[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaśmiała się smutno i odwróciławzrok.- Przecież o to właśnie ci chodzi.Cisza za jej plecami była niemal lodowata.- Mogłabyś wyjaśnić, o co ci chodzi? - spytał zimno.- To stara metoda - mówiła, patrząc w dal.- Kiedyś, gdy ludzie chcieli złapać lwa, przywiązywalikozlątko na przynętę.Nawet jeśli lew je dopadł, zanim został schwytany, to strata była niewielka.Micah zacisnął zęby.Nigdy dotąd nie doświadczył tak wielu targających nim sprzecznych emocji.Byłwściekły, zirytowany, ale przede wszystkim było mu wstyd.- Słyszałaś moją rozmowę z Bojo odezwał się po chwili.Skinęła głową.- Callie.- zaczął i przerwał.Nie mógł znalezć żadnych słów, którymi mógłby się wytłumaczyć.- W porządku - zapewniła smutno.- Nigdy nie miałam złudzeń, ile znaczę w waszej rodzinie.Tylko topotwierdziłeś.Zacisnął pięści niemal do krwi.Dlaczego jej słowa tak bardzo bolały? Przecieżnaprawdę była intruzem w ich spokojnym życiu, miała okropną matkę i przez nią poróżnił się z ojcem.Czemu więc miałby się czuć winny? A jednak się czuł.To, co powiedział Bojo, było prawdą.Aletylko częściową.I pewnie nie powiedziałby tego wszystkiego, gdyby nie był tak rozdrażnionyzażyłością, jaką dostrzegał między Bojo a Callie.Irytowało go ciepło i serdeczność,107jaką okazywała jego człowiekowi, podczas gdy z nim samym walczyła wciąż jak lwica.- Zrobię, co będziesz chciał - odezwała się po chwili.- Ale chcę dostać rewolwer i nauczyć sięstrzelać.- Wstała i obróciła się do niego.Splotła ręce na piersi i spojrzała nieustępliwym wzrokiem.-Bo jeśli tym razem Lopez znowu mnie dorwie, dostanie trupa.Nie przejdę przez to jeszcze raz!- Nie dostanie cię! - uciął krótko.- Jednak lepiej mnie niż ojca, prawda? - rzuciła z zimnym uśmiechem.Zaklął głośno i podszedł do niej, ale nie cofnęła się.Twarz miała ściągniętą z żalu i bólu, napoliczkach dostrzegł ślady łez.- Naprawdę myślisz, że zaryzykowałbym twoje życie, nawet za cenę bezpieczeństwa ojca? - spytał,wpatrując się w nią intensywnie.- Za jakiego człowieka mnie masz?- Nie wiem - odparła szczerze.- Nie znam cię.Zawsze byłeś dla mnie zagadką.Potrząsnął głową zirytacją.- Dlatego właśnie wolę związki bez zobowiązań - rzucił bez namysłu.- Tam przynajmniej wszystkojest jasne.Ty jesteś jak dokuczliwy ból, z którym nic nie można zrobić.- Dzięki za komplement - prychnęła.- Lubię je słyszeć, to miło z twojej strony.- Ale naprawdę rozkwitasz tylko wtedy, gdy ktoś cię obrazi - odgryzł się.Natychmiast jednak pożałował tych słów.Przypomniał sobie jej losy i miał ochotę walnąć się w głowęza własną bezmyślność.Wzruszyła ramionami.Nie chciała dłużej ciągnąć tego 98tematu.Teraz, kiedy wiedziała już, do czego naprawdę byla mu potrzebna, przestały ją bawić takierozmowy.- Rozumiem, że nie masz wyjścia.Przywiąż mmc do palmy i czekaj, aż pojawi się Lopez, żeby mniedorwać.Nie zależy mi.Wiedział, że to kłamstwo.Tak naprawdę wcale mc chciałaby, aby tak zrobił.W błękitnych oczach podwarsl-wą sarkazmu skrywał się ból.Cierpiała, bo czuła się wykorzystana przez niego.To, że chciałchronić ojca, było naturalne i był pewien, że doskonale to rozumiała.Dlaczego więc tak bardzo bolałoją to, co usłyszała? Spojrzał uważnie w jej oczy i to, co w nich wyczytał, sprawiło, że niemal zapadł siępod ziemię ze wstydu.Kochała go.Serce na chwilę mu zamarło, a potem, przerażone, zaczęło bić wprzyspieszonym tempie.Nie miał wątpliwości, że go kochała, choć z całych sił starała się to ukryć.Przypomniał sobie jej uległe usta, ciało topniejącepod jego dotykiem i zadrżał.Jak mógł wcześniej na to nie wpaść? Zle się stało, że usłyszała tęnieszczęsną rozmowę z Bojo.- Przysięgam, że nie pozwolę, aby Lopez cię dopadł - obiecał po raz nie wiadomo który.- Chcę mieć broń - powtórzyła tępo.- Nie ma mowy! - odburknął [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Zaśmiała się smutno i odwróciławzrok.- Przecież o to właśnie ci chodzi.Cisza za jej plecami była niemal lodowata.- Mogłabyś wyjaśnić, o co ci chodzi? - spytał zimno.- To stara metoda - mówiła, patrząc w dal.- Kiedyś, gdy ludzie chcieli złapać lwa, przywiązywalikozlątko na przynętę.Nawet jeśli lew je dopadł, zanim został schwytany, to strata była niewielka.Micah zacisnął zęby.Nigdy dotąd nie doświadczył tak wielu targających nim sprzecznych emocji.Byłwściekły, zirytowany, ale przede wszystkim było mu wstyd.- Słyszałaś moją rozmowę z Bojo odezwał się po chwili.Skinęła głową.- Callie.- zaczął i przerwał.Nie mógł znalezć żadnych słów, którymi mógłby się wytłumaczyć.- W porządku - zapewniła smutno.- Nigdy nie miałam złudzeń, ile znaczę w waszej rodzinie.Tylko topotwierdziłeś.Zacisnął pięści niemal do krwi.Dlaczego jej słowa tak bardzo bolały? Przecieżnaprawdę była intruzem w ich spokojnym życiu, miała okropną matkę i przez nią poróżnił się z ojcem.Czemu więc miałby się czuć winny? A jednak się czuł.To, co powiedział Bojo, było prawdą.Aletylko częściową.I pewnie nie powiedziałby tego wszystkiego, gdyby nie był tak rozdrażnionyzażyłością, jaką dostrzegał między Bojo a Callie.Irytowało go ciepło i serdeczność,107jaką okazywała jego człowiekowi, podczas gdy z nim samym walczyła wciąż jak lwica.- Zrobię, co będziesz chciał - odezwała się po chwili.- Ale chcę dostać rewolwer i nauczyć sięstrzelać.- Wstała i obróciła się do niego.Splotła ręce na piersi i spojrzała nieustępliwym wzrokiem.-Bo jeśli tym razem Lopez znowu mnie dorwie, dostanie trupa.Nie przejdę przez to jeszcze raz!- Nie dostanie cię! - uciął krótko.- Jednak lepiej mnie niż ojca, prawda? - rzuciła z zimnym uśmiechem.Zaklął głośno i podszedł do niej, ale nie cofnęła się.Twarz miała ściągniętą z żalu i bólu, napoliczkach dostrzegł ślady łez.- Naprawdę myślisz, że zaryzykowałbym twoje życie, nawet za cenę bezpieczeństwa ojca? - spytał,wpatrując się w nią intensywnie.- Za jakiego człowieka mnie masz?- Nie wiem - odparła szczerze.- Nie znam cię.Zawsze byłeś dla mnie zagadką.Potrząsnął głową zirytacją.- Dlatego właśnie wolę związki bez zobowiązań - rzucił bez namysłu.- Tam przynajmniej wszystkojest jasne.Ty jesteś jak dokuczliwy ból, z którym nic nie można zrobić.- Dzięki za komplement - prychnęła.- Lubię je słyszeć, to miło z twojej strony.- Ale naprawdę rozkwitasz tylko wtedy, gdy ktoś cię obrazi - odgryzł się.Natychmiast jednak pożałował tych słów.Przypomniał sobie jej losy i miał ochotę walnąć się w głowęza własną bezmyślność.Wzruszyła ramionami.Nie chciała dłużej ciągnąć tego 98tematu.Teraz, kiedy wiedziała już, do czego naprawdę byla mu potrzebna, przestały ją bawić takierozmowy.- Rozumiem, że nie masz wyjścia.Przywiąż mmc do palmy i czekaj, aż pojawi się Lopez, żeby mniedorwać.Nie zależy mi.Wiedział, że to kłamstwo.Tak naprawdę wcale mc chciałaby, aby tak zrobił.W błękitnych oczach podwarsl-wą sarkazmu skrywał się ból.Cierpiała, bo czuła się wykorzystana przez niego.To, że chciałchronić ojca, było naturalne i był pewien, że doskonale to rozumiała.Dlaczego więc tak bardzo bolałoją to, co usłyszała? Spojrzał uważnie w jej oczy i to, co w nich wyczytał, sprawiło, że niemal zapadł siępod ziemię ze wstydu.Kochała go.Serce na chwilę mu zamarło, a potem, przerażone, zaczęło bić wprzyspieszonym tempie.Nie miał wątpliwości, że go kochała, choć z całych sił starała się to ukryć.Przypomniał sobie jej uległe usta, ciało topniejącepod jego dotykiem i zadrżał.Jak mógł wcześniej na to nie wpaść? Zle się stało, że usłyszała tęnieszczęsną rozmowę z Bojo.- Przysięgam, że nie pozwolę, aby Lopez cię dopadł - obiecał po raz nie wiadomo który.- Chcę mieć broń - powtórzyła tępo.- Nie ma mowy! - odburknął [ Pobierz całość w formacie PDF ]