[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednego oka nie mo­gÅ‚am otworzyć, ale drugim widziaÅ‚am go dość wyraznie.- Masz siÄ™ znacznie lepiej - powiedziaÅ‚ cicho.- Prze­ważnie otarcia, choć nie wyglÄ…dajÄ… za dobrze.%7Å‚ebroteż siÄ™ wkrótce zroÅ›nie.BadaÅ‚ ciÄ™ najlepszy lekarz, onmówi, że żebro nie jest zÅ‚amane, tylko pÄ™kniÄ™te.I niezostaÅ‚aÅ› też skrzywdzona.pod innym wzglÄ™dem.Zna­lezliÅ›my ciÄ™ na czas.W ostatniej chwili.138 Nie mogÅ‚am nawet skinąć gÅ‚owÄ….Powoli udaÅ‚o mi siÄ™ stwierdzić, że usta nie sÄ… uszko­dzone.Coraz wyrazniej widziaÅ‚am twarz Mira.MiaÅ‚na sobie niebieskÄ… koszulÄ™, a na niej skórzanÄ… kami­zelkÄ™ aż lÅ›niÄ…cÄ… od srebra i zÅ‚ota.- Musimy ciÄ™ stÄ…d zabrać, jak najszybciej.MyÅ›lisz, żezdoÅ‚asz utrzymać siÄ™ na koniu? Już dzisiejszej nocy?PochyliÅ‚ siÄ™ nade mnÄ….DostrzegÅ‚am za nim jakieÅ›kobiety o zatroskanych twarzach.Jego żony?W każdym razie miaÅ‚y na sobie piÄ™kne ubraniai drogie kamienie we wÅ‚osach.- Wszystko uÅ‚ożyÅ‚o siÄ™ zle, moja droga, od naszejostatniej rozmowy.WydarzyÅ‚a siÄ™ katastrofa.UrzÄ…­dzono krwawÄ… Å‚azniÄ™ i ja już chyba nie potrafiÄ™ ciÄ™obronić.Musisz wyjechać.SpeÅ‚nisz życzenie swojejmatki, bo ona byÅ‚a chyba mÄ…drzejsza niż ktokolwiekz nas.Musisz wracać do domu.Delikatnie dotknÄ…Å‚ mojego ramienia.- Do domu! Rozumiesz, Rebeko?RozumiaÅ‚am.Ale nawet przeÅ‚kniÄ™cie Å›liny byÅ‚o dlamnie takÄ… udrÄ™kÄ…, że ciemniaÅ‚o mi w oczach.MiaÅ‚amwrażenie, że gardÅ‚o peÅ‚ne jest siniaków i okaleczeÅ„.Mir uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ ostrożnie.- Pozwól, niech one ciÄ™ jeszcze raz opatrzÄ…, goÅ‚Ä…-beczko.Teraz musisz mi ufać, żeby nawet mój planwydaÅ‚ ci siÄ™ nie wiem jaki niedorzeczny.Nawet nie zdążyÅ‚am mu podziÄ™kować.Kobiety smarowaÅ‚y maÅ›ciami moje rany, zmusiÅ‚ymnie, bym weszÅ‚a do ciepÅ‚ej kÄ…pieli.DziÄ™ki temu bólnieco zelżaÅ‚, w gÅ‚owie mi siÄ™ rozjaÅ›niÅ‚o.Ale gardÅ‚o bo­laÅ‚o okropnie.Dotknęłam palcami najbardziej bole­snego miejsca - byÅ‚am opuchniÄ™ta.Czyżby on próbo­waÅ‚ mnie udusić?139 Kobiety miaÅ‚y Å‚agodne twarze i delikatne rÄ™ce, da­waÅ‚y mi pić z malutkich miseczek.RozpoznaÅ‚am za­pach opium.PomogÅ‚o.KrÄ™ciÅ‚o mi siÄ™ w gÅ‚owie i czuÅ‚am siÄ™ jak­by pozbawiona konturów, ale mogÅ‚am siÄ™ poruszaći nie sprawiaÅ‚o mi to bólu.Nogi byÅ‚y w stanie mnieutrzymać i oddychaÅ‚am też swobodniej.ZaprowadziÅ‚y mnie do drugiego pokoju i ubraÅ‚y w ta­ki dziwny strój, że minęła dÅ‚uższa chwila, nim pojęłam,o co chodzi.ByÅ‚ to bowiem strój rzymskiego żoÅ‚nierza.Zanim zrozumiaÅ‚am, co siÄ™ dzieje, obcięły moje dÅ‚u­gie, gÄ™ste wÅ‚osy i uczerniÅ‚y mi twarz wÄ™glem.Buty miaÅ‚am wysokie, twarde i dużo za duże.Kolczu­ga okazaÅ‚a siÄ™ ciężka niczym wiadro wody, czuÅ‚am, żeprzyciska mnie do podÅ‚ogi.DostaÅ‚am również szerokipas i rÄ™kawice wzmacniane żelazem na kostkach rÄ…k.Na dworze znowu mi siÄ™ zakrÄ™ciÅ‚o w gÅ‚owie, cho­ciaż powietrze byÅ‚o chÅ‚odne.- Musisz siedzieć na koniu jak mężczyzna.To niejest takie trudne.Do rÄ™ki wsuniÄ™to mi butelkÄ™.- To przeciw bólowi.Ale tylko malutki Å‚yczek i niewiÄ™cej niż pięć w ciÄ…gu nocy.PozwoliÅ‚am, by posadzono mnie na koniu, którysprawiaÅ‚ wrażenie spokojnego.Bardzo nieprzyjemnebyÅ‚o uczucie, że obejmujÄ™ udami grzbiet zwierzÄ™cia.UsiadÅ‚am jednak wygodnie, przywarÅ‚am nogami dosiodÅ‚a i poÅ‚ożonej pod nim derki.TowarzyszyÅ‚o midwóch konnych mężczyzn, każdy z oszczepem i mie­czem.Za siodÅ‚ami koÅ‚ysaÅ‚y siÄ™ toboÅ‚ki w skórze i płótnie.RuszyliÅ›my.Nie byÅ‚am w stanie nawet siÄ™ odwró­cić, by podziÄ™kować Mirowi lub zapytać go jeszczeo cokolwiek.140 JechaliÅ›my w ciemnoÅ›ciach przez równinÄ™, drogÄ…,którÄ… znaÅ‚am.Nieliczni pasterze odwracali gÅ‚owy w szarych kap­turach, gdy przejeżdżaliÅ›my.W ich oczach czaiÅ‚ siÄ™ lÄ™k.ByÅ‚a jeszcze peÅ‚na noc, gdy dotarliÅ›my do skrzyżo­wania ze starym drzewem, pod którym spotykaÅ‚am siÄ™z wysÅ‚annikiem Mira.JechaliÅ›my dalej w stronÄ™ moje­go rodzinnego miasta.Nie rozumiaÅ‚am dlaczego, ale mężczyzni wiezli mnieprosto do domu Zachariasza.Zatrzymali konie przy po­idÅ‚ach, a wodÄ… ze studni napeÅ‚nili bukÅ‚aki.Potem po­prosili, bym zaczekaÅ‚a.Może mogÅ‚abym siÄ™ poÅ‚ożyći odpocząć chwilÄ™?MusiaÅ‚am zasnąć.Kiedy wrócili, do mojego siodÅ‚a przytroczyli jesz­cze jeden wÄ™zeÅ‚ek.- Twój spadek - uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ jeden.Nie dotknÄ…Å‚mnie, ale czuÅ‚am jego spojrzenie jak Å‚agodnÄ… pieszczo­tÄ™ na skórze.MiaÅ‚ na imiÄ™ Ennio, ale czy byÅ‚ żoÅ‚nierzem, jak nato wskazywaÅ‚ strój, czy raczej niewolnikiem, któregoMir daÅ‚ mi do towarzystwa i opieki, nie wiedziaÅ‚am.To jednak ten sam posÅ‚aniec, który tamtej nocy za­wiózÅ‚ mnie po raz pierwszy do domu Mira.ByÅ‚am zbyt sÅ‚aba, żeby siÄ™ nad tym zastanawiać.Może za czÄ™sto popijaÅ‚am z mojej buteleczki.W każdym razie ból mi specjalnie nie dokuczaÅ‚ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl