[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miał mało do powiedzenia i jeszcze mniej do roboty.Mógł się tylko martwić.Martwił się o winorośle.O winnicę.O Asquonset za lat dziesięć.O Olivię.Spał godzinę czy dwiena dole w gabinecie, a nad ranem poszedł do domu, żeby zamknąć okiennice iwziąć prysznic.Kociaki buszowały już po całym domu.Kiedy parzył kawę,omal się o jednego z nich nie potknął.Schylił się i wziął na ręce Olivera,najmniejszego z miotu był taki ciepły, miękki, głupiutki i tak ufny, że Simonpoczuł ściskające za gardło wzruszenie.Ale z kociątek wyrastały koty, a koty umierały.Wystarczyło mu jużprzywiązanie do Buck.Nie chciał się przywiązywać do kociąt.Wróć.Nie chciał się jeszcze bardziej przywiązywać do kociąt.Przywiązanie wydawało mu się ostatnio poważnym problemem.Zastanawiał się, co to właściwie dla niego oznacza.Carl twierdził, że wodpowiednim czasie Simon sam będzie wiedział, że przyszła na niego pora.Towszystko nie było jednak takie proste.W porządku.Mógł zatrzymać kotka, anawet dwa,ale nie był w stanie zatrzymać Olivii i Tess, jeśli naprawdę chciaływyjechać.Kiedy znów wyszedł na dwór, wiatr wywiał mu z głowy wszystkie myślioprócz tych o Chloe, która zbliżała się do nich zgodnie z planem.Wiatr nasiliłsię wyraznie od chwili, gdy Simon szedł z biura.Gałęzie drzew poruszały się393RLTznacznie gwałtowniej niż jeszcze godzinę temu.I choć już dawno wzeszłosłońce, wokół panował półmrok.W biurze przeczytał dwa kolejne faksy, obejrzał obraz z satelity iprzeczytał e maile.Wszystkie zródła podawały dokładnie te same, bardzoniepokojące informacje. Ona jest sucha oznajmił z niedowierzaniem, wchodząc do kuchni.Pod naporem wiatru natychmiast zamknął za sobą drzwi.Olivia zwijała właśnie kantalupę.Przerażony wyraz oczu Simonawytrącił ją zupełnie z równowagi.Wstała. Kto? Chloe.Wytraciła większość deszczu.Susanne oderwała się odnaleśników. Wytraciła również wiatr? Nie, jest silniejsza niż kiedykolwiek. Klnąc cicho, przesunął ręką powłosach. Suchy huragan.Trudno uwierzyć.To część lokalnego kolorytu, aleja nigdy czegoś podobnego nie przeżyłem.Niektórzy ludzie mawiają, że takihuragan trafia się raz na sto lat i chyba nie są dalecy od prawdy. Suchy huragan jest lepszy czy gorszy? spytała Olivia. Trudno powiedzieć.Po prostu powoduje inne problemy.Nie będziemymusieli się martwić o to, że winogrona spuchną pod wpływem deszczu, leczraczej o to, że się uduszą. Uduszą? W suchym huraganie wiatr podnosi ocean.Bez deszczu, który mógłbyzatrzymać na miejscu słoną wodę, ocean pędzi wraz z wiatrem.Kiedy wreszcieprzestanie wiać, liście będą pokryte solą.Pory zostaną zatkane.Liścieprzestaną oddychać.Zamkną się i umrą.A liście to życiodajna siła winogron.394RLTBez nich grona nie zyskają nawet dodatkowej uncji cukru w stosunku do tego,czym dysponują teraz.Nie dojrzeją.Sezon dojrzewania po prostu się skończy. Ale do zbiorów pozostał co najmniej miesiąc powiedziała Susanne. Nie mów mruknął ironicznie Simon. Co można zrobić? spytała. Musi być przecież jakieś rozwiązanie.Nie wolno ci dopuścić do takiego końca. Będziemy musieli umyć winorośle powiedział, sięgnął po słuchawkę iwybrał numer. Kiedy wiatr ucichnie i ocean się uspokoi, pójdziemy tam zwężami i umyjemy wszystkie listki po kolei.Olivia i Susanne wymieniły spojrzenia.Ogrom pracy, jaka ich czekała,nie budził wątpliwości. Do kogo dzwonisz? spytała Susanne. Do straży pożarnej odparł Simon, po czym przemówił do słuchawki: Jack? Tu Simon Burke.Podobno ten huragan będzie suchy.Kiedy minie,będziemy potrzebowali węży.Mogę na ciebie liczyć?Straż pożarna nie była jedynym z ewentualnych sprzymierzeńcówSimona.Zajadając naleśniki, których Susanne ledwo mogła nastarczyć,dzwonił do wszystkich posiadaczy czterokołowych pojazdów i wężyogrodniczych.Po każdej rozmowie (a może to naleśniki działały na niego w ten sposób)zdawał się nabierać sił.Olivia dolewała mu soku, kawy, a nawet dodawała ma-sła i syropu do jedzenia, gdyż Simon, zbyt zajęty rozmową, sam nie był wstanie się tym zająć.Kiedy skończył telefonować, natychmiast wyszedł.Nikt nie spał, telewizor był włączony, wiatr targał zamkniętymiokiennicami.395RLTTess przerażona odgłosami burzy i nienaturalną ciemnością trzymałasię blisko Olivii.Natalie zamartwiając się o Carla, który pomagał Simonowi w zbieraniuochotników do mycia winogron nie odchodziła ani na chwilę od telefonu.Greg trzymał się na uboczu wpatrzony w laptopa i pogrążony wewłasnych myślach.Susanne gotowała jak w gorączce.Ledwo skończyło się śniadanie, podałaciasto kawowe, zatrzymując wszystkich w ten sposób przy stole aż do lunchu,składającego się z rybnego gulaszu po portugalsku i chleba z chrupiącą skórką [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Miał mało do powiedzenia i jeszcze mniej do roboty.Mógł się tylko martwić.Martwił się o winorośle.O winnicę.O Asquonset za lat dziesięć.O Olivię.Spał godzinę czy dwiena dole w gabinecie, a nad ranem poszedł do domu, żeby zamknąć okiennice iwziąć prysznic.Kociaki buszowały już po całym domu.Kiedy parzył kawę,omal się o jednego z nich nie potknął.Schylił się i wziął na ręce Olivera,najmniejszego z miotu był taki ciepły, miękki, głupiutki i tak ufny, że Simonpoczuł ściskające za gardło wzruszenie.Ale z kociątek wyrastały koty, a koty umierały.Wystarczyło mu jużprzywiązanie do Buck.Nie chciał się przywiązywać do kociąt.Wróć.Nie chciał się jeszcze bardziej przywiązywać do kociąt.Przywiązanie wydawało mu się ostatnio poważnym problemem.Zastanawiał się, co to właściwie dla niego oznacza.Carl twierdził, że wodpowiednim czasie Simon sam będzie wiedział, że przyszła na niego pora.Towszystko nie było jednak takie proste.W porządku.Mógł zatrzymać kotka, anawet dwa,ale nie był w stanie zatrzymać Olivii i Tess, jeśli naprawdę chciaływyjechać.Kiedy znów wyszedł na dwór, wiatr wywiał mu z głowy wszystkie myślioprócz tych o Chloe, która zbliżała się do nich zgodnie z planem.Wiatr nasiliłsię wyraznie od chwili, gdy Simon szedł z biura.Gałęzie drzew poruszały się393RLTznacznie gwałtowniej niż jeszcze godzinę temu.I choć już dawno wzeszłosłońce, wokół panował półmrok.W biurze przeczytał dwa kolejne faksy, obejrzał obraz z satelity iprzeczytał e maile.Wszystkie zródła podawały dokładnie te same, bardzoniepokojące informacje. Ona jest sucha oznajmił z niedowierzaniem, wchodząc do kuchni.Pod naporem wiatru natychmiast zamknął za sobą drzwi.Olivia zwijała właśnie kantalupę.Przerażony wyraz oczu Simonawytrącił ją zupełnie z równowagi.Wstała. Kto? Chloe.Wytraciła większość deszczu.Susanne oderwała się odnaleśników. Wytraciła również wiatr? Nie, jest silniejsza niż kiedykolwiek. Klnąc cicho, przesunął ręką powłosach. Suchy huragan.Trudno uwierzyć.To część lokalnego kolorytu, aleja nigdy czegoś podobnego nie przeżyłem.Niektórzy ludzie mawiają, że takihuragan trafia się raz na sto lat i chyba nie są dalecy od prawdy. Suchy huragan jest lepszy czy gorszy? spytała Olivia. Trudno powiedzieć.Po prostu powoduje inne problemy.Nie będziemymusieli się martwić o to, że winogrona spuchną pod wpływem deszczu, leczraczej o to, że się uduszą. Uduszą? W suchym huraganie wiatr podnosi ocean.Bez deszczu, który mógłbyzatrzymać na miejscu słoną wodę, ocean pędzi wraz z wiatrem.Kiedy wreszcieprzestanie wiać, liście będą pokryte solą.Pory zostaną zatkane.Liścieprzestaną oddychać.Zamkną się i umrą.A liście to życiodajna siła winogron.394RLTBez nich grona nie zyskają nawet dodatkowej uncji cukru w stosunku do tego,czym dysponują teraz.Nie dojrzeją.Sezon dojrzewania po prostu się skończy. Ale do zbiorów pozostał co najmniej miesiąc powiedziała Susanne. Nie mów mruknął ironicznie Simon. Co można zrobić? spytała. Musi być przecież jakieś rozwiązanie.Nie wolno ci dopuścić do takiego końca. Będziemy musieli umyć winorośle powiedział, sięgnął po słuchawkę iwybrał numer. Kiedy wiatr ucichnie i ocean się uspokoi, pójdziemy tam zwężami i umyjemy wszystkie listki po kolei.Olivia i Susanne wymieniły spojrzenia.Ogrom pracy, jaka ich czekała,nie budził wątpliwości. Do kogo dzwonisz? spytała Susanne. Do straży pożarnej odparł Simon, po czym przemówił do słuchawki: Jack? Tu Simon Burke.Podobno ten huragan będzie suchy.Kiedy minie,będziemy potrzebowali węży.Mogę na ciebie liczyć?Straż pożarna nie była jedynym z ewentualnych sprzymierzeńcówSimona.Zajadając naleśniki, których Susanne ledwo mogła nastarczyć,dzwonił do wszystkich posiadaczy czterokołowych pojazdów i wężyogrodniczych.Po każdej rozmowie (a może to naleśniki działały na niego w ten sposób)zdawał się nabierać sił.Olivia dolewała mu soku, kawy, a nawet dodawała ma-sła i syropu do jedzenia, gdyż Simon, zbyt zajęty rozmową, sam nie był wstanie się tym zająć.Kiedy skończył telefonować, natychmiast wyszedł.Nikt nie spał, telewizor był włączony, wiatr targał zamkniętymiokiennicami.395RLTTess przerażona odgłosami burzy i nienaturalną ciemnością trzymałasię blisko Olivii.Natalie zamartwiając się o Carla, który pomagał Simonowi w zbieraniuochotników do mycia winogron nie odchodziła ani na chwilę od telefonu.Greg trzymał się na uboczu wpatrzony w laptopa i pogrążony wewłasnych myślach.Susanne gotowała jak w gorączce.Ledwo skończyło się śniadanie, podałaciasto kawowe, zatrzymując wszystkich w ten sposób przy stole aż do lunchu,składającego się z rybnego gulaszu po portugalsku i chleba z chrupiącą skórką [ Pobierz całość w formacie PDF ]