[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.obraz Dorego.Ja także zacznę płakać!- Zastanawiam się nad tym, co pani miała na myśli - uśmiechnęła się Aucja.- Moja droga, miałam na myśli.tak, dawno już o tym myślałam.Obydwie jesteśmysame.Dzieli nas tylko kilka desek i trochę wapna, a tak być nie powinno.Jestem do panibardzo przywiązana.Dlaczego nie przeprowadzi się pani do mnie, byśmy mieszkały razem?Aucja szybko opuściła oczy, nastała chwila milczenia.- Och nie wiem - powiedziała powoli.- Nie mogę myśleć o zwinięciu mojegomieszkania.- Ależ moja droga - odparła panna Hocking z miną protektorki - przecież go pani niepotrzebuje.Przez cały dzień jest pani poza domem, a nasz mały góralczyk przebywa w232szkole.Przyjedzie do nas na wakacje.Tak, będzie mu u nas bardzo przyjemnie.Poza tym,proszę wybaczyć, ale chyba - dodała nadzwyczaj taktownie - zmniejszenie kosztów byłoby.- Pani jest dobra.bardzo dobra, proponując mi to, ale chyba.nie mogłabym sięzdobyć na coś podobnego.- Głupstwo! Tak bardzo pragnę mieć panią u siebie.Gdy panna Hocking wbiła sobie do głowy jakieś życzenie, dążyła do jego realizacjiwesoło, z namiętną żarliwością dziecka, uganiającego się za motylem.- No, proszę, proszę powiedzieć, że się pani zgadza! Tak, proszę to powiedzieć!- Dobrze, zastanowię się - wymijająco rzekła Aucja.Aucja nie miała zwyczaju odpowiadać wymijająco, lubiła jednak pannę Hocking, a wtej chwili zwłaszcza nie potrafiłaby jej dotknąć odmowną odpowiedzią.- Przy tym - z afektacją dodała panna Hocking - Fairy też tęskni za panią.- Wysunęłato całkiem poważnie, jako argument.- A on zbliża się jedynie do ludzi prawdziwiesympatycznych, zapewniam panią.Takie kochane stworzenie!Aucja znów się uśmiechnęła widząc entuzjazm swej towarzyszki.W ostatnich czasachpod wrażeniem niedawnego przeżycia zastanawiała się nad swoją samotnością: nad owymichwilami w mroku nocy, kiedy dom wydawał się jej tak nieznośnie pusty, a obowiązkiciążące na niej były istotnie brzemieniem nazbyt ciężkim do dzwigania.Na pół bezwiednie zaczęła zastanawiać się nad wysuniętą propozycją.Należało wziąćpod rozwagę oszczędności - ale nie, nie chce wyrzec się swego mieszkania, to mieszkanie zjej własnymi meblami było niejako opoką, na której się opierała.A jednak istniał motywjeszcze silniejszy - tęsknota do towarzystwa.Lubiła pannę Hocking, widziała w niejprawdziwą damę, poznała już niejeden przejaw jej niezwykłej dobroci.Przyznawała, że jestekscentryczna, zdawała sobie sprawę z owej dziwnie rozmarzonej, przesadnej, romantycznejkokieterii, będącej połączeniem godności i pustoty, której wynikiem było postępowanierównocześnie otwarte i skryte.Przedziwna mieszanina! Co za nią się kryło, tego Aucja niewiedziała.Jedno i drugie było tak nieodłącznie związane z panną Hocking, że Aucja wcale się233nad tym nie zastanawiała.Tak, musiała przyznać, że Pinkie jest ekscentryczna, przyznawałato otwarcie, ale to jej nie odpychało.- Spędziłybyśmy cudowne chwile - powiedziała panna Hocking.Miały się już rozstać,wchodząc razem na wzgórze.- Jaka szkoda, że musimy się pożegnać.Tylko parę desek itrochę wapna.- Tak, przyrzekam pani, że się zastanowię - z uśmiechem rzekła Aucja na pożegnanie.- I jeszcze raz dziękuję za dobroć.Rozstały się przyjaznie i każda ruszyła ku własnej "łupinie".A Aucja istotnie rozmyślała nad tą propozycją, chociaż naturalnie nie od razu powzięładecyzję.Z wrodzoną przezornością roztrząsała tę sprawę w myślach, biorąc pod uwagęwszystko, co przemawiało za i przeciw proponowanej zmianie.Aż tu w dziesięć dni popierwszej propozycji - powtórzonej następnie kilkakrotnie - zdarzyło się coś, co wywarło naniej silne wrażenie i pchnęło ją do powzięcia ostatecznej decyzji.Owym decydującym czynnikiem były odwiedziny Polly.Tak, Polly przybyła pewnegowieczora, spocona, lekko zadyszana od wchodzenia na piętro, wystrojona w swojąnajpiękniejszą garderobę: w futrzanym płaszczu, w kapeluszu z piórami, w ciężkich koralachz dżetu, w zapiętych do połowy bucikach.Mimo to wszystko wyglądała niechlujnie jakhandlarka ryb i wbrew całej gadatliwej dobroduszności była zdenerwowana.Aucja przyjęła jąozięble.Polly nie zrobiła jej nic złego, na zlecenie Joego przybywała jednak z obozunieprzyjaciela, by dowiedzieć się, "co w trawie piszczy", wobec czego jej wysiłki, by sięzachować subtelnie, były równie śmieszne, jak jej rozpaczliwy strój.- Szef chciałby się dowiedzieć, co się z tobą dzieje - rzekła Polly po długiej paplaniniewstępnej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.obraz Dorego.Ja także zacznę płakać!- Zastanawiam się nad tym, co pani miała na myśli - uśmiechnęła się Aucja.- Moja droga, miałam na myśli.tak, dawno już o tym myślałam.Obydwie jesteśmysame.Dzieli nas tylko kilka desek i trochę wapna, a tak być nie powinno.Jestem do panibardzo przywiązana.Dlaczego nie przeprowadzi się pani do mnie, byśmy mieszkały razem?Aucja szybko opuściła oczy, nastała chwila milczenia.- Och nie wiem - powiedziała powoli.- Nie mogę myśleć o zwinięciu mojegomieszkania.- Ależ moja droga - odparła panna Hocking z miną protektorki - przecież go pani niepotrzebuje.Przez cały dzień jest pani poza domem, a nasz mały góralczyk przebywa w232szkole.Przyjedzie do nas na wakacje.Tak, będzie mu u nas bardzo przyjemnie.Poza tym,proszę wybaczyć, ale chyba - dodała nadzwyczaj taktownie - zmniejszenie kosztów byłoby.- Pani jest dobra.bardzo dobra, proponując mi to, ale chyba.nie mogłabym sięzdobyć na coś podobnego.- Głupstwo! Tak bardzo pragnę mieć panią u siebie.Gdy panna Hocking wbiła sobie do głowy jakieś życzenie, dążyła do jego realizacjiwesoło, z namiętną żarliwością dziecka, uganiającego się za motylem.- No, proszę, proszę powiedzieć, że się pani zgadza! Tak, proszę to powiedzieć!- Dobrze, zastanowię się - wymijająco rzekła Aucja.Aucja nie miała zwyczaju odpowiadać wymijająco, lubiła jednak pannę Hocking, a wtej chwili zwłaszcza nie potrafiłaby jej dotknąć odmowną odpowiedzią.- Przy tym - z afektacją dodała panna Hocking - Fairy też tęskni za panią.- Wysunęłato całkiem poważnie, jako argument.- A on zbliża się jedynie do ludzi prawdziwiesympatycznych, zapewniam panią.Takie kochane stworzenie!Aucja znów się uśmiechnęła widząc entuzjazm swej towarzyszki.W ostatnich czasachpod wrażeniem niedawnego przeżycia zastanawiała się nad swoją samotnością: nad owymichwilami w mroku nocy, kiedy dom wydawał się jej tak nieznośnie pusty, a obowiązkiciążące na niej były istotnie brzemieniem nazbyt ciężkim do dzwigania.Na pół bezwiednie zaczęła zastanawiać się nad wysuniętą propozycją.Należało wziąćpod rozwagę oszczędności - ale nie, nie chce wyrzec się swego mieszkania, to mieszkanie zjej własnymi meblami było niejako opoką, na której się opierała.A jednak istniał motywjeszcze silniejszy - tęsknota do towarzystwa.Lubiła pannę Hocking, widziała w niejprawdziwą damę, poznała już niejeden przejaw jej niezwykłej dobroci.Przyznawała, że jestekscentryczna, zdawała sobie sprawę z owej dziwnie rozmarzonej, przesadnej, romantycznejkokieterii, będącej połączeniem godności i pustoty, której wynikiem było postępowanierównocześnie otwarte i skryte.Przedziwna mieszanina! Co za nią się kryło, tego Aucja niewiedziała.Jedno i drugie było tak nieodłącznie związane z panną Hocking, że Aucja wcale się233nad tym nie zastanawiała.Tak, musiała przyznać, że Pinkie jest ekscentryczna, przyznawałato otwarcie, ale to jej nie odpychało.- Spędziłybyśmy cudowne chwile - powiedziała panna Hocking.Miały się już rozstać,wchodząc razem na wzgórze.- Jaka szkoda, że musimy się pożegnać.Tylko parę desek itrochę wapna.- Tak, przyrzekam pani, że się zastanowię - z uśmiechem rzekła Aucja na pożegnanie.- I jeszcze raz dziękuję za dobroć.Rozstały się przyjaznie i każda ruszyła ku własnej "łupinie".A Aucja istotnie rozmyślała nad tą propozycją, chociaż naturalnie nie od razu powzięładecyzję.Z wrodzoną przezornością roztrząsała tę sprawę w myślach, biorąc pod uwagęwszystko, co przemawiało za i przeciw proponowanej zmianie.Aż tu w dziesięć dni popierwszej propozycji - powtórzonej następnie kilkakrotnie - zdarzyło się coś, co wywarło naniej silne wrażenie i pchnęło ją do powzięcia ostatecznej decyzji.Owym decydującym czynnikiem były odwiedziny Polly.Tak, Polly przybyła pewnegowieczora, spocona, lekko zadyszana od wchodzenia na piętro, wystrojona w swojąnajpiękniejszą garderobę: w futrzanym płaszczu, w kapeluszu z piórami, w ciężkich koralachz dżetu, w zapiętych do połowy bucikach.Mimo to wszystko wyglądała niechlujnie jakhandlarka ryb i wbrew całej gadatliwej dobroduszności była zdenerwowana.Aucja przyjęła jąozięble.Polly nie zrobiła jej nic złego, na zlecenie Joego przybywała jednak z obozunieprzyjaciela, by dowiedzieć się, "co w trawie piszczy", wobec czego jej wysiłki, by sięzachować subtelnie, były równie śmieszne, jak jej rozpaczliwy strój.- Szef chciałby się dowiedzieć, co się z tobą dzieje - rzekła Polly po długiej paplaniniewstępnej [ Pobierz całość w formacie PDF ]