[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Budowała swoją egzystencję cegła po cegle i podobał jej siętryb \ycia, jaki wiodła.Mę\czyzna, który by się w nim poja-wił, nawet gdyby się okazał przyjacielski, w najlepszym raziezainicjowałby zmiany w istniejącym układzie, a w najgorszymrozwalił całą konstrukcję, doprowadzając ją do ruiny.Od czasu owej nocy, kiedy zaprosiła Declana do łó\ka, trzy-mała się od niego z daleka.Chciała jemu i sobie udowodnić, \emo\e i potrafi zachować dystans.Teraz jednak mile się do nie-go uśmiechała, choć ten uśmiech przypominał trochę minękota, który dostał się do mysiej norki.Stała w miejscu, nato-miast Rufus popędził w stronę Declana, by go przywitać.Sko-czył do góry i mokrym językiem oblizał mu twarz, a potempadł na ziemię brzuchem do góry i czekał, by go Declan podra-pał.Lena wiedziała, \e w taki właśnie sposób Rufus wyznawałswoją miłość: dawał znać, \e kocha bez zastrze\eń.Ten facet czaruje nawet psy - pomyślała, gdy Dec przy-kucnął, \eby podrapać Rufusa.Wywiera na wszystkich zbytwielki urok, \eby to mogło komukolwiek, a ju\ jej szczególnie,wyjść na dobre. - Rufus! Do nogi! - krzyknęła, przywołując psa.Psisko ru-szyło w jej stronę, uruchamiając mięśnie i łapy z takim impe-tem, \e omal nie podcięło Declanowi nóg.Niewiele brako-wało, a usiadłby na tyłku.Lena, śmiejąc się, rzuciła trzymanąw rękach piłkę wysoko w górę i zręcznie ją złapała.Rufus167usiłował oczywiście zaatakować piłkę, i w rezultacie widaćbyło tylko szalejącą czarną futrzaną plamę.Potem Lena rzuciłapiłkę w kierunku stawu.Pies natychmiast skoczył do wody,popłynął i chwycił piłkę w zęby, zanim wpadła do stawu.- Mając takie umiejętności, oboje kwalifikujecie się do dru-\yny baseballowej Bo Soxów - pochwalił Declan.A gdy pies,brodząc po wodzie, kierował się w stronę brzegu, Declanstanął w rozkroku, ujął Lenę pod łokcie i podniósł ją.Przezmoment patrzył, jak zaskoczona mruga oczami; potem przy-warł wargami do jej ust i całą mocno przytulił.Złapała go za koszulę, nie dla równowagi, chocia\ jej stopydyndały kilkanaście centymetrów nad ziemią, ale dlatego, \epod koszulą był ON: wspaniale umięśniony, namiętny i męski.Usłyszała ujadanie psa; Rufus trzykrotnie gromko zaszczekał,a potem zalał ją wodą, którą z siebie strząsnął.Lena wcale bysię nie zdziwiła, gdyby woda natychmiast wyparowała z jejskóry.- Dzień dobry! - zawołał Declan.Postawił ją na ziemii dodał po tutejszemu: - Gdzie przebywasz?- Podrywacz!  rzuciła w jego stronę i przeciągnęła dłoniąpo włosach, by poprawić fryzurę.Postanowiła jednak powa\-nie potraktować oba jego pozdrowienia i odpowiedziała: -Gdzie przebywasz? - a potarłszy palcami jego szorstki poli-czek, dodała: - Powinieneś się ogolić, cher!- Gdybym wiedział, \e udasz się dziś rano na spacerw moje strony, nie omieszkałbym się ogolić.- Wcale nie szłam w twoją stronę - odparowała.Podniosłapiłkę, którą Rufus poło\ył u jej stóp, i znów ją rzuciła.- Ja się tu tylko bawię z psem mojej babci.- A jak ona się czuje? Powiedziałaś mi kiedyś, \e zostajeszu niej, gdy coś jej dolega.- Czasami miewa depresję, nic więcej! - A niech to dia-bli! - pomyślała, ale wzruszyła ją jego natychmiastowa reakcjai szczera troska o babcię.- Brakuje jej Pete'a.Miała siedemna-ście lat, gdy się pobrali, i pięćdziesiąt osiem, kiedy on umarł.Prze\yli razem ponad czterdzieści lat.Wystarczająco długo, bymogli się do siebie przyzwyczaić.- Myślisz, \e Odette by się ucieszyła, gdybym potem doniej wstąpił?168- Wiem, \e ona lubi twoje towarzystwo.- Poniewa\ Rufusniecierpliwie walił ogonem, kolejny raz rzuciła mu piłkę.- Wspomniałaś kiedyś, \e twoja babcia ma siostrą.Czy jestjeszcze ktoś w rodzinie?- Tak! Babcia ma jeszcze dwie siostry i brata, i wszyscy\yją.- A dzieci?Twarz Leny spochmurniała.- Ma tylko mnie - odparła i zaraz spytała: - Byłeś mo\ew mieście na którejś z ostatkowych imprez?Tematu rodziny lepiej nie poruszać - Declan wydedukowałz jej zachowania i dal sobie z tym spokój.- Nigdzie nie byłem - odpowiedział.- Ale miałem zamiardziś wieczór pójść się zabawić.Czy dziś pracujesz?- Do środy popielcowej czeka mnie tylko i wyłącznie pra-ca.Przed wielkim postem ludzie lubią sobie popić.- W takim razie dla ciebie robi się ju\ pózno.Wyglądasz nazmęczoną.- To dlatego, \e nie przepadam za wczesnym wstawaniem,a babcia jest prawdziwie rannym ptaszkiem.A kiedy onawstaje, wszyscy inni te\ muszą.- Uniosła ramiona i prze-ciągnęła się.- Ty chyba te\ nale\ysz do rannych ptaszków. Prawda, cher?- Ostatnio rzeczywiście wstaję wcześnie.Mo\e teraz mia-łabyś ochotę wstąpić do mnie.Zapraszam na kawę.Przy okazjizobaczysz, jak spędzałem czas, kiedy nie mogłem go spędzaćz tobą.- Byłam zajęta.- To ju\ mówiłaś [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl