[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Moi krewni, którzy nie mogą wątpić, że jestem w Paryżu, zpewnością czynią wszelkie poszukiwania, jakie można sobie wyobrazić.Postanowiłam we-zwać pana Manouri na mój strych, zasięgnąć a posłuchać jego rad; ale już nie żył.%7łyję w ustawicznej trwodze; na najmniejszy hałas, który słyszę w domu, na schodach, naulicy; ogarnia mnie przerażenie, drżę jak liść, kolana uginają się pode mną i robota wypadami z rąk.Spędzam prawie wszystkie noce nie zmrużając powiek; jeżeli śpię, to snem przery-wanym; mówię, wołam, krzyczę; nie pojmuję, jak moje otoczenie jeszcze się niczego nie do-myśliło.Zdaje mi się, że moja ucieczka z klasztoru jest powszechnie znana; tego się spodziewałam.Jedna z mych towarzyszek w pralni mówiła mi o tym wczoraj, dodając ohydne szczegóły iuwagi, które musiały mi sprawić wielką przykrość.Na szczęście wieszała wtedy na sznurachmokrą bieliznę odwrócona do lampy tyłem, nie mogła widzieć mojego zmieszania; ale mojachlebodawczyni, zauważywszy, że płakałam, powiedziała: Co ci jest, Mario? Nic odpowiedziałam. Cóż znowu dorzuciła czy jesteś taka głupia, żeby się litować nad złą zakonnicą, nie-moralną i bezbożną, która zadurza się w niegodziwym zakonniku i razem z nim ucieka zeswego klasztoru? Widocznie masz dla niej więcej współczucia, niż należy.Nie potrzebowała18Przytułek miejski był miejscem przymusowego pobytu m.in.bezdomnych kobiet traktowanych tam z regułyjako prostytutki, bez przydziału do domów publicznych.Wszystkie paryskie szpitale, przytułki, schroniska byłypod zarządem miejskiej Assistance Publique ówczesnej Opieki Społecznej.98nic robić, tylko pić, jeść, modlić się i spać; dobrze jej się żyło tam, gdzie była, czemu się tegomiejsca nie trzymała? Gdyby tak była bodaj trzy, cztery razy z bielizną nad rzeką w taką po-godę jak teraz, to by ją pogodziło z jej położeniem.Odpowiedziałam na to, że nie wiemy, co przecierpiała; byłabym lepiej zrobiła, gdybymmilczała, gdyż ona nie dodałaby: Daj spokój, to jest łajdaczka, którą Bóg skarze.Na te słowa schyliłam się nad stołem i tak siedziałam bez ruchu, póki gospodyni nie po-wiedziała mi: Nad czym ty tak medytujesz, Mario? Ty tu śpisz, a robota czeka.Nigdy nie miałam w sobie pociągu do klasztoru; chyba dostatecznie tego dowodzi mój po-stępek; ale przywykłam w zakonie do pewnych praktyk, które powtarzam machinalnie: naprzykład, gdy słyszę uderzenie dzwonu, to albo się żegnam, albo klękam.Gdy ktoś puka dodrzwi, mówię: Ave.Gdy pytają mnie o coś, moja odpowiedz kończy się zawsze słowami: tak lub nie, droga matko lub moja siostro.Jeżeli wejdzie niespodzianie ktoś obcy,krzyżuję ręce na piersi i zamiast złożyć ukłon, schylam głowę.Moje towarzyszki zaczynająsię śmiać i myślą, że się bawię przedrzeznianiem zakonnicy; ale jest niemożliwe, by ich po-myłka długo trwała; moje roztrzepanie zdradzi mnie i będę zgubiona.Panie, niech pan pośpieszy mi z pomocą.Pan mi niezawodnie powie: Proszę mi wskazać,co mogę dla pani uczynić. A więc: nie mam wielkich ambicji.Chciałabym otrzymać miejscepokojówki lub gospodyni, albo nawet zwykłej sługi, bylebym mogła żyć, nieznana, na wsi, nagłębokiej prowincji u porządnych ludzi, którzy nie przyjmują gości z wyższych sfer.Pensjanie ma tu znaczenia: pragnę tylko bezpieczeństwa, spokoju, chleba i wody.Niech pan macałkowitą pewność, że będą ze mnie zadowoleni.Nauczyłam się w domu mojego ojca praco-wać, a w klasztorze być posłuszna, jestem młoda, mam charakter bardzo łagodny; gdy wyle-czę nogi, będę miała więcej sił, niż potrzeba do mych zajęć.Umiem szyć, prząść, haftować iprać; gdy żyłam w świecie, sama naprawiałam swoje koronki i niebawem przypomnę to so-bie; jestem zręczna w każdej robocie i potrafię zniżyć się w pracy do wszystkiego.Mam głos,jestem muzykalna i gram na klawesynie dość dobrze, by sprawić przyjemność matce, któralubi muzykę; mogłabym nawet dawać lekcje gry jej dzieciom, ale obawiałabym się, żebymnie nie zdradziły te oznaki starannego wychowania.Gdyby trzeba było nauczyć się czesa-nia, mam smak, wzięłabym nauczyciela i niebawem nauczyłabym się tej umiejętności.Panie,znośne warunki życia, jeśli to możliwe, jakiekolwiek warunki życia oto wszystko, czego mipotrzeba, i nie pragnę niczego ponad to.Może pan ręczyć za moje obyczaje, mimo odmien-nych pozorów jestem moralna, nawet nabożna.Ach, panie, cała moja niedola byłaby skoń-czona i nie potrzebowałabym już niczego się obawiać od ludzi, gdyby mnie Bóg nie był po-wstrzymał; ta głęboka studnia w końcu klasztornego ogrodu! ileż razy ją odwiedzałam! Jeżelinie rzuciłam się do niej, to dlatego, że pozostawiono mi zupełną swobodę działania.Niewiem, jaki los został mi przeznaczony, ale jeśli mam kiedyś wrócić do jakiegoś klasztoru zanic nie odpowiadam: studnie są wszędzie.Panie, niech się pan nade mną ulituje i nie narażasam siebie na długotrwale wyrzuty sumienia.P.S.Jestem bardzo znużona, żyję w ustawicznej trwodze i sen mnie odbiega.Ten pamięt-nik, pisany pośpiesznie, odczytałam świeżo z rozwagą i spostrzegłam, że bez najmniejszego zmej strony zamiaru przedstawiłam siebie w każdym wierszu jak istotę tak nieszczęśliwą, jaknaprawdę byłam, lecz o wiele milszą, niż jestem.Czyżby to wynikło z tego, że uważamymężczyzn za mniej czułych na obraz naszych cierpień niż na obraz naszych powabów? iczyżbyśmy sobie obiecywały, że jeszcze łatwiej ich uwieść niż wzruszyć? Znam mężczyznzbyt mało i nie zbadałam siebie dostatecznie, aby to wiedzieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Moi krewni, którzy nie mogą wątpić, że jestem w Paryżu, zpewnością czynią wszelkie poszukiwania, jakie można sobie wyobrazić.Postanowiłam we-zwać pana Manouri na mój strych, zasięgnąć a posłuchać jego rad; ale już nie żył.%7łyję w ustawicznej trwodze; na najmniejszy hałas, który słyszę w domu, na schodach, naulicy; ogarnia mnie przerażenie, drżę jak liść, kolana uginają się pode mną i robota wypadami z rąk.Spędzam prawie wszystkie noce nie zmrużając powiek; jeżeli śpię, to snem przery-wanym; mówię, wołam, krzyczę; nie pojmuję, jak moje otoczenie jeszcze się niczego nie do-myśliło.Zdaje mi się, że moja ucieczka z klasztoru jest powszechnie znana; tego się spodziewałam.Jedna z mych towarzyszek w pralni mówiła mi o tym wczoraj, dodając ohydne szczegóły iuwagi, które musiały mi sprawić wielką przykrość.Na szczęście wieszała wtedy na sznurachmokrą bieliznę odwrócona do lampy tyłem, nie mogła widzieć mojego zmieszania; ale mojachlebodawczyni, zauważywszy, że płakałam, powiedziała: Co ci jest, Mario? Nic odpowiedziałam. Cóż znowu dorzuciła czy jesteś taka głupia, żeby się litować nad złą zakonnicą, nie-moralną i bezbożną, która zadurza się w niegodziwym zakonniku i razem z nim ucieka zeswego klasztoru? Widocznie masz dla niej więcej współczucia, niż należy.Nie potrzebowała18Przytułek miejski był miejscem przymusowego pobytu m.in.bezdomnych kobiet traktowanych tam z regułyjako prostytutki, bez przydziału do domów publicznych.Wszystkie paryskie szpitale, przytułki, schroniska byłypod zarządem miejskiej Assistance Publique ówczesnej Opieki Społecznej.98nic robić, tylko pić, jeść, modlić się i spać; dobrze jej się żyło tam, gdzie była, czemu się tegomiejsca nie trzymała? Gdyby tak była bodaj trzy, cztery razy z bielizną nad rzeką w taką po-godę jak teraz, to by ją pogodziło z jej położeniem.Odpowiedziałam na to, że nie wiemy, co przecierpiała; byłabym lepiej zrobiła, gdybymmilczała, gdyż ona nie dodałaby: Daj spokój, to jest łajdaczka, którą Bóg skarze.Na te słowa schyliłam się nad stołem i tak siedziałam bez ruchu, póki gospodyni nie po-wiedziała mi: Nad czym ty tak medytujesz, Mario? Ty tu śpisz, a robota czeka.Nigdy nie miałam w sobie pociągu do klasztoru; chyba dostatecznie tego dowodzi mój po-stępek; ale przywykłam w zakonie do pewnych praktyk, które powtarzam machinalnie: naprzykład, gdy słyszę uderzenie dzwonu, to albo się żegnam, albo klękam.Gdy ktoś puka dodrzwi, mówię: Ave.Gdy pytają mnie o coś, moja odpowiedz kończy się zawsze słowami: tak lub nie, droga matko lub moja siostro.Jeżeli wejdzie niespodzianie ktoś obcy,krzyżuję ręce na piersi i zamiast złożyć ukłon, schylam głowę.Moje towarzyszki zaczynająsię śmiać i myślą, że się bawię przedrzeznianiem zakonnicy; ale jest niemożliwe, by ich po-myłka długo trwała; moje roztrzepanie zdradzi mnie i będę zgubiona.Panie, niech pan pośpieszy mi z pomocą.Pan mi niezawodnie powie: Proszę mi wskazać,co mogę dla pani uczynić. A więc: nie mam wielkich ambicji.Chciałabym otrzymać miejscepokojówki lub gospodyni, albo nawet zwykłej sługi, bylebym mogła żyć, nieznana, na wsi, nagłębokiej prowincji u porządnych ludzi, którzy nie przyjmują gości z wyższych sfer.Pensjanie ma tu znaczenia: pragnę tylko bezpieczeństwa, spokoju, chleba i wody.Niech pan macałkowitą pewność, że będą ze mnie zadowoleni.Nauczyłam się w domu mojego ojca praco-wać, a w klasztorze być posłuszna, jestem młoda, mam charakter bardzo łagodny; gdy wyle-czę nogi, będę miała więcej sił, niż potrzeba do mych zajęć.Umiem szyć, prząść, haftować iprać; gdy żyłam w świecie, sama naprawiałam swoje koronki i niebawem przypomnę to so-bie; jestem zręczna w każdej robocie i potrafię zniżyć się w pracy do wszystkiego.Mam głos,jestem muzykalna i gram na klawesynie dość dobrze, by sprawić przyjemność matce, któralubi muzykę; mogłabym nawet dawać lekcje gry jej dzieciom, ale obawiałabym się, żebymnie nie zdradziły te oznaki starannego wychowania.Gdyby trzeba było nauczyć się czesa-nia, mam smak, wzięłabym nauczyciela i niebawem nauczyłabym się tej umiejętności.Panie,znośne warunki życia, jeśli to możliwe, jakiekolwiek warunki życia oto wszystko, czego mipotrzeba, i nie pragnę niczego ponad to.Może pan ręczyć za moje obyczaje, mimo odmien-nych pozorów jestem moralna, nawet nabożna.Ach, panie, cała moja niedola byłaby skoń-czona i nie potrzebowałabym już niczego się obawiać od ludzi, gdyby mnie Bóg nie był po-wstrzymał; ta głęboka studnia w końcu klasztornego ogrodu! ileż razy ją odwiedzałam! Jeżelinie rzuciłam się do niej, to dlatego, że pozostawiono mi zupełną swobodę działania.Niewiem, jaki los został mi przeznaczony, ale jeśli mam kiedyś wrócić do jakiegoś klasztoru zanic nie odpowiadam: studnie są wszędzie.Panie, niech się pan nade mną ulituje i nie narażasam siebie na długotrwale wyrzuty sumienia.P.S.Jestem bardzo znużona, żyję w ustawicznej trwodze i sen mnie odbiega.Ten pamięt-nik, pisany pośpiesznie, odczytałam świeżo z rozwagą i spostrzegłam, że bez najmniejszego zmej strony zamiaru przedstawiłam siebie w każdym wierszu jak istotę tak nieszczęśliwą, jaknaprawdę byłam, lecz o wiele milszą, niż jestem.Czyżby to wynikło z tego, że uważamymężczyzn za mniej czułych na obraz naszych cierpień niż na obraz naszych powabów? iczyżbyśmy sobie obiecywały, że jeszcze łatwiej ich uwieść niż wzruszyć? Znam mężczyznzbyt mało i nie zbadałam siebie dostatecznie, aby to wiedzieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]