[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tam Sumaela sprawnie obrabiała je toporkiem, w skupieniu wysuwając brodę. Z czego się tak cieszysz? spytała, gdy zobaczyła jego minę.Ciągnąc deski, poocierał sobie skórę na rękach, głowa bolała go od uderzenia o wiosłoi wszędzie miał pełno drzazg, ale patrząc na nią, uśmiechał się od ucha do ucha.Z perspektywydługiego łańcucha wszystko wydawało się piękniejsze także Sumaela. Nie jestem przykuty do ławki odparł. Ha! Uniosła brwi. Nie przyzwyczajaj się za bardzo. Hej! Patrzcie tam! usłyszeli wrzask podobny do przerazliwego skrzeku koguta, któremukucharz za chwilę ma urżnąć łeb.Jeden ze strażników z bladą jak u ducha twarzą coś pokazywał.Na skraju lasu stał człowiek.Pomimo chłodu był nagi do pasa, z torsem umazanym białą farbąi czarnym gąszczem włosów.Przez ramię przewiesił łuk, a do biodra miał przytroczony krótki topór.Nie wykonał żadnego gwałtownego ruchu ani nie zaczął groznie ryczeć, tylko spokojnie przyglądałsię okrętowi i pracującym niewolnikom.Po chwili bez pośpiechu się odwrócił i zniknął międzydrzewami.Szarżująca armia nie wywołałaby większej paniki wśród załogi. Niech bogowie nad nami czuwają wyszeptał Ankran, szarpiąc za swoją obręcz, jak gdybynagle zrobiła się za ciasna i nie mógł swobodnie oddychać. Uwijać się warknęła Shadikshirram, tak zdenerwowana, że na moment przerwała picie.Zdwoili wysiłki, nieustannie oglądając się na drzewa i wypatrując kolejnych nieproszonychgości.Gdy na morzu pojawił się okręt, dwaj marynarze z pluskiem wbiegli do wody i zaczęlirozpaczliwie wymachiwać rękami, wołając o pomoc.Niewielka postać odmachała im z pokładu,lecz okręt nie zwolnił ani odrobinę.Rulf otarł pot z czoła grubym nadgarstkiem. Też bym się nie zatrzymał. Ani ja wtrącił Jaud. Sami musimy sobie radzić.Yarvi musiał się zgodzić z towarzyszami. Ja pewnie nawet bym nie odmachał przyznał.Właśnie wtedy Shendowie zaczęli bezgłośnie się wymykać z czerni lasu.Trzech& sześciu&dwunastu uzbrojonych po zęby wojowników.W miarę jak pojawiali się kolejni, przerażenie nabrzegu rosło.Wprawdzie Yarvi czytał gdzieś, że Shendowie są pokojowo nastawionym plemieniem,ale ci tutaj chyba nie znali tych samych ksiąg co on. Nie przerywać pracy! ryknął Trigg, chwytając jednego z niewolników za kark i popychającz powrotem do powalonego drzewa, które trzeba było oczyścić z gałęzi i kory. Musimy jakoś ichprzepędzić.Wystraszyć.Shadikshirram odrzuciła opróżnioną butelkę na ziemię. Na każdego, którego tu widzisz, przypada dziesięciu ukrytych w lesie.Raczej ty byś sięwystraszył.Oczywiście nie zamierzam ci przeszkadzać.Chętnie sobie popatrzę. To co mamy robić? wymamrotał Ankran. Ja postaram się nie zostawić im zbyt wiele wina. Kapitan odkorkowała kolejną butelkę.Jeśli chcesz im zaoszczędzić wysiłku, możesz sam zacząć się obdzierać ze skóry. Zachichotałai pociągnęła solidny łyk.Trigg kiwnął głową w stronę Nijakiego, który na kolanach szorował pokład. Moglibyśmy dać mu broń.Zmiech Shadikshirram urwał się nagle. Nigdy. Mądrzy czekają na odpowiedni moment, lecz nie pozwalają, aby im umknął. Pani kapitan odezwał się Yarvi, odkładając deskę i nieśmiało robiąc krok do przodu.Chciałbym coś zaproponować. Chcesz im zaśpiewać, kaleko? warknął Trigg. Raczej z nimi porozmawiać.Shadikshirram długo przyglądała mu się spod przymrużonych powiek. Znasz ich mowę? Dość dobrze, by zapewnić nam bezpieczeństwo.A może nawet co nieco u nich wytargować.Nadzorca wycelował grubym paluchem w rosnącą gromadę pomalowanych wojowników. Myślisz, że dzicy będą słuchać twojego gadania? Wiem, że tak. Yarvi żałował, że nie czuje pewności, jaka brzmiała w jego głosie. To czyste szaleństwo! jęknął Ankran.Shadikshirram przeniosła wzrok na ochmistrza. Jeśli masz inny pomysł, chętnie cię wysłucham oznajmiła i przewróciła oczami, gdy Ankrantylko otworzył usta i bezradnie rozłożył ręce. W dzisiejszych czasach tak niewielu mamybohaterów.Trigg, poprowadzisz naszego jednorękiego ambasadora na pertraktacje.Ankran,pójdziesz z nimi. Ja? A ilu tchórzy o takim imieniu jest moją własnością? Odpowiadasz za zaopatrzenie okrętu,prawda? Idz więc i rób, co do ciebie należy. Ale z Shendami nikt nie handluje! W takim razie ubite przez ciebie interesy przejdą do historii. Shadikshirram wstała. Każdyczegoś potrzebuje.Na tym się opiera kupiecka profesja.Sumaela ci powie, czego nam brakuje.Nachyliła się nad Yarvim, tak że owionął go ciężki od wina oddech, i poklepała go po policzku.Zaśpiewaj im, chłopcze.Tak słodko jak nam tamtej nocy.Zpiewaj, jakby od tego zależało twojeżycie.Tym oto sposobem Yarvi znalazł się w trójce wysłanników wolno kroczących w stronę drzew.Puste ręce trzymał w górze i szedł na krótkim łańcuchu, którego koniec Trigg mocno ściskałw mięsistej łapie.W duchu rozpaczliwie powtarzał, że wielkie ryzyko oznacza wielkie korzyści.Przed sobą widział coraz więcej milczących Shendów.Za jego plecami Ankran wymamrotał pohaleeńsku: Jeśli kalece uda się z nimi pohandlować, dzielimy się jak zawsze? Czemu nie? Trigg lekko pociągnął za łańcuch.Yarvi nie mógł uwierzyć, że w takiej chwili myślą o pieniądzach.Może gdy przed ludzmiotwierają się Ostatnie Wrota, każdy wraca do tego, co zna najlepiej.On sam przecież odwołał się dowiedzy ministra.Jakże lichą osłoną wydawała mu się teraz, gdy powoli się zbliżali do Shendówwymalowanych w wojenne barwy.%7ładen nie wzniósł okrzyku ani nie potrząsnął gniewnie bronią.I bez tego wyglądali groznie.Rozstąpili się spokojnie przed idącym na przedzie Yarvim i Trigg poprowadził go dalej międzydrzewami na polanę, na której wokół ogniska czekali kolejni członkowie plemienia.Yarvi nerwowoprzełknął ślinę, kiedy zobaczył, ilu ich jest.Co najmniej trzy razy więcej niż wszystkich członkówzałogi Wiatru Południa.Pośrodku siedziała kobieta, strugając kij lśniącym nożem.Na szyi nosiła na rzemieniu tabliczkęelfów zieloną płytkę wysadzaną czarnymi klejnotami i pokrytą niezrozumiałymi znakami orazmisternymi złotymi wzorami.Pierwszą umiejętnością, jaką musi posiąść każdy minister, jest rozpoznawanie hierarchii odczytywanie spojrzeń i postaw, gestów i tonów, które odróżniają przywódcę od podwładnego.Niewarto przecież marnować czasu na płotki.Dlatego Yarvi pewnie minął mężczyzn, jak gdyby byliniewidzialni, i skupił się na srogiej twarzy kobiety.Wojownicy otoczyli obcych żywopłotem nagiejstali.Na najkrótszą z chwil Yarvi przystanął.Przez ten moment wyrazny lęk Trigga i Ankrana sprawiłmu tak wielką przyjemność, że niemal zapomniał o własnym.Przez ten moment miał nad nimiprzewagę i podobało mu się to uczucie. Zacznij wreszcie gadać! syknął Trigg.Yarviemu przemknęło przez myśl, że może istnieje jakiś sposób, aby na zawsze się pozbyćnadzorcy.Mógłby wybłagać u Shendów wolność& dla siebie i może jeszcze dla Rulfa i Jauda&Niestety, stawka była za wysoka, a szanse zbyt nikłe.Mądry minister zawsze wybiera większe dobrooraz mniejsze zło i umie w każdym języku otwierać drzwi przed Ojcem Pokojem.Z tą świadomościąprzyklęknął [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Tam Sumaela sprawnie obrabiała je toporkiem, w skupieniu wysuwając brodę. Z czego się tak cieszysz? spytała, gdy zobaczyła jego minę.Ciągnąc deski, poocierał sobie skórę na rękach, głowa bolała go od uderzenia o wiosłoi wszędzie miał pełno drzazg, ale patrząc na nią, uśmiechał się od ucha do ucha.Z perspektywydługiego łańcucha wszystko wydawało się piękniejsze także Sumaela. Nie jestem przykuty do ławki odparł. Ha! Uniosła brwi. Nie przyzwyczajaj się za bardzo. Hej! Patrzcie tam! usłyszeli wrzask podobny do przerazliwego skrzeku koguta, któremukucharz za chwilę ma urżnąć łeb.Jeden ze strażników z bladą jak u ducha twarzą coś pokazywał.Na skraju lasu stał człowiek.Pomimo chłodu był nagi do pasa, z torsem umazanym białą farbąi czarnym gąszczem włosów.Przez ramię przewiesił łuk, a do biodra miał przytroczony krótki topór.Nie wykonał żadnego gwałtownego ruchu ani nie zaczął groznie ryczeć, tylko spokojnie przyglądałsię okrętowi i pracującym niewolnikom.Po chwili bez pośpiechu się odwrócił i zniknął międzydrzewami.Szarżująca armia nie wywołałaby większej paniki wśród załogi. Niech bogowie nad nami czuwają wyszeptał Ankran, szarpiąc za swoją obręcz, jak gdybynagle zrobiła się za ciasna i nie mógł swobodnie oddychać. Uwijać się warknęła Shadikshirram, tak zdenerwowana, że na moment przerwała picie.Zdwoili wysiłki, nieustannie oglądając się na drzewa i wypatrując kolejnych nieproszonychgości.Gdy na morzu pojawił się okręt, dwaj marynarze z pluskiem wbiegli do wody i zaczęlirozpaczliwie wymachiwać rękami, wołając o pomoc.Niewielka postać odmachała im z pokładu,lecz okręt nie zwolnił ani odrobinę.Rulf otarł pot z czoła grubym nadgarstkiem. Też bym się nie zatrzymał. Ani ja wtrącił Jaud. Sami musimy sobie radzić.Yarvi musiał się zgodzić z towarzyszami. Ja pewnie nawet bym nie odmachał przyznał.Właśnie wtedy Shendowie zaczęli bezgłośnie się wymykać z czerni lasu.Trzech& sześciu&dwunastu uzbrojonych po zęby wojowników.W miarę jak pojawiali się kolejni, przerażenie nabrzegu rosło.Wprawdzie Yarvi czytał gdzieś, że Shendowie są pokojowo nastawionym plemieniem,ale ci tutaj chyba nie znali tych samych ksiąg co on. Nie przerywać pracy! ryknął Trigg, chwytając jednego z niewolników za kark i popychającz powrotem do powalonego drzewa, które trzeba było oczyścić z gałęzi i kory. Musimy jakoś ichprzepędzić.Wystraszyć.Shadikshirram odrzuciła opróżnioną butelkę na ziemię. Na każdego, którego tu widzisz, przypada dziesięciu ukrytych w lesie.Raczej ty byś sięwystraszył.Oczywiście nie zamierzam ci przeszkadzać.Chętnie sobie popatrzę. To co mamy robić? wymamrotał Ankran. Ja postaram się nie zostawić im zbyt wiele wina. Kapitan odkorkowała kolejną butelkę.Jeśli chcesz im zaoszczędzić wysiłku, możesz sam zacząć się obdzierać ze skóry. Zachichotałai pociągnęła solidny łyk.Trigg kiwnął głową w stronę Nijakiego, który na kolanach szorował pokład. Moglibyśmy dać mu broń.Zmiech Shadikshirram urwał się nagle. Nigdy. Mądrzy czekają na odpowiedni moment, lecz nie pozwalają, aby im umknął. Pani kapitan odezwał się Yarvi, odkładając deskę i nieśmiało robiąc krok do przodu.Chciałbym coś zaproponować. Chcesz im zaśpiewać, kaleko? warknął Trigg. Raczej z nimi porozmawiać.Shadikshirram długo przyglądała mu się spod przymrużonych powiek. Znasz ich mowę? Dość dobrze, by zapewnić nam bezpieczeństwo.A może nawet co nieco u nich wytargować.Nadzorca wycelował grubym paluchem w rosnącą gromadę pomalowanych wojowników. Myślisz, że dzicy będą słuchać twojego gadania? Wiem, że tak. Yarvi żałował, że nie czuje pewności, jaka brzmiała w jego głosie. To czyste szaleństwo! jęknął Ankran.Shadikshirram przeniosła wzrok na ochmistrza. Jeśli masz inny pomysł, chętnie cię wysłucham oznajmiła i przewróciła oczami, gdy Ankrantylko otworzył usta i bezradnie rozłożył ręce. W dzisiejszych czasach tak niewielu mamybohaterów.Trigg, poprowadzisz naszego jednorękiego ambasadora na pertraktacje.Ankran,pójdziesz z nimi. Ja? A ilu tchórzy o takim imieniu jest moją własnością? Odpowiadasz za zaopatrzenie okrętu,prawda? Idz więc i rób, co do ciebie należy. Ale z Shendami nikt nie handluje! W takim razie ubite przez ciebie interesy przejdą do historii. Shadikshirram wstała. Każdyczegoś potrzebuje.Na tym się opiera kupiecka profesja.Sumaela ci powie, czego nam brakuje.Nachyliła się nad Yarvim, tak że owionął go ciężki od wina oddech, i poklepała go po policzku.Zaśpiewaj im, chłopcze.Tak słodko jak nam tamtej nocy.Zpiewaj, jakby od tego zależało twojeżycie.Tym oto sposobem Yarvi znalazł się w trójce wysłanników wolno kroczących w stronę drzew.Puste ręce trzymał w górze i szedł na krótkim łańcuchu, którego koniec Trigg mocno ściskałw mięsistej łapie.W duchu rozpaczliwie powtarzał, że wielkie ryzyko oznacza wielkie korzyści.Przed sobą widział coraz więcej milczących Shendów.Za jego plecami Ankran wymamrotał pohaleeńsku: Jeśli kalece uda się z nimi pohandlować, dzielimy się jak zawsze? Czemu nie? Trigg lekko pociągnął za łańcuch.Yarvi nie mógł uwierzyć, że w takiej chwili myślą o pieniądzach.Może gdy przed ludzmiotwierają się Ostatnie Wrota, każdy wraca do tego, co zna najlepiej.On sam przecież odwołał się dowiedzy ministra.Jakże lichą osłoną wydawała mu się teraz, gdy powoli się zbliżali do Shendówwymalowanych w wojenne barwy.%7ładen nie wzniósł okrzyku ani nie potrząsnął gniewnie bronią.I bez tego wyglądali groznie.Rozstąpili się spokojnie przed idącym na przedzie Yarvim i Trigg poprowadził go dalej międzydrzewami na polanę, na której wokół ogniska czekali kolejni członkowie plemienia.Yarvi nerwowoprzełknął ślinę, kiedy zobaczył, ilu ich jest.Co najmniej trzy razy więcej niż wszystkich członkówzałogi Wiatru Południa.Pośrodku siedziała kobieta, strugając kij lśniącym nożem.Na szyi nosiła na rzemieniu tabliczkęelfów zieloną płytkę wysadzaną czarnymi klejnotami i pokrytą niezrozumiałymi znakami orazmisternymi złotymi wzorami.Pierwszą umiejętnością, jaką musi posiąść każdy minister, jest rozpoznawanie hierarchii odczytywanie spojrzeń i postaw, gestów i tonów, które odróżniają przywódcę od podwładnego.Niewarto przecież marnować czasu na płotki.Dlatego Yarvi pewnie minął mężczyzn, jak gdyby byliniewidzialni, i skupił się na srogiej twarzy kobiety.Wojownicy otoczyli obcych żywopłotem nagiejstali.Na najkrótszą z chwil Yarvi przystanął.Przez ten moment wyrazny lęk Trigga i Ankrana sprawiłmu tak wielką przyjemność, że niemal zapomniał o własnym.Przez ten moment miał nad nimiprzewagę i podobało mu się to uczucie. Zacznij wreszcie gadać! syknął Trigg.Yarviemu przemknęło przez myśl, że może istnieje jakiś sposób, aby na zawsze się pozbyćnadzorcy.Mógłby wybłagać u Shendów wolność& dla siebie i może jeszcze dla Rulfa i Jauda&Niestety, stawka była za wysoka, a szanse zbyt nikłe.Mądry minister zawsze wybiera większe dobrooraz mniejsze zło i umie w każdym języku otwierać drzwi przed Ojcem Pokojem.Z tą świadomościąprzyklęknął [ Pobierz całość w formacie PDF ]