[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ich treść brzmiała następująco: Od Emira przez Darczina w Kornie.Darczin oznacza popersku cynamon. No i co? zapytałem ucieszony tym odkryciem. Tak.Wszystko, co powiedziałeś, zdaje się potwierdzać odparł Ustad. Nie przypuszczałem, że spacerując potakiej drodze, na której niemalże nic nie widać, można będziezebrać tak piękne i tak ważne kwiaty.W każdym razieSillanowie mają dokładną instrukcję, gdzie i jak zamieszczaćtakie informacje.Ale przed nami jeszcze najważniejszasprawa: Kim jest ten, który ma być zamordowany? Mam nadzieję, że również do tego dojdziemy. To chyba niemożliwe! Wcale tak nie uważam.Wiemy przynajmniej, że chodzitu o jakiegoś wysoko postawionego człowieka.Ciebie nadworze znają.Toteż powinieneś znać imiona wszystkichwybitnych perskich mężów. To prawda.Ale o Rafadżu Azrimie nie słyszałem.Toimię brzmi, jakby było arabskie albo perskie, ale nieprzypominam sobie, żebym znał mężczyznę, który by je nosił. A może tak się nie nazywa, ale jakoś inaczej.Pedehrwpadł mu w słowo: Na kopercie wymieniony był przecież Darczin, a nieEsara el A war! Ale Rafadż Azrim nie oznacza żadnej przyprawy! odrzekł Ustad. Może alfabet by nam coś pomógł?Spróbowaliśmy, ale na nic się to zdało.W tym momenciewyraz twarzy Ustada nagle się odmienił, jakby przez głowęprzemknęła mu niespodziewanie jakaś myśl.Wziął list w obieręce, przeczytał i w chwilę pózniej wrzasnął: Mam! Jakie to proste; ale niestety straszne! No, o kogo więc chodzi? zapytałem zaniepokojony. Przeczytaj sam! Przeczytaj imię od tyłu! Takie proste!Jak mogliśmy na to nie wpaść!Chciał mi podać list, ale go nie wziąłem, gdyż stało się dlamnie jasne, że jeśli Rafadż Azrim przeczyta się od tyłu, towyjdzie mirza Dżafar.Spojrzeliśmy na siebie w trójkę nie tyle zdziwieni, co dogłębi poruszeni. Czy to nie jest czasem mirza Dżafar, mój znajomy? zapytałem. No przecież! Ustad był już pewien. Ale on nie jest księciem! Właśnie, że jest! Tylko kiedy odbywał swoją wielkądługoletnią podróż naukową, wstawił mirzę przed swoimimieniem*, a nie za.Myślał, że uda mu się w ten sposóbuniknąć rozgłosu.Podróżował w imieniu szachinszacha, a otym nikt nie mógł wiedzieć. Kim jest teraz? Nie ma jakiejś szczególnej funkcji.Zrezygnował zewszystkich zaszczytów i godności.Nie chciał zadawać się zbogatymi, którzy podają się za poddanych władcy, a taknaprawdę są jego wrogami.Poświęcił za to szachinszachowi*mirza, od mirzada tytuł książęcy, jeżeli stoi za imieniem własnym, ale jeżeli przed, to oznacza człowiekawykształconego (przyp.tłum.)całe swoje życie i wszystkie swoje siły, i zawsze jest obecnytam, gdzie trzeba przekonywać lud o tym, że jego pan rządzidobrze i sprawiedliwie. A więc jeżeli Ahriman mirza go zna, musi go bardzonienawidzić! Oczywiście, że go zna! Są względem siebie jak ogień ilód, jak światło i ciemność, jak miłość i nienawiść, jak cnota izbrodnia. Gdzie się teraz znajduje Dżafar mirza? Nie wiem.Niedawno był w Teheranie u szacha.Szachteraz jest w Isfahanie.Może Dżafar mirza też tam przebywa.Powiem ci tylko jedno: On jest moim przyjacielem! Towystarczy! Muszę go ostrzec! Natychmiast ostrzec!Położyłem mu rękę na ramieniu i powiedziałem: Nie! Nie będziesz go ostrzegać! Czy dobrze słyszę? %7łądaj ode mnie, czego chcesz, tylkonie tego! %7łądam tego!Cofnął się kilka kroków, spojrzał mi prosto w twarzniepewnym, niemal gniewnym wzrokiem i zapytał: Efendi, czy mam pogniewać się na ciebie? A gniewaj się! Tylko nie bądz nierozważny! Nierozważny! Co tu jest do rozważania? Jest tylko jednadecyzja, jeden jedyny obowiązek: muszę ratować swojegoprzyjaciela! Oczywiście! Nie ostrzegając go? Tak.Bo jeżeli go ostrzeżesz, to pewnie teraz gouratujesz, ale za to pózniej zginie! Udowodnij!Potrząsnąłem z ubolewaniem głową i odrzekłem: Z twoich własnych ust słyszałem, że mnie kochasz iczujesz, iż stanowimy jedno.Mówiłeś to, kiedy groziło miśmiertelne niebezpieczeństwo.Odparłem ci, że gdy duchy sięcałują, to zaczyna w nich bić jeden puls.A teraz? Czynaprawdę to była miłość? Pocałunek duchów? Nie minęłagodzina, a między nas wdziera się jakiś inny człowiek.Znikajedność i zwykła życiowa rozterka nas rozdziela! Oczekujeszode mnie dowodów? Nie potrafisz zaufać.Dopiero co szedłeśna spacer , trzymając mnie za rękę.Pokazałem ci, że potrafiępatrzeć o wiele uważniej, o wiele dalej od ciebie.A tu naglepojawił się obraz z minionych dni.Wyszedł do nas z twojego grobu.To jest cień, który kiedyś tobą rządził.Potrafisz goprzegonić? Tak? No, spróbuj!Stał przede mną ze spuszczoną głową i nic nieodpowiedział.Wówczas odezwał się Pedehr, chcąc mnieudobruchać: Nie gniewaj się, efendi! Ufamy ci! Jeżeli chcesz, nieostrzeżemy Dżafara mirzy! Masz swoje powody! Tak, to prawda.Mam powody i zaraz je wam wyjaśnię.Kiedy mają odbyć się zawody jezdzieckie, Pedehr? Piątego dnia szabanu odparł. Kiedy ma być zamordowany Dżafar mirza? Piątego dnia miesiąca sza&Doszedł tylko do tej sylaby.W tej samej chwili przerwał muzdumiony Ustad: Maszallah! To& to w tym samym dniu! Czy zauważasz coś, Ustadzie? zapytałem go. Nie! przyznał. Jeszcze nic? Jego krew ma polać się tutaj u nas! Efendi zerwał się. Efendi! krzyknął również przerażony Pedehr. Proszę was, nie wpadajcie w przerażenie! mówiłemdalej.Wcześniej nie było o tym wiadomo.Kiedy Emir iSillan rozkazał, że Dżafar mirza ma umrzeć piątego dniamiesiąca szaban, nie wiedział jeszcze, iż spędzi ten dzień tutaju nas. Tutaj u nas& tutaj u nas? zapytali obaj jednymgłosem. Tak, tutaj w duarze Dżamikunów! Emir i Sillan?! zawołał Ustad. On sam? zawtórował Pedehr. Sam we własnej osobie! potwierdziłem. Przybędzieze swoim katem. Przecież kat jest tutaj! Już go złapaliśmy! wtrąciłUstad. Czy zapomniałeś, że Multasim jest katem? Naszymjeńcem, któremu pewnie tak dasz się we znaki, że już więcejnie będzie śmiał się tu pokazywać. Dać się we znaki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Ich treść brzmiała następująco: Od Emira przez Darczina w Kornie.Darczin oznacza popersku cynamon. No i co? zapytałem ucieszony tym odkryciem. Tak.Wszystko, co powiedziałeś, zdaje się potwierdzać odparł Ustad. Nie przypuszczałem, że spacerując potakiej drodze, na której niemalże nic nie widać, można będziezebrać tak piękne i tak ważne kwiaty.W każdym razieSillanowie mają dokładną instrukcję, gdzie i jak zamieszczaćtakie informacje.Ale przed nami jeszcze najważniejszasprawa: Kim jest ten, który ma być zamordowany? Mam nadzieję, że również do tego dojdziemy. To chyba niemożliwe! Wcale tak nie uważam.Wiemy przynajmniej, że chodzitu o jakiegoś wysoko postawionego człowieka.Ciebie nadworze znają.Toteż powinieneś znać imiona wszystkichwybitnych perskich mężów. To prawda.Ale o Rafadżu Azrimie nie słyszałem.Toimię brzmi, jakby było arabskie albo perskie, ale nieprzypominam sobie, żebym znał mężczyznę, który by je nosił. A może tak się nie nazywa, ale jakoś inaczej.Pedehrwpadł mu w słowo: Na kopercie wymieniony był przecież Darczin, a nieEsara el A war! Ale Rafadż Azrim nie oznacza żadnej przyprawy! odrzekł Ustad. Może alfabet by nam coś pomógł?Spróbowaliśmy, ale na nic się to zdało.W tym momenciewyraz twarzy Ustada nagle się odmienił, jakby przez głowęprzemknęła mu niespodziewanie jakaś myśl.Wziął list w obieręce, przeczytał i w chwilę pózniej wrzasnął: Mam! Jakie to proste; ale niestety straszne! No, o kogo więc chodzi? zapytałem zaniepokojony. Przeczytaj sam! Przeczytaj imię od tyłu! Takie proste!Jak mogliśmy na to nie wpaść!Chciał mi podać list, ale go nie wziąłem, gdyż stało się dlamnie jasne, że jeśli Rafadż Azrim przeczyta się od tyłu, towyjdzie mirza Dżafar.Spojrzeliśmy na siebie w trójkę nie tyle zdziwieni, co dogłębi poruszeni. Czy to nie jest czasem mirza Dżafar, mój znajomy? zapytałem. No przecież! Ustad był już pewien. Ale on nie jest księciem! Właśnie, że jest! Tylko kiedy odbywał swoją wielkądługoletnią podróż naukową, wstawił mirzę przed swoimimieniem*, a nie za.Myślał, że uda mu się w ten sposóbuniknąć rozgłosu.Podróżował w imieniu szachinszacha, a otym nikt nie mógł wiedzieć. Kim jest teraz? Nie ma jakiejś szczególnej funkcji.Zrezygnował zewszystkich zaszczytów i godności.Nie chciał zadawać się zbogatymi, którzy podają się za poddanych władcy, a taknaprawdę są jego wrogami.Poświęcił za to szachinszachowi*mirza, od mirzada tytuł książęcy, jeżeli stoi za imieniem własnym, ale jeżeli przed, to oznacza człowiekawykształconego (przyp.tłum.)całe swoje życie i wszystkie swoje siły, i zawsze jest obecnytam, gdzie trzeba przekonywać lud o tym, że jego pan rządzidobrze i sprawiedliwie. A więc jeżeli Ahriman mirza go zna, musi go bardzonienawidzić! Oczywiście, że go zna! Są względem siebie jak ogień ilód, jak światło i ciemność, jak miłość i nienawiść, jak cnota izbrodnia. Gdzie się teraz znajduje Dżafar mirza? Nie wiem.Niedawno był w Teheranie u szacha.Szachteraz jest w Isfahanie.Może Dżafar mirza też tam przebywa.Powiem ci tylko jedno: On jest moim przyjacielem! Towystarczy! Muszę go ostrzec! Natychmiast ostrzec!Położyłem mu rękę na ramieniu i powiedziałem: Nie! Nie będziesz go ostrzegać! Czy dobrze słyszę? %7łądaj ode mnie, czego chcesz, tylkonie tego! %7łądam tego!Cofnął się kilka kroków, spojrzał mi prosto w twarzniepewnym, niemal gniewnym wzrokiem i zapytał: Efendi, czy mam pogniewać się na ciebie? A gniewaj się! Tylko nie bądz nierozważny! Nierozważny! Co tu jest do rozważania? Jest tylko jednadecyzja, jeden jedyny obowiązek: muszę ratować swojegoprzyjaciela! Oczywiście! Nie ostrzegając go? Tak.Bo jeżeli go ostrzeżesz, to pewnie teraz gouratujesz, ale za to pózniej zginie! Udowodnij!Potrząsnąłem z ubolewaniem głową i odrzekłem: Z twoich własnych ust słyszałem, że mnie kochasz iczujesz, iż stanowimy jedno.Mówiłeś to, kiedy groziło miśmiertelne niebezpieczeństwo.Odparłem ci, że gdy duchy sięcałują, to zaczyna w nich bić jeden puls.A teraz? Czynaprawdę to była miłość? Pocałunek duchów? Nie minęłagodzina, a między nas wdziera się jakiś inny człowiek.Znikajedność i zwykła życiowa rozterka nas rozdziela! Oczekujeszode mnie dowodów? Nie potrafisz zaufać.Dopiero co szedłeśna spacer , trzymając mnie za rękę.Pokazałem ci, że potrafiępatrzeć o wiele uważniej, o wiele dalej od ciebie.A tu naglepojawił się obraz z minionych dni.Wyszedł do nas z twojego grobu.To jest cień, który kiedyś tobą rządził.Potrafisz goprzegonić? Tak? No, spróbuj!Stał przede mną ze spuszczoną głową i nic nieodpowiedział.Wówczas odezwał się Pedehr, chcąc mnieudobruchać: Nie gniewaj się, efendi! Ufamy ci! Jeżeli chcesz, nieostrzeżemy Dżafara mirzy! Masz swoje powody! Tak, to prawda.Mam powody i zaraz je wam wyjaśnię.Kiedy mają odbyć się zawody jezdzieckie, Pedehr? Piątego dnia szabanu odparł. Kiedy ma być zamordowany Dżafar mirza? Piątego dnia miesiąca sza&Doszedł tylko do tej sylaby.W tej samej chwili przerwał muzdumiony Ustad: Maszallah! To& to w tym samym dniu! Czy zauważasz coś, Ustadzie? zapytałem go. Nie! przyznał. Jeszcze nic? Jego krew ma polać się tutaj u nas! Efendi zerwał się. Efendi! krzyknął również przerażony Pedehr. Proszę was, nie wpadajcie w przerażenie! mówiłemdalej.Wcześniej nie było o tym wiadomo.Kiedy Emir iSillan rozkazał, że Dżafar mirza ma umrzeć piątego dniamiesiąca szaban, nie wiedział jeszcze, iż spędzi ten dzień tutaju nas. Tutaj u nas& tutaj u nas? zapytali obaj jednymgłosem. Tak, tutaj w duarze Dżamikunów! Emir i Sillan?! zawołał Ustad. On sam? zawtórował Pedehr. Sam we własnej osobie! potwierdziłem. Przybędzieze swoim katem. Przecież kat jest tutaj! Już go złapaliśmy! wtrąciłUstad. Czy zapomniałeś, że Multasim jest katem? Naszymjeńcem, któremu pewnie tak dasz się we znaki, że już więcejnie będzie śmiał się tu pokazywać. Dać się we znaki [ Pobierz całość w formacie PDF ]