[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wtedy mu pokazałeśswoje piersi.Gardło miałeś tak ściśnięte, że nie mogłeś wykrztusić żadnego słowa.Wyszedł i wrócił po chwili z fajką i tajemniczymi kulkami.To był zatruty podarunek.Tarantula jest pająkiem z wieloma jadami.Dałeś się przekonać do palenia iodtąd prosiłeś o kolejną porcję, jeśli zapomniał o codziennym rytuale.Twoja odrazado opium z pierwszego dnia poszła w zapomnienie.Któregoś dnia po wypaleniuswojej działki zasnąłeś w jego ramionach.Właśnie smakowałeś ostatnie kłęby dymywsparty o niego na kanapie.Głaskał cię po policzku.Odruchowo.Jego dłoń sunęłapo twojej gładkiej skórze.Nigdy nie miałeś zarostu.Kiedy jeszcze byliścienastolatkami, razem z Alexem czekaliście na pierwszy meszek pod nosem.Alexszybko zapuścił wąsy.Najpierw rzadki, potem mu zgęstniały.Ty zarostu kompletnienie miałeś.Jeden problem mniej dla Tarantuli.Chociaż mówił, że to nie manajmniejszego znaczenia.Zastrzyki hormonalne i tak pozbawiłyby cię zarostu.Robiłeś sobie wyrzuty, że tak idealnie pasowałeś do celu, który sobie wyznaczył.Wszystkiemu winien ten twój  jak mawiał Alex  piękny pysk godny panienki.I właśnie to twoje tak delikatne szczupłe ciało doprowadziło Tarantulę doszaleństwa.Któregoś wieczoru zapytał cię, czy też jesteś homoseksualistą.ylezrozumiałeś to jego  też.Nie, nie byłeś homoseksualistą.Nie żebyś czasem o tymnie pomyślał, ale tak naprawdę nigdy cię to nie pociągało.Tarantula też nie był.Takprzynajmniej myślałeś, dopóki nie zaczął cię obmacywać.Ale pomyliłeś macanie zbadaniem.Wtedy byłeś jeszcze przykuty łańcuchem do ściany, to było na początkutwojej niewoli.Nieśmiało dotknąłeś go dłonią, a on cię spoliczkował.Zamurowało cię.Po cóż innego miałby cię więzić? Musiał chcieć zrobić zciebie zabawkę seksualną.Tylko tak potrafiłeś wytłumaczyć sobie wszystko, przez coprzeszedłeś.To musi być pieprzony pedzio, myślałeś.Zboczeniec, któremu zachciałosię mieć oswojonego chłopczyka.Najpierw dostałeś szału na samą myśl, a potempowiedziałeś sobie: Co tam, będę udawał! Niech robi ze mną, co mu się podoba.Któregoś dnia i tak ucieknę.Wrócę z Alexem i razem rozwalimy mu tę jego mordę! Ale powoli, wbrew sobie, zacząłeś grać w zupełnie inną grę.Tę, której zasadyustalał Tarantula.W kotka i myszkę.Cierpienie  prezent, zastrzyki  pianino,Vincent  Ewa!*Lafargue był zmęczony.Przeprowadził wielogodzinną operację poparzonegodziecka, skórę trzeba było przeszczepiać kawałek po kawałku.Po wyjściu ze szpitala zwolnił Rogera i sam wrócił do Vsinet.Po drodzezatrzymał się w kwiaciarni, żeby odebrać okazałą wiązankę.Kiedy zbliżał się do domu, zobaczył, że brama i drzwi wejściowe są otwarte.Wbiegł na piętro, tam zastał drzwi do apartamentów Ewy również szeroko otwarte.Kwiaty wypadły mu z ręki.Koło pianina leżał wywrócony taboret i rozbity wazon.Sukienka i bielizna walały się po podłodze, kołdra znikła, buty na wysokich obcasachleżały obok łóżka, jeden obcas był ułamany.Może tu był dostawca? Line mogła przed wyjazdem na urlop złożyćzamówienie w sklepi.No dobrze, ale gdzie jest Ewa? Uciekła? Dostawca nie zastałnikogo na dole i Ewa go namówiła, żeby otworzył jej drzwi.Richard zdenerwowany kręcił się po mieszkaniu.Uciekła naga? Ubraniezostawiła przygotowane do włożenia.A gdzie kołdra? Teoria z dostawcą nie trzymałasię kupy.Chociaż rok temu, też w czasie urlopu Line, coś takiego prawie sięwydarzyło.Richard wrócił w ostatniej chwili, kiedy Ewa przez zamknięte drzwibłagała dostawcę, żeby ją wypuścił.Richard wytłumaczył mu wtedy, że wszystko jestw porządku, żona cierpi na silną depresję, dlatego musiał zainstalować rygle.Dla Line i Rogera historia z depresją była całkowicie wiarygodna.Widzieli, żeRichard jest bardzo czuły dla Ewy, obsypuje ją prezentami, a od roku coraz częściejrazem wychodzili.Bywało, że kolację jedli na parterze, ale zwykle całe dnie Ewaspędzała na górze, grając na pianinie lub malując obrazy.Line sprzątała w jej pokoju,nie czyniąc żadnych komentarzy.Tak więc nic nie wzbudzało ich podejrzeń.Któregoś dnia Line zdjęłapokrowiec przykrywający na sztalugach nowy obraz Ewy.Zobaczyła portretRicharda przebranego za transwestytę i siedzącego za barem jakiejś knajpy.Wytłumaczyła sobie wówczas, że ta kobieta ma mocno pomieszane w głowie.Doszłado wniosku, że pracodawca ma dobre serce, opiekuje się chorą w domu, a nie oddajejej do szpitala, gdzie powinna zostać zamknięta.No bo jak by to wyglądało, że żonaprofesora Lafargue'a przebywa w szpitalu dla wariatów.Wystarczy, że jest tam jużjego córka!* Richard usiadł na łóżku.Był zrozpaczony.Trzymał w dłoniach sukienkę Ewy iz niedowierzaniem potrząsał głową.Nagle usłyszał dzwonek telefonu.Zbiegł na parter i podniósł słuchawkę.Nierozpoznał głosu rozmówcy.- Lafargue? Mam twoją żonę.- Ile pan za nią chce? Mów pan! Zapłacę!  krzyczał łamiącym się głosem. Spokojnie, nie tak nerwowo.Nie tego chcę.Na forsie mi nie zależy.zresztą zobaczymy.Może będziesz mi mógł coś odpalić.- Błagam pana.proszę powiedzieć, czy ona żyje?- Oczywiście!- Proszę jej nie skrzywdzić!- Bez obaw, nie ruszę jej.- Co mam zrobić? Musimy się zobaczyć, żeby pogadać. Alex wyznaczył spotkanie jeszczetego wieczoru o godzinie dwudziestej drugiej przed drogerią na placu Opery.- Jak pana rozpoznam? Nie martw się.Ja rozpoznam ciebie.Przyjedz sam i nie kombinuj.Inaczejona będzie miała naprawdę ciężki kwadransik.Richard chciał jeszcze potwierdzić, że przyjdzie, ale połączenie zostałoprzerwane.Zrobił to samo, co Alex kilka godzin wcześniej.Wziął butelkę whisky isolidnie łyknął.Zszedł do piwnicy, żeby się upewnić, czy nic nie zginęło.Drzwi byłyzamknięte na klucz, więc tym nie musiał się martwić.Co to za facet? Jakiś bandzior, to oczywiste.Dlaczego nie chce pieniędzy?Przynajmniej nie od razu? Zależy mu na czymś innym.Tylko na czym? Nic niepowiedział o Ewie.Richard na początku, gdy więził Vincenta, bardzo się pilnował, żeby wszystkoutrzymać w tajemnicy.Nawet służbę odprawił, Line i Rogera zatrudnił dużo pózniej.Obawiał się, że policja natrafi na trop prowadzący wprost do niego.Rodzice Vincentanie dawali za wygraną.Wiedział o tym, bo czytał prasę lokalną.Wszystko to były jużstare, przebrzmiałe wydarzenia.Dopadł Vincenta w środku nocy, w lesie, zatarłwszelkie ślady, ale nigdy nic nie wiadomo.Sam przecież wniósł skargę z powoduViviane i ktoś mógłby to powiązać ze zniknięciem Vincenta.Wpadka z powodujakiegoś kretyńskiego przypadku wciąż była możliwa.Jednak mijały miesiące, potemrok, dwa, a teraz już pewnie cztery.Sprawa przycichła i chyba została zapomniana.Gdyby ten facet wiedział, kim jest Ewa, nie gadałby takich głupot.Niemówiłby, że to jego żona.Lafargue pokazywał się niekiedy z Ewą, ale wszyscy braliją za jego młodą kochankę.Od czterech lat nie utrzymywał żadnych kontaktów zprzyjaciółmi, którzy jego odsunięcie się od towarzystwa kładli na karb chorobyViviane. Biedny Richard!  mówili. Znowu spadło na niego nieszczęście.%7łonazginęła w katastrofie lotniczej, potem córka wylądowała w szpitalu psychiatrycznym.Biedaczysko. Ludzie, którym przedstawiał Ewę, to byli koledzy z pracy, lekarze jak on.Nikogo nie dziwiło, że czasem na przyjęcia przychodzi z kochanką.Towarzyszące impomruki zachwytu pod adresem Ewy napełniały go zadowoleniem i dumą zpowodów.własnych zawodowych ambicji.Ten bandzior nie wiedział nic na temat Vincenta.Więc o co mu chodzi?*Wcześniej na miejsce spotkania przyszedł Lafargue [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl