[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podczas nauki w szkole najważniejsze było, kto się z kim spotyka i kto kogo zaprosi na balpromocyjny.Nie wiedzieliśmy nic o chorobie króla, ani też o tym, że księżniczka Elżbieta z Filipemwyjechali akurat z kraju.Wiadomość o tej śmierci była dla nas szokująca.Byłam akurat przewodniczą-cą grupy i zorientowałam się, że powinnam skrócić naszą wizytę w fabryce.Podziękowałam przewod-nikowi i szybko wróciłyśmy wszystkie do szkoły.Szłyśmy z powrotem piechotą i cały czas rozmawia-łyśmy.W szkole nie do wszystkich jeszcze dotarła wiadomość.Zastępczyni dyrektora wpadła do na-szego wspólnego pokoju, żeby sprawdzić porządek.Usłyszała wiadomość, krzyknęła  O mój Boże!",odwróciła się na pięcie i pobiegła do pokoju nauczycielskiego.To był zwykły przypadek, że zapisałam się na ten dzień, żeby czytać podczas wieczornej modli-twy.Nabożeństwa nie były obowiązkowe i zwykle nie przychodziło na nie zbyt wiele osób.Tego dniazarządzono, że wszyscy muszą być obecni i nabożeństwo odbyło się w głównej sali.Wyznaczony doprzeczytania Psalm 23 znałam na pamięć.Na szczęście, bo inaczej trudno by mi było przeczytać go.Mówiłam prawie przez łzy.Na koniec nawet podszedł do mnie dyrektor i podziękował za udział wmodlitwie.- A potem, podczas koronacji, czy myślałaś, że Elżbieta jest taką samą młodą dziewczyną jak tyi że to ty mogłabyś być na jej miejscu?- Nie, nigdy - powiedziała z przekonaniem.- To było zawsze oczywiste, że ona będzie królową.Tylko nikt nie spodziewał się, że stanie się to tak szybko.Wszyscy byli bardzo przywiązani do króla.Tobie na pewno będzie to trudno zrozumieć, ale król był dla nas symbolem stabilizacji i spokoju wczasie wojny i zaraz po niej.Zamyśliłam się.Nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak wyglądałoby polskie społeczeństwo, gdy-byśmy mieli rodzinę królewską na utrzymaniu.Nie byłoby to chyba takie oczywiste jak tutaj.A jesz-cze takie problemy rodzinne! Muszę dłużej pomieszkać w tym kraju, żeby zrozumieć ich szacunek dlamonarchii.Bo w polskiej naturze nie ma nawet tolerancji dla takiej instytucji.Czytałam gdzieś, żeutrzymanie dworu królewskiego kosztuje przeciętnego Brytyjczyka siedemdziesiąt sześć pensów rocz-nie.Sądzę, że dla nas nawet pięćdziesiąt groszy byłoby problemem.RLT Rozmawiałyśmy jeszcze potem o Helen i czasach jej młodości.Byłam ciekawa, jak jej życieróżniło się na przykład od życia mojej babci.Zwłaszcza w czasie wojny.Około jedenastej do sali wszedł - jak się od razu domyśliłam - mąż Helen.Wysoki Anglik wprochowcu, z parasolem w dłoni.Miał szczupłą twarz z wydatnym nosem.Dość mała i cofnięta żu-chwa powodowała, że pod dolną wargą tworzyło się poziome zagłębienie.To nadawało jego twarzywyraz dobrego i trochę może niezdarnego człowieka.Wszedł od razu uśmiechnięty.Powiedział do mnie  dzień dobry" i rozjaśnił się jeszcze bardziejna widok Helen.Podszedł do niej i pocałował ją w czoło.A potem w usta.Zdjął płaszcz i powiesił na poręczy krzesła.Wszystkie części jego ubrania byłybeżowe albo jasnobrązowe.Eleganckie sztruksy, nieco ciemniejszy rozpinany kardigan, pod spodemkoszula.Tylko rzadkie, zaczesane do tyłu włosy były siwiuteńkie.Lekko się garbił i to najbardziejzdradzało jego wiek.Leżałam nadal w swoim łóżku przywiązana do kroplówki.Patrzyłam w sufit.Nie miałam poję-cia, o czym staruszkowie rozmawiają.Funkcja rozumienia angielskiego nie włączała się nieproszona.Myślałam o czymś przez chwilę i chyba zasnęłam.* * *Po drugim śniadaniu zasnęła z kolei Helen.Patrzyłam na nią przez chwilę.Nie miałam zbytwielu możliwości rozmowy z prawdziwymi Anglikami o zwykłym życiu.Moja sąsiadka, młoda kobie-ta, była fryzjerką i miała mało czasu na pogaduszki.Znajomi Marka z pracy ograniczali się do spotkańtowarzyskich, gdzie rozmawiało się o bzdurach.Dlatego byłam taka zadziwiona bezpośredniościąCharoll.Rozmowa w sali szpitalnej, co było dla mnie oczywiste, zawsze wymuszała większy stopień za-żyłości.Nawet z Angielką.Teraz jednak miałam czas dla siebie.A ona dla siebie.Regularnie dostawa-ła jakieś środki przeciwbólowe i miała okazję odpoczywać tylko wtedy, gdy działały.Wyjęłam notes Joli.Nie wiem nawet, czy byłam ciekawa.Od wczoraj nie miałam czasu zasta-nowić się nad tym, co przeczytałam.To było trochę jak powieść.Cały czas musiałam sama sobie przy-pominać, że wszystko wydarzyło naprawdę.I nie mogłam w to uwierzyć.Tak samo jak w fakt, że mo-ja kuzynka Jola nie żyje.Czasem łapałam się na tym, myśląc o kimś znanym.Patrzyłam na książkiLema w naszej biblioteczce.Marek je uwielbiał.W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że tenczłowiek już nigdy niczego nie napisze.Nie żyje.O Miłoszu ciągle myślę, jak o żywym poecie i kie-dyś nawet zapytałam kogoś w rozmowie, gdzie on obecnie mieszka.Te same uczucia dotyczyły terazmojej kuzynki.Przypominałam sobie swoje dzieciństwo z Jolą w tle.Ze zdziwieniem zauważyłam, że towszystko, co było trwającą historią życia, nagle się skończyło.To nie to samo, co z babcią.BabciaRLT opowiadała o swojej przeszłości.%7łycie babci to była przeszłość, od kiedy pamiętam.Gdy czasem spę-dzałam z nią cały dzień, roztaczała przede mną wizje z młodości.Opowiadała o swoich braciach i siostrach, z których większość już nie żyła, o tym, jak poznałaswojego pierwszego męża, o szczęśliwych latach po pierwszej wojnie światowej.Wszystko to było jużskończone i brzmiało jak piękna, ale odległa rzeczywistość [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl