[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wiem, tak, nie mamnajmniejszego wyobrażenia, co się z nią dzieje, ani gdzie być może.Aadna byłai zawczasu rozbudzona, więc życie jej, a przynajmniej młodość nie będzie dodzwigania ciężką.Nie wiem, tak! nie wiem nic!.Kochałem namiętnie zpoczątku to dziecko, ale teraz, ja już nic, nikogo kochać, a nawet fantazji miećnie mogę, zupełnie się wyczerpałem.%7łem się nie rozpił, to rzecz dziwna, bopowinienem był tym skończyć.Może to jeszcze nadejdzie, któż wie?Pomilczał chwilę. A zatem na zaświadczenie mojej legitymacji rachowaćmogę, dodał, sięgając leniwie po kapelusz, Filipesco. Im prędzej, imgłośniej się to dopełni, tym lepiej.Ruszył się z krzesła.Księżna, której dana odpowiedz nie zaspokoiła, słuchając,pobladła i zacięła usta. Ja bym chciała coś więcej o niej się dowiedzieć, szepnęła, mogłabym.teraz jestem sama, prawie swobodna.wzięłabym ją.Filipesco się uśmiechnął. Wątpię, żeby to dla niej wielkim było dobrodziejstwem, rzekł zuśmieszkiem, a w istocie niepodobna mi się domyśleć nawet, co ta kobieta znią i z sobą zrobiła.Czy pozostała we Francji, czy się do Anglii przeniosła? Tozależało od stosunków, jakie mogła zawiązać.W czasie, gdym się rozstawał znią, ta opiekunka dosyć się losem dziecka interesowała, ale na stałość tegouczucia u niej wcale rachować nie można.Był to taki temperament namiętny,dziwaczny.Książę wstał żywo, sięgnął ręką do kieszonki, w której zwykł się znajdowaćzegarek, znalazł ją próżną i śmiać się zaczął sam do siebie. Zapomniałem, że zegarek musiałem zastawić, mruknął. Chciałem gowykupić zaraz, wygrawszy.Księżna przysłuchiwała się z jakąś obawą razem i chętką odezwania się, naostatek poczęła: Nie jestem wcale tak zamożną, jakby się zdawać mogło, ale, jeżeli czymmałym służyć.Filipesco spojrzał jej w oczy. Dawne nasze rachunki dziś trudno wznawiać, rzekł. Kto komu cowinien, ja nie potrafię rozwiązać, bo pieniądze pieniędzmi, ale obok nichpotrzeba by inne położyć kompensaty.Tak, tak! dziś obrachować niepodobna,czy ja jestem jej dłużnym, czy mnie by się co należało.Puśćmy to w niepamięć.Księżna jesteś tak grzeczną, że, oprócz poświadczenia o mojej osobistości,chcesz mi przyjść z pomocą.Nie odrzucam, ale cóż potem? Ja siebie znam.Wezmę, zjadłszy dobre śniadanie, pierwszy pociąg do Monaco i.będęszczęścia próbował.Miałem raz szesnaście tysięcy franków wygranych i byłemtak głupi, żem je na serii już wyczerpanej zostawił.Diabli.to jest krupierzagarnął.Gdy to mówił, księżna z pośpiechem szukała po kieszeniach, zajrzała doszufladki, poszła do drugiego pokoju do biurka i przyniosła rulonik, w którymwprawne oko mogło pięćset franków się domyśleć.Podsunęła go księciu, któryod niechcenia, obojętnie, ledwie głową skłoniwszy na podziękowanie, wsunąłrulonik do kieszeni. Proszę być spokojną, dodał, że dokuczać nie będę.To nie jest w moimobyczaju i naturze.Nawet mścić się nie robi mi żadnej przyjemności, tego sięzawsze los za nas podejmuje, prędzej czy pózniej.Ukłonił się z lekka i coraz żywszym krokiem pośpieszył do drzwi, w którychkapelusz na głowę włożywszy, wyszedł, służbę stojącą pomijając z pańskąminą.Księżna stała długo, jak przykuta do miejsca, potem padła na kanapę izadumała się głęboko.Wśród tych myśli, które ją opanowały, twarz zapomnianajakby zmieniła się strasznie, zestarzała, pomarszczyła.Kto by się jejprzypatrywał w tej chwili, nauczyłby się z tego, że wola silna i pamięć o sobienawet rysy oblicza mogą przerobić i zmienić.Był to ten sam dzień, w którym właśnie O'Wall wyrobił sobie posłuchanie uNery i miał ją na zmianę powołania, na zwrócenie się do teatru namawiać.Byłprawie pewnym zwycięstwa, bo wierzył we wszechmoc swoją, w potęgę, wwymowę.W saloniku Nery nie było nikogo.Na stole znowu stała patera, biletów pełna.Po chwili zaszeleściało i wolnym krokiem śliczna, blada, z wyrazemmęczennicy na twarzyczce, wsunęła się nieco trwożliwie Nera.Z chodu jej,twarzy, ruchów poznać było można osłabienie i cierpienie, usiłowała jednakwesołym uśmieszkiem powitać O'Wall'a i sama poczęła, witając go, odpodziękowania. Nie wiem, jak mam panu wyrazić wdzięczność moją, rzekła, podając murączkę małą i drżącą, okazałeś mi tyle współczucia, tyle serca.O'Wall nie dał jej mówić długo. O pani! rzekł, kapelusz przyciskając do piersi, nie mam najmniejszejzasługi, nie jest to nawet poruszenie serca, nie jest to samo dla niej współczucie,które było mego żywego zajęcia pobudką. Jestem przede wszystkim, niestety, czcicielem piękna i kunsztu.Sprawa sztuki jest dla mnienajpierwszą i w tej sprawie przychodzę do pani.Usiedli, felietonista nie przestawał mówić: Ta okropna katastrofa, z której pani tak szczęśliwie wyszłaś, powinna była jejoczy otworzyć.Czy warto co dzień życie stawiać na kartę dla popisu zwdziękiem, odwagą i siłą, gdy natura wyposażyła ją na tłumacza myśli poetów,na wcielenie arcydzieł.Shakespeare, Wiktor Hugo domagają się od niej prawswoich.Pani masz talent wielki, możesz być na gwiazdzistym niebie poezjidramatycznej nową i świetną gwiazdą.Rachel, mogę to najlepiej poświadczyć,miała tylko cudowny instynkt; pani, co łatwo poznać, masz już więcejdziś, bo pojęcie i przeczucie warunków sztuki, masz uroczą powierzchowność,masz głos, masz geniusz i miałabyś się zakopać w nędznym cyrku?Nera słuchała ze spuszczonymi oczami pochwał felietonisty, który zawczasutryumfował. Pozwól mi pani być tak szczęśliwym i wprowadzić ją w ten świat dla niejstworzony, dla którego jesteś stworzoną. A! panie, odezwała się Nera, ja na to pole walki wyjść nie mamodwagi! Nie zaprzeczysz, że to wszystko zdobywać potrzeba, a żeby zdobyć,nieodbite jest męstwo, ochota do boju i przekonanie, że on wypadnie zwycięsko.Mnie na ostatnim zbywa właśnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Nie wiem, tak, nie mamnajmniejszego wyobrażenia, co się z nią dzieje, ani gdzie być może.Aadna byłai zawczasu rozbudzona, więc życie jej, a przynajmniej młodość nie będzie dodzwigania ciężką.Nie wiem, tak! nie wiem nic!.Kochałem namiętnie zpoczątku to dziecko, ale teraz, ja już nic, nikogo kochać, a nawet fantazji miećnie mogę, zupełnie się wyczerpałem.%7łem się nie rozpił, to rzecz dziwna, bopowinienem był tym skończyć.Może to jeszcze nadejdzie, któż wie?Pomilczał chwilę. A zatem na zaświadczenie mojej legitymacji rachowaćmogę, dodał, sięgając leniwie po kapelusz, Filipesco. Im prędzej, imgłośniej się to dopełni, tym lepiej.Ruszył się z krzesła.Księżna, której dana odpowiedz nie zaspokoiła, słuchając,pobladła i zacięła usta. Ja bym chciała coś więcej o niej się dowiedzieć, szepnęła, mogłabym.teraz jestem sama, prawie swobodna.wzięłabym ją.Filipesco się uśmiechnął. Wątpię, żeby to dla niej wielkim było dobrodziejstwem, rzekł zuśmieszkiem, a w istocie niepodobna mi się domyśleć nawet, co ta kobieta znią i z sobą zrobiła.Czy pozostała we Francji, czy się do Anglii przeniosła? Tozależało od stosunków, jakie mogła zawiązać.W czasie, gdym się rozstawał znią, ta opiekunka dosyć się losem dziecka interesowała, ale na stałość tegouczucia u niej wcale rachować nie można.Był to taki temperament namiętny,dziwaczny.Książę wstał żywo, sięgnął ręką do kieszonki, w której zwykł się znajdowaćzegarek, znalazł ją próżną i śmiać się zaczął sam do siebie. Zapomniałem, że zegarek musiałem zastawić, mruknął. Chciałem gowykupić zaraz, wygrawszy.Księżna przysłuchiwała się z jakąś obawą razem i chętką odezwania się, naostatek poczęła: Nie jestem wcale tak zamożną, jakby się zdawać mogło, ale, jeżeli czymmałym służyć.Filipesco spojrzał jej w oczy. Dawne nasze rachunki dziś trudno wznawiać, rzekł. Kto komu cowinien, ja nie potrafię rozwiązać, bo pieniądze pieniędzmi, ale obok nichpotrzeba by inne położyć kompensaty.Tak, tak! dziś obrachować niepodobna,czy ja jestem jej dłużnym, czy mnie by się co należało.Puśćmy to w niepamięć.Księżna jesteś tak grzeczną, że, oprócz poświadczenia o mojej osobistości,chcesz mi przyjść z pomocą.Nie odrzucam, ale cóż potem? Ja siebie znam.Wezmę, zjadłszy dobre śniadanie, pierwszy pociąg do Monaco i.będęszczęścia próbował.Miałem raz szesnaście tysięcy franków wygranych i byłemtak głupi, żem je na serii już wyczerpanej zostawił.Diabli.to jest krupierzagarnął.Gdy to mówił, księżna z pośpiechem szukała po kieszeniach, zajrzała doszufladki, poszła do drugiego pokoju do biurka i przyniosła rulonik, w którymwprawne oko mogło pięćset franków się domyśleć.Podsunęła go księciu, któryod niechcenia, obojętnie, ledwie głową skłoniwszy na podziękowanie, wsunąłrulonik do kieszeni. Proszę być spokojną, dodał, że dokuczać nie będę.To nie jest w moimobyczaju i naturze.Nawet mścić się nie robi mi żadnej przyjemności, tego sięzawsze los za nas podejmuje, prędzej czy pózniej.Ukłonił się z lekka i coraz żywszym krokiem pośpieszył do drzwi, w którychkapelusz na głowę włożywszy, wyszedł, służbę stojącą pomijając z pańskąminą.Księżna stała długo, jak przykuta do miejsca, potem padła na kanapę izadumała się głęboko.Wśród tych myśli, które ją opanowały, twarz zapomnianajakby zmieniła się strasznie, zestarzała, pomarszczyła.Kto by się jejprzypatrywał w tej chwili, nauczyłby się z tego, że wola silna i pamięć o sobienawet rysy oblicza mogą przerobić i zmienić.Był to ten sam dzień, w którym właśnie O'Wall wyrobił sobie posłuchanie uNery i miał ją na zmianę powołania, na zwrócenie się do teatru namawiać.Byłprawie pewnym zwycięstwa, bo wierzył we wszechmoc swoją, w potęgę, wwymowę.W saloniku Nery nie było nikogo.Na stole znowu stała patera, biletów pełna.Po chwili zaszeleściało i wolnym krokiem śliczna, blada, z wyrazemmęczennicy na twarzyczce, wsunęła się nieco trwożliwie Nera.Z chodu jej,twarzy, ruchów poznać było można osłabienie i cierpienie, usiłowała jednakwesołym uśmieszkiem powitać O'Wall'a i sama poczęła, witając go, odpodziękowania. Nie wiem, jak mam panu wyrazić wdzięczność moją, rzekła, podając murączkę małą i drżącą, okazałeś mi tyle współczucia, tyle serca.O'Wall nie dał jej mówić długo. O pani! rzekł, kapelusz przyciskając do piersi, nie mam najmniejszejzasługi, nie jest to nawet poruszenie serca, nie jest to samo dla niej współczucie,które było mego żywego zajęcia pobudką. Jestem przede wszystkim, niestety, czcicielem piękna i kunsztu.Sprawa sztuki jest dla mnienajpierwszą i w tej sprawie przychodzę do pani.Usiedli, felietonista nie przestawał mówić: Ta okropna katastrofa, z której pani tak szczęśliwie wyszłaś, powinna była jejoczy otworzyć.Czy warto co dzień życie stawiać na kartę dla popisu zwdziękiem, odwagą i siłą, gdy natura wyposażyła ją na tłumacza myśli poetów,na wcielenie arcydzieł.Shakespeare, Wiktor Hugo domagają się od niej prawswoich.Pani masz talent wielki, możesz być na gwiazdzistym niebie poezjidramatycznej nową i świetną gwiazdą.Rachel, mogę to najlepiej poświadczyć,miała tylko cudowny instynkt; pani, co łatwo poznać, masz już więcejdziś, bo pojęcie i przeczucie warunków sztuki, masz uroczą powierzchowność,masz głos, masz geniusz i miałabyś się zakopać w nędznym cyrku?Nera słuchała ze spuszczonymi oczami pochwał felietonisty, który zawczasutryumfował. Pozwól mi pani być tak szczęśliwym i wprowadzić ją w ten świat dla niejstworzony, dla którego jesteś stworzoną. A! panie, odezwała się Nera, ja na to pole walki wyjść nie mamodwagi! Nie zaprzeczysz, że to wszystko zdobywać potrzeba, a żeby zdobyć,nieodbite jest męstwo, ochota do boju i przekonanie, że on wypadnie zwycięsko.Mnie na ostatnim zbywa właśnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]