[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To się nazywa plan.Przechodzimy do koszar.Będziemy czekać w rezerwie nanastępne rozkazy od ciebie.Nowe rozkazy ode mnie?- Vic, co tam się wyrabia?- Moje gratulacje, właśnie dorobiłeś się armii.- Nie chcę mieć żadnej pieprzonej armii!- Ale ją masz, więc lepiej się zastanów, co zamierzasz z nią zrobić.* * *Wrócił do kwatery głównej.Szedł tymi samymi bardzo szerokimi korytarzamiwykonanymi z największą precyzją.Dzisiaj wyglądały jednak zupełnie inaczej, gdyż nie byłow nich ani jednego oficera patrzącego z wyższością czy nadętego do granic możliwości.Kilku szeregowców kręciło się po kompleksie, część pełniła warty, inni chyba nie mieli nicdo roboty.Grupka takich leni wyszczerzyła się głupio na widok Starka, ale jedno groznespojrzenie wystarczyło, by przyjęli postawę godną żołnierza.Dziewczyna, z którą rozmawiał tutaj podczas poprzedniej wizyty, powitała go przedszerokimi opancerzonymi wrotami.- Witam ponownie.- Dzięki.Jak ty się nazywasz, u licha?- Tanaka - przedstawiła się, nie przestając szczerzyć zębów.- Jill Tanaka.Generał jestza tymi drzwiami - wskazała głową płytę ze stali.- To cela, w której przetrzymywano ludziwskazanych przez Fernandeza.Pomyślałam, że to idealny apartament dla pana Meechama.- Z pewnością - burknął Stark.- Nie chciałbym cię pouczać, Jill, ale panuje tutajcholernie wielkie rozprzężenie.Uśmiech natychmiast spełzł jej z twarzy.- Wiem.Młodzi poborowi są wciąż w szoku.Zwłaszcza ci, którzy służyli tutaj.Mieliśmy tak wielu trepów zgrywających władców wszechświata, że można było się załamać.A potem nagle zrozumieli, że to oni teraz rządzą.- Nie oni rządzą, tylko my.- No tak.- Tanaka zamyśliła się na moment, potem skinęła głową.- Skoro przedtemwykonywali moje polecenia, teraz także powinni to robić.- Otóż to.Chyba nadszedł czas, by złożyć wizytę naszemu generałowi.Tanaka machnęła kartą magnetyczną przed panelem zamka, wpuszczając Starka dośrodka.W odróżnieniu od całej reszty kompleksu dowodzenia tego pomieszczenia niezaprojektowano z myślą o wygodzie.Generał Meecham siedzący na skromnym metalowymkrześle, które stanowiło jedyne wyposażenie celi, miał na sobie pozbawiony baretek wymiętymundur.Tanakę także nieco poniosło, skoro zapakowała naszego geniusza tutaj, zamiastodesłać go z innymi oficerami do obozu karnego.Tam przynajmniej mają prycze w celach.- Chciał pan mnie widzieć, generale? - zapytał beznamiętnym tonem.- Tak, chciałem zobaczyć zdrajcę, który splamił honor amerykańskiej armii -oświadczył Meecham.Szkoda, że nie mam ze sobą lustra, pomyślał Stark.- Aha.No to mnie pan zobaczył.Czy to wszystko, generale?- Powinienem kazać pana rozstrzelać, i to już dawno temu.- Zdaje pan sobie sprawę, że jest pan kawałem głupiego sukinsyna? - Stark uśmiechałsię, gdy to mówił.- Chciałem to panu wygarnąć w twarz już dawno temu.Jest pan durniem.Najzwyklejszym kretynem.Przez pana poległy tysiące ludzi, znakomitych żołnierzy, ale tojeszcze nic.Teraz grozi pan osobie, która ma pełne prawo pana rozstrzelać.Czy to jużwszystko czy uraczy mnie pan kolejnymi równie lotnymi przemyśleniami?- Chwileczkę.- Widać było, że Meecham z trudem, ale jednak zdołał się wziąć wgarść.Uśmiechnął się nawet całkiem przyjaznie.- Wszyscy popełniamy błędy, sierżancie.Wwirze akcji, gdy człowiek nie potrafi ocenić właściwie wszystkich informacji, nawet najlepszyżołnierz może zareagować w sposób, którego będzie potem żałował.- Ethan spoglądał naniego, milcząc jak grób.- Możemy jeszcze puścić w niepamięć ostatnie wydarzenia.Nikomunie zależy na tym, by ta rebelia trwała nadal.Oficjalnie nic się jeszcze nie wydarzyło.I możenic się nie wydarzyć.- Co pan chce przez to powiedzieć?Meecham pochylił się do Starka, na jego twarzy widać było niezwykłe skupienie.- Tylko tyle, że możecie się jeszcze wycofać.Wypuść mnie i pozostałych oficerów,Stark.Pozwól nam przywrócić dyscyplinę.Obiecuję, że nie wyciągniemy żadnychkonsekwencji, jeśli się teraz poddacie.- Dlaczego miałbym w to uwierzyć?- Bo to leży w pańskim najlepiej pojmowanym interesie, Stark.I w moim także.Comasz zamiar zrobić? Musisz przecież jakoś opłacać swoje oddziały.Ethan zachował obojętną minę.- Dam sobie z tym radę.- Naprawdę? A co z wrogiem? Sądzisz, że będzie czekał cierpliwie, aż zdążycie sięprzeorganizować? A może uderzy na was wszystkim, co ma, kiedy tylko dotrze do niego, żeznalezliście się w izolacji? A co z ludnością cywilną kolonii? Jak chce ją pan kontrolować? Iproszę nie zapominać o korporacjach, sierżancie.To one pociągają za wszystkie sznurki.Takdzisiaj działa nasz świat.A pan właśnie zajął większość zródeł przychodu z Księżyca izablokował możliwość sięgnięcia po kolejne.Korporacje zrobią wszystko, by odzyskać swojąwłasność bez względu na koszty.Co będzie, jeśli za ich namową Ameryka przeprowadzioperację odwetową i wyśle tutaj kolejne siły, by odzyskały kontrolę nad sytuacją?- Nie znam jeszcze odpowiedzi na wszystkie pytania - przyznał Stark - ale poradzimysobie, mimo że w pańskich ustach brzmi to niezwykle poważnie.- My? - zdziwił się Meecham.- Istnieją jeszcze jacyś my czy jest pan jedyną osobąwydającą teraz rozkazy?- Na razie jestem tylko ja.Generał uśmiechnął się dziko, obnażając wszystkie zęby.- A Fernandez wydał o panu pozytywną opinię.To jego powinienem rozstrzelać, niepana.Nie, sierżancie Stark, jest pan zbyt dobrym żołnierzem, żeby się pana pozbywać.- Co pan chce przez to powiedzieć?- Możemy się dogadać, Stark.Potrzebuję w sztabie ludzi, którzy znają się na rzeczy.Urodzonych przywódców.Takich jak pan.Zrobię z pana oficera.I to od razu majora albojeszcze lepiej pułkownika.Co pan na to?Ethan roześmiał się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- To się nazywa plan.Przechodzimy do koszar.Będziemy czekać w rezerwie nanastępne rozkazy od ciebie.Nowe rozkazy ode mnie?- Vic, co tam się wyrabia?- Moje gratulacje, właśnie dorobiłeś się armii.- Nie chcę mieć żadnej pieprzonej armii!- Ale ją masz, więc lepiej się zastanów, co zamierzasz z nią zrobić.* * *Wrócił do kwatery głównej.Szedł tymi samymi bardzo szerokimi korytarzamiwykonanymi z największą precyzją.Dzisiaj wyglądały jednak zupełnie inaczej, gdyż nie byłow nich ani jednego oficera patrzącego z wyższością czy nadętego do granic możliwości.Kilku szeregowców kręciło się po kompleksie, część pełniła warty, inni chyba nie mieli nicdo roboty.Grupka takich leni wyszczerzyła się głupio na widok Starka, ale jedno groznespojrzenie wystarczyło, by przyjęli postawę godną żołnierza.Dziewczyna, z którą rozmawiał tutaj podczas poprzedniej wizyty, powitała go przedszerokimi opancerzonymi wrotami.- Witam ponownie.- Dzięki.Jak ty się nazywasz, u licha?- Tanaka - przedstawiła się, nie przestając szczerzyć zębów.- Jill Tanaka.Generał jestza tymi drzwiami - wskazała głową płytę ze stali.- To cela, w której przetrzymywano ludziwskazanych przez Fernandeza.Pomyślałam, że to idealny apartament dla pana Meechama.- Z pewnością - burknął Stark.- Nie chciałbym cię pouczać, Jill, ale panuje tutajcholernie wielkie rozprzężenie.Uśmiech natychmiast spełzł jej z twarzy.- Wiem.Młodzi poborowi są wciąż w szoku.Zwłaszcza ci, którzy służyli tutaj.Mieliśmy tak wielu trepów zgrywających władców wszechświata, że można było się załamać.A potem nagle zrozumieli, że to oni teraz rządzą.- Nie oni rządzą, tylko my.- No tak.- Tanaka zamyśliła się na moment, potem skinęła głową.- Skoro przedtemwykonywali moje polecenia, teraz także powinni to robić.