[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mam coś dla ciebie -oznajmiła.Z takim zapałem stukał w klawisze, że nieusłyszał, że Cassidy do niego podeszła, toteż prawiepodskoczył, kiedy się odezwała.- Co?- Chyba najpierw powinniśmy omówić to z Mike em.-Nie czekając, skierowała się do gabinetu redaktoranaczelnego.Gillespie był wniebowzięty.Chociaż raz Timeswyprzedzi inne stanowe gazety, nawet Oregonian.Założył kciuki za szelki i wypiął pierś z taką dumą, jakby512był pierwszym mężczyzną na ziemi, który miał rodzić.- Więc Chase chce oznajmić, że Marshall Baldwin to byłBrig McKenzie.- Tak.- Powiem tyle: całe miasto odetchnie z ulgą - stwierdziłLaszlo.- Z tego, co wiem, mało kto lubił Briga.Miał bezprzerwy kłopoty z prawem, z dziewczynami, z wszystkim ize wszystkimi.Czarna owca.Cassidy zdobyła się na lakoniczny uśmiech.- Był moim szwagrem - przypomniała.- Przy Chasie niewyskakiwałabym z takimi rewelacjami.Mogłoby mu się tonie spodobać.- Oczywiście.- Mike rzucił Billowi ostrzegawczespojrzenie.- Tylko dlatego, że w młodości trochę było onim słychać.- Było o nim głośno - zauważył Bill.- Powinieneśusłyszeć pastora Spearsa.On go nienawidzi.Hm, za bardzonie przepada też za twoim mężem.- Ani za mną.- Cassidy wyprostowała plecy.- Nazwał Briga poganinem.- Brig pewnie też nie szczędził mu wyzwisk - stwierdziłMike.- Dobra, trzeba kuć żelazo, póki gorące.Czy Chasedzisiaj chce złożyć to oświadczenie?- Tak.W biurze korporacji.O pierwszej.Powinien być jużwtedy po rozmowie z szeryfem.- Musimy tam być! Trzeba zdobyć oświadczenie odszeryfa Doddsa i Wilsona.Boże, dlaczego nie zadzwoniłaśdo mnie wcześniej? - Bill poderwał się z krzesła.Cassidy nie dała się sprowokować.- W firmie.O pierwszej.Jeżeli się zjawisz w biurzeszeryfa, to stracisz wyłączność.- Ale.513- W porządku.- Mike był czerwony na twarzy i był takzły, że mało mu piana z ust nie poszła.- To Cassidy ustalareguły gry.Musimy się na nie zgodzić.- Boże, Mike.- Powiedziałem coś! - ryknął naczelny.Bill z wściekłości kopnął kosz na śmieci, który potoczyłsię pod ścianę.- Ale nie będzie tam żadnej innej agencji informacyjnej? -Gillespie chciał postawić sprawę jasno.- O ile wy ich nie ściągniecie, to nie - obiecała Cassidy.- Długo pan czekał z tym wyznaniem.- T.John zmierzyłBriga podejrzliwie.Wydął dolną wargę i przyglądał siętwarzy Briga, jakby szukał na niej kłamstwa.- Od samegopoczątku wypytywałem pana o tożsamość nieznajomegovel Marshalla Baldwina.- Wiem.Chroniłem go.- Przed prawem?- Cały czas był przecież podejrzany o zabójstwo AngieBuchanan i Jeda Bakera, prawda?- Fakt.- T.John oparł się na krześle.Nie wierzył w anijedno słowo Briga.- Wrócił, bo chciał wszystko wyjaśnić.Tak, chciał ubić zemną interes, ale.- To była tylko przykrywka.- Tak.- Powinien pan z tym przyjść o wiele wcześniej.- Mój błąd.- Brig oparł się na krześle.Trochę się pocił,bo wyczuwał, że T.John jest zawzięty tak samo jak on i żezrobi wszystko, żeby dostać to, czego chce.- Można to zakwalifikować jako ukrywanie dowodów.514- Można.- A wiedział pan, gdzie on jest?- Niezupełnie.Dzwonił od czasu do czasu i domyślałemsię, że jest w Kanadzie albo na Alasce.- Skąd? - T.John obserwował każdy jego ruch.- Po sporadycznych uwagach na temat pogody.- Ale nie pytał pan ani nie sprawdził wyciągów ztelekomunikacji, żeby dowiedzieć się, skąd dzwonił.- Nie.- Dlaczego?- Nie za bardzo chciałem się z nim zobaczyć.- A to dlaczego?- Bo był zakochany w mojej żonie.T.John przestał oddychać.- W pana żonie? Cassidy?- Tak.- Ale przecież miał romans z tą drugą dziewczyną, jejstarszą siostrą przyrodnią?Brig wzruszył ramionami tak, jak to często robił Chase.Za każdym razem, gdy myślał o bracie, czuł się tak, jakbymu założono pętlę na szyję.Część jego umarła wraz zChase em.Trawiło go poczucie winy, wściekłość i chęćzemsty, ale udało mu się nie okazać emocji.- Brig umiał sobie radzić.- Miał nie najlepszą reputację.Rozmawiałem z kilkomakobietami, z którymi miał romans.Teraz wszystkie mająmężów, dzieci i nie za bardzo chcą mówić, ale z tego, cosię dowiedziałem, był cholernym kobieciarzem.Brigowi zrobiło się niedobrze, kiedy usłyszał te słowa.- Był młody.- I napalony.515- Zgadza się.I napalony.- A pana żona? Ona też na niego poleciała?Zastępca szeryfa nie popuszczał.- Tak.Czuł się niezręcznie, mówiąc o Cassidy.Nie chciałwciągać jej w całe to zamieszanie, ale nie miał wyboru.- Ale ożenił się z nią pan.- Myślała, że Brig nie żyje.- A pan wiedział, że jest inaczej?- Tak.- Czy ona przestała go kochać?Brig spojrzał Wilsonowi prosto w oczy.- Tak.- Był tego pewien.Wiedział, że kilka dni temu samzabił tę miłość.Derrick odłożył słuchawkę drżącą ręką.Już po nim.Zadzwoniła Lorna.Powiedziała, że ma kasety wideo zmałymi sesjami z jej córką, która, jak zauważyła, nie mapiętnastu ani szesnastu lat, ale czternaście, a tylko wyglądanad wiek dojrzale.Zawartość żołądka podeszła mu do gardła.Czternaście!Boże, jest młodsza niż twoja córka.Jesteś zboczeńcem,Buchanan, jak twój stary.Usiadł przy biurku boga imperium Buchanana.Dotarło doniego, że wszystko się wali.Będzie zrujnowany,zhańbiony, wystawiony na pośmiewisko.Felicity się z nimrozwiedzie, dziewczynki nie będą chciały go widzieć, aojciec go wydziedziczy, choć sam przez całe lata pieprzyłsię z innymi kobietami i pociągała go własna córka.Boże,to było chore.Znowu zaburczało mu w brzuchu.Wstał zza biurka.516Czterdzieści osiem godzin.Tyle czasu mu dała.Potemskopiuje kasety nagrane w jej wielkim łóżku i przekaże jestacjom telewizyjnym, jego żonie i pieprzonemu szeryfowi.Ani przez chwilę nie wątpił, że Lorna spełni swojegrozby.Od razu zagięła na niego parol.Chciała milionadolarów, ale powiedziała, że nie jest zachłanna i że możejej wypłacać w ratach, po pięćdziesiąt tysięcy miesięcznieprzez kilka lat, doliczając odsetki.Na wszelki wypadek,gdyby postanowił skazać się na potępienie, stracićreputację i rodzinę, Lorna ostrzegła go, że ma przyjaciół,między innymi ojca Dawn, oszusta z paskudnymtemperamentem.- Cholera - warknął.Wyglądał przez okno.Czuł wstręt dosiebie samego i pożądania, przez które zawsze pakował sięw kłopoty.Co ma zrobić? Jest przyciśnięty do muru.Ajego rodzina? Boże, co się stanie z jego córkami? Może niepoświęcał im tyle uwagi, ile życzyłaby sobie Felicity, ale jekochał.Na swój sposób.Dla ich dobra trzymał się od nichz daleka.Wiedział, że jego ojciec pożądał Angie i niechciał popełnić takiego samego błędu.Nigdy.- Derrick?Zerwał się na równe nogi.Z rozmyślań wyrwał go głosFelicity.Stała przy biurku i wpatrywała się w niego, jakbychciała go zabić.O Boże, ona wie.Zaschło mu w gardle.- Coś się dzieje [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Mam coś dla ciebie -oznajmiła.Z takim zapałem stukał w klawisze, że nieusłyszał, że Cassidy do niego podeszła, toteż prawiepodskoczył, kiedy się odezwała.- Co?- Chyba najpierw powinniśmy omówić to z Mike em.-Nie czekając, skierowała się do gabinetu redaktoranaczelnego.Gillespie był wniebowzięty.Chociaż raz Timeswyprzedzi inne stanowe gazety, nawet Oregonian.Założył kciuki za szelki i wypiął pierś z taką dumą, jakby512był pierwszym mężczyzną na ziemi, który miał rodzić.- Więc Chase chce oznajmić, że Marshall Baldwin to byłBrig McKenzie.- Tak.- Powiem tyle: całe miasto odetchnie z ulgą - stwierdziłLaszlo.- Z tego, co wiem, mało kto lubił Briga.Miał bezprzerwy kłopoty z prawem, z dziewczynami, z wszystkim ize wszystkimi.Czarna owca.Cassidy zdobyła się na lakoniczny uśmiech.- Był moim szwagrem - przypomniała.- Przy Chasie niewyskakiwałabym z takimi rewelacjami.Mogłoby mu się tonie spodobać.- Oczywiście.- Mike rzucił Billowi ostrzegawczespojrzenie.- Tylko dlatego, że w młodości trochę było onim słychać.- Było o nim głośno - zauważył Bill.- Powinieneśusłyszeć pastora Spearsa.On go nienawidzi.Hm, za bardzonie przepada też za twoim mężem.- Ani za mną.- Cassidy wyprostowała plecy.- Nazwał Briga poganinem.- Brig pewnie też nie szczędził mu wyzwisk - stwierdziłMike.- Dobra, trzeba kuć żelazo, póki gorące.Czy Chasedzisiaj chce złożyć to oświadczenie?- Tak.W biurze korporacji.O pierwszej.Powinien być jużwtedy po rozmowie z szeryfem.- Musimy tam być! Trzeba zdobyć oświadczenie odszeryfa Doddsa i Wilsona.Boże, dlaczego nie zadzwoniłaśdo mnie wcześniej? - Bill poderwał się z krzesła.Cassidy nie dała się sprowokować.- W firmie.O pierwszej.Jeżeli się zjawisz w biurzeszeryfa, to stracisz wyłączność.- Ale.513- W porządku.- Mike był czerwony na twarzy i był takzły, że mało mu piana z ust nie poszła.- To Cassidy ustalareguły gry.Musimy się na nie zgodzić.- Boże, Mike.- Powiedziałem coś! - ryknął naczelny.Bill z wściekłości kopnął kosz na śmieci, który potoczyłsię pod ścianę.- Ale nie będzie tam żadnej innej agencji informacyjnej? -Gillespie chciał postawić sprawę jasno.- O ile wy ich nie ściągniecie, to nie - obiecała Cassidy.- Długo pan czekał z tym wyznaniem.- T.John zmierzyłBriga podejrzliwie.Wydął dolną wargę i przyglądał siętwarzy Briga, jakby szukał na niej kłamstwa.- Od samegopoczątku wypytywałem pana o tożsamość nieznajomegovel Marshalla Baldwina.- Wiem.Chroniłem go.- Przed prawem?- Cały czas był przecież podejrzany o zabójstwo AngieBuchanan i Jeda Bakera, prawda?- Fakt.- T.John oparł się na krześle.Nie wierzył w anijedno słowo Briga.- Wrócił, bo chciał wszystko wyjaśnić.Tak, chciał ubić zemną interes, ale.- To była tylko przykrywka.- Tak.- Powinien pan z tym przyjść o wiele wcześniej.- Mój błąd.- Brig oparł się na krześle.Trochę się pocił,bo wyczuwał, że T.John jest zawzięty tak samo jak on i żezrobi wszystko, żeby dostać to, czego chce.- Można to zakwalifikować jako ukrywanie dowodów.514- Można.- A wiedział pan, gdzie on jest?- Niezupełnie.Dzwonił od czasu do czasu i domyślałemsię, że jest w Kanadzie albo na Alasce.- Skąd? - T.John obserwował każdy jego ruch.- Po sporadycznych uwagach na temat pogody.- Ale nie pytał pan ani nie sprawdził wyciągów ztelekomunikacji, żeby dowiedzieć się, skąd dzwonił.- Nie.- Dlaczego?- Nie za bardzo chciałem się z nim zobaczyć.- A to dlaczego?- Bo był zakochany w mojej żonie.T.John przestał oddychać.- W pana żonie? Cassidy?- Tak.- Ale przecież miał romans z tą drugą dziewczyną, jejstarszą siostrą przyrodnią?Brig wzruszył ramionami tak, jak to często robił Chase.Za każdym razem, gdy myślał o bracie, czuł się tak, jakbymu założono pętlę na szyję.Część jego umarła wraz zChase em.Trawiło go poczucie winy, wściekłość i chęćzemsty, ale udało mu się nie okazać emocji.- Brig umiał sobie radzić.- Miał nie najlepszą reputację.Rozmawiałem z kilkomakobietami, z którymi miał romans.Teraz wszystkie mająmężów, dzieci i nie za bardzo chcą mówić, ale z tego, cosię dowiedziałem, był cholernym kobieciarzem.Brigowi zrobiło się niedobrze, kiedy usłyszał te słowa.- Był młody.- I napalony.515- Zgadza się.I napalony.- A pana żona? Ona też na niego poleciała?Zastępca szeryfa nie popuszczał.- Tak.Czuł się niezręcznie, mówiąc o Cassidy.Nie chciałwciągać jej w całe to zamieszanie, ale nie miał wyboru.- Ale ożenił się z nią pan.- Myślała, że Brig nie żyje.- A pan wiedział, że jest inaczej?- Tak.- Czy ona przestała go kochać?Brig spojrzał Wilsonowi prosto w oczy.- Tak.- Był tego pewien.Wiedział, że kilka dni temu samzabił tę miłość.Derrick odłożył słuchawkę drżącą ręką.Już po nim.Zadzwoniła Lorna.Powiedziała, że ma kasety wideo zmałymi sesjami z jej córką, która, jak zauważyła, nie mapiętnastu ani szesnastu lat, ale czternaście, a tylko wyglądanad wiek dojrzale.Zawartość żołądka podeszła mu do gardła.Czternaście!Boże, jest młodsza niż twoja córka.Jesteś zboczeńcem,Buchanan, jak twój stary.Usiadł przy biurku boga imperium Buchanana.Dotarło doniego, że wszystko się wali.Będzie zrujnowany,zhańbiony, wystawiony na pośmiewisko.Felicity się z nimrozwiedzie, dziewczynki nie będą chciały go widzieć, aojciec go wydziedziczy, choć sam przez całe lata pieprzyłsię z innymi kobietami i pociągała go własna córka.Boże,to było chore.Znowu zaburczało mu w brzuchu.Wstał zza biurka.516Czterdzieści osiem godzin.Tyle czasu mu dała.Potemskopiuje kasety nagrane w jej wielkim łóżku i przekaże jestacjom telewizyjnym, jego żonie i pieprzonemu szeryfowi.Ani przez chwilę nie wątpił, że Lorna spełni swojegrozby.Od razu zagięła na niego parol.Chciała milionadolarów, ale powiedziała, że nie jest zachłanna i że możejej wypłacać w ratach, po pięćdziesiąt tysięcy miesięcznieprzez kilka lat, doliczając odsetki.Na wszelki wypadek,gdyby postanowił skazać się na potępienie, stracićreputację i rodzinę, Lorna ostrzegła go, że ma przyjaciół,między innymi ojca Dawn, oszusta z paskudnymtemperamentem.- Cholera - warknął.Wyglądał przez okno.Czuł wstręt dosiebie samego i pożądania, przez które zawsze pakował sięw kłopoty.Co ma zrobić? Jest przyciśnięty do muru.Ajego rodzina? Boże, co się stanie z jego córkami? Może niepoświęcał im tyle uwagi, ile życzyłaby sobie Felicity, ale jekochał.Na swój sposób.Dla ich dobra trzymał się od nichz daleka.Wiedział, że jego ojciec pożądał Angie i niechciał popełnić takiego samego błędu.Nigdy.- Derrick?Zerwał się na równe nogi.Z rozmyślań wyrwał go głosFelicity.Stała przy biurku i wpatrywała się w niego, jakbychciała go zabić.O Boże, ona wie.Zaschło mu w gardle.- Coś się dzieje [ Pobierz całość w formacie PDF ]