[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jesteśmy więc głęboko za-niepokojeni.Nasze myśli i modlitwy towarzyszą w tej chwiliPaulette i całej rodzinie Sparksów.Prowadzący zrobił krótką przerwę, żeby przejść do następnejelektryzującej wiadomości.Jack wyłączył telewizor i popatrzył naAndie.Jej mina świadczyła sama za siebie, mimo to Andie szepnęła:183 To Paulette.Jack spojrzał na Theo, lecz zaraz znowu przeniósł wzrok naAndie. Myślisz, że wyjdzie z tego?Andie zaczerpnęła głęboko powietrza, nim odparła: Ona nie żyje.Rozdział 27ack złapał przedpołudniowy samolot do Waszyngtonu i zMiędzynarodowego Lotniska imienia Reagana zadzwonił doJojca, ledwie maszyna osiadła na pasie startowym.Harry miałcały dzień wypełniony spotkaniami w Białym Domu, ale nawetnie musiał zgadywać, jaka jest przyczyna alarmujących tonów wpilnej prośbie syna.W porze lunchu personalia Paulette Sparkszostały przedstawione opinii publicznej i jej historia zapełniaławszystkie najświeższe wydania mediów.Spotkali się więc wjedynym wolnym pokoju zachodniego skrzydła, to znaczy wbyłym gabinecie wiceprezydenta Graysona.- Wygląda to na samobójstwo zaczął Harry.Pokój był wąski i kiszkowaty, ledwie dało się przejść przypokrytej wielbłądzią wełną sofie zajmującej centralne miejsce.Harry zajął miejsce w jej najdalszym końcu, bliżej okna, a Jackwybrał fotel stojący pod mosiężnym kandelabrem.Pokręcił głową.- To do niej niepodobne.Nie wierzę. Skąd to przekonanie? Przede wszystkim stąd, że nawet nie utrzymywała bliższychkontaktów z siostrą.Dlatego pomysł, że była tak wstrząśniętazabójstwem Chloe, że po wizycie w mieszkaniu siostrypostanowiła odebrać sobie życie, ani trochę nie trzyma się kupy.185 Dla ciebie może być nawet całkiem nie do przyjęcia, ale zdefinicji każdy samobójca zalicza się do ludzi, którzy straciliperspektywy. To na pewno nie było samobójstwo - powtórzył z naciskiemJack.- Paulette dzwoniła do mnie wczoraj wieczorem.Niesprawiała wrażenia kogoś, kto znalazł się na granicy wytrzymałościpsychicznej.Z jej słów biła życiowa energia, chęć działania. W jakim zakresie?Jack opowiedział ojcu o notatkach Chloe, w których znaj-dowały się wzmianki o kimś innym niż on, oraz o odebranymprzez Chloe e-mailu zawierającym obietnicę obalenia prezydencjiKeyesa. Gdzie są teraz te notatki? Podejrzewam, że zniknęły.Jeśli tak się stało w rzeczy-wistości, z mojego punktu widzenia będzie to gwózdz do trumnyteorii o śmierci samobójczej. Zgłosiłeś to już do FBI? Z rana powiedziałem o wszystkim Andie.Harry pokiwał głową, ale nie miało to nic wspólnego zezrozumieniem, oznaczało raczej, że pogrąża się w zadumie. Czego oczekujesz ode mnie? - zapytał po chwili. Szczerości wypalił Jack. To jest poza dyskusją. Ale przedwczoraj, podczas joggingu, kiedy.no, wiesz. Zwolniłem cię ze stanowiska? W gruncie rzeczy wcale mnie nie zwolniłeś. Ależ tak, zwolniłem. W porządku, niech ci będzie.Zostałem wylany.W-y--1-a-n-y.Czy teraz wszyscy są już wniebowzięci jak świniew stercie gnoju?Harry rozejrzał się na boki. Jack, oprócz nas nie ma tu nikogo.186- Mniejsza z tym.Rzecz jest niezwykłej wagi, dlatego do-magam się, abyś był ze mną całkiem szczery.- Zaczynam się bić z przeczuciem, że tylko na tym moja rolasię skończy.- Masz rację - przyznał Jack. Przykro mi, ale muszę zwalićna ciebie tę świadomość, zanim przejdę dalej.Otóż przedwczoraj,kiedy druga strona była już bliska rezygnacji, a ja zos.talemzwol.- Zwolniony.- Owszem.Wściekłeś się na mnie, że obdarzyłem zaufaniemPaułette Sparks.- Głównie wściekłem się na to, że obdarzyłeś zaufaniemwaszyngtońską dziennikarkę.I to pierwszą lepszą.Akuratwypadło na Paułette Sparks.- A teraz tak wypadło, że Paułette nie żyje.Harry rozdziawił usta z zaskoczenia.- Czyżbyś sugerował, że to ja.- Nie - odparł szybko Jack. Nie przyszło mi do głowy,żeby nazwać cię mordercą nawet wtedy, gdy jako gubernatorpodpisywałeś wyroki śmierci na moich klientów.Nie o to michodzi.Ojciec spojrzał na zegarek.- Czyżbym ci przeszkadzał? - zapytał Jack.- Nie chcę być niegrzeczny, ale za pięć minut mam spotkaniez szefową sztabu.- W porządku, przejdę więc szybko do rzeczy.Już ci mó-wiłem, że Paułette pragnęła za wszelką cenę zidentyfikowaćczłowieka, który wysłał mnie i jej siostrze e-maile dotycząceobalenia prezydenta Keyesa.Mówiłem ci też, że jej zdaniemwiceprezydent Grayson został zamordowany.- I co z tego?Jack zmrużył lekko oczy, jakby miał do czynienia z nie-pokornym świadkiem na sali sądowej, a nie z własnym ojcem.187 Tylko tobie o tym mówiłem.Harry skrzyżował ręce na piersi, w geście całkowicieobronnym, jak się Jackowi zdawało. Aha, rozumiem - bąknął. Zatem moje pytanie brzmi następująco - podjął Jack.Czy mówiłeś komukolwiek o moich podejrzeniach?Rozległo się pukanie do drzwi i szefowa sztabu zajrzała dośrodka. Prezydent chce do nas dołączyć około trzeciej - powiedziała. Lepiej nie każmy mu czekać.Harry skinął głową, jakby chciał w ten sposób przekazać, żeza chwilę kończy tę rozmowę.Kobieta zamknęła drzwi. Muszę już iść - powiedział Harry, podnosząc się z sofy. Chciałbym uzyskać odpowiedz, zanim dokądkolwiekpójdziesz powstrzymał go Jack [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Jesteśmy więc głęboko za-niepokojeni.Nasze myśli i modlitwy towarzyszą w tej chwiliPaulette i całej rodzinie Sparksów.Prowadzący zrobił krótką przerwę, żeby przejść do następnejelektryzującej wiadomości.Jack wyłączył telewizor i popatrzył naAndie.Jej mina świadczyła sama za siebie, mimo to Andie szepnęła:183 To Paulette.Jack spojrzał na Theo, lecz zaraz znowu przeniósł wzrok naAndie. Myślisz, że wyjdzie z tego?Andie zaczerpnęła głęboko powietrza, nim odparła: Ona nie żyje.Rozdział 27ack złapał przedpołudniowy samolot do Waszyngtonu i zMiędzynarodowego Lotniska imienia Reagana zadzwonił doJojca, ledwie maszyna osiadła na pasie startowym.Harry miałcały dzień wypełniony spotkaniami w Białym Domu, ale nawetnie musiał zgadywać, jaka jest przyczyna alarmujących tonów wpilnej prośbie syna.W porze lunchu personalia Paulette Sparkszostały przedstawione opinii publicznej i jej historia zapełniaławszystkie najświeższe wydania mediów.Spotkali się więc wjedynym wolnym pokoju zachodniego skrzydła, to znaczy wbyłym gabinecie wiceprezydenta Graysona.- Wygląda to na samobójstwo zaczął Harry.Pokój był wąski i kiszkowaty, ledwie dało się przejść przypokrytej wielbłądzią wełną sofie zajmującej centralne miejsce.Harry zajął miejsce w jej najdalszym końcu, bliżej okna, a Jackwybrał fotel stojący pod mosiężnym kandelabrem.Pokręcił głową.- To do niej niepodobne.Nie wierzę. Skąd to przekonanie? Przede wszystkim stąd, że nawet nie utrzymywała bliższychkontaktów z siostrą.Dlatego pomysł, że była tak wstrząśniętazabójstwem Chloe, że po wizycie w mieszkaniu siostrypostanowiła odebrać sobie życie, ani trochę nie trzyma się kupy.185 Dla ciebie może być nawet całkiem nie do przyjęcia, ale zdefinicji każdy samobójca zalicza się do ludzi, którzy straciliperspektywy. To na pewno nie było samobójstwo - powtórzył z naciskiemJack.- Paulette dzwoniła do mnie wczoraj wieczorem.Niesprawiała wrażenia kogoś, kto znalazł się na granicy wytrzymałościpsychicznej.Z jej słów biła życiowa energia, chęć działania. W jakim zakresie?Jack opowiedział ojcu o notatkach Chloe, w których znaj-dowały się wzmianki o kimś innym niż on, oraz o odebranymprzez Chloe e-mailu zawierającym obietnicę obalenia prezydencjiKeyesa. Gdzie są teraz te notatki? Podejrzewam, że zniknęły.Jeśli tak się stało w rzeczy-wistości, z mojego punktu widzenia będzie to gwózdz do trumnyteorii o śmierci samobójczej. Zgłosiłeś to już do FBI? Z rana powiedziałem o wszystkim Andie.Harry pokiwał głową, ale nie miało to nic wspólnego zezrozumieniem, oznaczało raczej, że pogrąża się w zadumie. Czego oczekujesz ode mnie? - zapytał po chwili. Szczerości wypalił Jack. To jest poza dyskusją. Ale przedwczoraj, podczas joggingu, kiedy.no, wiesz. Zwolniłem cię ze stanowiska? W gruncie rzeczy wcale mnie nie zwolniłeś. Ależ tak, zwolniłem. W porządku, niech ci będzie.Zostałem wylany.W-y--1-a-n-y.Czy teraz wszyscy są już wniebowzięci jak świniew stercie gnoju?Harry rozejrzał się na boki. Jack, oprócz nas nie ma tu nikogo.186- Mniejsza z tym.Rzecz jest niezwykłej wagi, dlatego do-magam się, abyś był ze mną całkiem szczery.- Zaczynam się bić z przeczuciem, że tylko na tym moja rolasię skończy.- Masz rację - przyznał Jack. Przykro mi, ale muszę zwalićna ciebie tę świadomość, zanim przejdę dalej.Otóż przedwczoraj,kiedy druga strona była już bliska rezygnacji, a ja zos.talemzwol.- Zwolniony.- Owszem.Wściekłeś się na mnie, że obdarzyłem zaufaniemPaułette Sparks.- Głównie wściekłem się na to, że obdarzyłeś zaufaniemwaszyngtońską dziennikarkę.I to pierwszą lepszą.Akuratwypadło na Paułette Sparks.- A teraz tak wypadło, że Paułette nie żyje.Harry rozdziawił usta z zaskoczenia.- Czyżbyś sugerował, że to ja.- Nie - odparł szybko Jack. Nie przyszło mi do głowy,żeby nazwać cię mordercą nawet wtedy, gdy jako gubernatorpodpisywałeś wyroki śmierci na moich klientów.Nie o to michodzi.Ojciec spojrzał na zegarek.- Czyżbym ci przeszkadzał? - zapytał Jack.- Nie chcę być niegrzeczny, ale za pięć minut mam spotkaniez szefową sztabu.- W porządku, przejdę więc szybko do rzeczy.Już ci mó-wiłem, że Paułette pragnęła za wszelką cenę zidentyfikowaćczłowieka, który wysłał mnie i jej siostrze e-maile dotycząceobalenia prezydenta Keyesa.Mówiłem ci też, że jej zdaniemwiceprezydent Grayson został zamordowany.- I co z tego?Jack zmrużył lekko oczy, jakby miał do czynienia z nie-pokornym świadkiem na sali sądowej, a nie z własnym ojcem.187 Tylko tobie o tym mówiłem.Harry skrzyżował ręce na piersi, w geście całkowicieobronnym, jak się Jackowi zdawało. Aha, rozumiem - bąknął. Zatem moje pytanie brzmi następująco - podjął Jack.Czy mówiłeś komukolwiek o moich podejrzeniach?Rozległo się pukanie do drzwi i szefowa sztabu zajrzała dośrodka. Prezydent chce do nas dołączyć około trzeciej - powiedziała. Lepiej nie każmy mu czekać.Harry skinął głową, jakby chciał w ten sposób przekazać, żeza chwilę kończy tę rozmowę.Kobieta zamknęła drzwi. Muszę już iść - powiedział Harry, podnosząc się z sofy. Chciałbym uzyskać odpowiedz, zanim dokądkolwiekpójdziesz powstrzymał go Jack [ Pobierz całość w formacie PDF ]