[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pamiętam, pomyślałam sobie A gdzież są rodzice tegodziecka? Przecież do tego nie można dopuszczać!" No a Debbie akurat skończyła mojąpaczkę, więc wyszłam do ogólnego hallu.A tam stała ta kobieta, na samym środku.Trzymaw ręku jakiś list, więc pewnie przyszła odebrać pocztę.a tu, koło niej ta mała Amber!Wrzeszczy, krzyczy i skacze.no, tak jak koń! A ta biedna kobieta.zupełnie przerażona!* * *Fax zaczął buczeć i wypuszczać jakieś papiery.Marshall brał stronę po stronie, wmiarę jak spadały do koszyczka.Raporty policyjne, podobne do tego, który już czytał, potemartykuły prasowe z lokalnych gazet.W jednym artykule było inne zdjęcie Sally Roe, wkajdankach, z dwoma policjantami po bokach.* * *- A cóż to dziecko wygadywało! - wykrzyknęła Aniela.- Co takiego? - zapytała Kate.- Dziewczynka jakby stanęła dęba, a potem runęła na tę kobietę, tamta krzyknęła, aAmber ciągle uderzała w nią i mówiła w kółko: Wiem, kim jesteś! Zabiłaś dziecko! Zabiłaśdziecko!" Ta biedaczka była przerażona.To tak wyglądało, jakby ją zaatakował jakiśwściekły pies.No, ale w końcu kobieta jakoś się wyrwała i wybiegła na zewnątrz jakspłoszony zając.Amber biegła za nią aż do drzwi i ciągle wrzeszczała: Zabiła dziecko!Znam cię! Zabiłaś swe dziecko!" A potem pani Brandon wyszła gdzieś z tyłu, chwyciłaAmber, i próbowała zaciągnąć ją do środka, ale ona wcale nie chciała iść z matką, wcale awcale, więc tak się przepychały na środku hallu, na moich oczach, a pani Brandon krzyczała: Przestań, Amber! Przestań w tej chwili! Dość tego!"- A czy pani Brandon nie użyła ani razu imienia Amethyst? - zapytała Kate.Twarz Anieli rozjaśniła się.- No coś takiego! Tak! Pamiętam! W jednej chwili wołała na Amber Amber", a wnastępnej Amethyst".Mówiła: Amethyst, Amethyst, przestań w tej chwili! Przestańwrzeszczeć, uspokój się!" Nie rozumiałam, co ona ma na myśli, pomyślałam sobie, że to takieprzezwisko Amber czy coś w tym rodzaju.* * *Z faxu wypadł jeszcze jeden artykuł prasowy.Marshall przebiegł go wzrokiem.SallyRoe aresztowano, gdy policja wyważyła drzwi do jej pokoju w motelu w Fairwood.W środkuznalezli Roe w łazience, najwyrazniej w stanie otępienia narkotycznego.Jej maleńkacóreczka, niecałe dwa miesiące, utonęła w wannie.Roe oskarżono następnie o morderstwopierwszego stopnia: spowodowanie śmierci dziecka przez utopienie.* * *Kate nie mogła się doczekać, kiedy zada następne pytanie.Incydent na poczcie możnaby traktować jak zbieg okoliczności, ale w tak malutkim mieście byłoby to raczej małoprawdopodobne.Poszperała w teczce, wyjęła zdjęcia Sally Roe i położyła je przed Anielą.- Czy to jest ta kobieta?Aniela wytrzeszczyła oczy, a potem, przejęta grozą, powoli pokiwała głową.- Na tym zdjęciu wygląda okropnie.ale to ona.Sally Roe, tak?- Zgadza się.- Popełniła jakieś przestępstwo?- Tak.- A co zrobiła?- Hm.zabiła kogoś.* * *Marshall powoli poszedł do samochodu, usiadł za kierownicą i siedział tak dłuższąchwilę, czytając artykuły prasowe i raporty policyjne, które mu przesłał Al Lemley.Fascynujące rzeczy, można by tam znalezć wiele ciekawych tropów.Wszystko to było jednaktak bardzo tragiczne. Przybłęda" - nazwali ją oskarżyciele.- Piekielna czarownica, zapatrzonanieprzytomnie w siebie egoistka, do gruntu zepsuta, zabójczyni własnego dziecka".Raport policyjny informował, że kiedy znaleziono Sally Roe na podłodze w łazience,była przemoknięta do suchej nitki.Z wanny wylewała się woda.W wannie było dziecko,martwe.Roe powiedziała wtedy policji, że zabiła dziecko, ale kiedy pytano ją o to pózniej,utrzymywała, że nie przypomina sobie niczego.Podczas rozprawy - co zainteresowało Marshalla - Sally sprawiała wrażenieopanowanej i nie przejętej skruchą. Tak się miało stać - powiedziała - Moja wyższa jazńorzekła, że tak się powinno stać.Wyższa jazń Racheli pragnęła właśnie wtedy umrzeć, a byłtam akurat Jonasz i mógł tego dopełnić.Wszyscy decydujemy o własnym losie, o tym, co manas spotkać w życiu, kiedy mamy umrzeć i w jakie istnienie wrodzimy się następnym razem.Nie ma śmierci, jest tylko zmiana".Jonasz.Przewodnik duchowy, jak twierdziła Sally.Początkowo przyznała, że utopiładziecko, ale potem zdaje się zmieniła zeznania, obciążając winą przewodnika duchowego. On przejął kontrolę - powiedziała - i to on ją utopił".Aawa przysięgłych nie dała się przekonać.Uznali ją winną i skazali na trzydzieści latwięzienia.Zaś co do ojca dziecka - nigdy się nie ujawnił i nigdy go nie znaleziono.Sally nigdygo nie zidentyfikowała.Potraktowano ją jak przybłędę, a dziecko uznano za nieślubne.A wszystko zdarzyło się dziesięć lat temu.Rozdział 22Kap.Kap.Kap.Kran zdawał się dzielić czas na mniejsze odcinki, ogłaszając mijanie chwil - jednej,drugiej, trzeciej, czwartej, jak zegar, bez wytchnienia, bez zwalniania.Rytmiczne kapanie tojak mijanie czasu.Na zewnątrz, za oknem łazienki, przejeżdżały samochody, ale Sally tego nie słyszała.Raz zawyła syrena, ale Sally nawet nie drgnęła, nie zwróciła uwagi.Nie miała siły ani ochotywstać z tego miejsca na posadzce w łazience: oparła plecy o bladoniebieską ścianę, ręceopadły bezwładnie na kolana, a głowa spoczęła na twardym tynku.Nie zwracała uwagi naniewygodną pozycję.Siedziała tam i patrzyła pustym wzrokiem na wannę, słuchając kapiącego kranu ipatrząc, jak każda kropla rośnie stopniowo przy wylocie kranu, potem rozciąga się podwpływem ciężaru, odrywa się, znika.Kap.Kap.Kap. Pani Roe, czy wyobrażała sobie pani, że jest ostateczną instancją?" Nie ma bardziej ostatecznej rzeczywistości, proszę pana, niż ta, którą samastworzyłam."Kap.Kap.Kap. I naprawdę nie przypomina sobie pani, że wzięła dziecko i trzymała je pod wodą, ażutonęło?" Już mówiłam: nie było mnie tam.To był Jonasz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Pamiętam, pomyślałam sobie A gdzież są rodzice tegodziecka? Przecież do tego nie można dopuszczać!" No a Debbie akurat skończyła mojąpaczkę, więc wyszłam do ogólnego hallu.A tam stała ta kobieta, na samym środku.Trzymaw ręku jakiś list, więc pewnie przyszła odebrać pocztę.a tu, koło niej ta mała Amber!Wrzeszczy, krzyczy i skacze.no, tak jak koń! A ta biedna kobieta.zupełnie przerażona!* * *Fax zaczął buczeć i wypuszczać jakieś papiery.Marshall brał stronę po stronie, wmiarę jak spadały do koszyczka.Raporty policyjne, podobne do tego, który już czytał, potemartykuły prasowe z lokalnych gazet.W jednym artykule było inne zdjęcie Sally Roe, wkajdankach, z dwoma policjantami po bokach.* * *- A cóż to dziecko wygadywało! - wykrzyknęła Aniela.- Co takiego? - zapytała Kate.- Dziewczynka jakby stanęła dęba, a potem runęła na tę kobietę, tamta krzyknęła, aAmber ciągle uderzała w nią i mówiła w kółko: Wiem, kim jesteś! Zabiłaś dziecko! Zabiłaśdziecko!" Ta biedaczka była przerażona.To tak wyglądało, jakby ją zaatakował jakiśwściekły pies.No, ale w końcu kobieta jakoś się wyrwała i wybiegła na zewnątrz jakspłoszony zając.Amber biegła za nią aż do drzwi i ciągle wrzeszczała: Zabiła dziecko!Znam cię! Zabiłaś swe dziecko!" A potem pani Brandon wyszła gdzieś z tyłu, chwyciłaAmber, i próbowała zaciągnąć ją do środka, ale ona wcale nie chciała iść z matką, wcale awcale, więc tak się przepychały na środku hallu, na moich oczach, a pani Brandon krzyczała: Przestań, Amber! Przestań w tej chwili! Dość tego!"- A czy pani Brandon nie użyła ani razu imienia Amethyst? - zapytała Kate.Twarz Anieli rozjaśniła się.- No coś takiego! Tak! Pamiętam! W jednej chwili wołała na Amber Amber", a wnastępnej Amethyst".Mówiła: Amethyst, Amethyst, przestań w tej chwili! Przestańwrzeszczeć, uspokój się!" Nie rozumiałam, co ona ma na myśli, pomyślałam sobie, że to takieprzezwisko Amber czy coś w tym rodzaju.* * *Z faxu wypadł jeszcze jeden artykuł prasowy.Marshall przebiegł go wzrokiem.SallyRoe aresztowano, gdy policja wyważyła drzwi do jej pokoju w motelu w Fairwood.W środkuznalezli Roe w łazience, najwyrazniej w stanie otępienia narkotycznego.Jej maleńkacóreczka, niecałe dwa miesiące, utonęła w wannie.Roe oskarżono następnie o morderstwopierwszego stopnia: spowodowanie śmierci dziecka przez utopienie.* * *Kate nie mogła się doczekać, kiedy zada następne pytanie.Incydent na poczcie możnaby traktować jak zbieg okoliczności, ale w tak malutkim mieście byłoby to raczej małoprawdopodobne.Poszperała w teczce, wyjęła zdjęcia Sally Roe i położyła je przed Anielą.- Czy to jest ta kobieta?Aniela wytrzeszczyła oczy, a potem, przejęta grozą, powoli pokiwała głową.- Na tym zdjęciu wygląda okropnie.ale to ona.Sally Roe, tak?- Zgadza się.- Popełniła jakieś przestępstwo?- Tak.- A co zrobiła?- Hm.zabiła kogoś.* * *Marshall powoli poszedł do samochodu, usiadł za kierownicą i siedział tak dłuższąchwilę, czytając artykuły prasowe i raporty policyjne, które mu przesłał Al Lemley.Fascynujące rzeczy, można by tam znalezć wiele ciekawych tropów.Wszystko to było jednaktak bardzo tragiczne. Przybłęda" - nazwali ją oskarżyciele.- Piekielna czarownica, zapatrzonanieprzytomnie w siebie egoistka, do gruntu zepsuta, zabójczyni własnego dziecka".Raport policyjny informował, że kiedy znaleziono Sally Roe na podłodze w łazience,była przemoknięta do suchej nitki.Z wanny wylewała się woda.W wannie było dziecko,martwe.Roe powiedziała wtedy policji, że zabiła dziecko, ale kiedy pytano ją o to pózniej,utrzymywała, że nie przypomina sobie niczego.Podczas rozprawy - co zainteresowało Marshalla - Sally sprawiała wrażenieopanowanej i nie przejętej skruchą. Tak się miało stać - powiedziała - Moja wyższa jazńorzekła, że tak się powinno stać.Wyższa jazń Racheli pragnęła właśnie wtedy umrzeć, a byłtam akurat Jonasz i mógł tego dopełnić.Wszyscy decydujemy o własnym losie, o tym, co manas spotkać w życiu, kiedy mamy umrzeć i w jakie istnienie wrodzimy się następnym razem.Nie ma śmierci, jest tylko zmiana".Jonasz.Przewodnik duchowy, jak twierdziła Sally.Początkowo przyznała, że utopiładziecko, ale potem zdaje się zmieniła zeznania, obciążając winą przewodnika duchowego. On przejął kontrolę - powiedziała - i to on ją utopił".Aawa przysięgłych nie dała się przekonać.Uznali ją winną i skazali na trzydzieści latwięzienia.Zaś co do ojca dziecka - nigdy się nie ujawnił i nigdy go nie znaleziono.Sally nigdygo nie zidentyfikowała.Potraktowano ją jak przybłędę, a dziecko uznano za nieślubne.A wszystko zdarzyło się dziesięć lat temu.Rozdział 22Kap.Kap.Kap.Kran zdawał się dzielić czas na mniejsze odcinki, ogłaszając mijanie chwil - jednej,drugiej, trzeciej, czwartej, jak zegar, bez wytchnienia, bez zwalniania.Rytmiczne kapanie tojak mijanie czasu.Na zewnątrz, za oknem łazienki, przejeżdżały samochody, ale Sally tego nie słyszała.Raz zawyła syrena, ale Sally nawet nie drgnęła, nie zwróciła uwagi.Nie miała siły ani ochotywstać z tego miejsca na posadzce w łazience: oparła plecy o bladoniebieską ścianę, ręceopadły bezwładnie na kolana, a głowa spoczęła na twardym tynku.Nie zwracała uwagi naniewygodną pozycję.Siedziała tam i patrzyła pustym wzrokiem na wannę, słuchając kapiącego kranu ipatrząc, jak każda kropla rośnie stopniowo przy wylocie kranu, potem rozciąga się podwpływem ciężaru, odrywa się, znika.Kap.Kap.Kap. Pani Roe, czy wyobrażała sobie pani, że jest ostateczną instancją?" Nie ma bardziej ostatecznej rzeczywistości, proszę pana, niż ta, którą samastworzyłam."Kap.Kap.Kap. I naprawdę nie przypomina sobie pani, że wzięła dziecko i trzymała je pod wodą, ażutonęło?" Już mówiłam: nie było mnie tam.To był Jonasz [ Pobierz całość w formacie PDF ]