[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kane wiedział, że armia Konsorcjumunicestwi jego wojsko, jeśli dojdzie do otwartej bitwy.Mógł unikać starcia dopóki będziewycofywać się przez rozległą sawannę, ale Jarvo będzie ścigał go do końca.Podbite prowincjezostały spustoszone i ograbione przez Satakijczyków, a z Shapeli nie nadchodziły nowe dostawy aniposiłki.Kane mógł tylko uciekać przez pustkowie, popędzany przez znacznie większą i lepiejzaopatrzoną armię.Jego siły będą malały z każdą przebytą milą i tylko kwestią czasu będzie  kiedyzostanie osaczony i zmiażdżony przez przeważające siły wroga.Jeśli to było oczywiste, tym bardziej łatwy do przewidzenia stawał się los Shapeli.Jarvo byłnieubłaganym przeciwnikiem, a Wielkie Konsorcjum złożyło przysięgę, że zniszczy MrocznąKrucjatę całkowicie i że wyzwoli podbite królestwa wschodnich równin.Tym razem gęste lasyShapeli nie staną się przeszkodą  armia Konsorcjum jest zbyt potężna.Nie dał się zatrzymać, aJarvo poprzysiągł wszak obrócić Ceddi w gruzy.Wielkie Konsorcjum wedrze się do Shapeli, nawetgdyby musiało wyrwać z korzeniami wszystkie drzewa, a uszczuplona armia Proroka nie mogłanawet mieć nadziei na odparcie ich ataku.Zguba była nieunikniona  dla Kane'a i dla Orteda Ak-Ceddi.Istniała tylko jedna szansa i Kane wysunął tę propozycję: Przymierze i wspólna walka zWielkim Konsorcjum.Dla Kane'a logika tej niewygodnej propozycji była niezaprzeczalna.Jeśli obecna sytuacjapotrwa dłużej, będzie to oznaczało pewną zgubę dla nich obu.Gdyby natomiast wrogie sobie odłamyMrocznej Krucjaty połączyły się, istnieje jeszcze szansa zwycięstwa w tej prawie beznadziejnejsytuacji.Kane stał na czele dwudziestu pięciu tysięcy zaprawionych w boju żołnierzy  było to wszytko,co pozostało z Miecza Sataki.Orted Ak-Ceddi mógł zgromadzić prawdopodobnie trzy razy tylewyszkolonych i w pełni wyposażonych piechurów, wliczając w to Obrońców Sataki.Czerpiąc zzasobów hordy Satakijczyków, Prorok mógł zebrać setki tysięcy walczących  problem polegał tylkona dostarczeniu skutecznej broni ludziom, którym można było ufać, że nie zwrócą się przeciwkohierarchii kapłanów.Na otwartej przestrzeni ociężała armia takiego przymierza nie miałaby jednak szans w walce zpotęgą Wielkiego Konsorcjum.W lesie natomiast sytuacja wyglądała zupełnie inaczej.Jarvo mógłposuwać się naprzód tylko tak szybko, jak na to pozwalały warunki.Prawdopodobnie poprowadzioddziały szturmowe drogą do Ingoldi.Będzie wycinał drzewa, by rozszerzyć front i znaczniepustoszyć twierdze i miasta.Satakijczycy nie mogli równać się w bitwie z wojskami Konsorcjum  kiepsko wyposażonahałastra była bydłem na rzez dla wyszkolonych żołnierzy.Kane proponował, by pospolite ruszeniestale napadało wojska Konsorcjum, spowalniając w ten sposób ich marsz.Niech rzucają się dosamobójczych ataków na wyrąbujących las żołnierzy Jarvo.Nie wyrządzą większych szkód, ale stalenękani i napadani ludzie nie będą mogli rąbać drzew.Nastąpi straszliwa rzez, ale natarcie Jarvozostanie zahamowane, a jego wojsko będzie wyczerpane, kiedy wreszcie dotrze do Ingoldi.Tam, podosłoną umocnień miejskich, Kane będzie mógł zorganizować skuteczną obronę, kierując piechotęProroka do pilnowania murów, a kawalerię prowadząc do kontrnatarcia.Gdyby wszystko potoczyło się dobrze, Kane miałby szansę przetrwania oblężenia Jarvo, anawet zmuszenia wojsk Konsorcjum do wycofania się  a kiedy tylko armia najezdzców zacznie się wycofywać, zdziesiątkowanie jej na obszarze niegościnnej puszczy nie będzie trudne.W takiejsytuacji byłoby to coś więcej, niż tylko odsunięcie zguby  byłaby to kwestia zagarnięcia wszystkiegoprzez zwycięzcę.Bowiem królestwa zachodu postawiły wszystko na wojsko Wielkiego Konsorcjum;gdyby Kane pokonał najazd Jarvo, wszystkie południowe królestwa stałyby otworem przed MrocznąKrucjatą.Wszystko więc mogło się jeszcze odmienić dla Mrocznej Krucjaty.Logika wojny byłaoczywista.W tych okolicznościach Kane nie miał wątpliwości, że Orted Ak-Ceddi zgodzi się naproponowany rozejm.Orted zgodził się. Ale czy możemy mu zaufać?  protestował Alain. Możemy zaufać Ortedowi z tego samego powodu, dla którego on musi ufać mnie  odrzekłKane. Ponieważ musimy polegać na sobie, jeśli chcemy przeżyć.Umilkł, coś sobie przypominając. Kiedyś wszedłem do karczmy, by zabić człowieka.Byliśmyrywalami  śmiertelnymi wrogami, którzy zaprzysięgli sobie walkę do ostatniej kropli krwi przypierwszym spotkaniu.On był dobrym wojownikiem, nie mogłem go zabić od razu.W czasie gdywalczyliśmy, karczma została otoczona i do środka wbiegła straż miejska.%7łołnierze stanęliprzeciwko nam.Walczyliśmy więc ramię w ramię  on i ja  a straż zmagała się z nami oboma.%7ładen nie obawiał się zdradzieckiego ciosu drugiego, bowiem straż natychmiast zabiłaby każdego,gdyby był sam.To była masakra [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl