[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.*Tego popołudnia odwiedziłam Lucy w butiku i zdałam jej relację.Niczego nie pominęłam i nie starałam się jej naprowadzać, powtarzającdokładnie tylko to, co zostało powiedziane.Co powiedział Ryan.Copowiedziała Blakeslee.Co powiedziałam ja.Jej pierwsze pytanie brzmiało: Wierzysz jej? Nie wiem.Chyba nie& Ale się zastanawiam& To znaczy, onnaprawdę jest zazdrosny o Millera. Ludzie często bywają zazdrośni przypomniała mi Lucy. Zwłaszczana początku związku, kiedy jeszcze nie czują się pewnie.Neil był o mnieokropnie zazdrosny.Teraz oboje się z tego śmiejemy.To był jakiś absurd& Wiem.Ale w moim przypadku było inaczej powiedziałam,przypominając sobie minę Ryana w chwili, gdy zabraniał mi widywać sięz Millerem. Jesteś pewna, że nie mówisz tak tylko dlatego, że Blakesleenaopowiadała ci bzdur? Może zgodziłam się.Lucy prawdopodobnie miała rację.Ryan niebył przecież aż tak zazdrosny o Millera. Musisz pamiętać& że on pewnie nieraz się sparzył.Przypuszczam, żeniejedna dziewczyna go wykorzystała.Związała się z nim z niewłaściwychpowodów.Jest sławny i przystojny, ale to nie znaczy, że nikt nigdy go niezranił. Zgadzam się. Skoro się zgadzasz, czy naprawdę możesz go winić o to, że jestzaborczy? Może powinnaś potraktować to jako komplement? Zależy mu natobie.Skinęłam głową.To, co mówiła, brzmiało przekonująco. A ona prawdopodobnie wszystko zmyśliła dodała Lucy. Niesądzisz, że powinnaś trochę mu zaufać? I uznać, że Blakeslee kłamie? myślisz, że jakakolwiek kobieta mogłabykłamać na temat przemocy domowej? To grząski teren, Luce. Cóż, czy nie na tym opiera się nasz system sprawiedliwości? Nadomniemaniu, że człowiek jest niewinny, póki nic nie zostało muudowodnione? zapytała Lucy, zupełnie jakby czytała w moich myślach.Wzruszyłam ramionami i popatrzyłam w okno wychodzące na MainStreet.Znałam te kąty na pamięć, każdy sklep, każdą cegłę. Proponuję zrobić tak zaczęła Lucy, powoli i rzeczowo. Dasz muszansę.A przy pierwszej oznace, że coś jest nie tak& kiedy dotknie cięjednym paluszkiem albo zachowa się choć odrobinę agresywnie&skończysz z nim. Okej. Zaczęłam się zastanawiać, co oznaczają słowa odrobinęagresywnie. Czy mogę powiedzieć o tym Neilowi? Lucy za każdym razemzadawała mi to pytanie.Doceniałam to, choć uważałam, że na tym etapienaszej znajomości nie było ono konieczne.Zawsze się zgadzałam, bo podniemal każdym względem postrzegałam Neila jako przedłużenie Lucy. Oczywiście. Może powinnaś pogadać o swoich podejrzeniach z moim tatą? zaproponowała Lucy. Może on wie o Ryanie coś więcej? Ee, chyba lepiej nie. Zawsze chętnie szukałam pretekstu do kontaktuz Trenerem, ale nie miałam ochoty rozmawiać z nim o Ryanie i o tejsprawie.Nie byłam pewna dlaczego.Może chodziło o rzucanieniesprawiedliwych oskarżeń wobec jego wychowanka, a może po prostunie chciałam, by Trener poznał szczegóły naszego związku. Jeśli Blakesleekłamie, nie chcę o tym opowiadać na prawo i lewo wyjaśniłam. No tak zgodziła się Lucy. Jestem prawie pewna, że kłamie. Ja też zawyrokowałam, myśląc o tym, jak bardzo nasze postrzeganieświata jest kwestią interpretacji.Oraz marzeń, życzeń i nadziei, a niegłębokiego przekonania.Rozdział 24Postanowiłam nie martwić się sprawą Ryana, a zamiast tegoskoncentrować wszystkie swoje marzenia, życzenia i nadzieje na czekającejnas końcówce sezonu.Po zwycięstwie nad FSU w Tallahassee znalezliśmysię o włos od celu, od którego dzieliły nas tylko mecze ze Stanfordemi Teksasem.Kilka dni pózniej zbliżyliśmy się do niego jeszcze bardziej,wygrywając z Czerwonymi czterdzieści cztery do czterdziestu jeden. Zwietna gra powiedziałam do Trenera, spotkawszy go przeddrzwiami szatni.Wybierałam się na salę konferencyjną, specjalnie jednakchwilkę zamarudziłam, by go tam złapać. Podobało ci się? zapytał, nachylając się konfidencjonalnie w mojąstronę.Byłaby to znakomita podstawa do oskarżeń o zbytnią zażyłość, ale naszczęście nikt nie zwracał na nas uwagi.Kątem oka dostrzegłamzmierzającego ciężko w naszą stronę reportera Sports Illustrated ,zachowałam więc stoicką minę i pokiwałam głową.Gryzmoląc cośw notesie, udawałam, że zapisuję słowa Trenera, by wykorzystać je pózniejw artykule. Zadzwoń do mnie pózniej powiedział. Słucham? Słyszałaś.Serce mi zatrzepotało. To znaczy dziś wieczorem? Tak.Dziś wieczorem.Choć światła, tłum i pośpieszna jazda na stadion sprawiły, że było miciepło, teraz zalała mnie jeszcze większa fala gorąca.Skinęłam głową,obiecując, że zadzwonię.*Trzy godziny pózniej, po konferencji prasowej i po tym, jak napisałami oddałam do redakcji swój artykuł, wybrałam numer Trenera.Nie odebrał,rozczarowanie ostudziło więc nieco mój entuzjazm po naszej wcześniejszejrozmowie.%7łeby o tym nie myśleć, zadzwoniłam do Ryana, który właśniezameldował się w hotelu w Waszyngtonie.Od rozmowy z Blakesleewidziałam się z nim tylko dwa razy i ku mojej uldze oba wieczory upłynęłycałkiem zwyczajnie.Razem z Lucy zaczynałyśmy wierzyć, że doniesieniajego eksżony były co najmniej przesadzone.Postanowiłam nie mówić muo rozmowie z nią, usprawiedliwiając się przed sobą między innymi tym, żeRyan powinien się teraz skupić wyłącznie na grze.Zapytałam go więco jutrzejszy mecz z drużyną Redskins jak się czuje i czy jest gotowy.Odpowiedział, że kolano mu już nie doskwiera, jest tylko odrobinęsztywne, po czym zapytał, czy skończyłam pisać artykuł.Wiedział, żewygraliśmy, nie widział jednak nawet kawałka meczu, zdałam mu więcrelację z najważniejszych momentów.Kiedy oświadczył, że za mną tęskni,odparłam, że ja za nim też.%7ładne z nas nie powiedziało jeszcze kochamcię , czułam jednak, że ta chwila zbliża się wielkimi krokami.Właściwiebyłam na nią prawie gotowa.Rozłączywszy się, przez godzinę oglądałam ESPN i dopiero gdyzaburczało mi w brzuchu, uzmysłowiłam sobie, że nie jadłam kolacji.Ponieważ moja lodówka jak zwykle świeciła pustkami, wsiadłam dosamochodu i ruszyłam na poszukiwanie czegoś do zjedzenia, najlepiej jaknajtłustszego i zdecydowanie niezdrowego.Gdy jechałam przez miasto,moje myśli raz po raz wracały do Trenera [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.*Tego popołudnia odwiedziłam Lucy w butiku i zdałam jej relację.Niczego nie pominęłam i nie starałam się jej naprowadzać, powtarzającdokładnie tylko to, co zostało powiedziane.Co powiedział Ryan.Copowiedziała Blakeslee.Co powiedziałam ja.Jej pierwsze pytanie brzmiało: Wierzysz jej? Nie wiem.Chyba nie& Ale się zastanawiam& To znaczy, onnaprawdę jest zazdrosny o Millera. Ludzie często bywają zazdrośni przypomniała mi Lucy. Zwłaszczana początku związku, kiedy jeszcze nie czują się pewnie.Neil był o mnieokropnie zazdrosny.Teraz oboje się z tego śmiejemy.To był jakiś absurd& Wiem.Ale w moim przypadku było inaczej powiedziałam,przypominając sobie minę Ryana w chwili, gdy zabraniał mi widywać sięz Millerem. Jesteś pewna, że nie mówisz tak tylko dlatego, że Blakesleenaopowiadała ci bzdur? Może zgodziłam się.Lucy prawdopodobnie miała rację.Ryan niebył przecież aż tak zazdrosny o Millera. Musisz pamiętać& że on pewnie nieraz się sparzył.Przypuszczam, żeniejedna dziewczyna go wykorzystała.Związała się z nim z niewłaściwychpowodów.Jest sławny i przystojny, ale to nie znaczy, że nikt nigdy go niezranił. Zgadzam się. Skoro się zgadzasz, czy naprawdę możesz go winić o to, że jestzaborczy? Może powinnaś potraktować to jako komplement? Zależy mu natobie.Skinęłam głową.To, co mówiła, brzmiało przekonująco. A ona prawdopodobnie wszystko zmyśliła dodała Lucy. Niesądzisz, że powinnaś trochę mu zaufać? I uznać, że Blakeslee kłamie? myślisz, że jakakolwiek kobieta mogłabykłamać na temat przemocy domowej? To grząski teren, Luce. Cóż, czy nie na tym opiera się nasz system sprawiedliwości? Nadomniemaniu, że człowiek jest niewinny, póki nic nie zostało muudowodnione? zapytała Lucy, zupełnie jakby czytała w moich myślach.Wzruszyłam ramionami i popatrzyłam w okno wychodzące na MainStreet.Znałam te kąty na pamięć, każdy sklep, każdą cegłę. Proponuję zrobić tak zaczęła Lucy, powoli i rzeczowo. Dasz muszansę.A przy pierwszej oznace, że coś jest nie tak& kiedy dotknie cięjednym paluszkiem albo zachowa się choć odrobinę agresywnie&skończysz z nim. Okej. Zaczęłam się zastanawiać, co oznaczają słowa odrobinęagresywnie. Czy mogę powiedzieć o tym Neilowi? Lucy za każdym razemzadawała mi to pytanie.Doceniałam to, choć uważałam, że na tym etapienaszej znajomości nie było ono konieczne.Zawsze się zgadzałam, bo podniemal każdym względem postrzegałam Neila jako przedłużenie Lucy. Oczywiście. Może powinnaś pogadać o swoich podejrzeniach z moim tatą? zaproponowała Lucy. Może on wie o Ryanie coś więcej? Ee, chyba lepiej nie. Zawsze chętnie szukałam pretekstu do kontaktuz Trenerem, ale nie miałam ochoty rozmawiać z nim o Ryanie i o tejsprawie.Nie byłam pewna dlaczego.Może chodziło o rzucanieniesprawiedliwych oskarżeń wobec jego wychowanka, a może po prostunie chciałam, by Trener poznał szczegóły naszego związku. Jeśli Blakesleekłamie, nie chcę o tym opowiadać na prawo i lewo wyjaśniłam. No tak zgodziła się Lucy. Jestem prawie pewna, że kłamie. Ja też zawyrokowałam, myśląc o tym, jak bardzo nasze postrzeganieświata jest kwestią interpretacji.Oraz marzeń, życzeń i nadziei, a niegłębokiego przekonania.Rozdział 24Postanowiłam nie martwić się sprawą Ryana, a zamiast tegoskoncentrować wszystkie swoje marzenia, życzenia i nadzieje na czekającejnas końcówce sezonu.Po zwycięstwie nad FSU w Tallahassee znalezliśmysię o włos od celu, od którego dzieliły nas tylko mecze ze Stanfordemi Teksasem.Kilka dni pózniej zbliżyliśmy się do niego jeszcze bardziej,wygrywając z Czerwonymi czterdzieści cztery do czterdziestu jeden. Zwietna gra powiedziałam do Trenera, spotkawszy go przeddrzwiami szatni.Wybierałam się na salę konferencyjną, specjalnie jednakchwilkę zamarudziłam, by go tam złapać. Podobało ci się? zapytał, nachylając się konfidencjonalnie w mojąstronę.Byłaby to znakomita podstawa do oskarżeń o zbytnią zażyłość, ale naszczęście nikt nie zwracał na nas uwagi.Kątem oka dostrzegłamzmierzającego ciężko w naszą stronę reportera Sports Illustrated ,zachowałam więc stoicką minę i pokiwałam głową.Gryzmoląc cośw notesie, udawałam, że zapisuję słowa Trenera, by wykorzystać je pózniejw artykule. Zadzwoń do mnie pózniej powiedział. Słucham? Słyszałaś.Serce mi zatrzepotało. To znaczy dziś wieczorem? Tak.Dziś wieczorem.Choć światła, tłum i pośpieszna jazda na stadion sprawiły, że było miciepło, teraz zalała mnie jeszcze większa fala gorąca.Skinęłam głową,obiecując, że zadzwonię.*Trzy godziny pózniej, po konferencji prasowej i po tym, jak napisałami oddałam do redakcji swój artykuł, wybrałam numer Trenera.Nie odebrał,rozczarowanie ostudziło więc nieco mój entuzjazm po naszej wcześniejszejrozmowie.%7łeby o tym nie myśleć, zadzwoniłam do Ryana, który właśniezameldował się w hotelu w Waszyngtonie.Od rozmowy z Blakesleewidziałam się z nim tylko dwa razy i ku mojej uldze oba wieczory upłynęłycałkiem zwyczajnie.Razem z Lucy zaczynałyśmy wierzyć, że doniesieniajego eksżony były co najmniej przesadzone.Postanowiłam nie mówić muo rozmowie z nią, usprawiedliwiając się przed sobą między innymi tym, żeRyan powinien się teraz skupić wyłącznie na grze.Zapytałam go więco jutrzejszy mecz z drużyną Redskins jak się czuje i czy jest gotowy.Odpowiedział, że kolano mu już nie doskwiera, jest tylko odrobinęsztywne, po czym zapytał, czy skończyłam pisać artykuł.Wiedział, żewygraliśmy, nie widział jednak nawet kawałka meczu, zdałam mu więcrelację z najważniejszych momentów.Kiedy oświadczył, że za mną tęskni,odparłam, że ja za nim też.%7ładne z nas nie powiedziało jeszcze kochamcię , czułam jednak, że ta chwila zbliża się wielkimi krokami.Właściwiebyłam na nią prawie gotowa.Rozłączywszy się, przez godzinę oglądałam ESPN i dopiero gdyzaburczało mi w brzuchu, uzmysłowiłam sobie, że nie jadłam kolacji.Ponieważ moja lodówka jak zwykle świeciła pustkami, wsiadłam dosamochodu i ruszyłam na poszukiwanie czegoś do zjedzenia, najlepiej jaknajtłustszego i zdecydowanie niezdrowego.Gdy jechałam przez miasto,moje myśli raz po raz wracały do Trenera [ Pobierz całość w formacie PDF ]