[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Fabian, Lyla, zostawcie nas na chwilę samych.Ty nie, Kasparze& powiedział król, gdy jego syn chciał wyjść z siostrą i towarzyszem.Kiedyzamknęły się za nimi drzwi, król mówił dalej:  Panno Lee, objęliśmy panią czymś,co nosi nazwę Immunitetu Króla i Korony.To oznacza, że wyrządzenie panijakiejkolwiek krzywdy jest zbrodnią karaną śmiercią.Ilta Szkarłatny zdołał zbiec,ale zadbamy o to, by go odnalezć.A kiedy to zrobimy, zostanie osądzony.Ponieważ ocalił panią Kaspar, będzie świadczył przeciwko niemu.Czy zgadza siępani na to? Tak  odpowiedziałam, czując, że drżą mi wargi.Wbiłam pod kołdrąpaznokcie w dłonie, powstrzymując się przed płaczem. Dobrze.Zatem zostawimy panią samą.Potrzebny jest pani odpoczynek.Ktoś będzie w pobliżu, gdyby czegoś pani potrzebowała.Ruszyli ku drzwiom.Kaspar z tyłu.W pokoju zapadła cisza.Poczułam uciskw gardle. Strach? Wbiłam wzrok w ścianę.Nie mogę zostać sama! On tu wróci,żeby dokończyć, co zaczął& Kaspar&  szepnęłam. Zostań, proszę& Co takiego?  odpowiedział, sztywniejąc. Zostań, proszę.Nie chcę być sama.Zapadła cisza jak makiem zasiał.Trzasnęły drzwi, zamknęłam oczy, byłampewna, że wyszedł za ojcem.Znów poczułam strach, który chwycił mnie za gardło.Nie mogłam zostać sama! Zatrzeszczała podłoga.Serce łomotało mi w piersi.Kroki na miękkim dywanie i znów cisza.Powoli otworzyłam oczy.Stał przy łóżku, opierając się o słupek.Ciemne, niemal czarne włosy opadłymu na oczy, nabrały głębszej barwy, gdy nie wystawiał ich na słońce.Za to jegoskóra stała się trupio szara z tego samego powodu albo dlatego, że widziałamwyrazniej. Zostałeś. Uniosłam ku niemu wzrok, a on skinął głową. Nie jestem taki bezduszny, jak ci się wydaje.Cisza.  Ocaliłeś mi życie. Zmarszczyłam brwi. Dwukrotnie. Wbił wzrok wpodłogę, a ja w pościel. Tak, chyba tak.Ale gdybyś zginęła& twój ojciec& więc&Kiwnęłam pospiesznie głową.Zacisnęłam usta i odwróciłam wzrok ku oknu.Przestąpił z nogi na nogę. Dziękuję ci.Gdyby nie ty, nie wiem, co by się stało&Nakazał mi gestem milczenie. Pamiętasz wszystko?  zapytał po chwili, a na jego twarzy odmalowało sięprzerażenie.Kiwnęłam głową. Wszystko, dopóki nie zemdlałam. Znów zaszkliły mi się oczy izadrżałam z obrzydzenia, przypomniawszy sobie słowa Ilty:  Tak będziezabawniej, Violet Lee! Gdy będziesz jeszcze żyła, gdy poczujesz hańbę, gdypoczujesz się zbrukana& .Kaspar ocalił mnie przed tym wszystkim.Tak niewiele brakowało& Aprzecież wcześniej mnie ostrzegał. Byłam głupia, tak strasznie głupia, że zaufałam Ilcie, że pozwoliłam mu siędo siebie zbliżyć.Kaspar miał rację.Powinnam była trzymać się od niego z daleka.Ale tańczyłam z nim.I sama wyszłam z balu.To moja wina& Ukryłam twarz w dłoniach, wstydząc się tej słabości przed Kasparem. Muszę być silna.Muszę się z tym pogodzić. Nie płacz  poprosił łagodnie.Spojrzałam na niego zaskoczona.Miałczarne tęczówki i zaciśnięte pięści.Objął ramieniem słupek łóżka i drżał niemal&Patrzył na mnie, ale czy mnie widział& ? Umrze za to, co zrobił.Zostanie poćwiartowany i rozdarty, i spalony nastosie, i przez cały czas będzie błagał o łaskę, której nie otrzyma. Nie mów tak, proszę  szepnęłam przerażona, widząc pod powiekami testraszliwe obrazy.Znów coś ścisnęło mnie za gardło, zakrztusiłam się.OczyKaspara pozieleniały. Dlaczego? Nie pragniesz zemsty?%7łachnęłam się, a jego słowa wywołały kolejną falę łez.%7łeby się nierozszlochać przy nim, skupiłam się na zaciśniętych pod kołdrą pięściach.Poruszyłam się niespokojnie.W sypialni było gorąco, pociłam się.Nie byłam jużzakrwawiona i pokryta błotem, ale czułam się nieświeżo.Nie byłam w stanie sięumyć, ale mogę spróbować& Czy mogłabym wziąć prysznic? Oczywiście.Możesz się wykąpać, jeśli wolisz. Jego oczy zaróżowiły się.Kiwnęłam głową. Przywołam pokojówkę, żeby przygotowała ci kąpiel. Nie odchodz!  zawołałam.Uśmiechnął się nieśmiało.  Nie odejdę.Kiedy przymknął oczy, zobaczyłam jego powieki.Na jego ustach wciążgościł ten nieśmiały uśmiech, którego wcześniej nie widziałam.Co jeszcze w nimujrzę? Już nalewają wodę do wanny w łazience naprzeciw. Wskazał brodądrzwi. Dzięki. Odrzuciłam kołdrę i spuściłam nogi.Miałam na sobie jakiś długipowyciągany podkoszulek. Przyniosę ci ubranie  powiedział i zniknął w garderobie, z której wróciłpo chwili z legginsami, długim, cienkim sweterkiem, getrami i bielizną. Nie możesz zmarznąć  wyjaśnił, odwracając się ode mnie ku balkonowymdrzwiom.Odebrałam od niego rzeczy, wsunęłam je pod pachę i wstałam,chwytając się słupka.Czułam się jak dziecko stawiające pierwsze kroki.Ruszyłamdo łazienki, czerwieniąc się, bo opiekował się mną jak rodzic. Dasz sobie sama radę? Będę u siebie, gdybyś, no wiesz&Kiwnęłam głową.Kiedy weszłam do łazienki, poczułam zapach piany lawenda.Lustro zaparowało, podobnie jak wszystkie metalowe kurki i krany.Powiesiłam ubranie na wieszaku jak najdalej od wanny.Gdy zamykałam drzwi,zauważyłam, że brakuje klucza w zamku.Sięgnęłam po ręcznik i rozebrałam się najszybciej, jak mogłam, po czymowinęłam się ręcznikiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl