[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odnalazł właściwy klucz i włożył go w nowy, lśniący zamek z.brązu, wbudowany w zabytkową kratownicę z czarnego żelaza.Gdyznalazł się już za masywnymi drewnianymi wrotami, stanął cicho wprzejściu, nasłuchując.Z góry dobiegło go stukanie klawiaturykomputera.- Profesorze Tosi - zawołał.Stukanie ucichło.- Mogę panu nachwilę przeszkodzić?***Vance oparł głowę o chłodną taflę okna w przedziale pierwszejklasy pociągu, który zostawiał za sobą wilgotne niziny okolicMediolanu i wspinał się ku podnóżu Alp, gdzie klimat był chłodniejszy.O tej porze roku Como było rozkoszne i stanowiło wymarzony celpodróży wielu znękanych upałem Lombardczyków.Gdy pociąg zanurzył się w ciemnościach jednego z dziesiątkówtuneli, przez jakie przejeżdżał podczas godzinnej jazdy z Mediolanu doComo, Vance przymknął oczy.Urlop byłby czymś wspaniałym.Onjednak nie był urlopowiczem, tylko uciekinierem od.no właśnie, samnie wiedział od czego.Wczoraj ktoś próbował go zabić i prawie mu sięto udało.Gdyby nie profesjonalizm jego ochroniarza, Vance już by nieżył, podobnie jak tamten.Był napiętnowany jako ostatni pozostającyprzy życiu człowiek, który czytał dziennik de Beatisa.Otworzył oczy, gdyż pociąg znów wychynął w słoneczną jasność.Za oknem przemykała bujna zieleń drzew, rozmazana wskutek szybkiejjazdy.Jeśli nie będzie opóznienia, znajdzie się w Como za piętnaścieminut, o 15:45.Wprawdzie podróż z Mediolanu trwa tylko godzinę, aleVance'owi wydawało się, że od wczoraj bez przerwy podróżuje koleją.Po nieudanej próbie zamachu na niego nie chciał ryzykować powrotudo hotelu, więc pojechał metrem na centralny dworzec Mediolanu iwsiadł w pierwszy odjeżdżający stamtąd pociąg, ktdiy zawiózł go doRzymu.Tam kupił bilet do Imperii na wybrzeżu liguryjskim, skąd zkolei pojechał do Genui, by stamtąd wrócić do Mediolanu.W pociągudrzemał tylko niespokojnie, a w mieście kilkakrotnie zmieniałtaksówki, aby przekonać się, czy ktoś go nie śledzi.Przez cały czaspowtarzał sobie, że trudniej jest trafić w ruchomy cel.Dopóki ten celnie zmęczy się swym ruchem i nie zacznie popełniać błędów.Podczas przystanku w Genui przeprowadził cztery rozmowytelefoniczne.Najpierw zawiadomił mediolańską policję, że postanowiłwyjechać z miasta i zwiedzić okolicę; następnie zatelefonował doswego hotelu, powiedział, że zatrzyma pokój dłużej niż pierwotniezamierzał, i poprosił, żeby go codziennie sprzątano.Trzecia rozmowabyła dłuższa.Zadzwonił do Harrisona Kingsbury'ego, lecz sekretarkapoinformowała go, że szef udał się w kolejną długą podróż, którązakończy za dwa tygodnie w Turynie, gdzie sfinalizuje umowę zwłoską rafinerią, zakupioną przez ConPacCo.Czy pan Erikson zechcezostawić wiadomość? Rozczarowany Vance odpowiedział, że nie, i żejeszcze się odezwie.Na ostatek zatelefonował do pokoju hotelowegoSuzanne Storm, lecz jej nie zastał.Zostawił więc u recepcjonistywiadomość: Proszę powiedzieć pannie Storm, że ją przepraszam".Przeprasza ją? Przed oczami stanęło mu znów gorszące zajście wrestauracji Julesa.Tak, pomyślał, może rzeczywiście winien jej jestemprzeprosiny.Nie, zreflektował się natychmiast.Nie może", tylko napewno".Masz rację, Jules, że jestem gość na luzie.Zaśmiał się ironicznie,zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu, usiłując oczyścić umysł zeznużenia i odegnać z karku dręczący, tępy ból.Doszedł do wniosku, żejazda do Como to jedyne logiczne posunięcie.Rezydencja rodzinyCaizzi, gdzie do niedawna przechowywano Kodeks Kingsbury'ego,wznosiła się nad samym jeziorem, niecałe pięć kilometrów od Bellagio.Dziennik de Beatisa również zawierał niejasną wzmiankę o Como, zbytjednak mglistą, aby można było ją jednoznacznie zinterpretować.Ponieważ sekretarz kardynała napisał swój dziennik dwieście latwcześniej, niż rodzina Caizzich kupiła tutejszą posiadłość, i trzysta latprzed nabyciem przez nich kodeksu, nie mogło być mowy ojakimkolwiek związku.Vance żałował, że nie ma przy sobie kopiidziennika, gdyż nie pamiętał dokładnie wszystkich szczegółów, ale niezaryzykował powrotu do hotelu, by wydobyć go z sejfowej skrytki.Zapewne de Beatis przyjechał do Como wypocząć, podobnie jak toczynili Leonardo da Vinci, Napoleon I, Bramante, cesarz Maksymiliani inni przedstawiciele europejskich elit.Po prostu na wakacje, a nie zżadnego innego powodu.Fragment dziennika dotyczący Como byłdość krótki i nieznaczący i Vance, mimo usiłowań, nie zdołał go sobieprzypomnieć.Gdy pociąg wreszcie wjechał do Como, oprócz Van-ce'awysiadła z niego tylko garstka pasażerów: starsza para obładowanakolorowymi paczkami, dwaj mężczyzni w świeżo wyprasowanychgarniturach, prawdopodobnie biznesmeni, oraz barwna gromadkastudentów z workami marynarskimi, plecakami i śpiworami.Biznesmeni udali się prosto na postój taksówek, starszą parę przywitalimłodsi od nich kobieta i mężczyzna, zaś studenci ruszyli do stoiskainformacji turystycznej.Vance zatrzymał się na przystankuautobusowym naprzeciwko dworca i rozejrzał ostrożnie, taksującwzrokiem przechodniów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Odnalazł właściwy klucz i włożył go w nowy, lśniący zamek z.brązu, wbudowany w zabytkową kratownicę z czarnego żelaza.Gdyznalazł się już za masywnymi drewnianymi wrotami, stanął cicho wprzejściu, nasłuchując.Z góry dobiegło go stukanie klawiaturykomputera.- Profesorze Tosi - zawołał.Stukanie ucichło.- Mogę panu nachwilę przeszkodzić?***Vance oparł głowę o chłodną taflę okna w przedziale pierwszejklasy pociągu, który zostawiał za sobą wilgotne niziny okolicMediolanu i wspinał się ku podnóżu Alp, gdzie klimat był chłodniejszy.O tej porze roku Como było rozkoszne i stanowiło wymarzony celpodróży wielu znękanych upałem Lombardczyków.Gdy pociąg zanurzył się w ciemnościach jednego z dziesiątkówtuneli, przez jakie przejeżdżał podczas godzinnej jazdy z Mediolanu doComo, Vance przymknął oczy.Urlop byłby czymś wspaniałym.Onjednak nie był urlopowiczem, tylko uciekinierem od.no właśnie, samnie wiedział od czego.Wczoraj ktoś próbował go zabić i prawie mu sięto udało.Gdyby nie profesjonalizm jego ochroniarza, Vance już by nieżył, podobnie jak tamten.Był napiętnowany jako ostatni pozostającyprzy życiu człowiek, który czytał dziennik de Beatisa.Otworzył oczy, gdyż pociąg znów wychynął w słoneczną jasność.Za oknem przemykała bujna zieleń drzew, rozmazana wskutek szybkiejjazdy.Jeśli nie będzie opóznienia, znajdzie się w Como za piętnaścieminut, o 15:45.Wprawdzie podróż z Mediolanu trwa tylko godzinę, aleVance'owi wydawało się, że od wczoraj bez przerwy podróżuje koleją.Po nieudanej próbie zamachu na niego nie chciał ryzykować powrotudo hotelu, więc pojechał metrem na centralny dworzec Mediolanu iwsiadł w pierwszy odjeżdżający stamtąd pociąg, ktdiy zawiózł go doRzymu.Tam kupił bilet do Imperii na wybrzeżu liguryjskim, skąd zkolei pojechał do Genui, by stamtąd wrócić do Mediolanu.W pociągudrzemał tylko niespokojnie, a w mieście kilkakrotnie zmieniałtaksówki, aby przekonać się, czy ktoś go nie śledzi.Przez cały czaspowtarzał sobie, że trudniej jest trafić w ruchomy cel.Dopóki ten celnie zmęczy się swym ruchem i nie zacznie popełniać błędów.Podczas przystanku w Genui przeprowadził cztery rozmowytelefoniczne.Najpierw zawiadomił mediolańską policję, że postanowiłwyjechać z miasta i zwiedzić okolicę; następnie zatelefonował doswego hotelu, powiedział, że zatrzyma pokój dłużej niż pierwotniezamierzał, i poprosił, żeby go codziennie sprzątano.Trzecia rozmowabyła dłuższa.Zadzwonił do Harrisona Kingsbury'ego, lecz sekretarkapoinformowała go, że szef udał się w kolejną długą podróż, którązakończy za dwa tygodnie w Turynie, gdzie sfinalizuje umowę zwłoską rafinerią, zakupioną przez ConPacCo.Czy pan Erikson zechcezostawić wiadomość? Rozczarowany Vance odpowiedział, że nie, i żejeszcze się odezwie.Na ostatek zatelefonował do pokoju hotelowegoSuzanne Storm, lecz jej nie zastał.Zostawił więc u recepcjonistywiadomość: Proszę powiedzieć pannie Storm, że ją przepraszam".Przeprasza ją? Przed oczami stanęło mu znów gorszące zajście wrestauracji Julesa.Tak, pomyślał, może rzeczywiście winien jej jestemprzeprosiny.Nie, zreflektował się natychmiast.Nie może", tylko napewno".Masz rację, Jules, że jestem gość na luzie.Zaśmiał się ironicznie,zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu, usiłując oczyścić umysł zeznużenia i odegnać z karku dręczący, tępy ból.Doszedł do wniosku, żejazda do Como to jedyne logiczne posunięcie.Rezydencja rodzinyCaizzi, gdzie do niedawna przechowywano Kodeks Kingsbury'ego,wznosiła się nad samym jeziorem, niecałe pięć kilometrów od Bellagio.Dziennik de Beatisa również zawierał niejasną wzmiankę o Como, zbytjednak mglistą, aby można było ją jednoznacznie zinterpretować.Ponieważ sekretarz kardynała napisał swój dziennik dwieście latwcześniej, niż rodzina Caizzich kupiła tutejszą posiadłość, i trzysta latprzed nabyciem przez nich kodeksu, nie mogło być mowy ojakimkolwiek związku.Vance żałował, że nie ma przy sobie kopiidziennika, gdyż nie pamiętał dokładnie wszystkich szczegółów, ale niezaryzykował powrotu do hotelu, by wydobyć go z sejfowej skrytki.Zapewne de Beatis przyjechał do Como wypocząć, podobnie jak toczynili Leonardo da Vinci, Napoleon I, Bramante, cesarz Maksymiliani inni przedstawiciele europejskich elit.Po prostu na wakacje, a nie zżadnego innego powodu.Fragment dziennika dotyczący Como byłdość krótki i nieznaczący i Vance, mimo usiłowań, nie zdołał go sobieprzypomnieć.Gdy pociąg wreszcie wjechał do Como, oprócz Van-ce'awysiadła z niego tylko garstka pasażerów: starsza para obładowanakolorowymi paczkami, dwaj mężczyzni w świeżo wyprasowanychgarniturach, prawdopodobnie biznesmeni, oraz barwna gromadkastudentów z workami marynarskimi, plecakami i śpiworami.Biznesmeni udali się prosto na postój taksówek, starszą parę przywitalimłodsi od nich kobieta i mężczyzna, zaś studenci ruszyli do stoiskainformacji turystycznej.Vance zatrzymał się na przystankuautobusowym naprzeciwko dworca i rozejrzał ostrożnie, taksującwzrokiem przechodniów [ Pobierz całość w formacie PDF ]