[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Scott był nadal po prostu.Scottem.Nawet rodzice odnosili się do mnie inaczej.Nie wiem, czy to dlatego, że wiedzieli, żezostałam zaproszona na szkolny bal - po raz pierwszy w życiu - czy też ze względu nazapraszającego.W każdym razie, nagle zaczęli mnie traktować, jakbym była bliższa wiekiemim niż Calowi i Rickowi.Na przykład tata zapytał mnie, kiedy chciałabym iść na kurs prawajazdy.Nigdy wcześniej nie poruszał tego tematu z obawy, jak zawsze myślałam, że potemkiedyś będzie musiał wsiąść do samochodu ze mną za kierownicą.Mama natomiast zaskoczyła mnie, mówiąc któregoś ranka przy płatkachkukurydzianych, jakbym była jej przyjaciółką, a nie córką:- Jenny, zaproś kiedyś Carę Schlosburg do kina.Jej matka mówiła mi wczoraj nasiłowni, że Cara ostatnio była bardzo przygnębiona.Spytała nawet rodziców, czy zajmą sięprzeniesieniem jej do szkoły wojskowej dla dziewczyn w Culver od przyszłej jesieni.Do szkoły wojskowej? Cara? Byłam zaszokowana.Cóż, nie dziwię się, że Carawolałaby inną szkołę, byle nie słuchać krowich ryków.Ale szkoła wojskowa? Liceum Clayton już jest złe, jednak nie tak złe jak szkoławojskowa.A może nie?Tak czy inaczej, wiedziałam, że nie mam czasu do stracenia, więc nie zwlekałam.Podeszłam do Cary na długiej przerwie tego samego dnia, kiedy mama wspomniała o Culver,i spytałam:- Co robisz dzisiaj po szkole?Cara skubała listek sałaty, udając, że to wszystko, co zje na drugie śniadanie.Oczywiście w szafce miała pełno ciastek i posilała się nimi po kryjomu.Sama widziałam.Spojrzała ma mnie i spytała:- Ja?A potem obejrzała się za siebie, jakby chciała się upewnić, że mówię do niej, a nie dokogoś innego.- Hm.Nic.A co?- Bo chcę z tobą o czymś pogadać - powiedziałam.- Mogę pójść z tobą do domu?Była tak zaszokowana jak ja, kiedy rano wybuchła bomba z informacją o szkolewojskowej.Ogarnęła mnie fala poczucia winy, kiedy zdałam sobie sprawę, że jestemprawdopodobnie pierwszą osobą, która zapytała Carę, czy może wpaść do niej z wizytą.- Ty chcesz do mnie przyjść? - Cara miała teraz podejrzliwą minę, jakby myślała, żemoże sobie z niej żartuję.- Po co?- Mówiłam ci - odparłam.- Chcę z tobą o czymś pogadać.Jakim autobusem jedziesz?- Trzydziestkąpiątką - wyjąkała.- Odjeżdża spod szkoły dziesięć po trzeciej.Ale.- No to do zobaczenia o trzeciej - powiedziałam i odwróciłam się, żeby odejść doswojego stolika.- Zaczekaj.- Cara zaczynała robić się czerwona jak burak.To chyba dlatego, że zdałasobie sprawę, ile osób obserwowało naszą rozmowę.Mimo wszystko, to przecież ja idę na jWiosenne Szaleństwo w towarzystwie Luke'a Strikera.Rzeczywiście przyciągam uwagęswoich rówieśników, gdziekolwiek się ruszę.- Jesteś pewna.? - zawołała Cara.- Jasne - odparłam.I odeszłam.Musiałam urwać się z redakcyjnego zebrania po szkole, żeby wcisnąć Carę w swójplan zajęć, ale stwierdziłam, że j Gazeta przez jeden dzień da sobie radę beze mnie.Carapotrzebowała mnie bardziej.Kiedy tylko znalazłam się u niej w domu, zorientowałam się, że moje zadanie będziełatwiejsze, niż przypuszczałam.Okazało się, że Cara mieszka w najnormalniejszym podsłońcem domu - nie w żadnej przyczepie kempingowej, z podpitymi rodzicami, jak sięplotkowało.Dwupoziomowy, szaroniebieski budynek miał białe wykończenia, a wzdłużpodjazdu stały pelargonie w doniczkach.Pani Schlosburg przywitała nas w drzwiach talerzem jeszcze ciepłych ciastek zkawałkami czekolady (Cara najwidoczniej zadzwoniła do domu i uprzedziła matkę, żeprzyprowadzi gościa).Była atrakcyjną kobietą - żadnych brakujących zębów, żadnego piciasześciopaka piwa dziennie, wbrew plotkom.Widać, że stawała na głowie, żebym dobrze sięczuła.Powinnam się tego spodziewać, skoro jest z moją mamą w jednej grupie na wodnymaerobiku.Cały czas mnie pytała, czy jeszcze na coś mam ochotę - na cokolwiek - izaproponowała, żebym została na obiedzie.Bardzo dobrze rozumiałam entuzjazm pani Schlosburg.Jako typowa dziewczyna zsąsiedztwa mam spore wzięcie u rodziców potencjalnych przyjaciółek.Niedobrze się od tegorobi, ale to prawda.A jednak pani Schlosburg nie miała pojęcia, że nie ma do czynienia z miłą dziewczynąz sąsiedztwa.O, nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Scott był nadal po prostu.Scottem.Nawet rodzice odnosili się do mnie inaczej.Nie wiem, czy to dlatego, że wiedzieli, żezostałam zaproszona na szkolny bal - po raz pierwszy w życiu - czy też ze względu nazapraszającego.W każdym razie, nagle zaczęli mnie traktować, jakbym była bliższa wiekiemim niż Calowi i Rickowi.Na przykład tata zapytał mnie, kiedy chciałabym iść na kurs prawajazdy.Nigdy wcześniej nie poruszał tego tematu z obawy, jak zawsze myślałam, że potemkiedyś będzie musiał wsiąść do samochodu ze mną za kierownicą.Mama natomiast zaskoczyła mnie, mówiąc któregoś ranka przy płatkachkukurydzianych, jakbym była jej przyjaciółką, a nie córką:- Jenny, zaproś kiedyś Carę Schlosburg do kina.Jej matka mówiła mi wczoraj nasiłowni, że Cara ostatnio była bardzo przygnębiona.Spytała nawet rodziców, czy zajmą sięprzeniesieniem jej do szkoły wojskowej dla dziewczyn w Culver od przyszłej jesieni.Do szkoły wojskowej? Cara? Byłam zaszokowana.Cóż, nie dziwię się, że Carawolałaby inną szkołę, byle nie słuchać krowich ryków.Ale szkoła wojskowa? Liceum Clayton już jest złe, jednak nie tak złe jak szkoławojskowa.A może nie?Tak czy inaczej, wiedziałam, że nie mam czasu do stracenia, więc nie zwlekałam.Podeszłam do Cary na długiej przerwie tego samego dnia, kiedy mama wspomniała o Culver,i spytałam:- Co robisz dzisiaj po szkole?Cara skubała listek sałaty, udając, że to wszystko, co zje na drugie śniadanie.Oczywiście w szafce miała pełno ciastek i posilała się nimi po kryjomu.Sama widziałam.Spojrzała ma mnie i spytała:- Ja?A potem obejrzała się za siebie, jakby chciała się upewnić, że mówię do niej, a nie dokogoś innego.- Hm.Nic.A co?- Bo chcę z tobą o czymś pogadać - powiedziałam.- Mogę pójść z tobą do domu?Była tak zaszokowana jak ja, kiedy rano wybuchła bomba z informacją o szkolewojskowej.Ogarnęła mnie fala poczucia winy, kiedy zdałam sobie sprawę, że jestemprawdopodobnie pierwszą osobą, która zapytała Carę, czy może wpaść do niej z wizytą.- Ty chcesz do mnie przyjść? - Cara miała teraz podejrzliwą minę, jakby myślała, żemoże sobie z niej żartuję.- Po co?- Mówiłam ci - odparłam.- Chcę z tobą o czymś pogadać.Jakim autobusem jedziesz?- Trzydziestkąpiątką - wyjąkała.- Odjeżdża spod szkoły dziesięć po trzeciej.Ale.- No to do zobaczenia o trzeciej - powiedziałam i odwróciłam się, żeby odejść doswojego stolika.- Zaczekaj.- Cara zaczynała robić się czerwona jak burak.To chyba dlatego, że zdałasobie sprawę, ile osób obserwowało naszą rozmowę.Mimo wszystko, to przecież ja idę na jWiosenne Szaleństwo w towarzystwie Luke'a Strikera.Rzeczywiście przyciągam uwagęswoich rówieśników, gdziekolwiek się ruszę.- Jesteś pewna.? - zawołała Cara.- Jasne - odparłam.I odeszłam.Musiałam urwać się z redakcyjnego zebrania po szkole, żeby wcisnąć Carę w swójplan zajęć, ale stwierdziłam, że j Gazeta przez jeden dzień da sobie radę beze mnie.Carapotrzebowała mnie bardziej.Kiedy tylko znalazłam się u niej w domu, zorientowałam się, że moje zadanie będziełatwiejsze, niż przypuszczałam.Okazało się, że Cara mieszka w najnormalniejszym podsłońcem domu - nie w żadnej przyczepie kempingowej, z podpitymi rodzicami, jak sięplotkowało.Dwupoziomowy, szaroniebieski budynek miał białe wykończenia, a wzdłużpodjazdu stały pelargonie w doniczkach.Pani Schlosburg przywitała nas w drzwiach talerzem jeszcze ciepłych ciastek zkawałkami czekolady (Cara najwidoczniej zadzwoniła do domu i uprzedziła matkę, żeprzyprowadzi gościa).Była atrakcyjną kobietą - żadnych brakujących zębów, żadnego piciasześciopaka piwa dziennie, wbrew plotkom.Widać, że stawała na głowie, żebym dobrze sięczuła.Powinnam się tego spodziewać, skoro jest z moją mamą w jednej grupie na wodnymaerobiku.Cały czas mnie pytała, czy jeszcze na coś mam ochotę - na cokolwiek - izaproponowała, żebym została na obiedzie.Bardzo dobrze rozumiałam entuzjazm pani Schlosburg.Jako typowa dziewczyna zsąsiedztwa mam spore wzięcie u rodziców potencjalnych przyjaciółek.Niedobrze się od tegorobi, ale to prawda.A jednak pani Schlosburg nie miała pojęcia, że nie ma do czynienia z miłą dziewczynąz sąsiedztwa.O, nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]