[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. A gdzie tam będę mieszkał? Gdzie tylko będziesz chciał. Chcę mieszkać z moimi dziećmi. Możesz mieszkać ze swoimi dziećmi zapewnił goGold bez entuzjazmu. Jeśli chcesz, możesz choćby zarazwprowadzić się do nas. Nie, nie może powiedziała stanowczo Belle, kiedywyszli z pokoju. Nie może z nami zamieszkać. Wiem, że nie może odburknął Gold. Z zado-woleniem stwierdzam, że nie jesteś takim ideałem. A co zrobisz, jeśli on powie, że chce?489 Powiem mu, że nie może odparł Gold. Najwyż-sza pora, żeby zrozumiał, że musi robić, co mu każemy.Usiadł z rezygnacją. Nie jest nic wart. Zdumionywłasnymi słowami, westchnął głęboko z nieopisanym znu-żeniem i aż pobladł. I bez jakiejkolwiek wartości społecz-nej, która by to kompensowała.Jeden jedyny raz, dawnotemu, kupił mi zabawkę.A teraz ja muszę pomagać goniańczyć. Ja bym nie brała sobie tego tak do serca powie-działa Belle. Dla mojej matki zawsze byłeś dobry.Potem był pierwszy telefon od Ralpha.Ralph zaczął odprzekazania serdecznych wyrazów współczucia od Almy,Amy, Honey, Misty, Christy i Prezydenta.Gold, obser-wowany przez Belle, słuchał jeszcze przez minutę, a potempowiedział, że na razie nie rozważa ewentualności objęciastanowiska w rządzie i w przyszłości również może go tonie interesować.Ralph zareagował na to z niewzruszonymojcowskim pobłażaniem, które bardzo Golda przeraziło: Musisz, Bruce.Nie możesz odmówić Prezydentowi. Niby dlaczego? Bo jemu się nie odmawia.Kiedy twój Prezydent cięo coś prosi, musisz powiedzieć tak". Kto tak mówi? Wszyscy, Bruce.Nie możesz powiedzieć nie", kiedytwój Prezydent cię o coś prosi. Ralph, bryndzowato się dzisiaj czuję.Mój brat nieżyje, a ojciec jest stary. Rozumiem powiedział z troską Ralph. Zadzwo-nię znowu, jak dojdziesz trochę do siebie.Gold spojrzał zdenerwowany na Belle. Nie czuję się dobrze w towarzystwie bogatych lu-dzi wyjaśnił. Nigdy się nie czułem. Musimy zadecydować coś z tą Harriet odparładyplomatycznie Belle. Nie wytrwamy tu całego tygodnia.Z wizytą przyszedł Mursh Weinrock, poważny, z pożółkły-mi od nikotyny zębami oraz czubkami palców i cerą podkolor.Gold zdał sobie sprawę, że czekają go wizyty dalekichkrewnych i starych znajomych rodziny, o których nie myślałod dziesięcioleci i spotkania z którymi najchętniej by uniknął.490Trudno było rozsądzić, kto ma większy tytuł do żało-by ojciec czy Harriet ałe cała taktyczna przewagaw uzbrojeniu należała do tej ostatniej.Jej paranoiczna nieuf-ność i mściwość zaczynały się udzielać i rodzić ciężką at-mosferę jednostronnej wrogości, której ani ona, ani jejdzieci, ani matka i siostra nie próbowały nawet ukrywać. Pomóż mi wstać powiedział w końcu ojciec doGolda. Chcę do domu.Ona nas tu nie chce i ja nie chcętu zostać. Wspierając się ciężko na ramieniu Goldawyszedł nie żegnając się, choćby bardzo formalnie, z nikimz rodziny zmarłego syna. Nigdy nie chciałem grzebaćdziecka mruknął posępnie, kiedy przecinali chodniki zbliżali się do samochodu. Nawet ciebie.Zdumiony Gold znalazł po chwili miejsce dla tych słówpomiędzy innymi żrącymi odkryciami z ostatnich dni, którewsiąkały w jego mózg z takim przygnębiającym i rozwście-czającym efektem: Ralph by go nie ukrył, Conover z niegoszydził, były Gubernator Teksasu traktował go jak swojegoniewolnika.Kto go nauczy, jak ma się bronić? Kiedy go-dzinę pózniej zatelefonował Ralph, powiedział mu zdecy-dowanie, że nie interesuje go stanowisko w rządzie.Jego kadencja w Białym Domu dobiegła końca.Do rana trzeciego dnia Gold zmobilizował swoją rodzinędo Zorganizowania reszty sziwa za Sida w domu Esther.Rosei Ida pomagały w gotowaniu i przyrządzaniu przekąsek,a rodziny sąsiadów z kamienicy wydelegowały mężczyznniezbędnych do skompletowania dziesięcioosobowej minjanna poranne i wieczorne modlitwy.Mężczyzni zbierali się pośniadaniu, przed wyjściem do pracy, i wracali wczesnymwieczorem, przed zapadnięciem zmroku.Gold zgłosił sekre-tarce college'u, że od przyszłego tygodnia zaczyna znowuregularnie prowadzić swoje wykłady.Kiedy wychodził tegotrzeciego dnia od Esther, żeby wrócić do siebie na Manhat-tan, zatrzymał go dzwonek domofonu.Ktoś chciał z nimrozmawiać.Gold nie miał zielonego pojęcia, kto to może być. Tu Greenspan, doktorze Gold zachrypiał głosw głośniczku domofonu. Lionel.491 Czego chcesz, Buldog? spytał niecierpliwieGold. Nie mamy już sobie nic do powiedzenia. Biały Dom chce, żeby zmienił pan zdanie. Nie zadzwonię do nich. Oni zadzwonią do pana.Jaki jest numer telefonupańskiej siostry? Mógłby pan otworzyć drzwi i wpuścić mniena górę? Nie warknął Gold. A numer, cholera, jestw książce telefonicznej.I przestań mi zawracać głowę. Pod jakim nazwiskiem mam szukać? spytał błagal-nie Greenspan.Gold spojrzał ze współczuciem na osłonięty siateczkąotwór, do którego mówił. Buldog, a jakie nazwisko widnieje przy guziku dzwon-ka, który przed chwilą nacisnąłeś?Minęło prawie pół minuty, zanim Greenspan odpowiedział. Moscowitz. I ona tak się właśnie nazywa, Lionel.Niby jak mnietu znalazłeś? Gold nie zdążył otworzyć drzwi, kiedyzadzwonił telefon. Przepraszam, że znowu cię niepokoję oznajmiłRalph ale wydaje mi się, że jesteśmy ci gotowi zapropo-nować stanowisko w Departamencie Stanu, i to prawie nasamym szczycie. Mnie to już nie interesuje, Ralph odparł Gold. Na pewno cię interesuje powiedział z pełnym prze-konaniem Ralph. Twój Prezydent cię potrzebuje.Częstopowtarza, że jesteś jedyną osobą w tym kraju, z którą czujesię całkowicie swobodnie.A to dlatego, że nie uważasz sięza wystarczająco dobrego.To zirytowało Golda. Jestem wystarczająco dobry. 1 Dlatego, że jesteś %7łydem? Nie dlatego, że jestem %7łydem. A więc dlatego, że powiedziałem, że bym cię nie ukrył,prawda? odgadł Ralph z zadziwiającą przenikliwoś-cią. Jeśli chcesz, to powiem, że cię ukryję. Do widzenia, Ralph rzucił do słuchawki Gold.492Omal się nie przewrócił, wpadając na Harrisa Rosenblattawychodzącego statecznym krokiem z Harvard Club przy44 Zachodniej Ulicy na Manhattanie. Harris, a co ty tam robiłeś?Być może Harris Rosenblatt wyglądał na trochę wyższegoi o ton bielszego tylko dlatego, że schudł o włos. Należę oznajmił z egzaltowaną pewnością siebie,gładząc się po brzuchu, jakby gratulował sobie szczupłejsylwetki. Jestem członkiem. Jak możesz być członkiem Harvard Club spytałGold ze szczerą naiwnością skoro studiowałeś ze mnąw Columbii, a do tego zrezygnowałeś przed egzaminemdyplomowym, bo wiedziałeś, że i tak go oblejesz? Jestem milionerem, Bruce oświecił go Harris Ro-senblatt a każdy milioner jest harvardczykiem.Chociaż,ma się rozumieć, nie każdy harvardczyk jest milionerem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
. A gdzie tam będę mieszkał? Gdzie tylko będziesz chciał. Chcę mieszkać z moimi dziećmi. Możesz mieszkać ze swoimi dziećmi zapewnił goGold bez entuzjazmu. Jeśli chcesz, możesz choćby zarazwprowadzić się do nas. Nie, nie może powiedziała stanowczo Belle, kiedywyszli z pokoju. Nie może z nami zamieszkać. Wiem, że nie może odburknął Gold. Z zado-woleniem stwierdzam, że nie jesteś takim ideałem. A co zrobisz, jeśli on powie, że chce?489 Powiem mu, że nie może odparł Gold. Najwyż-sza pora, żeby zrozumiał, że musi robić, co mu każemy.Usiadł z rezygnacją. Nie jest nic wart. Zdumionywłasnymi słowami, westchnął głęboko z nieopisanym znu-żeniem i aż pobladł. I bez jakiejkolwiek wartości społecz-nej, która by to kompensowała.Jeden jedyny raz, dawnotemu, kupił mi zabawkę.A teraz ja muszę pomagać goniańczyć. Ja bym nie brała sobie tego tak do serca powie-działa Belle. Dla mojej matki zawsze byłeś dobry.Potem był pierwszy telefon od Ralpha.Ralph zaczął odprzekazania serdecznych wyrazów współczucia od Almy,Amy, Honey, Misty, Christy i Prezydenta.Gold, obser-wowany przez Belle, słuchał jeszcze przez minutę, a potempowiedział, że na razie nie rozważa ewentualności objęciastanowiska w rządzie i w przyszłości również może go tonie interesować.Ralph zareagował na to z niewzruszonymojcowskim pobłażaniem, które bardzo Golda przeraziło: Musisz, Bruce.Nie możesz odmówić Prezydentowi. Niby dlaczego? Bo jemu się nie odmawia.Kiedy twój Prezydent cięo coś prosi, musisz powiedzieć tak". Kto tak mówi? Wszyscy, Bruce.Nie możesz powiedzieć nie", kiedytwój Prezydent cię o coś prosi. Ralph, bryndzowato się dzisiaj czuję.Mój brat nieżyje, a ojciec jest stary. Rozumiem powiedział z troską Ralph. Zadzwo-nię znowu, jak dojdziesz trochę do siebie.Gold spojrzał zdenerwowany na Belle. Nie czuję się dobrze w towarzystwie bogatych lu-dzi wyjaśnił. Nigdy się nie czułem. Musimy zadecydować coś z tą Harriet odparładyplomatycznie Belle. Nie wytrwamy tu całego tygodnia.Z wizytą przyszedł Mursh Weinrock, poważny, z pożółkły-mi od nikotyny zębami oraz czubkami palców i cerą podkolor.Gold zdał sobie sprawę, że czekają go wizyty dalekichkrewnych i starych znajomych rodziny, o których nie myślałod dziesięcioleci i spotkania z którymi najchętniej by uniknął.490Trudno było rozsądzić, kto ma większy tytuł do żało-by ojciec czy Harriet ałe cała taktyczna przewagaw uzbrojeniu należała do tej ostatniej.Jej paranoiczna nieuf-ność i mściwość zaczynały się udzielać i rodzić ciężką at-mosferę jednostronnej wrogości, której ani ona, ani jejdzieci, ani matka i siostra nie próbowały nawet ukrywać. Pomóż mi wstać powiedział w końcu ojciec doGolda. Chcę do domu.Ona nas tu nie chce i ja nie chcętu zostać. Wspierając się ciężko na ramieniu Goldawyszedł nie żegnając się, choćby bardzo formalnie, z nikimz rodziny zmarłego syna. Nigdy nie chciałem grzebaćdziecka mruknął posępnie, kiedy przecinali chodniki zbliżali się do samochodu. Nawet ciebie.Zdumiony Gold znalazł po chwili miejsce dla tych słówpomiędzy innymi żrącymi odkryciami z ostatnich dni, którewsiąkały w jego mózg z takim przygnębiającym i rozwście-czającym efektem: Ralph by go nie ukrył, Conover z niegoszydził, były Gubernator Teksasu traktował go jak swojegoniewolnika.Kto go nauczy, jak ma się bronić? Kiedy go-dzinę pózniej zatelefonował Ralph, powiedział mu zdecy-dowanie, że nie interesuje go stanowisko w rządzie.Jego kadencja w Białym Domu dobiegła końca.Do rana trzeciego dnia Gold zmobilizował swoją rodzinędo Zorganizowania reszty sziwa za Sida w domu Esther.Rosei Ida pomagały w gotowaniu i przyrządzaniu przekąsek,a rodziny sąsiadów z kamienicy wydelegowały mężczyznniezbędnych do skompletowania dziesięcioosobowej minjanna poranne i wieczorne modlitwy.Mężczyzni zbierali się pośniadaniu, przed wyjściem do pracy, i wracali wczesnymwieczorem, przed zapadnięciem zmroku.Gold zgłosił sekre-tarce college'u, że od przyszłego tygodnia zaczyna znowuregularnie prowadzić swoje wykłady.Kiedy wychodził tegotrzeciego dnia od Esther, żeby wrócić do siebie na Manhat-tan, zatrzymał go dzwonek domofonu.Ktoś chciał z nimrozmawiać.Gold nie miał zielonego pojęcia, kto to może być. Tu Greenspan, doktorze Gold zachrypiał głosw głośniczku domofonu. Lionel.491 Czego chcesz, Buldog? spytał niecierpliwieGold. Nie mamy już sobie nic do powiedzenia. Biały Dom chce, żeby zmienił pan zdanie. Nie zadzwonię do nich. Oni zadzwonią do pana.Jaki jest numer telefonupańskiej siostry? Mógłby pan otworzyć drzwi i wpuścić mniena górę? Nie warknął Gold. A numer, cholera, jestw książce telefonicznej.I przestań mi zawracać głowę. Pod jakim nazwiskiem mam szukać? spytał błagal-nie Greenspan.Gold spojrzał ze współczuciem na osłonięty siateczkąotwór, do którego mówił. Buldog, a jakie nazwisko widnieje przy guziku dzwon-ka, który przed chwilą nacisnąłeś?Minęło prawie pół minuty, zanim Greenspan odpowiedział. Moscowitz. I ona tak się właśnie nazywa, Lionel.Niby jak mnietu znalazłeś? Gold nie zdążył otworzyć drzwi, kiedyzadzwonił telefon. Przepraszam, że znowu cię niepokoję oznajmiłRalph ale wydaje mi się, że jesteśmy ci gotowi zapropo-nować stanowisko w Departamencie Stanu, i to prawie nasamym szczycie. Mnie to już nie interesuje, Ralph odparł Gold. Na pewno cię interesuje powiedział z pełnym prze-konaniem Ralph. Twój Prezydent cię potrzebuje.Częstopowtarza, że jesteś jedyną osobą w tym kraju, z którą czujesię całkowicie swobodnie.A to dlatego, że nie uważasz sięza wystarczająco dobrego.To zirytowało Golda. Jestem wystarczająco dobry. 1 Dlatego, że jesteś %7łydem? Nie dlatego, że jestem %7łydem. A więc dlatego, że powiedziałem, że bym cię nie ukrył,prawda? odgadł Ralph z zadziwiającą przenikliwoś-cią. Jeśli chcesz, to powiem, że cię ukryję. Do widzenia, Ralph rzucił do słuchawki Gold.492Omal się nie przewrócił, wpadając na Harrisa Rosenblattawychodzącego statecznym krokiem z Harvard Club przy44 Zachodniej Ulicy na Manhattanie. Harris, a co ty tam robiłeś?Być może Harris Rosenblatt wyglądał na trochę wyższegoi o ton bielszego tylko dlatego, że schudł o włos. Należę oznajmił z egzaltowaną pewnością siebie,gładząc się po brzuchu, jakby gratulował sobie szczupłejsylwetki. Jestem członkiem. Jak możesz być członkiem Harvard Club spytałGold ze szczerą naiwnością skoro studiowałeś ze mnąw Columbii, a do tego zrezygnowałeś przed egzaminemdyplomowym, bo wiedziałeś, że i tak go oblejesz? Jestem milionerem, Bruce oświecił go Harris Ro-senblatt a każdy milioner jest harvardczykiem.Chociaż,ma się rozumieć, nie każdy harvardczyk jest milionerem [ Pobierz całość w formacie PDF ]