[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oprowadziła go, od najwyższego piętra, gdzie znajdowałysię sypialnie dla dwudziestu zakonnic, po sale dla chorych isalę operacyjną.W salach leżało kilkoro pacjentów, przy któ-rych krzątały się zakonnice.- Czy chorzy pojawiają się tu regularnie?- Oczywiście, jesteśmy przecież zakonem szpitalnym.Pięcioro chorych na tym piętrze ma raka, takiego czy innego.Jestem lekarzem, nie wiedział pan?Miller mógł odpowiedzieć tylko jedno:- Nie wiedziałem, przepraszam.Drzwi były wszędzie pootwierane i kilka zakonnic kręciłosię po korytarzu, pomagając chorym.Niektórzy z nich bylipodłączeni do najrozmaitszych urządzeń medycznych.SiostraMaria Brosnan wymamrotała kilka słów zadowolenia.W ostatnim pokoju siedział mężczyzna na wózku inwa-lidzkim, z gipsowym kołnierzem na szyi i zabandażowanymlewym okiem.Pił przez rurkę sok pomarańczowy z plastiko-wego pojemnika.- Robi pan postępy, panie Fallon, ale proszę próbowaćchodzić.To pana wzmocni.Odpowiedział coś gardłowo i przeszli do następnego poko-ju, gdzie na łóżku leżała z zamkniętymi oczami kobieta, bladajak ściana.Siostra Brosnan pogłaskała ją po czole, chora po-woli otworzyła oczy.- Siostra jest dla mnie taka dobra - wyszeptała.- Idz spać, moja droga, nie bój się.Wyszli.Miller zapytał:- Ona umiera, prawda?- Tak, prawdopodobnie wkrótce umrze.Każdy przypadekjest inny.My pojawiamy się wtedy, gdy radioterapia i lekar-stwa zawiodą.Ułatwianie pacjentom przejścia na tamtenświat jest jednym z naszych najważniejszych obowiązków.- A Fallon?- To odmienny przypadek.Według historii choroby ma wlewym oku raka, który jednocześnie wpłynął na mowę.Jest unas zaledwie dwa dni, czeka na łóżko w Instytucie Ardmore.Same nie możemy przeprowadzać tu radioterapii, ale wArdmore potrafią zrobić wiele dobrego.- Więc jest jeszcze dla niego nadzieja?- Młody człowieku, nadzieja jest zawsze.Wszystko w rę-kach Boga.Sama widziałam ludzi, którzy się pozbyli raka.- Cud? - zapytał Miller.- Być może, panie Blunt.- Widać było jej prosto pojmo-waną wiarę.- W tym wszystkim jest palec Boży.Przeszli na parter - kuchnie, jadalnia, sypialnie dla dwu-dziestu pięciu osób, osobno dla mężczyzn, osobno dla kobiet.- Dla bezdomnych.Tłoczą się w kolejce, żeby tu przeno-cować.- Niesamowite.Czynicie tu wiele dobrych uczynków.- Staramy się.- Weszli z powrotem do recepcji, gdzie zabiurkiem siedziała siostra Bridget.Wyjęła paczkę, na którejbyło niebieskie logo firmy kurierskiej Glover Hi-Speed De-liveries.- To dla pana, panie Blunt - powiedziała.- Paczka dla pa-na.Przywiózł ją jakiś młody człowiek na motocyklu, musia-łam pokwitować.Miller wziął paczkę i zmusił się do uśmiechu.- To coś, co pomoże mi w pracy - wyjaśnił matce przeło-żonej.Ta pokiwała głową.- Proszę zatem dalej.- Poszli w kierunku kaplicy, w po-łowie korytarza minęli drzwi z napisem Aaznia , naprzeciwniej znajdowała się para drzwi.- Ojciec Sharkey zajmuje jeden pokój, pański jest drugi.-Przekręciła klucz i otworzyła drzwi.W środku znajdowały sięmetalowa szafka, biurko i niewielki tapczan w rogu.- Nie potrzebuję więcej.- Zwietnie.Oczywiście może pan wychodzić, dokąd tylkozechce.Jeśli będzie mnie pan potrzebował, proszę zawołać.Ijeszcze jedna rzecz - proszę zamykać pokój.Niektórzy z na-szych gości nie przestrzegają siódmego przykazania.Gdy wyszła, Miller zamknął drzwi, usiadł na łóżku i otwo-rzył paczkę.Wewnątrz tekturowego pudelka leżały skórzanakabura na kostkę, colt kaliber 25 z tłumikiem i pudełko zdwudziestoma grzybkującymi nabojami, przesyłka pełnaśmierci.Nie było żadnej informacji, nazwa firmy kurierskiejmówiła sama za siebie, a sam kurier był pewnie człowiekiemz SAS.- No to do roboty - powiedział cicho do siebie i zaczął sięrozpakowywać.* * * *Pod kaplicą znajdowała się krypta, wiedział to z planówFrobishera.Odszukał w ciemnościach wejście do niej.W ka-plicy zauważył kilka zakonnic siedzących na ławce przy kon-fesjonale.Za plecami usłyszał otwierające się drzwi, gdy sięobejrzał, zobaczył wchodzącego ojca Sharkeya z fioletowąstułą na szyi.- Zaraz zacznę spowiadać, czuje pan może potrzebę wy-jawienia grzechów?- Właściwie muszę teraz sprawdzić kryptę.- W środku jest światło, ale tylko na początku, a dalej jeststrasznawo.- Widziałem plany Frobishera.Sharkey mówił cicho, nie chcąc przeszkadzać modlącymsię zakonnicom.- Tak naprawdę, to tam są lochy, które rozciągają się nietylko pod Sailorem, ale i dalej, aż do portu.Może być różnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Oprowadziła go, od najwyższego piętra, gdzie znajdowałysię sypialnie dla dwudziestu zakonnic, po sale dla chorych isalę operacyjną.W salach leżało kilkoro pacjentów, przy któ-rych krzątały się zakonnice.- Czy chorzy pojawiają się tu regularnie?- Oczywiście, jesteśmy przecież zakonem szpitalnym.Pięcioro chorych na tym piętrze ma raka, takiego czy innego.Jestem lekarzem, nie wiedział pan?Miller mógł odpowiedzieć tylko jedno:- Nie wiedziałem, przepraszam.Drzwi były wszędzie pootwierane i kilka zakonnic kręciłosię po korytarzu, pomagając chorym.Niektórzy z nich bylipodłączeni do najrozmaitszych urządzeń medycznych.SiostraMaria Brosnan wymamrotała kilka słów zadowolenia.W ostatnim pokoju siedział mężczyzna na wózku inwa-lidzkim, z gipsowym kołnierzem na szyi i zabandażowanymlewym okiem.Pił przez rurkę sok pomarańczowy z plastiko-wego pojemnika.- Robi pan postępy, panie Fallon, ale proszę próbowaćchodzić.To pana wzmocni.Odpowiedział coś gardłowo i przeszli do następnego poko-ju, gdzie na łóżku leżała z zamkniętymi oczami kobieta, bladajak ściana.Siostra Brosnan pogłaskała ją po czole, chora po-woli otworzyła oczy.- Siostra jest dla mnie taka dobra - wyszeptała.- Idz spać, moja droga, nie bój się.Wyszli.Miller zapytał:- Ona umiera, prawda?- Tak, prawdopodobnie wkrótce umrze.Każdy przypadekjest inny.My pojawiamy się wtedy, gdy radioterapia i lekar-stwa zawiodą.Ułatwianie pacjentom przejścia na tamtenświat jest jednym z naszych najważniejszych obowiązków.- A Fallon?- To odmienny przypadek.Według historii choroby ma wlewym oku raka, który jednocześnie wpłynął na mowę.Jest unas zaledwie dwa dni, czeka na łóżko w Instytucie Ardmore.Same nie możemy przeprowadzać tu radioterapii, ale wArdmore potrafią zrobić wiele dobrego.- Więc jest jeszcze dla niego nadzieja?- Młody człowieku, nadzieja jest zawsze.Wszystko w rę-kach Boga.Sama widziałam ludzi, którzy się pozbyli raka.- Cud? - zapytał Miller.- Być może, panie Blunt.- Widać było jej prosto pojmo-waną wiarę.- W tym wszystkim jest palec Boży.Przeszli na parter - kuchnie, jadalnia, sypialnie dla dwu-dziestu pięciu osób, osobno dla mężczyzn, osobno dla kobiet.- Dla bezdomnych.Tłoczą się w kolejce, żeby tu przeno-cować.- Niesamowite.Czynicie tu wiele dobrych uczynków.- Staramy się.- Weszli z powrotem do recepcji, gdzie zabiurkiem siedziała siostra Bridget.Wyjęła paczkę, na którejbyło niebieskie logo firmy kurierskiej Glover Hi-Speed De-liveries.- To dla pana, panie Blunt - powiedziała.- Paczka dla pa-na.Przywiózł ją jakiś młody człowiek na motocyklu, musia-łam pokwitować.Miller wziął paczkę i zmusił się do uśmiechu.- To coś, co pomoże mi w pracy - wyjaśnił matce przeło-żonej.Ta pokiwała głową.- Proszę zatem dalej.- Poszli w kierunku kaplicy, w po-łowie korytarza minęli drzwi z napisem Aaznia , naprzeciwniej znajdowała się para drzwi.- Ojciec Sharkey zajmuje jeden pokój, pański jest drugi.-Przekręciła klucz i otworzyła drzwi.W środku znajdowały sięmetalowa szafka, biurko i niewielki tapczan w rogu.- Nie potrzebuję więcej.- Zwietnie.Oczywiście może pan wychodzić, dokąd tylkozechce.Jeśli będzie mnie pan potrzebował, proszę zawołać.Ijeszcze jedna rzecz - proszę zamykać pokój.Niektórzy z na-szych gości nie przestrzegają siódmego przykazania.Gdy wyszła, Miller zamknął drzwi, usiadł na łóżku i otwo-rzył paczkę.Wewnątrz tekturowego pudelka leżały skórzanakabura na kostkę, colt kaliber 25 z tłumikiem i pudełko zdwudziestoma grzybkującymi nabojami, przesyłka pełnaśmierci.Nie było żadnej informacji, nazwa firmy kurierskiejmówiła sama za siebie, a sam kurier był pewnie człowiekiemz SAS.- No to do roboty - powiedział cicho do siebie i zaczął sięrozpakowywać.* * * *Pod kaplicą znajdowała się krypta, wiedział to z planówFrobishera.Odszukał w ciemnościach wejście do niej.W ka-plicy zauważył kilka zakonnic siedzących na ławce przy kon-fesjonale.Za plecami usłyszał otwierające się drzwi, gdy sięobejrzał, zobaczył wchodzącego ojca Sharkeya z fioletowąstułą na szyi.- Zaraz zacznę spowiadać, czuje pan może potrzebę wy-jawienia grzechów?- Właściwie muszę teraz sprawdzić kryptę.- W środku jest światło, ale tylko na początku, a dalej jeststrasznawo.- Widziałem plany Frobishera.Sharkey mówił cicho, nie chcąc przeszkadzać modlącymsię zakonnicom.- Tak naprawdę, to tam są lochy, które rozciągają się nietylko pod Sailorem, ale i dalej, aż do portu.Może być różnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]