka pochwali jej wybór, może nie będzie taka zła, żePeter Hobart nie wybrał jej córki na żonę.Z dworca autobusowego Tess udała się w stronę Green Streetniosąc pod pachą szkicownik i pudełko z narzędziami.Powietrzebyło przesycone jesiennym chłodem.Wkrótce nadejdzie Zwięto Gór,ale podobnie jak inne studentki ostatniego roku, niewiele ją toobchodziło.Przemierzając ostatni odcinek drogi zauważyła zaparkowaneprzed Morris House dwa policyjne radiowozy.Nie miały zapalonychświateł, nie wyły też syreny, ale oba tam stały, jeden wóz policjistanowej, drugi z Northampton. Przyśpieszyła kroku zastanawiając się, co i komu mogło się stać.Przyszło jej do głowy, że może Charlie miała znowu wypadek izdała sobie sprawę, iż ta myśl była w istocie nadzieją.Ze wstydemzganiła się zaraz w duchu; to podłe, zachowuję się jak suka.Pobiegła po schodkach do wejścia.Nie widziała żadnegopolicjanta, nikogo, kto mógłby jej coś wytłumaczyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl