[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przeszedł mnie dreszcz.Było chłodno, ale nie chodziło tylko o to.Czułam, że coś było nie tak-tak samo jak tamtego wieczoru, kiedy znalezliśmy Dallasa.Miałam wrażenie, że w pobliżuczaiło się niebezpieczeństwo.Zaczęłam się cofać do jaskini, kiedy usłyszałam jakiś podejrzany odgłos.Przywarłam plecamido skały, starając się w nią wtopić.Wstrzymałam oddech, żeby nikt mnie nie usłyszał.Niewiedziałam, co zrobię, jeśli na kogoś wpadnę, ale musiałam sprawdzić.Za zakrętem ścieżki natknęłam się na kogoś.Serce podeszło mi do gardła, zamieniając wrzaskw przerażony pisk.Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że to był Rafe.Przycisnęłam dłońdo piersi.- Jezu! Ale mnie przestraszyłeś.Myślałam, że to ktoś z Bio-Chrome.Oddychałam głęboko, próbując się uspokoić.Rafe całkowicie mnie ignorował.Wkładałkoszulkę.- Co robisz? - zapytałam.- Ubieram się.- Schylił się i zaczął wsuwać buty.Przykucnęłam obok niego.- Myślałam, że miałeś stać na straży.- Miałem ochotę pobiegać.Musiał przemienić się w wilka.- Nie chciałem tu wracać.- Zawiązywał sznurowadła.- Ale nigdy nie unikałem trudnychsytuacji.Jeśli go kochasz, dlaczego nie powiedziałaś?Go.Robił to samo co Connor: nie używał imienia swojego rywala, jakby to mogłoumniejszyć jego znaczenie.- Nie dziwię się, że jesteś zły o to, zeza nim poszłam.%7łałuję, że nie przyszłam wcześniej.%7łałuję wielu różnych rzeczy, ale nie czasu spędzonego z tobą.Powiedzieć ci coś śmiesznego?To był pomysł Connora.- Jasne.- Naprawdę.Zanim znalezliśmy Dallasa, kłóciliśmy się o ciebie.Connor uważał, żepowinnam spędzić z tobą więcej czasu.Teraz twierdzi, że nie mówił serio.Jestem takazagubiona.To miało być jak uderzenie pioruna.Myślałam, że od razu wiadomo, kto jesttwoim przeznaczeniem.Skończył się ubierać.Wpatrując się w przestrzeń, powiedział;- Będziesz musiała wybrać, Lindsey.I to wkrótce^- Wiem.- Patrzyłam, jak granatowe niebo powoli się rozjaśnia.- Może Brittany ma rację,może lepiej przechodzić pierwszą przemianę samotnie, a dopiero pózniej wybrać partnera nacałe życie. Nawinął na palce kilka kosmyków moich włosów.Spojrzałam mu w oczy.To, co w nichzobaczyłam, pozbawiło mnie tchu.- Cokolwiek zdecydujesz - szepnął.- Moje uczucia się nie zmienią.%7łałuję, że ten piorun nieporaził mnie wcześniej.%7łałuję, że nie miałem czasu, żeby.no nie wiem.spotykać się z tobączęściej.%7łe nie poznałaś mnie lepiej.Connor ma przewagę, bo znał cię przez te wszystkielata.- Nachylił się i czule pocałował moje podbite oko.- Bardzo mi przykro, że oberwałaś.Też chciałam go pocałować, ale poprzestałam na uściśnięciu jego dłoni.- Pozostali pewnie już wstali i zastanawiają się, gdzie jesteśmy.- Tak, chyba powinniśmy wracać.- Wstał i podciągnął mnie.Ale ledwo zrobiłam pierwszy krok, Rafe szarpnął mnie w tył.Chciałam zapytać, o co chodzi,ale przyłożył palec do moich ust, nakazując milczenie.- Słyszysz? Czujesz? - zapytał.- Nie, co?- Kroki.Wielu ludzi.I zapach psów.Zaczekaj tu.Jak do tej pory, nie słuchałam niczyichrozkazówi nie zamierzałam zmieniać tego teraz.Ruszyłam za nim.Przystanął i wyjrzał zza skały.Też chciałam to zrobić, ale przyparł mnie do skalnej ściany, a ja wyczytałam z jego oczu, żecoś złego działo się za rogiem.- To Mason.Jest z nim paru facetów.To muszą być ci najemnicy, o których mówił Dallas.Imają psy.rottweilery.Z łatwością mogą rozszarpać człowiekowi gardło.- Co? Nie! Musimy ostrzec pozostałych.Zaczął zrzucać ubranie.- Już za pózno, Lindsey.Są przy jaskini.Prze-mienię się, żeby wejść wyżej i z góry ocenićsytuację.A ty uciekaj, zanim psy zwęszą twój zapach.- Nie ma mowy! Muszę coś zrobić.Złapał mnie za ramiona i potrząsnął.- Jeśli schwytają pozostałych, będziemy musieli ich uratować.Proszę, po prostu uciekaj.Dogonię cię.Obiecuję.Wyrwałam się mu i wyjrzałam za róg.- Lindsey.- Cicho!Zobaczyłam dwa ogromne psy.Obnażały kły.Jeden z mężczyzn przypominał gościa, któregowidziałam w Sly Fox, kiedy poznaliśmy Dallasa.Wyglądał jeszcze bardziej złowrogo, niż gozapamiętałam.Serce podeszło mi do gardła, kiedy zobaczyłam, Kaylę, Lucasa i Connora.Wywleczono ich zjaskini i skrępowano ręce.Mason stał ze skrzyżowanymi na piersi ramionami.- Proszę, proszę, znowu się spotykamy.Brązowe włosy opadały mu na oczy.Pamiętałam, że miał piękne zielone oczy, którym niemożna było ufać.Kayla się wyprostowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl