[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zbyt tłoczno, zbythałaśliwie i zbyt wiele rozmów toczy się naraz.Czasami nie można zebraćmyśli.W milczeniu skinęła głową. Ale ty jakoś to zniesiesz, Robin? Zrobisz to dla mnie, prawda?Wyczuła lęk w jego głosie.255RS Wiem, że jestem bardzo zajęty i że ciągnę cię ze sobą w różne miejsca,w których wolałbyś nie bywać.Ale ze względu na mnie jakoś to zniesiesz, nopowiedz?Przysunęła się do niego bliżej i położyła mu głowę na piersiach.Otoczyłją ramieniem.Jego pocałunki były inne niż te namiętne wczesnym wieczorem,kiedy się kochali: delikatne i niezachłanne dowodziły raczej przyjazni niżpożądania. Oczywiście, że zniosę, Francisie.Dobrze o tym wiesz wyszeptała.Maja opuściła Cambridge w piątek po południu i przebywała pozamiastem aż do póznego wieczora w sobotę.Weszło jej w nawyk, że pierwszyweekend każdego miesiąca spędzała poza domem.Nikt nie wiedział aniLiam Kavanagh, ani jej gospodyni, ani Robin i Helen dokąd jezdzi.Byłazmęczona po długiej podróży.A może tylko wmawiała sobie, że to jest powódjej znużenia i zdenerwowania.Siedząc samotnie w salonie i ściskając wdłoniach dżin z wermutem, próbowała nie myśleć o piątku.A jednaknieproszone wspomnienia wciąż się cisnęły do głowy: o ostatnim dniu pracy wdomu handlowym Merchanta Edmunda Pamphilona.Nalegał na rozmowę z niąw cztery oczy. Czy nie rozważy pani ponownie swojej decyzji? To byłowszystko, co miał jej do powiedzenia.Rozpoznała wyraz malujący się w jegooczach.Zniknęła zwykła jowialność, która zawsze ją tak drażniła, a jej miejscezajęła rozpacz i strach.Jednak Maja wyraziła tylko stosowne do okolicznościsłowa ubolewania i żalu, a on ukłonił się w sposób staromodnie szarmancki ipo raz ostatni opuścił swoje miejsce pracy.Nie pojmowała, dlaczegoprześladuje ją to banalne wydarzenie.Przekonywała samą siebie, że wszystkojest w porządku, że najgorsze już minęło i że zrobiła to, co była zmuszonazrobić.A jednak niepokój pozostał, zmuszając ją do analizowania decyzji,która dotychczas nie budziła w niej wątpliwości.Wiedziała, dlaczego szuka256RSucieczki w alkoholu na trzezwo musiałaby bliżej przyjrzeć się sobie, i byćmoże nie spodobałoby się jej to, co by zobaczyła.Francis ponaglany potrzebą zdobycia gotówki, zarówno dla siebie, jak idla Vivien, spotkał się z Theo Harcourtem w jego klubie w Myfair.Theozamówił whisky, a Francis ciężko opadł na skórzany fotel.Przełknął solidny łyk alkoholu, a potem stwierdził: Ciekaw jestem, czy zastanowiłeś się już nad sprawą Spustoszenia",Theo.I czy byłbyś skłonny zainwestować w tę gazetę trochę pieniędzy.Theo przyglądał mu się badawczo, lecz milczał.Francis czuł, że tracigrunt pod nogami. Rzecz w tym.że nie wiem, jak długo jeszcze zdołam wydawać toczasopismo, jeśli nie znajdę sponsora.Theo Harcourt zawsze przywodził Francisowi na myśl węża: wygiętą iszykującą się do ukąszenia kobrę.Błyszczące, szaro piwne oczy mężczyznybyły osłonięte gęstymi brwiami.Francis, zmuszając się, aby w nie spojrzeć,miał wrażenie, że zaraz zobaczy pionowe złote zrenice jaszczurki.Napotykając wzrok Theo, Francis z trudem się uśmiechnął.Czuł, żeosobisty urok, uważany powszechnie za jeden z jego największych atutów,zawodzi go pod tym zimnym spojrzeniem.W końcu Theo się odezwał: Rzecz w tym, drogi chłopcze, że ukazuje się zbyt wiele gazetwydawanych w małych nakładach.Trudno mi wykrzesać z siebie entuzjazm,że mam wspierać jeszcze jedną z nich.Francis poczuł ukłucie rozczarowania i gniewu.Rozczarowanie, że Spustoszenie", które niańczył od okresu niemowlęctwa, ma zniknąć z powodubraku funduszy, i gniew, że Theo, który od lat robił wrzawę wokół gazety izachęcał Francisa do jej wydawania, teraz zamierza go zawieść.W tym257RSmomencie Francis nienawidził Theo Harcourta za władzę, którą się cieszył,za jego wpływy i za bezwzględny sposób, w jaki zniweczył jego nadzieje.Podniósł się z miejsca. W takim razie już sobie pójdę.Przepraszam, że cię niepokoiłem, Theo.Mężczyzna poruszając się prędko, złapał go za rękaw, gdy Francis był jużprzy drzwiach. Naprawdę musisz się nauczyć opanowania, chłopcze powiedziałcicho.Francis stał przez chwilę bez ruchu, nie mogąc się zdecydować, czy mawysłuchać Theo, czy też go uderzyć. Nie zamierzam finansowo wspierać Spustoszenia" oświadczył Theo. Chciałbym jednak kupić tę gazetę.Francis, targany sprzecznymi uczuciami, wytrzeszczył na niego oczy. Czasopismo to, w obecnej formie, jest wydawane bardzonieprofesjonalnie.Uważam jednak, że dzięki pieniądzom będzie można niecopodnieść jego poziom.Znajdę urządzenie do wykonywania kolorowych rycin,reprodukcji i fotografii, aby miało mniej amatorski wygląd.Zapłacę za nieuczciwą cenę, drogi chłopcze. Czy zachowam prawo do redagowania gazety? zdołał wydusić zsiebie Francis, tłumiąc gniew, jaki wywołały w nim krytyczne słowa Theo. Jestem pewien, że uda się nam uzgodnić wszystkie detale w sposóbzadowalający obie strony.Najpierw jednak zawrzyjmy transakcję finansową.Apotem omówimy, jak na dżentelmenów przystało, wszystkie szczegółytechniczne.Trzy dni pózniej Francis otrzymał czek.Podpisał się na odwrocie, włożyłgo do koperty i załączył list do Vivien: Sądzę, że kwota ta pomoże rozwiązać258RSproblem odprowadzania wody.W tej sytuacji nie musisz wychodzić za mąż zaDenzila Farra.Ucałowania, Francis.Pod koniec czerwca wypadały urodziny Hugha.Robin przyjechała naweekend do domu.W niedzielę przybyła również z Cambridge Maja.Niebomiało niezapominajkowy odcień głębokiego błękitu, a powietrze było ciężkie izamglone.Wokół szuwarów szybowały niebieskie, zielone i złote ważki.Hughwyjął z szopy łódz i usiadł przy wiosłach, aby je przewiezć wzdłuż łagodnych,rzecznych meandrów.Po chwili zarówno dom zimowy, jak i farma Blackmerezginęły im z pola widzenia.Robin położyła się na dnie na plecach i wodziładłonią po zamulonej wodzie.Jej niepokój i zdenerwowanie nieco sięrozproszyły. Zaprosiłeś Helen, Hugh? spytała Maja.Skinął głową. Tak, ale nie mogła przyjść. Dlaczego? Przecież nawet Helen nie chodzi popołudniami do kościoła.Ani nie jezdzi do pracy w niedziele zauważyła leniwie Robin. W ogóle nie jezdzi już do pracy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
. Zbyt tłoczno, zbythałaśliwie i zbyt wiele rozmów toczy się naraz.Czasami nie można zebraćmyśli.W milczeniu skinęła głową. Ale ty jakoś to zniesiesz, Robin? Zrobisz to dla mnie, prawda?Wyczuła lęk w jego głosie.255RS Wiem, że jestem bardzo zajęty i że ciągnę cię ze sobą w różne miejsca,w których wolałbyś nie bywać.Ale ze względu na mnie jakoś to zniesiesz, nopowiedz?Przysunęła się do niego bliżej i położyła mu głowę na piersiach.Otoczyłją ramieniem.Jego pocałunki były inne niż te namiętne wczesnym wieczorem,kiedy się kochali: delikatne i niezachłanne dowodziły raczej przyjazni niżpożądania. Oczywiście, że zniosę, Francisie.Dobrze o tym wiesz wyszeptała.Maja opuściła Cambridge w piątek po południu i przebywała pozamiastem aż do póznego wieczora w sobotę.Weszło jej w nawyk, że pierwszyweekend każdego miesiąca spędzała poza domem.Nikt nie wiedział aniLiam Kavanagh, ani jej gospodyni, ani Robin i Helen dokąd jezdzi.Byłazmęczona po długiej podróży.A może tylko wmawiała sobie, że to jest powódjej znużenia i zdenerwowania.Siedząc samotnie w salonie i ściskając wdłoniach dżin z wermutem, próbowała nie myśleć o piątku.A jednaknieproszone wspomnienia wciąż się cisnęły do głowy: o ostatnim dniu pracy wdomu handlowym Merchanta Edmunda Pamphilona.Nalegał na rozmowę z niąw cztery oczy. Czy nie rozważy pani ponownie swojej decyzji? To byłowszystko, co miał jej do powiedzenia.Rozpoznała wyraz malujący się w jegooczach.Zniknęła zwykła jowialność, która zawsze ją tak drażniła, a jej miejscezajęła rozpacz i strach.Jednak Maja wyraziła tylko stosowne do okolicznościsłowa ubolewania i żalu, a on ukłonił się w sposób staromodnie szarmancki ipo raz ostatni opuścił swoje miejsce pracy.Nie pojmowała, dlaczegoprześladuje ją to banalne wydarzenie.Przekonywała samą siebie, że wszystkojest w porządku, że najgorsze już minęło i że zrobiła to, co była zmuszonazrobić.A jednak niepokój pozostał, zmuszając ją do analizowania decyzji,która dotychczas nie budziła w niej wątpliwości.Wiedziała, dlaczego szuka256RSucieczki w alkoholu na trzezwo musiałaby bliżej przyjrzeć się sobie, i byćmoże nie spodobałoby się jej to, co by zobaczyła.Francis ponaglany potrzebą zdobycia gotówki, zarówno dla siebie, jak idla Vivien, spotkał się z Theo Harcourtem w jego klubie w Myfair.Theozamówił whisky, a Francis ciężko opadł na skórzany fotel.Przełknął solidny łyk alkoholu, a potem stwierdził: Ciekaw jestem, czy zastanowiłeś się już nad sprawą Spustoszenia",Theo.I czy byłbyś skłonny zainwestować w tę gazetę trochę pieniędzy.Theo przyglądał mu się badawczo, lecz milczał.Francis czuł, że tracigrunt pod nogami. Rzecz w tym.że nie wiem, jak długo jeszcze zdołam wydawać toczasopismo, jeśli nie znajdę sponsora.Theo Harcourt zawsze przywodził Francisowi na myśl węża: wygiętą iszykującą się do ukąszenia kobrę.Błyszczące, szaro piwne oczy mężczyznybyły osłonięte gęstymi brwiami.Francis, zmuszając się, aby w nie spojrzeć,miał wrażenie, że zaraz zobaczy pionowe złote zrenice jaszczurki.Napotykając wzrok Theo, Francis z trudem się uśmiechnął.Czuł, żeosobisty urok, uważany powszechnie za jeden z jego największych atutów,zawodzi go pod tym zimnym spojrzeniem.W końcu Theo się odezwał: Rzecz w tym, drogi chłopcze, że ukazuje się zbyt wiele gazetwydawanych w małych nakładach.Trudno mi wykrzesać z siebie entuzjazm,że mam wspierać jeszcze jedną z nich.Francis poczuł ukłucie rozczarowania i gniewu.Rozczarowanie, że Spustoszenie", które niańczył od okresu niemowlęctwa, ma zniknąć z powodubraku funduszy, i gniew, że Theo, który od lat robił wrzawę wokół gazety izachęcał Francisa do jej wydawania, teraz zamierza go zawieść.W tym257RSmomencie Francis nienawidził Theo Harcourta za władzę, którą się cieszył,za jego wpływy i za bezwzględny sposób, w jaki zniweczył jego nadzieje.Podniósł się z miejsca. W takim razie już sobie pójdę.Przepraszam, że cię niepokoiłem, Theo.Mężczyzna poruszając się prędko, złapał go za rękaw, gdy Francis był jużprzy drzwiach. Naprawdę musisz się nauczyć opanowania, chłopcze powiedziałcicho.Francis stał przez chwilę bez ruchu, nie mogąc się zdecydować, czy mawysłuchać Theo, czy też go uderzyć. Nie zamierzam finansowo wspierać Spustoszenia" oświadczył Theo. Chciałbym jednak kupić tę gazetę.Francis, targany sprzecznymi uczuciami, wytrzeszczył na niego oczy. Czasopismo to, w obecnej formie, jest wydawane bardzonieprofesjonalnie.Uważam jednak, że dzięki pieniądzom będzie można niecopodnieść jego poziom.Znajdę urządzenie do wykonywania kolorowych rycin,reprodukcji i fotografii, aby miało mniej amatorski wygląd.Zapłacę za nieuczciwą cenę, drogi chłopcze. Czy zachowam prawo do redagowania gazety? zdołał wydusić zsiebie Francis, tłumiąc gniew, jaki wywołały w nim krytyczne słowa Theo. Jestem pewien, że uda się nam uzgodnić wszystkie detale w sposóbzadowalający obie strony.Najpierw jednak zawrzyjmy transakcję finansową.Apotem omówimy, jak na dżentelmenów przystało, wszystkie szczegółytechniczne.Trzy dni pózniej Francis otrzymał czek.Podpisał się na odwrocie, włożyłgo do koperty i załączył list do Vivien: Sądzę, że kwota ta pomoże rozwiązać258RSproblem odprowadzania wody.W tej sytuacji nie musisz wychodzić za mąż zaDenzila Farra.Ucałowania, Francis.Pod koniec czerwca wypadały urodziny Hugha.Robin przyjechała naweekend do domu.W niedzielę przybyła również z Cambridge Maja.Niebomiało niezapominajkowy odcień głębokiego błękitu, a powietrze było ciężkie izamglone.Wokół szuwarów szybowały niebieskie, zielone i złote ważki.Hughwyjął z szopy łódz i usiadł przy wiosłach, aby je przewiezć wzdłuż łagodnych,rzecznych meandrów.Po chwili zarówno dom zimowy, jak i farma Blackmerezginęły im z pola widzenia.Robin położyła się na dnie na plecach i wodziładłonią po zamulonej wodzie.Jej niepokój i zdenerwowanie nieco sięrozproszyły. Zaprosiłeś Helen, Hugh? spytała Maja.Skinął głową. Tak, ale nie mogła przyjść. Dlaczego? Przecież nawet Helen nie chodzi popołudniami do kościoła.Ani nie jezdzi do pracy w niedziele zauważyła leniwie Robin. W ogóle nie jezdzi już do pracy [ Pobierz całość w formacie PDF ]