[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tragedie są wtedy, kiedy nic się nie dzieje.Córkawraca ze szkoły, w której wszystko dobrze.Zamyka się u siebie, w pokoiku dwa na trzy, zesłuchawek sączy się nagranie i refren powtarzany dokładnie w tym samym brzmieniu.Obiaddogotowuje sięna wolnym gazie o ciśnieniu nie odbiegającym od normy.Gwiżdże zaopatrzony w gwizdekczajnik.Pies śpi zwinięty w kłębek i nam także udziela się senność, popołudniowa drzemka przedłużażycie o kwadrans.Za oknem niedrapieżne gołębie i kawki spacerują po dachu i nie ma żadnejobawy, że spadną.Do cukierni na rogu wchodzi chłopiec, zapamięta smak eklerki na wieki,rozjaśnione jej mgnieniem.W sąsiedniej kwiaciarni otwarcie kwitną kwiaty, odważnie, jakbynigdy miały niezwiędnąć.Na światłach stoją inne postaci dramatu i cierpliwie czekają.W chwytającym słońcelusterku taksówki rozbłyska splendor.Zapada wieczór w pełnym majestacie.Do domu wraca bogatszy o jedną dniówkę salariat.Kobiety wykładają zakupy, lodówka schłodzi je w ciemności, a piekarnik podgrzeje, naświetlającprzy tym lampką kontrolną.Telewizor punkt po punkcie przekaże program wieczorny.Bobrybudują kopiec z obniżonym wejściem, bo spodziewają się suszy.Na Zachodnim Brzegu takżeutrzymuje się boom budowlany.Nadal nie wiadomo, z kim ożeni się amant, gdyż propozycje zodcinka na odcinek tylko się mnożą.W grach liczbowych znów wylosowano same tłuste numery.Nadchodzi noc, dostarczycielka materiału na sennik.Kładą się lekomani, a lunatycy wychodzą.Rano.Kawa nam dobrze nie wróży, a w zlewie od jej fusów zapchał się odpływ.Z takiego świata przeszła do nas Anna.O własnych silach, białe autobusy rozwożące jeńcówdo sanatoriów zniknęły wkrótce po wojnie i teraz każdy zdany jest na zwykłe pekaesy.Kiedyopowiedziała już wszystko do końca (nie ma takiego sądu, przed którym można by dochodzićchoć małej cząstki), widmo zaczęło zanikać, robiło się coraz węższe, jak gdyby przeświecałoprzezszparkę, a potem zlewało się w punkt, powoli gasnący, w starym kineskopie na lampach.Annaobudziła się nowa.Ochrzciliśmy ją ponownie, nie zmieniając imienia.Teraz dotykaliśmy jejśmiało, całym ciałem, przywierała kurczowo i zastygała, trwała tak godzinami, odbierając sobielata zaniedbań.Otacza nas oschłość.Choroby.Małżeństwa są martwe.Przypadkowo rodzą się dzieci, wielemiesięcy po spazmie, kiedy uniesienie opadło i autor wypiera się autorstwa.Szpitale są pełne,sierocińce wydają się samorodne.Co wieczór dzwony w kościele biją na trwogę.Pogotowieściga się na sygnale.Niczego nie ukrywamy.Drzwi do Domu zawsze pozostają otwarte, niemamyklucza i zamka, a klamkę zastępuje skobel używany w razie przeciągu.W oknach nie ma firanek,prześcieradła, jeśli są rozwieszane, to przeciw słońcu.Nachodził nas sołtys i pouczał oobowiązku zameldowania.Kurator szukał tu dzieci w wieku szkolnym, które mielibyśmy oddaćna zatratę do szkoły.Opiekuńczy kurator nie chce zrozumieć, że to my nauczamy.Sołtys zajętyewidencją nie dostrzegł, że znak obecności jest w Domu.Nie potrzebujemy na to wzmianki wdowodach.Samijesteśmy dowodem.Anna powiła chłopca, nie widziałem drugiej równie oddanej matki.Bez powikłań, odpokoleń kultywujemy kunszt położnictwa.Powinni ją zobaczyć malarze, kiedy siadała zdzieckiem na schodkach i karmiła mlekiem bez domieszek i smoczka, ci sami malarze, co przezwieki starali się odrysować Dzieciątko, nadając mu formy zgodne z aktualną modą, tak że raz jesttłustymbobasem o rączkach w wałki, a kiedy indziej wysmukłym szybkobiegaczem, biegłym, jeszczezanim nauczył się chodzić, raz niemowlęciem zarośniętym ciemnym włosiem, a kiedy indziejznów łysym chłopcem o twarzy siedmiolatka.Wydawałoby się, że niemowlęta są bardziej dosiebiepodobne niż osobnicy dojrzali, ale w naszej hagiografii to właśnie Dzieciątko zyskało postaćbardziej różnorodną niż dorosły, zawsze ten sam, w tej samej łódce, z włosami jednostajnieczarnymi, z sercem otwartym, gotowym do transplantacji.Ktoś jednak widział ten obraz zazdrosny, złożył donos.Zostałem oskarżony o kontakty znieletnią.Sam chciałbym, aby Annie odjąć tych lat najgorszych czyż nie o to staraliśmy się odpoczątku, i z dobrym skutkiem? Po wspólnej medytacji postanowiliśmy wyjechać, bez zwłoki,aby nie narażać innych na kolejne najścia.Odwykli od ubrań, założyliśmy naprędce coś, coodpowiadało panującej poza Domem porze roku, wzięliśmy pieniądze sprzed wymiany i staredokumenty, opiewające nie wiadomo na kogo.Dziecko zostało, inaczej niż w Księdze, podopieką sióstr, już i tak otoczonych czeredką [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Tragedie są wtedy, kiedy nic się nie dzieje.Córkawraca ze szkoły, w której wszystko dobrze.Zamyka się u siebie, w pokoiku dwa na trzy, zesłuchawek sączy się nagranie i refren powtarzany dokładnie w tym samym brzmieniu.Obiaddogotowuje sięna wolnym gazie o ciśnieniu nie odbiegającym od normy.Gwiżdże zaopatrzony w gwizdekczajnik.Pies śpi zwinięty w kłębek i nam także udziela się senność, popołudniowa drzemka przedłużażycie o kwadrans.Za oknem niedrapieżne gołębie i kawki spacerują po dachu i nie ma żadnejobawy, że spadną.Do cukierni na rogu wchodzi chłopiec, zapamięta smak eklerki na wieki,rozjaśnione jej mgnieniem.W sąsiedniej kwiaciarni otwarcie kwitną kwiaty, odważnie, jakbynigdy miały niezwiędnąć.Na światłach stoją inne postaci dramatu i cierpliwie czekają.W chwytającym słońcelusterku taksówki rozbłyska splendor.Zapada wieczór w pełnym majestacie.Do domu wraca bogatszy o jedną dniówkę salariat.Kobiety wykładają zakupy, lodówka schłodzi je w ciemności, a piekarnik podgrzeje, naświetlającprzy tym lampką kontrolną.Telewizor punkt po punkcie przekaże program wieczorny.Bobrybudują kopiec z obniżonym wejściem, bo spodziewają się suszy.Na Zachodnim Brzegu takżeutrzymuje się boom budowlany.Nadal nie wiadomo, z kim ożeni się amant, gdyż propozycje zodcinka na odcinek tylko się mnożą.W grach liczbowych znów wylosowano same tłuste numery.Nadchodzi noc, dostarczycielka materiału na sennik.Kładą się lekomani, a lunatycy wychodzą.Rano.Kawa nam dobrze nie wróży, a w zlewie od jej fusów zapchał się odpływ.Z takiego świata przeszła do nas Anna.O własnych silach, białe autobusy rozwożące jeńcówdo sanatoriów zniknęły wkrótce po wojnie i teraz każdy zdany jest na zwykłe pekaesy.Kiedyopowiedziała już wszystko do końca (nie ma takiego sądu, przed którym można by dochodzićchoć małej cząstki), widmo zaczęło zanikać, robiło się coraz węższe, jak gdyby przeświecałoprzezszparkę, a potem zlewało się w punkt, powoli gasnący, w starym kineskopie na lampach.Annaobudziła się nowa.Ochrzciliśmy ją ponownie, nie zmieniając imienia.Teraz dotykaliśmy jejśmiało, całym ciałem, przywierała kurczowo i zastygała, trwała tak godzinami, odbierając sobielata zaniedbań.Otacza nas oschłość.Choroby.Małżeństwa są martwe.Przypadkowo rodzą się dzieci, wielemiesięcy po spazmie, kiedy uniesienie opadło i autor wypiera się autorstwa.Szpitale są pełne,sierocińce wydają się samorodne.Co wieczór dzwony w kościele biją na trwogę.Pogotowieściga się na sygnale.Niczego nie ukrywamy.Drzwi do Domu zawsze pozostają otwarte, niemamyklucza i zamka, a klamkę zastępuje skobel używany w razie przeciągu.W oknach nie ma firanek,prześcieradła, jeśli są rozwieszane, to przeciw słońcu.Nachodził nas sołtys i pouczał oobowiązku zameldowania.Kurator szukał tu dzieci w wieku szkolnym, które mielibyśmy oddaćna zatratę do szkoły.Opiekuńczy kurator nie chce zrozumieć, że to my nauczamy.Sołtys zajętyewidencją nie dostrzegł, że znak obecności jest w Domu.Nie potrzebujemy na to wzmianki wdowodach.Samijesteśmy dowodem.Anna powiła chłopca, nie widziałem drugiej równie oddanej matki.Bez powikłań, odpokoleń kultywujemy kunszt położnictwa.Powinni ją zobaczyć malarze, kiedy siadała zdzieckiem na schodkach i karmiła mlekiem bez domieszek i smoczka, ci sami malarze, co przezwieki starali się odrysować Dzieciątko, nadając mu formy zgodne z aktualną modą, tak że raz jesttłustymbobasem o rączkach w wałki, a kiedy indziej wysmukłym szybkobiegaczem, biegłym, jeszczezanim nauczył się chodzić, raz niemowlęciem zarośniętym ciemnym włosiem, a kiedy indziejznów łysym chłopcem o twarzy siedmiolatka.Wydawałoby się, że niemowlęta są bardziej dosiebiepodobne niż osobnicy dojrzali, ale w naszej hagiografii to właśnie Dzieciątko zyskało postaćbardziej różnorodną niż dorosły, zawsze ten sam, w tej samej łódce, z włosami jednostajnieczarnymi, z sercem otwartym, gotowym do transplantacji.Ktoś jednak widział ten obraz zazdrosny, złożył donos.Zostałem oskarżony o kontakty znieletnią.Sam chciałbym, aby Annie odjąć tych lat najgorszych czyż nie o to staraliśmy się odpoczątku, i z dobrym skutkiem? Po wspólnej medytacji postanowiliśmy wyjechać, bez zwłoki,aby nie narażać innych na kolejne najścia.Odwykli od ubrań, założyliśmy naprędce coś, coodpowiadało panującej poza Domem porze roku, wzięliśmy pieniądze sprzed wymiany i staredokumenty, opiewające nie wiadomo na kogo.Dziecko zostało, inaczej niż w Księdze, podopieką sióstr, już i tak otoczonych czeredką [ Pobierz całość w formacie PDF ]