[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mężczyzna zamknął za sobą drzwi kopniakiem i pchnął na nieswoją kobietę.W żądzy przycisnął swoją twarz do twarzydziewczyny.Jego dłoń sięgnęła między jej nogi i zadarła spódnicę.Właśnie wtedy kobieta poczuła czyjąś obecność w pokoju.Krzyknęła. Tu ktoś jest!Była to Hannah.Otworzyła drzwi i kiedy światło ponowniewdarło się do środka, zobaczyła wpatrującego się w nią Leo.Nieusłyszała niewielkiej eksplozji w jego sercu, ani też cichegoodpływu nadziei z jego żył, ale ćma wzleciała w powietrze iskierowała się w stronę światła. Przepraszam, brałem swój płaszcz powiedział Leo, wstałi wyszedł, nawet nie patrząc na płaszcz.Kiedy wrócił do domu, z wściekłością chwycił swój notes,zniósł na dół i rzucił go na stos śmieci przy przystankuautobusowym.Następnego dnia Leo zadzwonił do swojego lekarzapierwszego kontaktu i dostał numer specjalisty zajmującego sięosobami, które utraciły bliskich, ale głos w słuchawce z miejsca goodrzucił.Gdyby marcepan mógł mówić, przemówiłby głosem paniCharlotte Philips.Wypluwała z siebie irytująco długie samogłoski.Jej uwagi ociekały przesłodzonym zawodowym współczuciem.Mówiła zbyt miękkim i zbyt uspokajającym głosem, jakbyprzemawiała do obłożnie chorego dziecka. Jakie to straaaszne powtarzała w kółko. Pewnie czujesię pan ooookrooopnie.Charlotte Philips należała do tych kobiet, które same przeszły traaaaumę gwaaałtoooownej straaaty i poświęciły swoje życiepomaganiu innym.Czy Leo naprawdę tego potrzebował? Opierałsię.Niemniej jednak zwabiła go w swoją miodową pułapkę iwydusiła z niego termin możliwego spotkania, któregoperspektywa wisiała nad nim jak klątwa.Zniły mu się koszmary, wktórych leżał na jej posmarowanej miodem leżance z oddartymmostkiem, tak że było widać wszystkie jego organy wewnętrzne, apani Marcepan Philips smarowała je melasą za pomocąrzeznickiego noża, żeby poooczuł się leeepiej.Nie mógł sobie ztym poradzić.Dzień przed wizytą zadzwonił do niej poosiemnastej, mając nadzieję, że na automatycznej sekretarce nagrawiadomość o odwołaniu spotkania.Telefon dzwonił przez chwilę,po czym ktoś podniósł słuchawkę. Halo odezwał się cienki głosik. Ach, halo. Leo nie był w stanie ukryć rozczarowania.Mogę mówić z panią Philips? Mam trzy i pół roku powiedział z dumą głosik. Naprawdę? Tak, trzy i pół.A ty ile masz? Więcej niż wczoraj.Możesz przekazać mamusiwiadomość. mówił dalej Leo z nadzieją w głosie. Możesz jejpowiedzieć, że. Mam na imię Jenny, a ty? Pan Deakin. Tatuś mówi, że mamusia pracuje ze świrami.Jesteśświrem?Leo się zawahał. Słuchaj, Jenny, mogę rozmawiać z twoją mamusią? Mamusiu, mamusiu, pan Deak do ciebie.To chyba jakiśświr.Leo słyszał głos pani Philips w tle. Kochaaanie, proszę nie użyyywaj tego słooowa. Czy wyleczysz go swoimi pytaniami, mamusiu? Było toostatnie zdanie, które wypowiedziała Jenny, zanim wyrwano jejsłuchawkę z drobnych rączek i napchano do niej lukrowanychprzeprosin o długich samogłoskach.Kiedy Leo poinformował panią Philips, że chce odwołaćwizytę, była pewna, że to dlatego, że jest tak straaaszniezdenerwowaaany.Powiedziała, że to powszechne zjawisko,ponieważ ludzie się boją, ale przecież nie ma się czego obawiać.Pomoc bliskim ofiar wypadków nie polegała na analizie ich stanu,bo przyczyna była znana, nie było więc potrzeby badaniawydarzeń z dzieciństwa ani spraw intymnych.Leo będzie miał poprostu okazję pomówić o tym, co czuje teraz, z kimś, kto madoświadczenie w tego typu sprawach.Upewni się, zapewniała paniPhilips, że prawie wszyscy pogrążeni w żałobie cierpią na podobnecykliczne napady paniki, złości, tęsknoty i chęci poszukiwania. Poszukiwania? Leo usłyszał własne słowa. Natrętnej żądzy odnalezienia zmarłego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Mężczyzna zamknął za sobą drzwi kopniakiem i pchnął na nieswoją kobietę.W żądzy przycisnął swoją twarz do twarzydziewczyny.Jego dłoń sięgnęła między jej nogi i zadarła spódnicę.Właśnie wtedy kobieta poczuła czyjąś obecność w pokoju.Krzyknęła. Tu ktoś jest!Była to Hannah.Otworzyła drzwi i kiedy światło ponowniewdarło się do środka, zobaczyła wpatrującego się w nią Leo.Nieusłyszała niewielkiej eksplozji w jego sercu, ani też cichegoodpływu nadziei z jego żył, ale ćma wzleciała w powietrze iskierowała się w stronę światła. Przepraszam, brałem swój płaszcz powiedział Leo, wstałi wyszedł, nawet nie patrząc na płaszcz.Kiedy wrócił do domu, z wściekłością chwycił swój notes,zniósł na dół i rzucił go na stos śmieci przy przystankuautobusowym.Następnego dnia Leo zadzwonił do swojego lekarzapierwszego kontaktu i dostał numer specjalisty zajmującego sięosobami, które utraciły bliskich, ale głos w słuchawce z miejsca goodrzucił.Gdyby marcepan mógł mówić, przemówiłby głosem paniCharlotte Philips.Wypluwała z siebie irytująco długie samogłoski.Jej uwagi ociekały przesłodzonym zawodowym współczuciem.Mówiła zbyt miękkim i zbyt uspokajającym głosem, jakbyprzemawiała do obłożnie chorego dziecka. Jakie to straaaszne powtarzała w kółko. Pewnie czujesię pan ooookrooopnie.Charlotte Philips należała do tych kobiet, które same przeszły traaaaumę gwaaałtoooownej straaaty i poświęciły swoje życiepomaganiu innym.Czy Leo naprawdę tego potrzebował? Opierałsię.Niemniej jednak zwabiła go w swoją miodową pułapkę iwydusiła z niego termin możliwego spotkania, któregoperspektywa wisiała nad nim jak klątwa.Zniły mu się koszmary, wktórych leżał na jej posmarowanej miodem leżance z oddartymmostkiem, tak że było widać wszystkie jego organy wewnętrzne, apani Marcepan Philips smarowała je melasą za pomocąrzeznickiego noża, żeby poooczuł się leeepiej.Nie mógł sobie ztym poradzić.Dzień przed wizytą zadzwonił do niej poosiemnastej, mając nadzieję, że na automatycznej sekretarce nagrawiadomość o odwołaniu spotkania.Telefon dzwonił przez chwilę,po czym ktoś podniósł słuchawkę. Halo odezwał się cienki głosik. Ach, halo. Leo nie był w stanie ukryć rozczarowania.Mogę mówić z panią Philips? Mam trzy i pół roku powiedział z dumą głosik. Naprawdę? Tak, trzy i pół.A ty ile masz? Więcej niż wczoraj.Możesz przekazać mamusiwiadomość. mówił dalej Leo z nadzieją w głosie. Możesz jejpowiedzieć, że. Mam na imię Jenny, a ty? Pan Deakin. Tatuś mówi, że mamusia pracuje ze świrami.Jesteśświrem?Leo się zawahał. Słuchaj, Jenny, mogę rozmawiać z twoją mamusią? Mamusiu, mamusiu, pan Deak do ciebie.To chyba jakiśświr.Leo słyszał głos pani Philips w tle. Kochaaanie, proszę nie użyyywaj tego słooowa. Czy wyleczysz go swoimi pytaniami, mamusiu? Było toostatnie zdanie, które wypowiedziała Jenny, zanim wyrwano jejsłuchawkę z drobnych rączek i napchano do niej lukrowanychprzeprosin o długich samogłoskach.Kiedy Leo poinformował panią Philips, że chce odwołaćwizytę, była pewna, że to dlatego, że jest tak straaaszniezdenerwowaaany.Powiedziała, że to powszechne zjawisko,ponieważ ludzie się boją, ale przecież nie ma się czego obawiać.Pomoc bliskim ofiar wypadków nie polegała na analizie ich stanu,bo przyczyna była znana, nie było więc potrzeby badaniawydarzeń z dzieciństwa ani spraw intymnych.Leo będzie miał poprostu okazję pomówić o tym, co czuje teraz, z kimś, kto madoświadczenie w tego typu sprawach.Upewni się, zapewniała paniPhilips, że prawie wszyscy pogrążeni w żałobie cierpią na podobnecykliczne napady paniki, złości, tęsknoty i chęci poszukiwania. Poszukiwania? Leo usłyszał własne słowa. Natrętnej żądzy odnalezienia zmarłego [ Pobierz całość w formacie PDF ]