X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czuła, że coś groznego, niebezpiecznego, co zwykle trzymał na uwięzi, teraz wyrwało się nawolność.Jak tej pierwszej nocy w szałasie.To dlatego chciała wówczas wyjść.Teraz nie mogła tego zrobić.- Okazało się, że wcale nie jestem jeszcze gotowa - powie�działa.- Może nigdy nie będziesz gotowa.To nieuniknione.Już teraz.Anna czuła się straszliwie bez�bronna na tej niewielkiej przestrzenibalkonu, ale nawet bezmiar nieba i morza nie pozwoliłby jej się ukryć.- Wejdz do komnaty, Anno.- Mówił cicho, ale wyczuła w jego głosie stanowczość.Spojrzała na drzwi.Nie było w nich Morvana.Wyprostowała się i ruszyła naprzód.Wśliznęła się do środka i zamknęła za sobą drzwi.Morvan stał przy palenisku i wpatrywał się wpłomienie.Czekając na nią, zapalił świece po obu stronach łóżka i rozsunął zasłony.Annazmarszczyła czoło.Przecież powinien zdawać sobie sprawę, że w ciemności byłoby mu łatwiej.- Doszłam do wniosku, że nie masz racji, Morvanie.Nie musimy tego robić.Sfałszujemy dowód, aja złożę ci uroczystą przysięgę, że nigdy nie wyjawię prawdy.Odwrócił się, by spojrzeć na jej twarz.Opuścił powieki, ale nie zdołał ukryć błysku w oczach.Milczenie stało się przy�tłaczające.Z Morvana emanowała jakaś siła, wobec której Annie znajwyższym trudem udawało się wytrzymać jego wzrok.- Niezbyt dobrze mnie znasz, skoro sądzisz, że mógłbym przystać na podobną propozycję - odparł.-Ceremonia ślubna i weselne obyczaje wytrąciły cię z równowagi, to wszystko.Podejdz do ognia.Rozgrzej się i napij się trochę wina.Napełnił puchar i przyniósł go do paleniska.Anna nie odważyła się nawet drgnąć.- Przestań się zachowywać, jakbyś była przerażonym i nie�tkniętym małym dzieckiem, którewydano za mąż, Anno.Chodz tu.Przytyk i rozkaz odniosły skutek.Podeszła do Morvana, wzięła kielich i opadła na jedyne wkomnacie krzesło.Wypiła duży łyk wina.- Sądziłam, że nie zmuszasz kobiet siłą.- Pewnie dlatego, że nigdy nie musiałem tego robić.Na przykład ty zawsze byłaś gotowa mi sięoddać, ilekroć cię dotknąłem.I znów tak będzie.To buńczuczne przypomnienie władzy, jaką nad nią ma, sprawiło, że Anna spojrzała na niego.Patrzyła z irytacją, nawet kiedy zaczęła czuć mrowienie w zdradzieckim ciele.On wy�korzystywałto niewidzialne oddziaływanie, kiedy tylko ze�chciał, teraz także roztaczał je wokół siebie, by jąomotać.- Nie próbuj z tym walczyć, Anno.Ostrzegałem cię już tam, na dole, żebyś nie próbowała.Ta nocmoże się skończyć tylko w jeden sposób.To nie Reading i nie zostawię ci wyboru.Jesteś moja iwezmę cię.Serce dziewczyny zaczęło bić jak szalone, była zażenowana, nagle wpadła w panikę.Gdy do niejpodszedł, jego bliskość wzmogła jeszcze niepokój.Uporczywie wpatrywała się w pu�char.- W takim razie zgaś świece - poprosiła.- I postaraj się, żebyśmy jak najszybciej mieli to już zasobą.Poczuła, że wyciągnął do niej rękę, jeszcze zanim dotknął jej włosów.- Nie należę do mężczyzn, którzy starają się robić to szybko.Mógłbym sprawić ci większy ból, niżto konieczne.I wolę, żeby paliły się świece.Pragnę cię widzieć i chcę, żebyś ty mnie widziała.Chcę, żebyś zapamiętała mężczyznę, który cię zdobył.Powoli głaskał jej włosy.Anna poczuła mrowienie na głowie i karku.A więc tak ma się to odbyć.Chciał po�wtarzać kłamstwa, które zaczął jej mówić w tej właśnie komnacie.Będzie udawałpożądanie, a ona ma udawać, że w nie wierzy.Ale Anna nie chciała brać udziału w tej farsie.Niezamierzała dopuścić, by jej prawdziwa namiętność do tego mężczyzny została wykorzystana douwiarygodnienia oszustwa.Okazało się jednak, że to, czego pragnie jej mózg, nijak się ma do potrzeb jej ciała.Palce Morvanaprzesunęły się po jej szyi, wzdłuż brzegu koszuli i zaczęły powoli zsuwać okrycie z ramion.Anna zadrżała, a węzeł w jej brzuchu zaczął się nagle sam rozwiązywać, ustępując miejsca czemuśinnemu, nieodpartemu.Morvan rozdzielił jej włosy, pochylił się i pocałował od�słonięty kark.Zamknęła oczy, gdyprzeszył ją rozkoszny dreszcz.Rozkoszy towarzyszyło jednak zakłopotanie i głębokie poczuciezagrożenia.Zerwała się z krzesła i rzuciła rozpaczliwe spojrzenie na ogień w palenisku.- Nie masz dokąd uciekać, Anno.Wracaj do mnie.We mnie nie ma niczego strasznego.Wszystko w nim jest straszne.Stanęła twarzą w twarz z Morvanem.Będzie całkowicie szczera.To przynajmniej oszczędzi jejniepłynących z serca uwodzicielskich sztuczek.- Nie boję się.Po prostu stwierdziłam, że niezbyt odpowiada mi ta rola.Wiem, że kłamałeś wtedy wReading.%7łe nie powiedziałeś prawdy, tłumacząc, dlaczego się wycofałeś.Za�wsze zdawałam sobiesprawę, że nie należę do kobiet, których mężczyzni pożądają.Nawet ty pod koniec nie mogłeś sięprzemóc.Na twarzy Morvana odmalowało się najpierw zaskoczenie, po chwili rozbawienie, wreszcie sięzamyślił.- A więc to o to chodzi - powiedział.- Nie mogę od�powiadać za innych mężczyzn, ale japragnąłem cię od pierw�szego dnia, kiedy cię spotkałem.I to pożądanie doprowadzało mnie doszaleństwa.Nieważne, czy mi wierzysz.Wkrótce ci to udowodnię.Nie musiał, bo odczytała prawdę w jego oczach.Szybko się odwróciła, bo mimo dzielącej ichodległości, odczuła pełen pożądania wzrok Morvana niemal jak fizyczne uderzenie.Silne dłonie objęły jej talię.Stał tuż za nią.Czuła na plecach ciepło jego ciała, słyszała biciewłasnego serca, które zaczęło walić zbyt głośno i zbyt mocno.- Oszukiwałaś samą siebie, Anno, a to do ciebie niepodob�ne - szepnął jej wprost do ucha.- Możew pierwszej chwili, tamtej nocy, rzeczywiście tak pomyślałaś, ale pózniej zdawałaś już sobiesprawę, że powiedziałem prawdę, że wycofałem się z powodu danego ci słowa.Twoje sercewiedziało.Tylko łatwiej ci było iść do klasztoru, wierząc w najgorsze.Tak myślę.Całował włosy dziewczyny, potem pochylił się i dotknął ustami jej karku.Próbowała walczyć zczymś, co narastało w głębi brzucha, z bolesną pustką między udami i z szokującym odkryciem, żeMorvan ma rację.- Myślę, że ta noc będzie dla ciebie zaskakująca także pod innym względem - mruknął.- Twójdzisiejszy lęk to nie jest termalna obawa, prawda? Nie boisz się bólu przy utracie dziewictwa, nieboisz się, że wezmie cię mężczyzna.Przeraża cię perspektywa, że oddasz mi się jak zwyczajnakobieta.Płomienie ognia nagle urosły i zaczęły tańczyć wokół Anny, jakby zwielokrotnione, odbite wsetkach zwierciadeł z polerowanego metalu.A przecież jedynym zwierciadłem w tej kom�naciebyła przerażająca wiedza Morvana o niej.Nawet kiedy rozpaczliwie szukała w myślach argumentu,by mu zaprzeczyć, echo jego ostatnich słów dzwięczało jej w uszach, odbijało się w głębi serca.Obcy.Aatwiej byłoby z obcym.Bez oddania się.Bez utraty siebie.Bez poddania się czyjejś władzy.- Ale dzisiaj mi się oddasz - powiedział miękko.- To się okaże bardzo proste, bo w głębi duszy jużdawno dokonałaś wyboru.Coś w niej próbowało się jeszcze buntować, ale w tym momencie Morvan dotknął jej poprzezkoszulę i gwałtowne emocje zmiażdżyły resztki oporu dziewczyny.Przesuwał ręce wzdłuż ciała Anny, zsuwając koszulę, aż upadła u ich stóp [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl