[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej misja speÅ‚niona.Pelijoza, który przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ wszystkiemu z bezpiecznej odlegÅ‚oÅ›ci, pomyÅ›laÅ‚, że pewnieteraz Pustak ruszy na poszukiwanie mitycznego zwierciadÅ‚a, rzekomo ukrytego gdzieÅ›w katakumbach.Czy tak siÄ™ staÅ‚o? Nie ma na to odpowiedzi.Pewne jest to tylko, że nikt jużpotem o Pustaku nie sÅ‚yszaÅ‚.Pustak byÅ‚ speÅ‚niony.W mordercy obudziÅ‚ siÄ™ instynkt przetrwania, lecz raz jeszcze przekonaÅ‚ siÄ™, iż żadnaodlegÅ‚ość nie jest nigdy odlegÅ‚oÅ›ciÄ… bezpiecznÄ…, gdy broniÄ…, która nas razi, jest los nasz.UsÅ‚yszaÅ‚nagle szept, przenikliwy, dziwny, wypowiadany jakby zdrewniaÅ‚ym gÅ‚osem.Dziwne sÅ‚owa, alewiedziaÅ‚, że byÅ‚a w nich prawda; nie sposób byÅ‚o nie dać im wiary.Ów tajemniczy ktoÅ› rzekÅ‚, żePelijoza skróci życie jeszcze tylko dwóm istotom, nim sam zakoÅ„czy żywot.Przez caÅ‚Ä… drogÄ™ krÄ™tymi uliczkami Bard en aż do okazaÅ‚ej Bramy Północnej zastanawiaÅ‚ siÄ™,tężyÅ‚ Å›wiadomość, by zgÅ‚Ä™bić znaczenie posÅ‚yszanej w ciemnoÅ›ci przepowiedni.Czy znaczy onatyle, że jak zabije dwu ludzi, to sam niechybnie zginie? A jeÅ›li zmieni fach i nigdy już nikogo niezgÅ‚adzi to wówczas okaże siÄ™ nieÅ›miertelny?Ta perspektywa dodaÅ‚a mu skrzydeÅ‚.Gotów byÅ‚ iść z wichrem w zawody, zabić czas, wypićrzekÄ™, czuÅ‚ym wzrokiem objąć dal nieskoÅ„czonÄ….Wszystko wydawaÅ‚o siÄ™ możliwe trzeba siÄ™jeno przekwalifikować.Czy to wiele?Już za miastem, opodal goÅ›ciÅ„ca, Pelijoza wciąż zachÅ‚yÅ›niÄ™ty niespodziewanÄ… perspektywÄ…wiecznoÅ›ci zobaczyÅ‚ dziwnÄ… scenÄ™.Oto przy drodze spoczywaÅ‚ na boku wychudzony stary koÅ„dychaÅ‚ z trudem, a oczy zasnuwaÅ‚a mu z wolna mgÅ‚a Å›mierci.Opodal staÅ‚, ciężko oparty o miecz,rycerz wÅ‚osy miaÅ‚ jak Å›nieg a uszu zgoÅ‚a wcale nie miaÅ‚.PatrzyÅ‚ na zwierzÄ™ z wyrzutemi miÅ‚oÅ›ciÄ….Pelijoza zrozumiaÅ‚ owÄ… pretensjÄ™ wyrażanÄ… wzrokiem dlaczego mi to robisz? Dlaczegozmuszasz mnie, bym ciÄ™ zabiÅ‚?Morderca podszedÅ‚ do rycerza; przez dÅ‚uższÄ… chwilÄ™ obaj spoglÄ…dali w milczeniu nadogorywajÄ…cego wierzchowca.Jego mÄ™ka nie dawaÅ‚a Pelijozie spokoju byÅ‚a to ukryta sÅ‚abośćmordercy.Z jakichÅ› powodów cierpienia zwierzÄ…t napawaÅ‚y go daleko wiÄ™kszym frasunkiem niżludzkie troski.PrzypomniaÅ‚ sobie przepowiedniÄ™ nie o ludzi tam szÅ‚o, a o istoty.Istoty.Dwieistoty.Gorzka prawda przeniknęła PelijozÄ™ jak ostrze sztyletu przenika i unicestwia tajemniceludzkiego ciaÅ‚a.Już wiedziaÅ‚ nie umknie przed przeznaczeniem.DobyÅ‚ ostrza, tego ukrytego pod jÄ™zykiem; nachyliÅ‚ siÄ™ nad cierpiÄ…cym zwierzÄ™ciemi dokonaÅ‚ kilku nacięć w odpowiednich miejscach.Krew uchodziÅ‚a szybko.Nigdy nie zabijaÅ‚koni, lecz wiedza o mordowaniu ma charakter uniwersalny.Rycerz nie przeszkodziÅ‚ mu.PatrzyÅ‚ jeno.W jego spojrzeniu byÅ‚a chyba wdziÄ™czność.To Dolsilwa wyciÄ…gnÄ…Å‚ Rozenkrontza z podziemi; miaÅ‚ wrażenie, jakby dobywaÅ‚ przyjacielaz piekielnych czeluÅ›ci.Gdy ten doszedÅ‚ wreszcie do siebie, jÄ™li razem szukać Selijonai dziewczynki. Nie odnalezli ich.Epidemia zmartwychwstaÅ„ zakoÅ„czyÅ‚a siÄ™ nagle.SÄ™dziego BaÅ‚dora już nie objęła pochowano go w skromnej, rzecz jasna, mogile, opodal grobowca jego mistrza Kowenora.JakiÅ›ponury żartowniÅ› sprawiaÅ‚, że na nagrobku BaÅ‚dora przez wiele, wiele lat, dokÅ‚adnie w rocznicÄ™MilczÄ…cej Nocy, pojawiaÅ‚ siÄ™ rysunek klepsydry.Pustej.ZmartwychwstaÅ„cy z wolna dogorywali jakby opuszczaÅ‚a ich życiodajna energia pustki.Imbliżej byli powtórnej Å›mierci, tym bardziej zestalaÅ‚a im siÄ™ Å›wiadomość istnienia.Zwiadomośćodbytego cierpienia i tego, co jeszcze przed nimi.Ci, co byli Å›wiadkami potwornego procesupowtórnych narodzin tuż przed Å›mierciÄ…, opowiadali potem, że to najstraszliwsze wspomnieniew ich życiu.Rozenkrontz wciąż myÅ›laÅ‚ o Pustaku.PrzypomniaÅ‚ sobie starÄ… ideÄ™ Grobesa.Wyobrazmysobie obustronnie lustrzanÄ… kulÄ™ odbijajÄ…cÄ… wszystko na zewnÄ…trz i do wewnÄ…trz.Co odbija siÄ™w Å›rodku takiej kuli? Pustka? Co na zewnÄ…trz? Wszystko? Czyż nie tym wÅ‚aÅ›nie byÅ‚ Pustak?Wszystkim.I niczym.Dolsilwa pierwszy opuÅ›ciÅ‚ Barden uczyniÅ‚ to z ulgÄ….Rozenkrontzowi przychodziÅ‚o toz trudem.PrzeczuwaÅ‚, że jeszcze tu wróci.Wiele myÅ›li kÅ‚Ä™biÅ‚o mu siÄ™ we Å‚bie.Co staÅ‚o siÄ™z dziewczynÄ…? Kim byÅ‚ Selijon?SposobiÅ‚ siÄ™ do opuszczenia miasta, gdy nawiedziÅ‚ go w zrujnowanej kolejnÄ… już katastrofÄ…gospodzie Rym niespodziewany gość.Spotkali siÄ™ ongiÅ›.I tym razem wystÄ…piÅ‚ w wykwintnej postaci wysokiego mężczyzny odzianego na czarno przy czym intensywność czarnoÅ›ci byÅ‚a stopniowalna, wrÄ™cz sprawiaÅ‚a wrażenie kolorystycznejróżnorodnoÅ›ci, co byÅ‚o nie Å‚ada osiÄ…gniÄ™ciem.BiÅ‚ od niego chłód i nie chodziÅ‚o bynajmniejo usposobienie, jakże odlegÅ‚e od serdecznej wylewnoÅ›ci.Kompanem zaÅ› byÅ‚ mu zapach, dziwny,skomplikowany, wrÄ™cz symfoniczny, trudny do zakwalifikowania.Gdy tylko Rozenkrontz wyczuÅ‚ jego obecność, natychmiast uzbroiÅ‚ siÄ™ w niewiarÄ™, niechęć,w ogóle wszystko na nie.WiedziaÅ‚ bowiem, że odwiedziÅ‚ go mistrz kÅ‚amstwa, uosobieniezwodniczoÅ›ci. Pan Rozenkrontz rzekÅ‚ przybysz. Imć. Rozenkrontz zawahaÅ‚ siÄ™. Nieobecny ciaÅ‚em? Nie podoba siÄ™? Gość przeciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™ jak kot. To taki żart.Trudno ciÄ™ nazwać Nieobecnym Duchem. RzeczywiÅ›cie.OsiÄ…gnÄ…Å‚em duży sukces, Rozenkrontz.Dużo dusz.CaÅ‚a pula. CaÅ‚a pula? OÅ›mielÄ™ siÄ™ zwÄ…tpić.Przynajmniej niektórzy z tych pomordowanych biedakówdostÄ…piÄ… Å‚aski, wczeÅ›niej czy pózniej. Pózniej wtrÄ…ciÅ‚ Czarny. A dzieci? CaÅ‚a pula? NiecaÅ‚a przyznaÅ‚ diabeÅ‚ z melancholiÄ…. To trudny Przeciwnik.Bardzo subtelny.WydajesiÄ™, że Jego gra jest prosta: tak tak, nie nie; tymczasem im jest prostsza, tym bardziejwyrafinowana.Rozenkrontz milczaÅ‚.CzuÅ‚, jak ogarnia go zwÄ…tpienie we wÅ‚asne zwÄ…tpienie.Oto MistrzKontekstów, manipulator sensów.W jego obecnoÅ›ci cynizm stawaÅ‚ siÄ™ cnotÄ…. Dlaczego nie zapytasz? zapytaÅ‚ gość.Rozenkrontz zagryzÅ‚ wargi, aż poczuÅ‚ krew.Zapytać.Jak bardzo pragnÄ…Å‚ zapytać.O dziewczynÄ™.O syna.O Selijona.O Pustaka.O siebie.Me znowu zmilczaÅ‚.Nawet nie wiedziaÅ‚dlaczego.Po prostu milczaÅ‚, choć czuÅ‚, że musi pytać.Pytać, pytać, pytać.Kto pyta, ten bÅ‚Ä…dzi.Atmosfera w izbie gÄ™stniaÅ‚a, stawaÅ‚a siÄ™ nie do zniesienia.Aż w koÅ„cu zapytaÅ‚, bo nie mógÅ‚inaczej.Ale nie o to. Po co tu przyszedÅ‚eÅ›? Po co mi o tym wszystkim mówisz? Bo jesteÅ› czÅ‚ekiem, Rozenkrontz.Ludzie to robaki, ale Å›wiat jest jabÅ‚kiem.Dlaczego z tobÄ…rozmawiam? Dlatego, że mogÄ™ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Jej misja speÅ‚niona.Pelijoza, który przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ wszystkiemu z bezpiecznej odlegÅ‚oÅ›ci, pomyÅ›laÅ‚, że pewnieteraz Pustak ruszy na poszukiwanie mitycznego zwierciadÅ‚a, rzekomo ukrytego gdzieÅ›w katakumbach.Czy tak siÄ™ staÅ‚o? Nie ma na to odpowiedzi.Pewne jest to tylko, że nikt jużpotem o Pustaku nie sÅ‚yszaÅ‚.Pustak byÅ‚ speÅ‚niony.W mordercy obudziÅ‚ siÄ™ instynkt przetrwania, lecz raz jeszcze przekonaÅ‚ siÄ™, iż żadnaodlegÅ‚ość nie jest nigdy odlegÅ‚oÅ›ciÄ… bezpiecznÄ…, gdy broniÄ…, która nas razi, jest los nasz.UsÅ‚yszaÅ‚nagle szept, przenikliwy, dziwny, wypowiadany jakby zdrewniaÅ‚ym gÅ‚osem.Dziwne sÅ‚owa, alewiedziaÅ‚, że byÅ‚a w nich prawda; nie sposób byÅ‚o nie dać im wiary.Ów tajemniczy ktoÅ› rzekÅ‚, żePelijoza skróci życie jeszcze tylko dwóm istotom, nim sam zakoÅ„czy żywot.Przez caÅ‚Ä… drogÄ™ krÄ™tymi uliczkami Bard en aż do okazaÅ‚ej Bramy Północnej zastanawiaÅ‚ siÄ™,tężyÅ‚ Å›wiadomość, by zgÅ‚Ä™bić znaczenie posÅ‚yszanej w ciemnoÅ›ci przepowiedni.Czy znaczy onatyle, że jak zabije dwu ludzi, to sam niechybnie zginie? A jeÅ›li zmieni fach i nigdy już nikogo niezgÅ‚adzi to wówczas okaże siÄ™ nieÅ›miertelny?Ta perspektywa dodaÅ‚a mu skrzydeÅ‚.Gotów byÅ‚ iść z wichrem w zawody, zabić czas, wypićrzekÄ™, czuÅ‚ym wzrokiem objąć dal nieskoÅ„czonÄ….Wszystko wydawaÅ‚o siÄ™ możliwe trzeba siÄ™jeno przekwalifikować.Czy to wiele?Już za miastem, opodal goÅ›ciÅ„ca, Pelijoza wciąż zachÅ‚yÅ›niÄ™ty niespodziewanÄ… perspektywÄ…wiecznoÅ›ci zobaczyÅ‚ dziwnÄ… scenÄ™.Oto przy drodze spoczywaÅ‚ na boku wychudzony stary koÅ„dychaÅ‚ z trudem, a oczy zasnuwaÅ‚a mu z wolna mgÅ‚a Å›mierci.Opodal staÅ‚, ciężko oparty o miecz,rycerz wÅ‚osy miaÅ‚ jak Å›nieg a uszu zgoÅ‚a wcale nie miaÅ‚.PatrzyÅ‚ na zwierzÄ™ z wyrzutemi miÅ‚oÅ›ciÄ….Pelijoza zrozumiaÅ‚ owÄ… pretensjÄ™ wyrażanÄ… wzrokiem dlaczego mi to robisz? Dlaczegozmuszasz mnie, bym ciÄ™ zabiÅ‚?Morderca podszedÅ‚ do rycerza; przez dÅ‚uższÄ… chwilÄ™ obaj spoglÄ…dali w milczeniu nadogorywajÄ…cego wierzchowca.Jego mÄ™ka nie dawaÅ‚a Pelijozie spokoju byÅ‚a to ukryta sÅ‚abośćmordercy.Z jakichÅ› powodów cierpienia zwierzÄ…t napawaÅ‚y go daleko wiÄ™kszym frasunkiem niżludzkie troski.PrzypomniaÅ‚ sobie przepowiedniÄ™ nie o ludzi tam szÅ‚o, a o istoty.Istoty.Dwieistoty.Gorzka prawda przeniknęła PelijozÄ™ jak ostrze sztyletu przenika i unicestwia tajemniceludzkiego ciaÅ‚a.Już wiedziaÅ‚ nie umknie przed przeznaczeniem.DobyÅ‚ ostrza, tego ukrytego pod jÄ™zykiem; nachyliÅ‚ siÄ™ nad cierpiÄ…cym zwierzÄ™ciemi dokonaÅ‚ kilku nacięć w odpowiednich miejscach.Krew uchodziÅ‚a szybko.Nigdy nie zabijaÅ‚koni, lecz wiedza o mordowaniu ma charakter uniwersalny.Rycerz nie przeszkodziÅ‚ mu.PatrzyÅ‚ jeno.W jego spojrzeniu byÅ‚a chyba wdziÄ™czność.To Dolsilwa wyciÄ…gnÄ…Å‚ Rozenkrontza z podziemi; miaÅ‚ wrażenie, jakby dobywaÅ‚ przyjacielaz piekielnych czeluÅ›ci.Gdy ten doszedÅ‚ wreszcie do siebie, jÄ™li razem szukać Selijonai dziewczynki. Nie odnalezli ich.Epidemia zmartwychwstaÅ„ zakoÅ„czyÅ‚a siÄ™ nagle.SÄ™dziego BaÅ‚dora już nie objęła pochowano go w skromnej, rzecz jasna, mogile, opodal grobowca jego mistrza Kowenora.JakiÅ›ponury żartowniÅ› sprawiaÅ‚, że na nagrobku BaÅ‚dora przez wiele, wiele lat, dokÅ‚adnie w rocznicÄ™MilczÄ…cej Nocy, pojawiaÅ‚ siÄ™ rysunek klepsydry.Pustej.ZmartwychwstaÅ„cy z wolna dogorywali jakby opuszczaÅ‚a ich życiodajna energia pustki.Imbliżej byli powtórnej Å›mierci, tym bardziej zestalaÅ‚a im siÄ™ Å›wiadomość istnienia.Zwiadomośćodbytego cierpienia i tego, co jeszcze przed nimi.Ci, co byli Å›wiadkami potwornego procesupowtórnych narodzin tuż przed Å›mierciÄ…, opowiadali potem, że to najstraszliwsze wspomnieniew ich życiu.Rozenkrontz wciąż myÅ›laÅ‚ o Pustaku.PrzypomniaÅ‚ sobie starÄ… ideÄ™ Grobesa.Wyobrazmysobie obustronnie lustrzanÄ… kulÄ™ odbijajÄ…cÄ… wszystko na zewnÄ…trz i do wewnÄ…trz.Co odbija siÄ™w Å›rodku takiej kuli? Pustka? Co na zewnÄ…trz? Wszystko? Czyż nie tym wÅ‚aÅ›nie byÅ‚ Pustak?Wszystkim.I niczym.Dolsilwa pierwszy opuÅ›ciÅ‚ Barden uczyniÅ‚ to z ulgÄ….Rozenkrontzowi przychodziÅ‚o toz trudem.PrzeczuwaÅ‚, że jeszcze tu wróci.Wiele myÅ›li kÅ‚Ä™biÅ‚o mu siÄ™ we Å‚bie.Co staÅ‚o siÄ™z dziewczynÄ…? Kim byÅ‚ Selijon?SposobiÅ‚ siÄ™ do opuszczenia miasta, gdy nawiedziÅ‚ go w zrujnowanej kolejnÄ… już katastrofÄ…gospodzie Rym niespodziewany gość.Spotkali siÄ™ ongiÅ›.I tym razem wystÄ…piÅ‚ w wykwintnej postaci wysokiego mężczyzny odzianego na czarno przy czym intensywność czarnoÅ›ci byÅ‚a stopniowalna, wrÄ™cz sprawiaÅ‚a wrażenie kolorystycznejróżnorodnoÅ›ci, co byÅ‚o nie Å‚ada osiÄ…gniÄ™ciem.BiÅ‚ od niego chłód i nie chodziÅ‚o bynajmniejo usposobienie, jakże odlegÅ‚e od serdecznej wylewnoÅ›ci.Kompanem zaÅ› byÅ‚ mu zapach, dziwny,skomplikowany, wrÄ™cz symfoniczny, trudny do zakwalifikowania.Gdy tylko Rozenkrontz wyczuÅ‚ jego obecność, natychmiast uzbroiÅ‚ siÄ™ w niewiarÄ™, niechęć,w ogóle wszystko na nie.WiedziaÅ‚ bowiem, że odwiedziÅ‚ go mistrz kÅ‚amstwa, uosobieniezwodniczoÅ›ci. Pan Rozenkrontz rzekÅ‚ przybysz. Imć. Rozenkrontz zawahaÅ‚ siÄ™. Nieobecny ciaÅ‚em? Nie podoba siÄ™? Gość przeciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™ jak kot. To taki żart.Trudno ciÄ™ nazwać Nieobecnym Duchem. RzeczywiÅ›cie.OsiÄ…gnÄ…Å‚em duży sukces, Rozenkrontz.Dużo dusz.CaÅ‚a pula. CaÅ‚a pula? OÅ›mielÄ™ siÄ™ zwÄ…tpić.Przynajmniej niektórzy z tych pomordowanych biedakówdostÄ…piÄ… Å‚aski, wczeÅ›niej czy pózniej. Pózniej wtrÄ…ciÅ‚ Czarny. A dzieci? CaÅ‚a pula? NiecaÅ‚a przyznaÅ‚ diabeÅ‚ z melancholiÄ…. To trudny Przeciwnik.Bardzo subtelny.WydajesiÄ™, że Jego gra jest prosta: tak tak, nie nie; tymczasem im jest prostsza, tym bardziejwyrafinowana.Rozenkrontz milczaÅ‚.CzuÅ‚, jak ogarnia go zwÄ…tpienie we wÅ‚asne zwÄ…tpienie.Oto MistrzKontekstów, manipulator sensów.W jego obecnoÅ›ci cynizm stawaÅ‚ siÄ™ cnotÄ…. Dlaczego nie zapytasz? zapytaÅ‚ gość.Rozenkrontz zagryzÅ‚ wargi, aż poczuÅ‚ krew.Zapytać.Jak bardzo pragnÄ…Å‚ zapytać.O dziewczynÄ™.O syna.O Selijona.O Pustaka.O siebie.Me znowu zmilczaÅ‚.Nawet nie wiedziaÅ‚dlaczego.Po prostu milczaÅ‚, choć czuÅ‚, że musi pytać.Pytać, pytać, pytać.Kto pyta, ten bÅ‚Ä…dzi.Atmosfera w izbie gÄ™stniaÅ‚a, stawaÅ‚a siÄ™ nie do zniesienia.Aż w koÅ„cu zapytaÅ‚, bo nie mógÅ‚inaczej.Ale nie o to. Po co tu przyszedÅ‚eÅ›? Po co mi o tym wszystkim mówisz? Bo jesteÅ› czÅ‚ekiem, Rozenkrontz.Ludzie to robaki, ale Å›wiat jest jabÅ‚kiem.Dlaczego z tobÄ…rozmawiam? Dlatego, że mogÄ™ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]