[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Będziemy czekać.- Blazow na krótką chwilę poczułprzewagę: Kajdanowicz nic nie wiedział o rynku paliw, nieznal rządzących nim mechanizmów.- Rosja nie może czekać! Budżet nie może czekać!Emeryci nie mogą czekać na emerytury, a ludzie naogrzewanie! - huknął dygnitarz.Blazow nie zaprzeczył, nie ośmielił się zwrócićKajdanowiczowi uwagi, że ci ostatni akurat mogą poczekać -jest lato.- To kwestia tygodni - powiedział tylko.- Nie zdarzyło sięjeszcze w historii, żeby cena któregoś z paliw prędzej czypózniej nie dogoniła innych.Węgiel też drożeje, podobnoChińczycy robią zapasy.Kajdanowicz był wściekły, że pułkownik zauważył jegoignorancję, ale nie dał tego po sobie poznać.Zdradzały gotylko nieposłuszne mięśnie twarzy, które napinały się,poruszając okularami na nosie.- Dalej.Kolejny punkt - zmienił szybko temat.- Polska część planu przebiega bez większych zakłóceń.Związkowcy PPG zaczęli protesty.- Widziałem w telewizji.Rzeczywiście, smacznie towyglądało.- wtrącił Kajdanowicz z jadowitym uśmiechem.- Polski rząd jest w trudnej sytuacji.Ma na głowie kryzys,konieczność przeprowadzenia reform, które ludzi zabolą, a dotego destrukcyjną opozycję,gotową wykorzystać niezadowolenie, żeby wrócić dowładzy.Czy są wybory, czy nie, wojna z opozycją trwa wnajlepsze.Zresztą w Polsce ciągle mają jakieś wybory - mówiłBlazow, cały czas zadzierając głowę, żeby patrzeć stojącemunad nim Kajdanowiczowi w oczy, a nie w spodnie.- Rząd zawszelką cenę nie dopuści do długotrwałych protestówulicznych.Rozwiązania siłowe też są wykluczone, więcszybko przyjmie postulaty związkowców.Da im tyle akcjiPPG, ile zażądają.Pośrednicy, którzy będą je skupować, są wpogotowiu.I najważniejsze: polski premier nie wie nic o tajnejumowie, dającej Sovgazovi prawo objęcia dwudziestu procentudziałów w PPG, którą kiedyś podpisał polski rząd.Ale nawetjeśli się dowie, nic nie będzie mógł zrobić.Umowa jestprawnie doskonała.Wygramy sprawę przed każdymmiędzynarodowym trybunałem - Blazow przerwał, bolała goszyja.- To wszystko? %7ładnych problemów? - Kajdanowiczspytał z fałszywą troską.Pułkownik zawahał się.- W zasadzie żadnych.Dygnitarz odwrócił się, podszedł do biurka.Tę krótkąchwilę pułkownik wykorzystał, żeby dyskretnie rozmasowaćkark.Bolał jak cholera.Zanim jednak ręka Andriej a Błażowawróciła na poręcz fotela, na stoliku przed nim wylądował zhukiem plik raportów.Pułkownik zmartwiał.Kajdanowicz znów stał mu nad głową: - Mówisz, że niema żadnych problemów? - wysyczał.- Sprawiasz mi zawód, ito podwójny: bo problemy są, a ty albo ukrywasz je przedemną, albo nie wiesz, co się dzieje, i nie panujesz nad sytuacją.Mów od razu, co z tym zrobić.A jeśli nie wiesz? Tym gorzejdla ciebie.Blazow wyciągnął rękę po papiery, ale zaraz ją cofnął.Plik raportów rozłożył się na blacie jak talia kart i bez trudumógł przeczytać tytuły i zakreślone przez dygnitarza akapity.Szybko przebiegł wzrokiem po dokumentach.Szef Służby Bezpieczeństwa Turkmenistanu, były oficerKGB, został zdymisjonowany przez nowego prezydenta.W najbliższym czasie Aszchabad ma ogłosić przetarg nabudowę rury, która pozwoli eksportować turkmeński gaz doEuropy, omijając Rosję.Jednocześnie Turkmenistan niepodpisze z Rosją umowy o budowie nowej rury.Oznacza topoparcie dla omijającego Rosję projektu Nabucco popie-ranego przez USA i Unię Europejską.Wywiad donosi, że tajna korespondencja do Sovgazu,dotycząca akcji Alfa, została przejęta przez obce służby.Prawdopodobnie jest w posiadaniu Polaków.Zapadło ciężkie milczenie.Wreszcie pułkownikprzemówił, starając się zachować spokój i pewność siebie.- Wsprawie Turkmenistanu to plotki, fakty prasowe, pewnie zinspiracji obcych służb - powiedział, ale lekkie drżenie głosu,ledwie mała wibracja, sprawiło, że nie był przekonujący.- A jeśli nie? - wycedził groznie Kajdanowicz.- Mam plan awaryjny.Sprawdzony w Możejkach.Wturkmeńskich sieciach przesyłowych gazu i w instalacjachwydobywczych wybuchnie po kolei kilka pożarów.Zmiękną.Dygnitarz spojrzał czujnie na Błażowa, a potem warknął:- Możesz odejść! - i wrócił za biurko.Blazow odwrócił się i z trudem powstrzymując nogi, którechciały biec, ruszył w stronę drzwi.W progu zatrzymał go głosKajdanowicza.- Jeszcze jedno.Masz odzyskać lub zniszczyć tajnąkorespondencję, którą pozwoliliście sobie zabrać.I dopaśćtych, którzy ją sprzedali Polakom.Ma nie być żadnych śladów.Pułkownik się odwrócił.- Tak jest - odpowiedział.- Co do szyfru, to przeciek nastąpił tu, w Moskwie- podkreślił, licząc, że to poprawi jego położenie.- Nasz człowiek w Warszawie zajmuje się sprawą.Narazie Polacy nie mają pojęcia, jak się do niego zabrać.Namierzył też złodziei.Dopadnie ich.Jednego, Rosjanina, jużdopadł.W drzwiach gabinetu pojawił się Saszeńka.Drogapułkownika Błażowa do samochodu trwała całe wieki.Tak musię przynajmniej wydawało.Rozdział 221.WarszawaDrzwi do Sali posiedzeń rządu, wysokie na kilka metrów,otwierały się powoli.Klamkę ciągnęła ręka szefa rząduwyprężona do góry niemal pionowo.W progu stanął premierMarian Kamiński.Nieliczni zebrani, ledwie kilka osób znajwyższego kręgu władzy, patrzyli na niego z nie do końcaukrywanym rozbawieniem.Premier nienawidził tej chwili [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Będziemy czekać.- Blazow na krótką chwilę poczułprzewagę: Kajdanowicz nic nie wiedział o rynku paliw, nieznal rządzących nim mechanizmów.- Rosja nie może czekać! Budżet nie może czekać!Emeryci nie mogą czekać na emerytury, a ludzie naogrzewanie! - huknął dygnitarz.Blazow nie zaprzeczył, nie ośmielił się zwrócićKajdanowiczowi uwagi, że ci ostatni akurat mogą poczekać -jest lato.- To kwestia tygodni - powiedział tylko.- Nie zdarzyło sięjeszcze w historii, żeby cena któregoś z paliw prędzej czypózniej nie dogoniła innych.Węgiel też drożeje, podobnoChińczycy robią zapasy.Kajdanowicz był wściekły, że pułkownik zauważył jegoignorancję, ale nie dał tego po sobie poznać.Zdradzały gotylko nieposłuszne mięśnie twarzy, które napinały się,poruszając okularami na nosie.- Dalej.Kolejny punkt - zmienił szybko temat.- Polska część planu przebiega bez większych zakłóceń.Związkowcy PPG zaczęli protesty.- Widziałem w telewizji.Rzeczywiście, smacznie towyglądało.- wtrącił Kajdanowicz z jadowitym uśmiechem.- Polski rząd jest w trudnej sytuacji.Ma na głowie kryzys,konieczność przeprowadzenia reform, które ludzi zabolą, a dotego destrukcyjną opozycję,gotową wykorzystać niezadowolenie, żeby wrócić dowładzy.Czy są wybory, czy nie, wojna z opozycją trwa wnajlepsze.Zresztą w Polsce ciągle mają jakieś wybory - mówiłBlazow, cały czas zadzierając głowę, żeby patrzeć stojącemunad nim Kajdanowiczowi w oczy, a nie w spodnie.- Rząd zawszelką cenę nie dopuści do długotrwałych protestówulicznych.Rozwiązania siłowe też są wykluczone, więcszybko przyjmie postulaty związkowców.Da im tyle akcjiPPG, ile zażądają.Pośrednicy, którzy będą je skupować, są wpogotowiu.I najważniejsze: polski premier nie wie nic o tajnejumowie, dającej Sovgazovi prawo objęcia dwudziestu procentudziałów w PPG, którą kiedyś podpisał polski rząd.Ale nawetjeśli się dowie, nic nie będzie mógł zrobić.Umowa jestprawnie doskonała.Wygramy sprawę przed każdymmiędzynarodowym trybunałem - Blazow przerwał, bolała goszyja.- To wszystko? %7ładnych problemów? - Kajdanowiczspytał z fałszywą troską.Pułkownik zawahał się.- W zasadzie żadnych.Dygnitarz odwrócił się, podszedł do biurka.Tę krótkąchwilę pułkownik wykorzystał, żeby dyskretnie rozmasowaćkark.Bolał jak cholera.Zanim jednak ręka Andriej a Błażowawróciła na poręcz fotela, na stoliku przed nim wylądował zhukiem plik raportów.Pułkownik zmartwiał.Kajdanowicz znów stał mu nad głową: - Mówisz, że niema żadnych problemów? - wysyczał.- Sprawiasz mi zawód, ito podwójny: bo problemy są, a ty albo ukrywasz je przedemną, albo nie wiesz, co się dzieje, i nie panujesz nad sytuacją.Mów od razu, co z tym zrobić.A jeśli nie wiesz? Tym gorzejdla ciebie.Blazow wyciągnął rękę po papiery, ale zaraz ją cofnął.Plik raportów rozłożył się na blacie jak talia kart i bez trudumógł przeczytać tytuły i zakreślone przez dygnitarza akapity.Szybko przebiegł wzrokiem po dokumentach.Szef Służby Bezpieczeństwa Turkmenistanu, były oficerKGB, został zdymisjonowany przez nowego prezydenta.W najbliższym czasie Aszchabad ma ogłosić przetarg nabudowę rury, która pozwoli eksportować turkmeński gaz doEuropy, omijając Rosję.Jednocześnie Turkmenistan niepodpisze z Rosją umowy o budowie nowej rury.Oznacza topoparcie dla omijającego Rosję projektu Nabucco popie-ranego przez USA i Unię Europejską.Wywiad donosi, że tajna korespondencja do Sovgazu,dotycząca akcji Alfa, została przejęta przez obce służby.Prawdopodobnie jest w posiadaniu Polaków.Zapadło ciężkie milczenie.Wreszcie pułkownikprzemówił, starając się zachować spokój i pewność siebie.- Wsprawie Turkmenistanu to plotki, fakty prasowe, pewnie zinspiracji obcych służb - powiedział, ale lekkie drżenie głosu,ledwie mała wibracja, sprawiło, że nie był przekonujący.- A jeśli nie? - wycedził groznie Kajdanowicz.- Mam plan awaryjny.Sprawdzony w Możejkach.Wturkmeńskich sieciach przesyłowych gazu i w instalacjachwydobywczych wybuchnie po kolei kilka pożarów.Zmiękną.Dygnitarz spojrzał czujnie na Błażowa, a potem warknął:- Możesz odejść! - i wrócił za biurko.Blazow odwrócił się i z trudem powstrzymując nogi, którechciały biec, ruszył w stronę drzwi.W progu zatrzymał go głosKajdanowicza.- Jeszcze jedno.Masz odzyskać lub zniszczyć tajnąkorespondencję, którą pozwoliliście sobie zabrać.I dopaśćtych, którzy ją sprzedali Polakom.Ma nie być żadnych śladów.Pułkownik się odwrócił.- Tak jest - odpowiedział.- Co do szyfru, to przeciek nastąpił tu, w Moskwie- podkreślił, licząc, że to poprawi jego położenie.- Nasz człowiek w Warszawie zajmuje się sprawą.Narazie Polacy nie mają pojęcia, jak się do niego zabrać.Namierzył też złodziei.Dopadnie ich.Jednego, Rosjanina, jużdopadł.W drzwiach gabinetu pojawił się Saszeńka.Drogapułkownika Błażowa do samochodu trwała całe wieki.Tak musię przynajmniej wydawało.Rozdział 221.WarszawaDrzwi do Sali posiedzeń rządu, wysokie na kilka metrów,otwierały się powoli.Klamkę ciągnęła ręka szefa rząduwyprężona do góry niemal pionowo.W progu stanął premierMarian Kamiński.Nieliczni zebrani, ledwie kilka osób znajwyższego kręgu władzy, patrzyli na niego z nie do końcaukrywanym rozbawieniem.Premier nienawidził tej chwili [ Pobierz całość w formacie PDF ]