X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tyle że strasznie długo trzeba się uczyć, żebyzostać prawnikiem.Jared najpierw skończył szkołę średnią, potemcollege, potem studia prawnicze.- Ty też możesz, jeśli zechcesz.- Zastanowię się.- Wyciągnął się na łóżku i przytulił do siebiepoduszkę.- Dobranoc, mamusiu.- Dobranoc, misiaczku.343RS Przycisnęła usta do skroni chłopca, wstała, zgasiła światło iwyszła, zamykając drzwi.Podobnie jak ona, Bryan mimo młodegowieku cenił sobie prywatność.Miałaby mieć syna prawnika? Ona, która nawet nie skończyłaszkoły średniej? Hm.Potarła ręką policzek.Po chwili lęk ustąpił miejsca dumie.Kto wie, do czego w życiudojdzie jej ukochane dziecko?Weszła do sypialni i stanąwszy przy oknie, popatrzyła na ciemnylas.Pomiędzy drzewami migotały światła na farmie MacKade'ów.Uśmiechnęła się.Tam, na tej farmie za lasem, mieszka mężczyzna,którego kocha.Przytknęła dłoń do chłodnej szyby.Dobrze, że z zakochaniemsię czekała na takiego faceta jak Jared MacKade.344RS ROZDZIAA SI�DMYPrzysłał jej kilkanaście żółtych tulipanów, które umieściła wkilkunastu starych butelkach.Pózniej przez godzinę krążyła po domunieprzytomna ze szczęścia.Zabrał ją i Bryana na prawdziwy mecz odbywający się wsąsiednim okręgu, czym podbił serce chłopca.Zaprosił ich na pizzę.Siedzieli na drewnianych ławach, muzykaz szafy grającej wypełniała salę, obok stały automaty do gry.Pizzęjedli rękami, wydzierali się, usiłując przekrzyczeć zespół rockowy, apotem szaleli przy automacie.Byli razem na kolacji w eleganckiej restauracji, pili szampana zkryształowych kieliszków, w blasku świec patrzyli sobie w oczy,trzymali się za ręce.Kupił jej kompost do ogródka.- Smali do ciebie cholewki - stwierdziła Cassie, która siedziała uSavannah w kuchni, popijając lemoniadę i oglądając próbki farb.- Co smali?- Cholewki.- Cassie westchnęła cicho.Mimo lat spędzonych uboku męża-brutala w głębi duszy wciąż była romantyczką.- Prawda,Regan?- Zdecydowanie.%7łółte tulipany, no, no.- %7łona Rafe'a popatrzyłana długi rząd butelek z kwiatami.- Spotykamy się, to wszystko - oznajmiła Savannah, starając sięzachować neutralny tembr głosu.345RS - Kupił ci kompost i pomógł go rozprowadzić - rzekła Cassietakim tonem, jakby mówiła o pierścionku zaręczynowym.- To prawda - przyznała z rozmarzeniem Savannah, boprzypomniała sobie, co było pózniej: umazani ziemią, lepcy od potucałowali się namiętnie.- Zadurzyła się dziewczyna - stwierdziła Regan.- Może.- Savannah wypiła łyk lemoniady.- I co z tego?- Ależ ja nic nie mówię! Jak ci się podoba ten odcień?- Zbyt cytrynowy.- Racja.Cassie z podziwem obserwowała, jak przyjaciółki wybierają iodrzucają kolory.Miała nadzieję, że kiedy odłoży dość pieniędzy naremont, Regan doradzi jej, na jaki kolor pomalować ściany w salonie.Bo żadne szorowanie już nie pomagało.A jeśli Savannah wskaże jejodpowiedni materiał, wtedy uszyje nowe zasłony do pokoju Emmy.Wesołe, pasujące do sypialni małej dziewczynki.To były drobne, proste rzeczy, które innym kobietom niesprawiały problemów, ale dla Cassie stanowiły wyzwanie.Po razpierwszy w życiu nikt jej nie rozkazywał, nie mówił: zrób to, zróbtamto.Nie słyszała narzekań, krytyki, wyzwisk.Ciągle powtarzała sobie, że teraz ona rządzi, że od nikogo niejest zależna.Jeśli się postara, to powoli, krok po kroku, przemienimaleńki obskurny domek, w którym mieszkała z dziećmi, wprawdziwy przytulny dom.W dom, który nie będzie kojarzył siędzieciom z krzykiem, biciem i wszechobecnym zapachem piwa.346RS Rozejrzała się tęsknym wzrokiem po domku Savannah.Też byłnieduży, za to mnóstwo w nim było koloru, kwiatów, poduszek.ikurzu.Ona wciąż odkurzała, szorowała i pucowała, jakby bała się, żelada moment wróci Joe i zacznie się pienić, że w domu jestnieposprzątane.Powtarzała sobie, że Joe nie wróci, bo siedzi wwięzieniu, lecz mimo to, leżąc wieczorem w łóżku, nasłuchiwała jegokroków i nerwowo podskakiwała przy najlżejszym dzwięku.A rano budziła się z uczuciem ulgi, że Joego nie ma.Z uczuciemulgi i wstydu.- Dzieciaki wracają - rzekła, odpychając od siebie dawne lęki.-Mogę przyrządzić więcej lemoniady?Savannah, skupiona na kolorach, które Regan wybrała dobiblioteki Jareda, skinęła w odpowiedzi głową.Do domu wpadły trzy małe tornada.- Jeszcze tylko trzy tygodnie! - oznajmił radośnie Bryan.- Zatrzy tygodnie możemy wziąć kociaki.Savannah obejrzała się przez ramię i uśmiechnęła na widokEmmy obejmującej Cassie za nogę.- Cześć, aniołeczku.- Dzień dobry - przywitała się dziewczynka.- Bryan pozwolił mipogłaskać swoje kotki.Są takie mięciutkie.- Ona też by chciała.- Bryan, który nigdy nie cierpiał na brakśmiałości, wetknął rękę do puszki z ciastkami.- Pani Dolin, czyEmma może sobie wziąć jednego?347RS - Jakiego jednego? O czym mówisz, Bry?- O kotach.Czy Emma może jednego wziąć? Shane ma ich dużo.- Kota? - Cassie pogładziła córkę po głowie.- Nie możemy mieć w domu zwierząt, bo.- urwała.Zamierzała powiedzieć: bo tatuś ich nie lubi.W samą poręugryzła się w język.Strach przed Joem nie pozwalał jej słyszeć, z jakązazdrością w głosie Connor mówił kotach, które Bryan dostanie, aniwidzieć, jak wielką radość sprawiała Emmie zabawa z pieskiemsąsiadów.- Właściwie dlaczego nie możemy? Możemy.Connor nagrodziłją pełnym wdzięczności, promiennym uśmiechem.- Serio? - spytał z takim niedowierzaniem, a zarazem takąnadzieją w głosie, że Cassie niemal się rozpłakała.- Naprawdęmożemy?- Jasne, że tak - odparła, biorąc Emmę na ręce.- Chcesz kotka, córeńko?- Są takie śliczniutkie.- Ty też jesteś śliczniutka.- Tak, pomyślała Cassie.Najwyższyczas, żeby zaczęła podejmować decyzje, nie zastanawiając się nadreakcją Joego.- Connor, powiesz Shane'owi, żeby zarezerwowałjednego dla nas?- Ale fajnie.- Nieświadom tego, co rozgrywa się obok, Bryanwepchnął do ust kolejne ciastko.- Będą się mogły z sobą bawić.Hej,Con, chodz, poćwiczymy rzuty.- Dobra.- Connor popędził za kumplem.- Dzięki, mamuś!348RS - Hola! - Rafe niemal zderzył się z nim w drzwiach.Udając, żenie widzi, jak Connor sztywnieje, poklepał go przyjaznie po ramieniu.- Ależ wy, chłopaki, jesteście szybcy.Jared i ja nie mogliśmy za waminadążyć.Swoją drogą, Connor, w przyszłym roku trzeba cię zapisaćdo drużyny.Przecież ty w parę sekund obiegniesz wszystkie bazy.-Przepuściwszy chłopca, Rafe wszedł do środka.- Mmm, trzypiękności [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl
  • Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.