- Otóż to.Chyba nadszedł czas, by złożyć wizytę naszemu generałowi.Tanaka machnęła kartą magnetyczną przed panelem zamka, wpuszczając Starka dośrodka.W odróżnieniu od całej reszty kompleksu dowodzenia tego pomieszczenia niezaprojektowano z myślą o wygodzie.Generał Meecham siedzący na skromnym metalowymkrześle, które stanowiło jedyne wyposażenie celi, miał na sobie pozbawiony baretek wymiętymundur.Tanakę także nieco poniosło, skoro zapakowała naszego geniusza tutaj, zamiastodesłać go z innymi oficerami do obozu karnego.Tam przynajmniej mają prycze w celach.- Chciał pan mnie widzieć, generale? - zapytał beznamiętnym tonem.- Tak, chciałem zobaczyć zdrajcę, który splamił honor amerykańskiej armii -oświadczył Meecham.Szkoda, że nie mam ze sobą lustra, pomyślał Stark.- Aha.No to mnie pan zobaczył.Czy to wszystko, generale?- Powinienem kazać pana rozstrzelać, i to już dawno temu.- Zdaje pan sobie sprawę, że jest pan kawałem głupiego sukinsyna? - Stark uśmiechałsię, gdy to mówił.- Chciałem to panu wygarnąć w twarz już dawno temu.Jest pan durniem.Najzwyklejszym kretynem.Przez pana poległy tysiące ludzi, znakomitych żołnierzy, ale tojeszcze nic.Teraz grozi pan osobie, która ma pełne prawo pana rozstrzelać.Czy to jużwszystko czy uraczy mnie pan kolejnymi równie lotnymi przemyśleniami?- Chwileczkę.- Widać było, że Meecham z trudem, ale jednak zdołał się wziąć wgarść.Uśmiechnął się nawet całkiem przyjaznie.- Wszyscy popełniamy błędy, sierżancie.Wwirze akcji, gdy człowiek nie potrafi ocenić właściwie wszystkich informacji, nawet najlepszyżołnierz może zareagować w sposób, którego będzie potem żałował.- Ethan spoglądał naniego, milcząc jak grób.- Możemy jeszcze puścić w niepamięć ostatnie wydarzenia.Nikomunie zależy na tym, by ta rebelia trwała nadal.Oficjalnie nic się jeszcze nie wydarzyło.I możenic się nie wydarzyć.- Co pan chce przez to powiedzieć?Meecham pochylił się do Starka, na jego twarzy widać było niezwykłe skupienie.- Tylko tyle, że możecie się jeszcze wycofać.Wypuść mnie i pozostałych oficerów,Stark.Pozwól nam przywrócić dyscyplinę.Obiecuję, że nie wyciągniemy żadnychkonsekwencji, jeśli się teraz poddacie.- Dlaczego miałbym w to uwierzyć?- Bo to leży w pańskim najlepiej pojmowanym interesie, Stark.I w moim także.Comasz zamiar zrobić? Musisz przecież jakoś opłacać swoje oddziały.Ethan zachował obojętną minę.- Dam sobie z tym radę.- Naprawdę? A co z wrogiem? Sądzisz, że będzie czekał cierpliwie, aż zdążycie sięprzeorganizować? A może uderzy na was wszystkim, co ma, kiedy tylko dotrze do niego, żeznalezliście się w izolacji? A co z ludnością cywilną kolonii? Jak chce ją pan kontrolować? Iproszę nie zapominać o korporacjach, sierżancie.To one pociągają za wszystkie sznurki.Takdzisiaj działa nasz świat.A pan właśnie zajął większość zródeł przychodu z Księżyca izablokował możliwość sięgnięcia po kolejne.Korporacje zrobią wszystko, by odzyskać swojąwłasność bez względu na koszty.Co będzie, jeśli za ich namową Ameryka przeprowadzioperację odwetową i wyśle tutaj kolejne siły, by odzyskały kontrolę nad sytuacją?- Nie znam jeszcze odpowiedzi na wszystkie pytania - przyznał Stark - ale poradzimysobie, mimo że w pańskich ustach brzmi to niezwykle poważnie.- My? - zdziwił się Meecham.- Istnieją jeszcze jacyś my czy jest pan jedyną osobąwydającą teraz rozkazy?- Na razie jestem tylko ja.Generał uśmiechnął się dziko, obnażając wszystkie zęby.- A Fernandez wydał o panu pozytywną opinię.To jego powinienem rozstrzelać, niepana.Nie, sierżancie Stark, jest pan zbyt dobrym żołnierzem, żeby się pana pozbywać.- Co pan chce przez to powiedzieć?- Możemy się dogadać, Stark.Potrzebuję w sztabie ludzi, którzy znają się na rzeczy.Urodzonych przywódców.Takich jak pan.Zrobię z pana oficera.I to od razu majora albojeszcze lepiej pułkownika.Co pan na to?Ethan roześmiał się [ Pobierz całość w formacie PDF ]