[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wiadomo już coś o jego kolanie? Oficjalnie nic.Ale słyszałem, że według lekarzy to nic groznego.Rozmawiałaś z nim? Jeszcze nie.Pewnie się dowiesz przede mną& Więc daj mi znać. Nie ma sprawy.Dopiero gdy się rozłączyłam, zauważyłam, że wszyscy na mnie patrzą. Kto to był? odezwała się wścibska Astrid. Kolega z pracy odparłam. Pisze o Kowbojach.Tata skinął głową, wyraznie zaciekawiony, po czym zadał mi kilka pytań o wykształcenieGordona.Opowiedziałam mu więc typową historię dziennikarskiej kariery: licencjat na NYU,potem magisterka w Newhouse School w Syracuse, kilka małych lokalnych gazet, aż w końcu Dallas Post.Ojciec najwyrazniej czytał w moich myślach, bo powiedział: Naprawdę ci się udało z tą robotą, prawda? Owszem odparłam. Miałam szczęście. To nie kwestia szczęścia zaoponował. Jesteś dobra. I znam Trenera dodałam. A to właściwie tyle, co mieć magisterkę z dziennikarstwa. Mówiłam wtrąciła się Astrid, patrząc mi prosto w oczy. To jest dopiero facet.*Minęła godzina, a Ryan wciąż się nie odezwał, choć pisałam do niego dwa razy,zapewniając, że bardzo mi przykro z powodu meczu.Nie dopuszczałam do siebie myśli, żeobraził się na mnie na dobre, choć powoli zaczynałam wpadać w panikę.Na szczęście, gdyprzyjechaliśmy do Four Seasons, dostrzegłam na parkingu jego porsche, otoczone grupkąfacetów w uniformach, którzy wpatrywali się w nie z nabożną czcią.Choć rozumiałamfascynację mężczyzn sportem, uważałam, że nigdy nie pojmę ich miłości do samochodów. Ryan już jest oznajmiłam. To jego auto. Niezle.Jest piękne gwizdnął ojciec. Czy to wersja Turbo S? zapytał Wiley. Nie inaczej.Astrid natomiast zainteresowała się ceną. Jakieś sto siedemdziesiąt pięć tysięcy orzekł ojciec.Wysiadłszy z samochodu, po raz ostatni zerknęłam na telefon, ale jedyna nowawiadomość pochodziła od Lucy, która informowała mnie, że kolacja się udała, choć nie wie,jakim cudem jej matka sprawiała, że przyjmowanie tłumu gości wydawało się łatwe.Poczułamwyrzuty sumienia, ponieważ przez cały dzień nie wspomniałam Lucy o jej mamie.Wyszłamprzez to na paskudną egoistkę w typie Astrid obiecałam więc sobie, że zadzwonię doprzyjaciółki, gdy tylko skończy się kolacja.Kilka minut pózniej hostessa zaprowadziła nas do Sali Karafkowej, gdzie czekał już nanas Ryan oraz jego rodzice.Gdy weszłam, Ryan i pan James wstali jak na komendę, ale żadenz nich się nie uśmiechnął.Obaj wyglądali na przybitych i patrząc na ich zaczerwienione twarze,domyśliłam się, że zdążyli już wymienić kilka ostrych słów.Wstrzymałam oddech, przygotowana na chłodne powitanie, ale Ryan podszedł, objąłmnie w talii i nieśmiało pocałował w usta. Cześć, skarbie powiedział, zupełnie jakbyśmy byli sami.Taka reakcja wydała mi się dość niezwykła, biorąc pod uwagę, że była z nami cała mojarodzina, ale w gruncie rzeczy to mi nie przeszkadzało. Cześć odpowiedziałam cicho. Naprawdę bardzo mi przykro&Ryan skinął głową, jakby na znak, że przyjmuje moje przeprosiny, po czym gładkoprzeszedł do prezentacji i ściskając dłoń mojego ojca, zawołał gromkim głosem: Pan Rigsby! Bardzo mi miło, Ryan James. Mów mi Walt zażądał stanowczo ojciec. Dobrze.Walt.Miło mi pana poznać! Zwrócił się do reszty: A wy to na pewnoBronwyn, Wiley i Astrid. Uścisnął dłoń każdego z nich po kolei.Astrid rozpromieniła się ipoprosiła go o wspólne zdjęcie.Usłyszałam własny zduszony okrzyk, Bronwyn zmartwiała, a tymczasem jej matkawręczyła mi swojego iPhone a.Ryan jednak nawet nie mrugnął uśmiechnął się, zapozował,poczekał nawet, aż Astrid sprawdzi, czy zdjęcie jej się podoba.Tymczasem mój ojciec, Bronwyni Wiley wdali się w uprzejmą pogawędkę z jego rodzicami. Zamknąłem oczy? zapytał Ryan, gdy oddałam Astrid telefon. Zawsze zamykamoczy na zdjęciach. Nie.Jest naprawdę w porzo orzekła Astrid. Wspaniale! zawołał Ryan tak wesołym tonem, że zaczęłam się zastanawiać, czy jegozdolności aktorskie bardziej mnie zachwycają, czy przerażają.Kiedy usiedliśmy, ojciec spoważniał i powiedział: Przykro nam z powodu meczu.Jak kolano? W porządku odparł Ryan. Odrobinę je wykręciłem. Jak to się stało? chciał wiedzieć pan James. To znaczy? Ryan zesztywniał. Nie wiesz, jak się skręca kolano?Pan James burknął coś pod nosem, a tymczasem kelner uraczył nas litanią dotyczącąspecjału dnia, po czym przyjął zamówienia na napoje.Nastrój nieco zelżał i wszyscy oprócz panaJamesa włączyli się do uprzejmej konwersacji.Jednak gdy tylko na stole pojawiły się koktajle i wino, ojciec Ryana zaatakował go nowąporcją zawoalowanych przytyków [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
. Wiadomo już coś o jego kolanie? Oficjalnie nic.Ale słyszałem, że według lekarzy to nic groznego.Rozmawiałaś z nim? Jeszcze nie.Pewnie się dowiesz przede mną& Więc daj mi znać. Nie ma sprawy.Dopiero gdy się rozłączyłam, zauważyłam, że wszyscy na mnie patrzą. Kto to był? odezwała się wścibska Astrid. Kolega z pracy odparłam. Pisze o Kowbojach.Tata skinął głową, wyraznie zaciekawiony, po czym zadał mi kilka pytań o wykształcenieGordona.Opowiedziałam mu więc typową historię dziennikarskiej kariery: licencjat na NYU,potem magisterka w Newhouse School w Syracuse, kilka małych lokalnych gazet, aż w końcu Dallas Post.Ojciec najwyrazniej czytał w moich myślach, bo powiedział: Naprawdę ci się udało z tą robotą, prawda? Owszem odparłam. Miałam szczęście. To nie kwestia szczęścia zaoponował. Jesteś dobra. I znam Trenera dodałam. A to właściwie tyle, co mieć magisterkę z dziennikarstwa. Mówiłam wtrąciła się Astrid, patrząc mi prosto w oczy. To jest dopiero facet.*Minęła godzina, a Ryan wciąż się nie odezwał, choć pisałam do niego dwa razy,zapewniając, że bardzo mi przykro z powodu meczu.Nie dopuszczałam do siebie myśli, żeobraził się na mnie na dobre, choć powoli zaczynałam wpadać w panikę.Na szczęście, gdyprzyjechaliśmy do Four Seasons, dostrzegłam na parkingu jego porsche, otoczone grupkąfacetów w uniformach, którzy wpatrywali się w nie z nabożną czcią.Choć rozumiałamfascynację mężczyzn sportem, uważałam, że nigdy nie pojmę ich miłości do samochodów. Ryan już jest oznajmiłam. To jego auto. Niezle.Jest piękne gwizdnął ojciec. Czy to wersja Turbo S? zapytał Wiley. Nie inaczej.Astrid natomiast zainteresowała się ceną. Jakieś sto siedemdziesiąt pięć tysięcy orzekł ojciec.Wysiadłszy z samochodu, po raz ostatni zerknęłam na telefon, ale jedyna nowawiadomość pochodziła od Lucy, która informowała mnie, że kolacja się udała, choć nie wie,jakim cudem jej matka sprawiała, że przyjmowanie tłumu gości wydawało się łatwe.Poczułamwyrzuty sumienia, ponieważ przez cały dzień nie wspomniałam Lucy o jej mamie.Wyszłamprzez to na paskudną egoistkę w typie Astrid obiecałam więc sobie, że zadzwonię doprzyjaciółki, gdy tylko skończy się kolacja.Kilka minut pózniej hostessa zaprowadziła nas do Sali Karafkowej, gdzie czekał już nanas Ryan oraz jego rodzice.Gdy weszłam, Ryan i pan James wstali jak na komendę, ale żadenz nich się nie uśmiechnął.Obaj wyglądali na przybitych i patrząc na ich zaczerwienione twarze,domyśliłam się, że zdążyli już wymienić kilka ostrych słów.Wstrzymałam oddech, przygotowana na chłodne powitanie, ale Ryan podszedł, objąłmnie w talii i nieśmiało pocałował w usta. Cześć, skarbie powiedział, zupełnie jakbyśmy byli sami.Taka reakcja wydała mi się dość niezwykła, biorąc pod uwagę, że była z nami cała mojarodzina, ale w gruncie rzeczy to mi nie przeszkadzało. Cześć odpowiedziałam cicho. Naprawdę bardzo mi przykro&Ryan skinął głową, jakby na znak, że przyjmuje moje przeprosiny, po czym gładkoprzeszedł do prezentacji i ściskając dłoń mojego ojca, zawołał gromkim głosem: Pan Rigsby! Bardzo mi miło, Ryan James. Mów mi Walt zażądał stanowczo ojciec. Dobrze.Walt.Miło mi pana poznać! Zwrócił się do reszty: A wy to na pewnoBronwyn, Wiley i Astrid. Uścisnął dłoń każdego z nich po kolei.Astrid rozpromieniła się ipoprosiła go o wspólne zdjęcie.Usłyszałam własny zduszony okrzyk, Bronwyn zmartwiała, a tymczasem jej matkawręczyła mi swojego iPhone a.Ryan jednak nawet nie mrugnął uśmiechnął się, zapozował,poczekał nawet, aż Astrid sprawdzi, czy zdjęcie jej się podoba.Tymczasem mój ojciec, Bronwyni Wiley wdali się w uprzejmą pogawędkę z jego rodzicami. Zamknąłem oczy? zapytał Ryan, gdy oddałam Astrid telefon. Zawsze zamykamoczy na zdjęciach. Nie.Jest naprawdę w porzo orzekła Astrid. Wspaniale! zawołał Ryan tak wesołym tonem, że zaczęłam się zastanawiać, czy jegozdolności aktorskie bardziej mnie zachwycają, czy przerażają.Kiedy usiedliśmy, ojciec spoważniał i powiedział: Przykro nam z powodu meczu.Jak kolano? W porządku odparł Ryan. Odrobinę je wykręciłem. Jak to się stało? chciał wiedzieć pan James. To znaczy? Ryan zesztywniał. Nie wiesz, jak się skręca kolano?Pan James burknął coś pod nosem, a tymczasem kelner uraczył nas litanią dotyczącąspecjału dnia, po czym przyjął zamówienia na napoje.Nastrój nieco zelżał i wszyscy oprócz panaJamesa włączyli się do uprzejmej konwersacji.Jednak gdy tylko na stole pojawiły się koktajle i wino, ojciec Ryana zaatakował go nowąporcją zawoalowanych przytyków [ Pobierz całość w formacie PDF ]