[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spojrzałam na swoją białą bluzkę.Zakwitły na niej czerwone kwiaty.Krew z rany na palcu.Krew zakwitająca na białej koszuli jak pąsoweróże.Zaczęłam się trząść.Włosy opadły mi na ramiona, a potem zasłoniłytwarz.Ukryłam się przed jego wzrokiem.Nie chciałam, żeby na mniepatrzył.Nie mogłam znieść tego, że może zobaczyć łzy w moich oczach.- Poszłaś z nim dzisiaj do łóżka?Nie brzmiało to już jak wyzwanie.Potrząsnęłam głową. - Nie, Dan.Nie poszłam.Nagle był tuż obok mnie.- Spójrz na mnie.Zrobiłam, jak kazał.- Kocham cię, Elle.- Nie - powiedziałam.- Nie kochasz mnie.- Ależ tak, kocham cię.Potrząsnęłam głową.Azy parzyły mi skórę, spływały gorącymistrumieniami po policzkach, brodzie i szyi.Nie zważając na krew, złapałmnie za ręce.- Dlaczego mnie nie wpuścisz?Zawsze mamy wybór.Możemy iść do przodu.Możemy się cofać.Skakać.Spadać.Odnosić sukcesy.ponosić porażki.Zaufać.- Chcę - powiedziałam.Zaczęłam się trząść jeszcze bardziej, choćprzecież nie było mi zimno.- To zrób to.Wszystko będzie okej.Obiecuję.Przyłożył moje palce do ust i pocałował je.Zlizał ślady krwi.Oczyściłje.I wtedy dotarła do mnie prawda, którą sama przed sobą ukrywałam.On mnie oczyścił.Dzięki niemu stałam się czysta, lśniąca i jasna.Piękna.Nie chciałam go stracić.- Obiecuję - powtórzył, i uwierzyłam mu.A oto co mu powiedziałam.Andrew był ulubieńcem mojej matki.Myślę, że miał być jej jedynymdzieckiem, ponieważ dzieliło nas aż sześć lat, a ona zupełnie otwarcienazywała mnie swoją małą niespodzianką.Byłam w trochę lepszejsytuacji niż Chad, o którym raz, podsłuchałam to, podczas jednego z tychswoich karcianych spotkań z przyjaciółmi powiedziała: pomyłka. Andrew był jej ulubieńcem i zasłużył na to.Bystry.Mądry-Popularny.Nauczyciele i księża go uwielbiali.Znajomi ze szkołypodziwiali.W liceum dziewczęta uganiały się za nim z chichotem.Myśmy też go kochali, Chad i ja - był idealnym starszym bratem.Nigdy nie mial nam za złe tego, że za nim łazimy.Wszędzie nas ze sobązabierał.Bawił się z nami w to, z czego już dawno wyrósł: wewskazówkę, w kłopoty, w uno, w chowanego, w ducha na cmentarzu.Miał dla nas czas, a nikt tego od niego nie wymagał.I dlatego stał sięnaszym idolem.Rozbrajał matkę, która albo kochała nas nad życie, albowymyślała nam od najgorszych.Ignorował ojca, który z roku na rok piłcoraz więcej.Jako dziecko nie łączyłam wybuchów złości matki z alkoholizmemojca.Ta refleksja naszła mnie znacznie pózniej, ale wtedy to już nie miałowiększego znaczenia.Wtedy już od tak dawna mieliśmy w saloniebiałego słonia, że łatwiej było udawać, że go tam nie ma.Coś się zmieniło, gdy skończył dwadzieścia jeden lat.Przyjacielezaczęli go wyciągać z domu, upijać.Wracał o trzeciej nad ranem i głośnośpiewając, walił w drzwi.Nie wiem, czy wcześniej w ogóle pił alkohol, aprzecież miał okazję w domu.Myślę, że jednak nie pił.Picie było jedną ztych rzeczy, o których w ogóle nie rozmawialiśmy, ale rezultatów niemożna było ignorować.Przestał się uczyć i nie udało mu się ukończyć studiówkryminologicznych.Właściwie to wywalili go z uczelni, choć dodyplomu zostal mu tylko semestr.Wrócił do domu. Zmienił się.Pił.Brał narkotyki.Kradł pieniądze, żeby mieć nanarkotyki.Zapuścił włosy i przestał się golić.Przekłuł sobie uszy.Już niepróbował rozśmieszać matki.Teraz bawiliśmy się w coś innego.Ignorował Chada, chyba że przyszła mu ochota ponazywać go ciotą ipedałem.Chad, który musiał dawać sobie radę z zastraszaniem ipodobnymi przezwiskami w szkole, jeszcze bardziej zamknął się w sobie.Ukrył się za fasadą ubrań, eyelinerów i punkowej muzyki.Nic to niepomogło, a miał dopiero trzynaście lat.Ja miałam piętnaście.Trudny wiek.Moje ciało się zmieniało,dorastało.Przestałam nosić aparat na zębach i przerosłam o głowę kilkuchłopców z klasy.Andrew mówił, że jestem piękna i że mnie kocha.Idodawał, że byłoby miło, gdybym ja pokochała jego.Kochałam swojego brata.Chciałam, żeby był zadowolony.Chciałamteż, żeby wszystko było po staremu i żebyśmy znów mogli nocować wnamiocie za domem.Andrew opowiadałby nam niestworzone historie oduchach i potworach.Ale teraz to Andrew stał się potworem.Kiedyś obiecał mi, że zawszebędzie mnie chronił, ale nie chronił mnie przed samym sobą.Przez trzylata robiłam to, o co prosił.Miałam nadzieję, że to pomoże i że stanie sięlepszy.Ale to był próżny trud.Wciąż pił.Tracił pracę za pracą.Byłopryskliwy i zly, głównie na świat, z powodów, których nie rozumiałam.Wyjeżdżał na kilka miesięcy, a potem wracał z podkrążonymi oczami, jakzjawa, i z szyderczym uśmiechem, a matka wywracała dom do góry nogami, żeby go gdzieś ulokować.Chad był coraz większy, malował się coraz mocniej, nosił corazciemniejsze ubrania, coraz głośniej puszczał muzykę.Ja przestałam sięuśmiechać.Liczenie pomagało, liczenie jedzenia pomagało najbardziej.Gryzy ciastek.Kulki popcornu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl