[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszcie podinspektor wyszedł.Znów zostaliśmy sami.Siedziałam i gapiłam się na pana Teodora,a pan Teodor siedział i gapił się na mnie. No i o mało co nie powiedziała pani o tych naszych wyliczeniach stwierdził nagle zwyrzutem, znów biorąc do ręki kartkę. Cała afera by z tego wynikła. Wyrwało mi się.Ale sam pan wie, że mamy tam dowód na złodziejstwo tego żłoba ssącego, 2przyległościami. Teraz już tylko przyległości zostały, więc nie warto się szarpać.Jak on tu wlazł, bo ja przecieżdrzwi zatrzasnąłem.A wyjście na taras nie było przypadkiem ot-? spytałam zgryzliwie.A, tego nie wiem.Ale chybanie.A może.? On mówił, ten gliniarz, że wszystko zamknięte. 117 Urwałam nagle.Pewnie, że zamknięte, sarna to sprawdzałam, oblatując dom w poszukiwaniudrugich zwłok.Klameczka przy tarasowych drzwiachPan Teodor śmiało mógł uznać, że ma trudny dzień.Chwila za chwilą spotykają go kłopotliwekompromitacj e. A, nie.Bo oni nie wiedzą.Niby zamknięte, ale to się dociska, a ta klamka byle jaka.Dobrzepopchnąć i już.Do zamknięcia od środka, tak na poważnie, jest zasuwka nad podłogą.I druga nagórze.Ale wcale nie pamiętam, czy to od środka zamykałem.Możliwe, że nie.W głębi duszy byłam pewna, że nie.Niepotrzebne mi były nawet doświadczenia osobiste.Energicznie przydeptałam wyrzuty sumienia. No to on chyba wrócił, wszedł tamtędy.Sam pan mówi, że się tu miotał wszędzie, zauważyłdrzwi, zorientował się.Może pan nawet w jego oczach te drzwi dociskał? Może.No, owszem.No, tak. Zapamiętał sobie.Tylko kto go zabił? Sam się przecież tym pańskim kwarcem nie kropnął.Nicpanu nie przychodzi do głowy?Pan Teodor jakoś nagle zamilkł i zmroczniał.Pokręcił głową, popatrzył w okno i westchnął.Znienacka, przypomniałam sobie, że te papiery były porozrzucane nie tylko po całym biurku iokolicach, leżały nawet na podłodze, a powiedział przecież, że Tępień do teczki je zgarniał.Pogniecione jeszcze wtedy były tylko częściowo, dopiero ja je pogniotłam do reszty.To w końcuzgarniał je czy rozwalał? Bili się o nie? Panie Teodorze, co ten cały Tępień właściwie robił? Czytał te wydruki, przeglądał? Papiery panwyrywał czy całą teczkę? 118 pan Teodor pokręcił się niespokojnie, zmartwiony i niepewny.__ Ja już sam nie wiem.To ja je przeglądałem, z teczki wyjąłem, nie wszystko, część, bo ona takagruba.A on tak latał jak kot z pęcherzem, skąd ja mam typy, wrzeszczał, kto mi cynki daje, takietam bzdurstwa.Wpadł do gabinetu, spojrzał, i zaraz do biurka.%7łe to może te moje wypociny, tak tociągle nazywał, bo ja mu próbowałem powiedzieć, że sam tak sobie typuję, to on też poczyta, no i tewyjęte do teczki wpychał.A ja mu chyba przeszkadzałem, teczkę wyrywałem z ręki i odciągałemgo od biurka.I wtedy akurat gong zabrzęczał. Potwornie mętna relacja skrytykowałam. Jest pan pewien, że to była pańska żona? Nie wiem.Ale chyba tak.Albo może sąsiad z góry.Słyszała pani, Marczakowa, ta sąsiadka zprzeciwka.One się nie lubią, moja żona ją o mnie wypytuje, sama pani mówi, że z awanturąwleciała.Zakłopotanie pana Teodora rozkwitło na nowo.Wyzbyłam się litości i wszelkich subtelnych uczuć,bo przypomniały mi się umalowane niedopałki. Czy pańska żona znała Tępienia? Bo Krzysia, obawiam się, że tak. Nie wiem, kogo znała moja żona! zdenerwował się pan Teodor. I nie chcę wiedzieć! I wogóle nie chcę rozmawiać o mojej żonie! Bardzo zle zaopiniowałam sucho. Wobec tego wróćmy do wydruków.Pan mu wyrywał,on panu, gong się odezwał i co?Pan Teodor chlapnął sobie koniaczku, którego już niewiele zostało, i odetchnął głęboko. I on się tak jakoś spłoszył, dał im spokój, tym Papierom, a zaraz potem udało mi się gowyprowa-___ 110 ___. " " j.JL Jdzić.Powiedziałem, że to gość do mnie.A ten cały stos został.Bo co? Bo jak tu przyszłam, wszystko było porozwa-lane, nawet na podłodze kartki leżały.To co wkońcu? Rozleciały się czy były w teczce?Pan Teodor bardzo wyraznie usiłował stłumić swoją burzę wewnętrzną i zmusić umysł do pracy.Ciężko mu szło. Zaraz.Z tego, co było wyjęte, parę stron sfrunęło, to tak, owszem, a on to zbierał.I do teczki.Tak się ten stosik trochę rozsypał, no mówię przecież, on zgarniał! Tak zgarniał, żeby się zmieściło!Nie bardzo porządnie wyszło, ale razem, prawie całkiem w teczce, na biurku leżało.Jeśli pan Teodor nie zgłupiał doszczętnie i nie utracił z nagła pamięci, jakieś gwałtowne scenymusiały się w jego domu rozegrać.Sam się ten wydruk po całym pokoju rozlecieć nie mógł, żadenprzeciąg tu nie szalał.Zełgał.? A po jaką czarną ospę miałby w tej kwestii łgać?! Panie Teodorze, to ważne.Pomijam na razie sprawę wchodzenia, załóżmy, że tych drzwitarasowych na zasuwkę pan nie zamknął, obaj, Tępień i ten jakiś drugi, weszli przez taras, różneślady podobno tam są, ale z tego by wynikało, że teraz oni zaczęli się o to szarpać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Wreszcie podinspektor wyszedł.Znów zostaliśmy sami.Siedziałam i gapiłam się na pana Teodora,a pan Teodor siedział i gapił się na mnie. No i o mało co nie powiedziała pani o tych naszych wyliczeniach stwierdził nagle zwyrzutem, znów biorąc do ręki kartkę. Cała afera by z tego wynikła. Wyrwało mi się.Ale sam pan wie, że mamy tam dowód na złodziejstwo tego żłoba ssącego, 2przyległościami. Teraz już tylko przyległości zostały, więc nie warto się szarpać.Jak on tu wlazł, bo ja przecieżdrzwi zatrzasnąłem.A wyjście na taras nie było przypadkiem ot-? spytałam zgryzliwie.A, tego nie wiem.Ale chybanie.A może.? On mówił, ten gliniarz, że wszystko zamknięte. 117 Urwałam nagle.Pewnie, że zamknięte, sarna to sprawdzałam, oblatując dom w poszukiwaniudrugich zwłok.Klameczka przy tarasowych drzwiachPan Teodor śmiało mógł uznać, że ma trudny dzień.Chwila za chwilą spotykają go kłopotliwekompromitacj e. A, nie.Bo oni nie wiedzą.Niby zamknięte, ale to się dociska, a ta klamka byle jaka.Dobrzepopchnąć i już.Do zamknięcia od środka, tak na poważnie, jest zasuwka nad podłogą.I druga nagórze.Ale wcale nie pamiętam, czy to od środka zamykałem.Możliwe, że nie.W głębi duszy byłam pewna, że nie.Niepotrzebne mi były nawet doświadczenia osobiste.Energicznie przydeptałam wyrzuty sumienia. No to on chyba wrócił, wszedł tamtędy.Sam pan mówi, że się tu miotał wszędzie, zauważyłdrzwi, zorientował się.Może pan nawet w jego oczach te drzwi dociskał? Może.No, owszem.No, tak. Zapamiętał sobie.Tylko kto go zabił? Sam się przecież tym pańskim kwarcem nie kropnął.Nicpanu nie przychodzi do głowy?Pan Teodor jakoś nagle zamilkł i zmroczniał.Pokręcił głową, popatrzył w okno i westchnął.Znienacka, przypomniałam sobie, że te papiery były porozrzucane nie tylko po całym biurku iokolicach, leżały nawet na podłodze, a powiedział przecież, że Tępień do teczki je zgarniał.Pogniecione jeszcze wtedy były tylko częściowo, dopiero ja je pogniotłam do reszty.To w końcuzgarniał je czy rozwalał? Bili się o nie? Panie Teodorze, co ten cały Tępień właściwie robił? Czytał te wydruki, przeglądał? Papiery panwyrywał czy całą teczkę? 118 pan Teodor pokręcił się niespokojnie, zmartwiony i niepewny.__ Ja już sam nie wiem.To ja je przeglądałem, z teczki wyjąłem, nie wszystko, część, bo ona takagruba.A on tak latał jak kot z pęcherzem, skąd ja mam typy, wrzeszczał, kto mi cynki daje, takietam bzdurstwa.Wpadł do gabinetu, spojrzał, i zaraz do biurka.%7łe to może te moje wypociny, tak tociągle nazywał, bo ja mu próbowałem powiedzieć, że sam tak sobie typuję, to on też poczyta, no i tewyjęte do teczki wpychał.A ja mu chyba przeszkadzałem, teczkę wyrywałem z ręki i odciągałemgo od biurka.I wtedy akurat gong zabrzęczał. Potwornie mętna relacja skrytykowałam. Jest pan pewien, że to była pańska żona? Nie wiem.Ale chyba tak.Albo może sąsiad z góry.Słyszała pani, Marczakowa, ta sąsiadka zprzeciwka.One się nie lubią, moja żona ją o mnie wypytuje, sama pani mówi, że z awanturąwleciała.Zakłopotanie pana Teodora rozkwitło na nowo.Wyzbyłam się litości i wszelkich subtelnych uczuć,bo przypomniały mi się umalowane niedopałki. Czy pańska żona znała Tępienia? Bo Krzysia, obawiam się, że tak. Nie wiem, kogo znała moja żona! zdenerwował się pan Teodor. I nie chcę wiedzieć! I wogóle nie chcę rozmawiać o mojej żonie! Bardzo zle zaopiniowałam sucho. Wobec tego wróćmy do wydruków.Pan mu wyrywał,on panu, gong się odezwał i co?Pan Teodor chlapnął sobie koniaczku, którego już niewiele zostało, i odetchnął głęboko. I on się tak jakoś spłoszył, dał im spokój, tym Papierom, a zaraz potem udało mi się gowyprowa-___ 110 ___. " " j.JL Jdzić.Powiedziałem, że to gość do mnie.A ten cały stos został.Bo co? Bo jak tu przyszłam, wszystko było porozwa-lane, nawet na podłodze kartki leżały.To co wkońcu? Rozleciały się czy były w teczce?Pan Teodor bardzo wyraznie usiłował stłumić swoją burzę wewnętrzną i zmusić umysł do pracy.Ciężko mu szło. Zaraz.Z tego, co było wyjęte, parę stron sfrunęło, to tak, owszem, a on to zbierał.I do teczki.Tak się ten stosik trochę rozsypał, no mówię przecież, on zgarniał! Tak zgarniał, żeby się zmieściło!Nie bardzo porządnie wyszło, ale razem, prawie całkiem w teczce, na biurku leżało.Jeśli pan Teodor nie zgłupiał doszczętnie i nie utracił z nagła pamięci, jakieś gwałtowne scenymusiały się w jego domu rozegrać.Sam się ten wydruk po całym pokoju rozlecieć nie mógł, żadenprzeciąg tu nie szalał.Zełgał.? A po jaką czarną ospę miałby w tej kwestii łgać?! Panie Teodorze, to ważne.Pomijam na razie sprawę wchodzenia, załóżmy, że tych drzwitarasowych na zasuwkę pan nie zamknął, obaj, Tępień i ten jakiś drugi, weszli przez taras, różneślady podobno tam są, ale z tego by wynikało, że teraz oni zaczęli się o to szarpać [ Pobierz całość w formacie PDF ]