[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Douglas sam nie był pewien, kim jest i czuł sięzażenowany, kiedy przyglądali mu się z tym specyficznym humorem szkockich górali, których wydawały sięnie dziwić żadne absurdy życia.Udawali, że nie widząrepliki pirackiego statku na brzegu swojego jeziora.Smok z Darien, Postrach Siedmiu Mórz, pojawił sięteraz na szkockich wodach.- Witaj, milordzie.- Wasza lordowska mość wybrał się na połów?Aódz zakołysała się w szuwarach.Douglas siedziałnieporuszony, nie mając pojęcia, jak wytłumaczyć obecność pirackiej łodzi.Może, jeśli nic nie powie, ludziez Dunmoral nadal będą udawać, że nic nie zauważyli.Wiedzieli, że był piratem.Gemma, ze swoją skłonnością do paplania przy lada okazji, wyjawiła całąprawdę już pierwszej nocy po ich przybyciu do zamku.Niewiele od niego oczekiwali -jedynie ochrony przedgrabieżcami, którzy wykorzystywali ich bezbronność.Nagle jedno z dzieci bez cienia strachu wyrwało siędo przodu i krzyknęło ze szczerym zachwytem:- To piracki statek! Możemy nim popływać?Matka dziewczynki zeszła nad wodę, żeby odciągnąćniesforne dziecko.Do łodzi zbliżył się brodaty mężczyzna w skórzanymfartuchu kowala.W jego oczach błysnęło rozbawienie,kiedy spojrzał Douglasowi w oczy.- Piękne cacko, milordzie.Mam na imię Henryk.Domnie należy kuznia na końcu wsi.117JILLIAN HUNTERZE spojrzenia mężczyzny Douglas wyczytał, że żadnekłamstwo nie uratuje mu skóry.Musi powiedzieć prawdęo Zauroczeniu".- Potrzebuję pomocy - oznajmił.- Chcę ukryć tęłódz.Z powodów sentymentalnych moi ludzie nie mogązdobyć się na zniszczenie tej przeklętej łajby.Henryk podrapał się po zarośniętym policzku.- Chcesz ją ukryć, panie, przed księżniczką?- O niej też wiecie?- spytał z niedowierzaniemDouglas.- O, tak.W tej okolicy trudno utrzymać coś w sekrecie.Douglas westchnął.- No cóż, istnienie tej łodzi musimy utrzymać w sekrecie.Henryk zaciągnął się głęboko dymem ze swojej fajkiz korzenia wrzośca.- W wiosce jest pusta stodoła, gdzie moglibyśmymieć na nią oko.- Dziękuję.- Douglas wyskoczył z łodzi i poklepałmężczyznę po plecach.- Ja również wam pomogę.Moiludzie będą patrolować wioskę i okolicę.Z oczu Henryka znikło rozbawienie.- Na rozstaju dróg znaleziono dziś rano młodszegobrata Neacaila z piersią przebitą jednym pchnięciemszpady.To on zgwałcił tę biedną Aggie i pobił prawiena śmierć małego Davie.Wyraz twarzy Douglasa pozostał niezmieniony.Aidanporzucił ciało na widoku jako znak dla ludzi Neacaila,że Douglas pomści każdy ich zbrodniczy wybryk.118SMOK- Może to ostrzeże Neacaila, że ludzi z Dunmoralnie można bezkarnie krzywdzić - powiedział.- Ta rodzina i ich poplecznicy to banda szubrawców.- Henryk zniżył głos.- Uciekinierzy z armii,zaciekli wrogowie naszego klanu.Na pewno wezmąodwet za śmierć brata.- Jestem na to przygotowany - powiedział Douglas.Henryk z troską pokiwał głową.- Znam Neacaila od czasu, gdy jako mały bękartz lubością topił w jeziorze małe zwierzęta.Pokuma sięz samym szatanem, żeby dostać to, co chce.Głos Douglasa zabrzmiał cicho, ale była w nimniewzruszona pewność siebie.- To niech się kuma.Szatan zawsze jest pod ręką.12Kilka mil od jeziora Dunmoral rybacka łódz uderzyłao kamienie wybrzeża w pobliżu miejsca, gdzie rzekawpływa do morza.Gemma wychyliła się za burtę wypatrując w mętnej zielonej wodzie łysej głowy Dainty'ego.Przejmujący wieczorny chłód potęgowała wilgotnamgła.- Strasznie długo tam siedzi - powiedziała dziewczyna.- Może Baldwin powinien go poszukać.- Ja? - żachnął się Baldwin.- Na mnie też nie patrz.- Frances schowała ręcew fałdy spódnicy.- Zawdzięczam Douglasowi życie,ale nikt mnie nie zmusi, żebym wlazła do szkockiegomorza w listopadzie.Nagle Dainty wynurzył się spomiędzy skał jak Posejdon.Miał zsiniałe usta, ale jego oczy błyszczały triumfująco.- Księżniczka będzie miała wykwintną kolację -obwieścił.120SMOK- Znalazłeś je? - spytała Gemma.- Jasne, że znalazłem.- Wgramolił się do łodzi z siecią rybacką przewieszoną przez nagie ramię.- Nigdy nieuwierzycie gdzie, omal się nie utopiłem w tym dzwoniedo nurkowania, szukając tych paskudztw.W końcu jeznalazłem.Były przyklejone do skał niedaleko brzegu.Wszyscy wlepili wzrok w coś połyskująco czarnego,co rzucił na dno łodzi.Pękając z dumy, Dainty schowałnóż za pas ociekających wodą spodni.Frances zmroziła go wzrokiem.- To nie są ostrygi, ty półgłówku.To są wielkie,obrzydliwe małże.- Małże! - Baldwin z wrażenia tupnął w dno łodzi.-Ależ ty jesteś głupi, Dainty! Co z ciebie za pirat, jeślinie umiesz odróżnić małży od ostryg?Dainty przesunął ręką po łysej głowie.- To sam poszukaj tych przeklętych stworów w takiej lodowatej wodzie, że mózg zamarza.Zrobiłem,co się dało.Urażony, zwalił się na ławkę, nieomalże przewracającniewielką łódkę.- Ostrygi żyją w muszlach- powiedziała zdegustowana Frances.Baldwin zachichotał.- No, trzeba było dobrze poszukać, może wyłowiłbyśjakieś perły [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Douglas sam nie był pewien, kim jest i czuł sięzażenowany, kiedy przyglądali mu się z tym specyficznym humorem szkockich górali, których wydawały sięnie dziwić żadne absurdy życia.Udawali, że nie widząrepliki pirackiego statku na brzegu swojego jeziora.Smok z Darien, Postrach Siedmiu Mórz, pojawił sięteraz na szkockich wodach.- Witaj, milordzie.- Wasza lordowska mość wybrał się na połów?Aódz zakołysała się w szuwarach.Douglas siedziałnieporuszony, nie mając pojęcia, jak wytłumaczyć obecność pirackiej łodzi.Może, jeśli nic nie powie, ludziez Dunmoral nadal będą udawać, że nic nie zauważyli.Wiedzieli, że był piratem.Gemma, ze swoją skłonnością do paplania przy lada okazji, wyjawiła całąprawdę już pierwszej nocy po ich przybyciu do zamku.Niewiele od niego oczekiwali -jedynie ochrony przedgrabieżcami, którzy wykorzystywali ich bezbronność.Nagle jedno z dzieci bez cienia strachu wyrwało siędo przodu i krzyknęło ze szczerym zachwytem:- To piracki statek! Możemy nim popływać?Matka dziewczynki zeszła nad wodę, żeby odciągnąćniesforne dziecko.Do łodzi zbliżył się brodaty mężczyzna w skórzanymfartuchu kowala.W jego oczach błysnęło rozbawienie,kiedy spojrzał Douglasowi w oczy.- Piękne cacko, milordzie.Mam na imię Henryk.Domnie należy kuznia na końcu wsi.117JILLIAN HUNTERZE spojrzenia mężczyzny Douglas wyczytał, że żadnekłamstwo nie uratuje mu skóry.Musi powiedzieć prawdęo Zauroczeniu".- Potrzebuję pomocy - oznajmił.- Chcę ukryć tęłódz.Z powodów sentymentalnych moi ludzie nie mogązdobyć się na zniszczenie tej przeklętej łajby.Henryk podrapał się po zarośniętym policzku.- Chcesz ją ukryć, panie, przed księżniczką?- O niej też wiecie?- spytał z niedowierzaniemDouglas.- O, tak.W tej okolicy trudno utrzymać coś w sekrecie.Douglas westchnął.- No cóż, istnienie tej łodzi musimy utrzymać w sekrecie.Henryk zaciągnął się głęboko dymem ze swojej fajkiz korzenia wrzośca.- W wiosce jest pusta stodoła, gdzie moglibyśmymieć na nią oko.- Dziękuję.- Douglas wyskoczył z łodzi i poklepałmężczyznę po plecach.- Ja również wam pomogę.Moiludzie będą patrolować wioskę i okolicę.Z oczu Henryka znikło rozbawienie.- Na rozstaju dróg znaleziono dziś rano młodszegobrata Neacaila z piersią przebitą jednym pchnięciemszpady.To on zgwałcił tę biedną Aggie i pobił prawiena śmierć małego Davie.Wyraz twarzy Douglasa pozostał niezmieniony.Aidanporzucił ciało na widoku jako znak dla ludzi Neacaila,że Douglas pomści każdy ich zbrodniczy wybryk.118SMOK- Może to ostrzeże Neacaila, że ludzi z Dunmoralnie można bezkarnie krzywdzić - powiedział.- Ta rodzina i ich poplecznicy to banda szubrawców.- Henryk zniżył głos.- Uciekinierzy z armii,zaciekli wrogowie naszego klanu.Na pewno wezmąodwet za śmierć brata.- Jestem na to przygotowany - powiedział Douglas.Henryk z troską pokiwał głową.- Znam Neacaila od czasu, gdy jako mały bękartz lubością topił w jeziorze małe zwierzęta.Pokuma sięz samym szatanem, żeby dostać to, co chce.Głos Douglasa zabrzmiał cicho, ale była w nimniewzruszona pewność siebie.- To niech się kuma.Szatan zawsze jest pod ręką.12Kilka mil od jeziora Dunmoral rybacka łódz uderzyłao kamienie wybrzeża w pobliżu miejsca, gdzie rzekawpływa do morza.Gemma wychyliła się za burtę wypatrując w mętnej zielonej wodzie łysej głowy Dainty'ego.Przejmujący wieczorny chłód potęgowała wilgotnamgła.- Strasznie długo tam siedzi - powiedziała dziewczyna.- Może Baldwin powinien go poszukać.- Ja? - żachnął się Baldwin.- Na mnie też nie patrz.- Frances schowała ręcew fałdy spódnicy.- Zawdzięczam Douglasowi życie,ale nikt mnie nie zmusi, żebym wlazła do szkockiegomorza w listopadzie.Nagle Dainty wynurzył się spomiędzy skał jak Posejdon.Miał zsiniałe usta, ale jego oczy błyszczały triumfująco.- Księżniczka będzie miała wykwintną kolację -obwieścił.120SMOK- Znalazłeś je? - spytała Gemma.- Jasne, że znalazłem.- Wgramolił się do łodzi z siecią rybacką przewieszoną przez nagie ramię.- Nigdy nieuwierzycie gdzie, omal się nie utopiłem w tym dzwoniedo nurkowania, szukając tych paskudztw.W końcu jeznalazłem.Były przyklejone do skał niedaleko brzegu.Wszyscy wlepili wzrok w coś połyskująco czarnego,co rzucił na dno łodzi.Pękając z dumy, Dainty schowałnóż za pas ociekających wodą spodni.Frances zmroziła go wzrokiem.- To nie są ostrygi, ty półgłówku.To są wielkie,obrzydliwe małże.- Małże! - Baldwin z wrażenia tupnął w dno łodzi.-Ależ ty jesteś głupi, Dainty! Co z ciebie za pirat, jeślinie umiesz odróżnić małży od ostryg?Dainty przesunął ręką po łysej głowie.- To sam poszukaj tych przeklętych stworów w takiej lodowatej wodzie, że mózg zamarza.Zrobiłem,co się dało.Urażony, zwalił się na ławkę, nieomalże przewracającniewielką łódkę.- Ostrygi żyją w muszlach- powiedziała zdegustowana Frances.Baldwin zachichotał.- No, trzeba było dobrze poszukać, może wyłowiłbyśjakieś perły [ Pobierz całość w formacie PDF ]