[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O ilejednak Dziewica jest  uwięziona przez fantazmatyczną naturę nocy ( I co noc w swą jaski-nię powraca w rozpaczy ), to Konrad, przeciwnie, odczuwa noc jako czas szczególnego na-tchnienia i ostatecznej próby sił ( Dziś mój zenit, moc moja dzisiaj się przesili ).Otóż po-dobna ambiwalencja zdaje się cechować fakt skopiowania autografu Zniła się zima.Mógł tobyć akt konsolacyjnej ucieczki w przeszłość, a zarazem rodzaj autoprowokacji przez  odno-wienie przesileniowego snu, kiedy to  rozbiła się bania z poezją.Można by powiedzieć, żeMickiewicz był więzniem wizji drezdeńskiej, ale jednocześnie znajdował w niej poręczeniewłasnej mocy wizyjnej  a tę utożsamiał z prawdą poezji.Chciałoby się teraz przywołać fragment parabolicznego eseju Mieczysława JastrunaUcieczka Lwa Tołstoja, który  oczywiście w nie zamierzony przez autora sposób  rzucą teżświatło na tajemniczy powrót Mickiewicza do drezdeńskiej wizji sennej:  Obnażane, wysta-wiane na próby poczucie etyczne, jak ciało Tantala znikającymi pokarmami, żywi się na-dzieją, odnawiającą się w sposób okrutny i nierozumny.Jeszcze jeden dzień, jeszcze jednanoc, oczekiwanie świtu, który wreszcie spełni to, czego nie spełniło dotychczasowe życie,oczekiwanie nocy, w której padnie rozstrzygająca odpowiedz. 163Oczekiwanie nocy, w którejpadnie rozstrzygająca odpowiedz, to również aura Różewiczowskiego Wspomnienia snu zroku 1963.A trzeba pamiętać, że Różewiczjako poetą demonstrował wcześniej całkowicienieromantyczny stosunek do snu.164 Teraz jednak, wbrew przeświadczeniu o prozaizacji ży-cia onirycznego, sen staje się na powrót terenem najbardziej niepokojących pytań poety:zadałem mu pytanie co czynić nicodpowiedziałwszystkimi rysamipęknięciamipopłynęło do mnie światłoolbrzymi promienny uśmiechrozpalał sięOstatnie skupienie wersów jest najwyrazniej próbą zapisu doświadczenia iluminacji.Ni-czym w Mickiewiczowskim Widzeniu:Teraz widziałem całe wielkie morze163M.Jastrun, Mit śródziemnomorski.Warszawa 1962, s.53.164W Opowiadaniu dydaktycznym, poemacie z 1962 roku, znalazł się passus:  Sny mojesą pospolite / mój bezbarwny sąsiad podaje mi paczkę / owiniętą w gazetę przewiązanąsznurkiem / odwiązujemy ten sznurek przez dłuższy czas / potem jemy rosół z makaronem / irozmawiamy o pogodzie..Zladem Różewicza poszedł pózniej Zbigniew Herbert w wierszuPan Cogito biada nad małością snów (z tomu Pan Cogito):  I sny maleją [.] mój sen dzwonek golę się w łazience otwieram drzwi / inkasent wręcza mi rachunek za gaz i elek-tryczność / nie mam pieniędzy wracam do łazienki rozmyślając / nad cyfrą 63,50.95 Płynące z środka, jak ze zródła, z Boga,A w nim rozlana była światłość błoga.W Przygotowaniu do wieczoru autorskiego znajdujemy jednak wyznanie, które wpraw-dzie poświadcza (a przynajmniej ma poświadczać) biograficzny autentyzm wiersza, jego oni-ryczny rodowód, ale równocześnie prozaizuje na powrót opracowane już poetycko doświad-czenie wewnętrzne, przywraca odrzucone elementy wizji:  Pamiętam, że Tołstoj w moimśnie nie miał brody.Zauważyłem to jeszcze w czasie snu.Pytałem go o różne sprawy.Uśmiechnął się i w odpowiedzi podał mi kawałek starej gazety.Ta podarta, stara gazetamiała mnie poinformować o wszystkim, czego chciałem się od niego dowiedzieć.[.] Wdrugiej fazie snu twarz jego straszliwie się pomarszczyła.Przypominała mapę, przypominałakorę starego dębu.Tylko to jedno udało się uchwycić: w pewnej chwili zaczął przez twarzpłynąć do mnie uśmiech.Uśmiech ten płynął i w cieniu, i w słońcu, w świetle.W e w n ę t rz n a s t r o n a t w a r z y jakby przygasała i rozświetlała się.Wtedy czułem, że coś zro-zumiałem i pojąłem (PWA 116; podkr.Z.M.).Wewnętrzna strona twarzy! W czwartym kursie Literatury słowiańskiej (a więc w apo-geum swej propagandy towianizmu) Mickiewicz głosił z katedry Collge de France:  Gdzieżzatem znalezć typ, ideał arcydzieła? Ten ideał istnieje jedynie w krainie duchów.Niektórzyfilozofowie starożytni, Pitagoras, Platon, wiedzieli o tym; wszyscy wielcy artyści to czuli;[.] Sztuka powinna wcielać ten ideał w kształt widomy, powinna dać nam odczuć i widziećducha przedstawianej osoby, wyzwalając go z pokrywy ziemskiej, która go przesłaniała, aprzywracając mu k s z t a ł t b ę d ą c y t y l k o w y r a z e m j e g o w e w n ę t r z n e j is t o t y, kształt, jaki mógłby i powinien by mieć na ziemi.%7łeby tak wystawić ducha w jegokształcie przyrodzonym, potrzeba go pierwej widzieć; tak jest, potrzeba go pierwej widzieć!Sztuka zatem jest pewnego rodzaju wywoływaniem duchów, sztuka jest czynnością tajemni-czą i świętą.Saint-Martin [.] pierwszy powiedział: Sztuka jest niczym innym jak wizją; ar-tyści są ludzmi posiadającymi, często bezwiednie, dar doznawania wizyj.Niewątpliwie! [.]W jakiż sposób sam artysta mógłby mieć wewnętrzną pewność, że ziemskie odbicie jest po-dobne do niewidzialnego oryginału? Sztuka nie jest i nie może być niczym innym, jak odtwo-rzeniem wizji (wykład VI z 30 stycznia 1844 roku; podkr.Z.M.).165Odtwarzając senną wizję Różewicz nie zdobywa jednak  jako poeta  owej  pewności ,o której mówił Mickiewicz; przeciwnie, pomimo przekonania, że  coś zrozumiał i pojął , żeistotnie doznał iluminacji  dręczy go wątpliwość:  Z wiersza zanotowanego po przebudze-niu nie byłem zadowolony.Twarz Tołstoja nie była złota.Była raczej mosiężna.Przypomi-nała mozdzierz, taki mozdzierza jaki świecił w dawnych kuchniach.[.] Kiedy zapisywałemten sen, przypomniał mi się fragment dziennika Tołstoja, na który zwróciłem przed latybaczną uwagę.W tym fragmencie Tołstoj wyśmiewa się z poetów za używanie fałszywychepitetów i przymiotników.Srebrna konwalia? Srebrna konwalia nie jest srebrna  mówiWielki Starzec.Przy sposobności gani nawet Puszkina.Tołstoj (zdaje się) wyszedł rankiemdo ogrodu, żeby sprawdzić, jak ta konwalia rzeczywiście wygląda [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl