[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wpatrywała się w kartkę, aż słowa się rozmazały.Tak niewiele słów! Nie mógłpodarować jej kilku więcej? Nie mógł przynajmniej napisać swojego imienia? Nie dlatego, żebypotrzebowała podpisu, by go rozpoznać, ale ponieważ to było jego imię.Nie mógł jej tegoofiarować?Sara wstała, zgarniając swoje urodzinowe kartki i dwadzieścia pięć dolarów.- Mogę pójść do Jamiego?Matka spojrzała w górę, zmarszczyła brwi, znów wróciła do książki.- Ostatnio spędzasz z nim masę czasu.Jest teraz twoim chłopakiem?Sara wykrzywiła się nad opuszczoną głową matki.- Nie wolno mi mieć chłopaka. - Otóż to.Przesunęła palcami po złotej róży.- Otóż to.Mogę iść?- Tak, Saro.Ale proszę, przebierz się.W takim stroju Jamie gotów pomyśleć, że niezbytpoważnie traktujesz zasadę zabraniającą posiadania chłopaka.Sara zastanowiła się, skąd matka wie, co ma na sobie, skoro w ogóle na nią nie patrzy.Apoza tym Jamie patrzył na nią inaczej.Mogłaby się zjawić w bieliznie i tylko by zapytał, czy chcezagrać w Nintendo.Wszystko jedno, i tak nie wybierała się do Jamiego.Zamierzała wymknąć siędo Klubu Ligowego i znalezć kogoś do uprawiania seksu.Kogoś starego.To miał być jej osobistyprezent urodzinowy z inspiracji pana Carra.Sara nigdy więcej nie miała od niego wiadomości.Szesnaste urodziny były ostatnimi, którespędziła w domu rodziców, toteż nie wiedziała, czy jeszcze napisał, a jeśli tak, to czy kartki nieskończyły w kuchennym koszu z nierdzewnej stali.A potem, pewnej zimnej czerwcowej nocy, prawie siedem lat po tym, jak ją zostawił, Sarazobaczyła pana Carra.Autobus, którym jechała, stanął na światłach trzy przecznice do restauracji,kiedy wyjrzała przez okno i mignął jej, przejeżdżając obok.Trwało to niespełna sekundę, tylkoprzelotny widok gęstych jasnych włosów i okrytych czernią ramion, ale wiedziała, że to on.Odwróciła się na siedzeniu, próbując jeszcze raz go zobaczyć, jednak samochód zniknął już zarogiem.Mimo to była pewna.Wszędzie by go poznała.- Uhm, jasne - podsumował Jamie, kiedy powiedziała mu następnego dnia.Udawał, że czytaRozważną i romantyczną.Jamie nienawidził pana Carra.Jamie nienawidził wszystkich facetów, zktórymi była Sara, ale najbardziej pana Carra, ponieważ był pierwszy.Zastanawiała się, czyczternastoletni Jamie miał nadzieję być jej pierwszym.Wiedziała teraz, że kiedyś się w niej kochał,ale to się skończyło, gdy zaliczyła seks z nim.Nie z powodu seksu, był w porządku, ale z powodutego, co stało się pózniej.Nie lubiła o tym myśleć, więc nie myślała.- W każdym razie w książce jest osiemnastu D.Carrów, wyobraz sobie.Zadzwoniłam donich wszystkich.Nic.Musi go nie być w spisie.- Potrzebujesz pomocy.Masz urojenia.Sara szturchnęła go piórem.Jamie jej oddał.Sara zabrała mu pióro i przewróciła go naplecy.Poddał się całkiem łatwo, prawie się nie wyrywał, kiedy przyciskała mu nadgarstki dopodłogi.Oparła twarz na jego twarzy, nos na nosie.Gdyby był innym mężczyzną, dowolnym innymmężczyzną, otworzyłaby usta, wessała jego bladą dolną wargę i przygniotła własnym ciężarem.Napiął drobne, zwarte mięśnie uwięzionych ramion i wewnętrzną stroną ud nacisnął górną część jejud.Gdyby był jakimkolwiek innym mężczyzną, zareagowałaby uściskiem. - Przeproś - rozkazała.- Nie ma mowy.- Nie mam urojeń.To był on.- Czy nie przyszło ci na myśl, że twoja obsesja na punkcie kogoś, kogo nie widziałaś odsiedmiu lat, jest nieco niezdrowa?- Nie.- Sara stoczyła się z niego i zauważyła, że twarz mu się ściągnęła.Może nie miałdosyć.Dziewczęta w rodzaju Shelley Rodgers malowały usta i nosiły kolorowe spinki do włosów,żeby zwabić faceta, a kiedy już został złapany, robiły się szare i bezpłciowe.- Pojechałam dziś rano do szkoły - powiedziała, zapalając papierosa.- O Boże, jesteś szalona.- Chciałam tylko wiedzieć, czy ktoś miał od niego wieści.Pomyślałam, że może się z kimśskontaktował, jeśli wrócił.Pomyślałam, że może nawet.- Sara westchnęła.Wiedziała, że Jamiemiał rację.Wariactwem było przypuszczenie, że mogłaby po prostu wejść do starego budynku zczerwonej cegły i znalezć go za biurkiem w klasie do angielskiego czekającego na nią.- W każdym razie kiedy wykończona, zła i rozczarowana wychodziłam, zobaczyłam tegodzieciaka, który chował się na przystanku z papierosem.- Cholera, Sara, proszę, powiedz, że nie.- Owszem.Podeszłam do niego i powiedziałam:  Ci wszyscy, co nie kochają tytoniu ichłopców, są głupcami.A on na to:  Co, kurwa?. To Marlowe , wyjaśniłam.A chłopak na to: Co?.No i opowiedziałam mu o Marlowe, jak został zadzgany nożem w barowej bójce.Był dosyćzainteresowany i wyjaśniłam, że ten wers pojawił mi się w głowie, kiedy go zobaczyłam - pięknegochłopca - stojącego tam i zaciągającego się pięknym tytoniem.Zaproponował mi papierosa - szluga,jak go nazwał - i paliliśmy razem, a potem powiedziałam mu, że nikotyna jest narkotykiemdwufazowym.Wiedział o tym, uczyli się na fizyce.Jednocześnie odpręża i dodaje energii ,powiedział.A potem ja skomentowałam:  Jak orgazm.A on potwornie się zarumienił i ja.- Przestań! Boże, to odrażające, Saro.I pewnie nielegalne! Roześmiała się.- Ochłoń.Miał szesnaście lat.Całkowicie legalne i całkowicie rozkoszne.- Chłopiec byłnaprawdę rozkoszny: grecki bóg w wieku szkolnym z gładką jak u niemowlęcia piersią,odzyskujący siły w takim tempie i z takim entuzjazmem, że nadrabiał tym swoją niezdarność.Niebył tym, czego szukała, ale nikt nie był.Wszyscy służyli za pocieszenie.Jamie przytulił ją.- Masz problem, Saro.Jesteś seksoholiczką czy coś.- Spadaj.Zwykle się śmiejesz, kiedy opowiadam ci takie rzeczy.Co się z tobą dzisiaj dzieje? Puścił jej ramiona, ale ujął jedną z rąk i odwrócił.Bez słowa zaczął kreślić koła na wnętrzujej dłoni.Całe popołudnie dziwnie się zachowywał.Jak człowiek w potrzebie.Dotykał jej i zerkałkątem oka. Zdawało się, że zaraz coś powie, ale potem zmienił zdanie i odwrócił wzrok.- Jamie, co jest?Puścił jej rękę i podniósł książkę.- Powiedz jeszcze raz, co mam robić z tą książką?- Rozpoznawać aluzje seksualne.- U Jane Austen?- Nie kpij.- Wzięła do ręki Dumę i uprzedzenie i przerzuciła strony do pierwszejzaznaczonej.- Na przykład Karolina proponuje panu Darcy emu, że naprawi mu pióro: Znakomicienaprawiam pióra.A Darcy odpowiada wtedy: Dziękuję, ale zawsze sam sobie z tym radzę.- Tak, i?- Boże, wy finansiści jesteście tępi! Pan Darcy mówi Karolinie, że wolałby sięmasturbować, niż pozwolić jej dotknąć swojego  pióra.Jamie rzucił książkę na podłogę.- Nie we wszystkim chodzi o seks, Saro.W gruncie rzeczy w większości spraw chodzi o cośinnego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl