X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednego oka nie mo�głam otworzyć, ale drugim widziałam go dość wyraznie.- Masz się znacznie lepiej - powiedział cicho.- Prze�ważnie otarcia, choć nie wyglądają za dobrze.%7łebroteż się wkrótce zrośnie.Badał cię najlepszy lekarz, onmówi, że żebro nie jest złamane, tylko pęknięte.I niezostałaś też skrzywdzona.pod innym względem.Zna�lezliśmy cię na czas.W ostatniej chwili.138 Nie mogłam nawet skinąć głową.Powoli udało mi się stwierdzić, że usta nie są uszko�dzone.Coraz wyrazniej widziałam twarz Mira.Miałna sobie niebieską koszulę, a na niej skórzaną kami�zelkę aż lśniącą od srebra i złota.- Musimy cię stąd zabrać, jak najszybciej.Myślisz, żezdołasz utrzymać się na koniu? Już dzisiejszej nocy?Pochylił się nade mną.Dostrzegłam za nim jakieśkobiety o zatroskanych twarzach.Jego żony?W każdym razie miały na sobie piękne ubraniai drogie kamienie we włosach.- Wszystko ułożyło się zle, moja droga, od naszejostatniej rozmowy.Wydarzyła się katastrofa.Urzą�dzono krwawą łaznię i ja już chyba nie potrafię cięobronić.Musisz wyjechać.Spełnisz życzenie swojejmatki, bo ona była chyba mądrzejsza niż ktokolwiekz nas.Musisz wracać do domu.Delikatnie dotknął mojego ramienia.- Do domu! Rozumiesz, Rebeko?Rozumiałam.Ale nawet przełknięcie śliny było dlamnie taką udręką, że ciemniało mi w oczach.Miałamwrażenie, że gardło pełne jest siniaków i okaleczeń.Mir uśmiechnął się ostrożnie.- Pozwól, niech one cię jeszcze raz opatrzą, gołą-beczko.Teraz musisz mi ufać, żeby nawet mój planwydał ci się nie wiem jaki niedorzeczny.Nawet nie zdążyłam mu podziękować.Kobiety smarowały maściami moje rany, zmusiłymnie, bym weszła do ciepłej kąpieli.Dzięki temu bólnieco zelżał, w głowie mi się rozjaśniło.Ale gardło bo�lało okropnie.Dotknęłam palcami najbardziej bole�snego miejsca - byłam opuchnięta.Czyżby on próbo�wał mnie udusić?139 Kobiety miały łagodne twarze i delikatne ręce, da�wały mi pić z malutkich miseczek.Rozpoznałam za�pach opium.Pomogło.Kręciło mi się w głowie i czułam się jak�by pozbawiona konturów, ale mogłam się poruszaći nie sprawiało mi to bólu.Nogi były w stanie mnieutrzymać i oddychałam też swobodniej.Zaprowadziły mnie do drugiego pokoju i ubrały w ta�ki dziwny strój, że minęła dłuższa chwila, nim pojęłam,o co chodzi.Był to bowiem strój rzymskiego żołnierza.Zanim zrozumiałam, co się dzieje, obcięły moje dłu�gie, gęste włosy i uczerniły mi twarz węglem.Buty miałam wysokie, twarde i dużo za duże.Kolczu�ga okazała się ciężka niczym wiadro wody, czułam, żeprzyciska mnie do podłogi.Dostałam również szerokipas i rękawice wzmacniane żelazem na kostkach rąk.Na dworze znowu mi się zakręciło w głowie, cho�ciaż powietrze było chłodne.- Musisz siedzieć na koniu jak mężczyzna.To niejest takie trudne.Do ręki wsunięto mi butelkę.- To przeciw bólowi.Ale tylko malutki łyczek i niewięcej niż pięć w ciągu nocy.Pozwoliłam, by posadzono mnie na koniu, którysprawiał wrażenie spokojnego.Bardzo nieprzyjemnebyło uczucie, że obejmuję udami grzbiet zwierzęcia.Usiadłam jednak wygodnie, przywarłam nogami dosiodła i położonej pod nim derki.Towarzyszyło midwóch konnych mężczyzn, każdy z oszczepem i mie�czem.Za siodłami kołysały się tobołki w skórze i płótnie.Ruszyliśmy.Nie byłam w stanie nawet się odwró�cić, by podziękować Mirowi lub zapytać go jeszczeo cokolwiek.140 Jechaliśmy w ciemnościach przez równinę, drogą,którą znałam.Nieliczni pasterze odwracali głowy w szarych kap�turach, gdy przejeżdżaliśmy.W ich oczach czaił się lęk.Była jeszcze pełna noc, gdy dotarliśmy do skrzyżo�wania ze starym drzewem, pod którym spotykałam sięz wysłannikiem Mira.Jechaliśmy dalej w stronę moje�go rodzinnego miasta.Nie rozumiałam dlaczego, ale mężczyzni wiezli mnieprosto do domu Zachariasza.Zatrzymali konie przy po�idłach, a wodą ze studni napełnili bukłaki.Potem po�prosili, bym zaczekała.Może mogłabym się położyći odpocząć chwilę?Musiałam zasnąć.Kiedy wrócili, do mojego siodła przytroczyli jesz�cze jeden węzełek.- Twój spadek - uśmiechnął się jeden.Nie dotknąłmnie, ale czułam jego spojrzenie jak łagodną pieszczo�tę na skórze.Miał na imię Ennio, ale czy był żołnierzem, jak nato wskazywał strój, czy raczej niewolnikiem, któregoMir dał mi do towarzystwa i opieki, nie wiedziałam.To jednak ten sam posłaniec, który tamtej nocy za�wiózł mnie po raz pierwszy do domu Mira.Byłam zbyt słaba, żeby się nad tym zastanawiać.Może za często popijałam z mojej buteleczki.W każdym razie ból mi specjalnie nie dokuczał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl
  • Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.