[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A na koniec obdarzyli cichąi łagodną pewnością, ugruntowaną wiarą, w imię ojca i syna i duchaświętego, amen, gdyby."SzpitalA potem byłem małym chłopcem, przepływała przeze mnie wodajak przez dziurawąmuszlę.Dana mi była przezroczystość.Wszystko działo sięjednocześnie.Cofał się czas.Byłem małym chłopcem i w ustachchrzęściły mi obce wyrazy, nogi podrygiwały w tańcu.Przesuwał siękorowód dobrych ufnych ludzi.Dotykały mnie ciepłe i życzliweręce.Krąg pulsował, rozwijał się i zaciskał wokół stosu kamieni, poktórych płynęła krew, płonąc.Słyszałem piszczałkę, dudy i bęben.Karol Maliszewski eBook.plFaramucha 58Biłem się po bokach rękami mokrymi od łez.Serce szamotało się wgardle.Zpiewałem i tańczyłem każdym kawałeczkiem ciała.Szukałem ojca, z ust wychodził mi wyraz "mamo".Ktoś powiedział,że to po celtycku.Wiłem się do księżyca, potem znów do słońca.Zniesłychaną szybkością dzień stawał się nocą.Nadciągała burza.Byłem w centrum wydarzeń, w oku kataklizmu.Deptałem rozwianechorągwie.Stopniowo znikałem.Po ścianach płynęła posoka.Pulsowało.Już nie bolało.Po odzyskaniu przytomności natrafiłemwzrokiem na oleodruk przedstawiający bitwę morską.Twarz kobietywyrzezbionej na dziobie galeonu miała moje rysy.Galeon tonął,przełamany na pół.Marynarze klęczeli na pokładzie.Niektórzypróbowali ratować się na własną rękę, nie ufając Opatrzności.Wskakiwali do wody, prosto w paszcze rekinów.Znów zamknąłemoczy.Stara kobieta krzyczała prosząc, żebym przyniósł jej piwo.Przemyciłem puszkę żywca.Owinięta białym prześcieradłem sunęłaamfiladą pokoi.Zdążyła wypić.Mówiła, że to jej przypomnimłodość.Ach, jak obłapiali, za cycy brali.Rozchylała nogi.Zintymnej czeluści wiało chłodem.Szła śmierć.Wywijała się z jejbrzucha jak przenicowany, szablowaty fallus.Wychodziło z niej to,co w siebie zdążyła wtłoczyć.Przed moimi oczami przemknęływidma kilku mężczyzn.Nieforemne dzieci.Jeszcze trzepnęła ręką ościanę, zahaczyła palcem o dzwonek i już była pusta, biała jak lnianaściereczka, jak turyński całun.Aóżko po niej wygładzone, wypranapościel.Nocnik wymyty.Wywietrzony pokój.Dezynfekcja.Galeonposzedł na dno.Marynarze zostali wyłowieni przez rybacką łódz.%7łarciki opatrzności dotykają mnie do żywego.Dlaczego miałbymopierać się obłędowi, Romku? I czy w tak małej miejscowości możnatworzyć kulturę? Kultura jest strategią radzenia sobie z dotkliwością.Strategią sublimacji.Inaczej mówiąc: pytasz, czy w takiej małejmiejscowości może boleć kulturalnie.Słodka ojczyzno prostracji,jesteś wszędzie, stworzona i niestworzona, współistotna ojcu.Niewiem, czy ta odpowiedz cię zadowoli.Karol Maliszewski eBook.plFaramucha 59Reszta wspomnieńPo Kaziku przyszedł na świat Januszek, ale trzy lata pózniejwpadł do wyschniętej studni i roztrzaskał głowę o żelastwo na dnie.Sąsiad wniósł jego biedne, pokurczone ciało i długo stał na środkukuchni.Matka zemdlała w pierwszej sekundzie tego antycznegospektaklu, a ojciec z podbrzusza maszyny do szycia wyszarpałzaćwiekowaną strzępem gazety półlitrówkę i chlusnął zdrowo postrunach, po czym dyszkantem dał znać, że przeżywa.Gdzie jesteśmatko, kiedy twego płaczą syna, gdy zieleń łąk już jego wieści zgon,i coś tam jeszcze było o kruku.Zresztą ten epizod zmieszał się wpamięci z trzecią wojną światową, rozgrywającą się na peryferiachPoręby, na księżowskich łąkach i w stodole Barańczuka.Co tam siędziało, też pamięć zatarła, a prawdziwe czołgi, która zjawiły się wdużych stadach w jakiś tydzień po pogrzebie Januszka,zdecydowanym jazgotem przeorały przestrzeń do zapamiętania.W mieszkaniu po dzikiej Heldze urządziliśmy sobie z chłopakamisalę gimnastyczną i z wielką zawziętością w deszczowe dniganialiśmy tam za piłką, starając się nie uszkodzić wiszących naścianach portretów familii Hirsch.Bardzo lubiłem dziką Helgę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.A na koniec obdarzyli cichąi łagodną pewnością, ugruntowaną wiarą, w imię ojca i syna i duchaświętego, amen, gdyby."SzpitalA potem byłem małym chłopcem, przepływała przeze mnie wodajak przez dziurawąmuszlę.Dana mi była przezroczystość.Wszystko działo sięjednocześnie.Cofał się czas.Byłem małym chłopcem i w ustachchrzęściły mi obce wyrazy, nogi podrygiwały w tańcu.Przesuwał siękorowód dobrych ufnych ludzi.Dotykały mnie ciepłe i życzliweręce.Krąg pulsował, rozwijał się i zaciskał wokół stosu kamieni, poktórych płynęła krew, płonąc.Słyszałem piszczałkę, dudy i bęben.Karol Maliszewski eBook.plFaramucha 58Biłem się po bokach rękami mokrymi od łez.Serce szamotało się wgardle.Zpiewałem i tańczyłem każdym kawałeczkiem ciała.Szukałem ojca, z ust wychodził mi wyraz "mamo".Ktoś powiedział,że to po celtycku.Wiłem się do księżyca, potem znów do słońca.Zniesłychaną szybkością dzień stawał się nocą.Nadciągała burza.Byłem w centrum wydarzeń, w oku kataklizmu.Deptałem rozwianechorągwie.Stopniowo znikałem.Po ścianach płynęła posoka.Pulsowało.Już nie bolało.Po odzyskaniu przytomności natrafiłemwzrokiem na oleodruk przedstawiający bitwę morską.Twarz kobietywyrzezbionej na dziobie galeonu miała moje rysy.Galeon tonął,przełamany na pół.Marynarze klęczeli na pokładzie.Niektórzypróbowali ratować się na własną rękę, nie ufając Opatrzności.Wskakiwali do wody, prosto w paszcze rekinów.Znów zamknąłemoczy.Stara kobieta krzyczała prosząc, żebym przyniósł jej piwo.Przemyciłem puszkę żywca.Owinięta białym prześcieradłem sunęłaamfiladą pokoi.Zdążyła wypić.Mówiła, że to jej przypomnimłodość.Ach, jak obłapiali, za cycy brali.Rozchylała nogi.Zintymnej czeluści wiało chłodem.Szła śmierć.Wywijała się z jejbrzucha jak przenicowany, szablowaty fallus.Wychodziło z niej to,co w siebie zdążyła wtłoczyć.Przed moimi oczami przemknęływidma kilku mężczyzn.Nieforemne dzieci.Jeszcze trzepnęła ręką ościanę, zahaczyła palcem o dzwonek i już była pusta, biała jak lnianaściereczka, jak turyński całun.Aóżko po niej wygładzone, wypranapościel.Nocnik wymyty.Wywietrzony pokój.Dezynfekcja.Galeonposzedł na dno.Marynarze zostali wyłowieni przez rybacką łódz.%7łarciki opatrzności dotykają mnie do żywego.Dlaczego miałbymopierać się obłędowi, Romku? I czy w tak małej miejscowości możnatworzyć kulturę? Kultura jest strategią radzenia sobie z dotkliwością.Strategią sublimacji.Inaczej mówiąc: pytasz, czy w takiej małejmiejscowości może boleć kulturalnie.Słodka ojczyzno prostracji,jesteś wszędzie, stworzona i niestworzona, współistotna ojcu.Niewiem, czy ta odpowiedz cię zadowoli.Karol Maliszewski eBook.plFaramucha 59Reszta wspomnieńPo Kaziku przyszedł na świat Januszek, ale trzy lata pózniejwpadł do wyschniętej studni i roztrzaskał głowę o żelastwo na dnie.Sąsiad wniósł jego biedne, pokurczone ciało i długo stał na środkukuchni.Matka zemdlała w pierwszej sekundzie tego antycznegospektaklu, a ojciec z podbrzusza maszyny do szycia wyszarpałzaćwiekowaną strzępem gazety półlitrówkę i chlusnął zdrowo postrunach, po czym dyszkantem dał znać, że przeżywa.Gdzie jesteśmatko, kiedy twego płaczą syna, gdy zieleń łąk już jego wieści zgon,i coś tam jeszcze było o kruku.Zresztą ten epizod zmieszał się wpamięci z trzecią wojną światową, rozgrywającą się na peryferiachPoręby, na księżowskich łąkach i w stodole Barańczuka.Co tam siędziało, też pamięć zatarła, a prawdziwe czołgi, która zjawiły się wdużych stadach w jakiś tydzień po pogrzebie Januszka,zdecydowanym jazgotem przeorały przestrzeń do zapamiętania.W mieszkaniu po dzikiej Heldze urządziliśmy sobie z chłopakamisalę gimnastyczną i z wielką zawziętością w deszczowe dniganialiśmy tam za piłką, starając się nie uszkodzić wiszących naścianach portretów familii Hirsch.Bardzo lubiłem dziką Helgę [ Pobierz całość w formacie PDF ]