[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A podrugie.Mała Tatania jest Murzynką, więc pomyślałam sobie, że.- %7łe łatwiej jej będzie otworzyć się przed kimś,kto też ma czarną skórę? - dokończyła z uśmiechemMartha.- Nie czerwień się, Rebeko.Bo masz rację.Może rzeczywiście Tatania będzie mniej skrępowanaw moim towarzystwie.Kiedy mogłabym się z niąspotkać?Rebeka odetchnęła z ulgą.- Na przykład teraz?Martha rozpromieniła się.- Doskonały pomysł.Wezmę tylko płaszcz.Emily cofnęła się szybko od drzwi balkonowych,żeby nikt jej nie przyłapał na podsłuchiwaniu cudzejrozmowy, po czym odetchnęła z ulgą - czuła się jakskazaniec, któremu w ostatniej chwili dano jeszcze parę dni życia.Doktor Wilkes wybiera się do Hopechest, a zatemEmily nie może z nią dziś porozmawiać, tak jak toobiecała Sophie.Po raz pierwszy od wielu miesięcyszczęście się do niej uśmiechnęło.Kiedyś porozmawiają.Może jutro, może pojutrze.Zawsze dotrzymywała słowa.Ale kilka dni zwłoki.Co to komu szkodzi? Cofnęła się'jeszcze kilka kroków,po czym odwróciła się i wpadła prosto na Joego.- Ojej! Cześć, tatku.Co za miłe spotkanie.- Bardzo miłe.- Ojciec przyjrzał się jej uważnie-DOM RADOZCI 51- Emily? Mam nadzieję, że nie ukrywasz się przed doktor Wilkes, co?- Kto? Ja? - Wysunęła włosy zza uszu, tak byopadły jej na twarz.- Ależ nie! Skądże.Właśnie szłamdo kuchni, żeby powiedzieć Inez, jak bardzo Sophiesmakowały upieczone przez nią ciasteczka.- No dobrze.- Starszy pan ujął córkę za łokieć.- Chodz, Em.Musimy porozmawiać.Przygryzła wargę i chociaż miała ochotę mocno zaprzeć się nogami o ziemię, ruszyła posłusznie za ojcemdo gabinetu.Joe podprowadził ją do fotela, sam zaśusiadł przy biurku.Oj, niedobrze, pomyślała.Mogliby przecież porozmawiać w salonie1, a jeśli już w gabinecie - to siedząckoło siebie na dużej, skórzanej kanapie.Natomiast tenukład - ojciec przy biurku, ona na wprost niego -zwiastuje kazanie, a nie rozmowę.Joe Colton nigdyna nikogo nie podnosił ręki, potrafił jednak przemawiać w taki sposób, że człowiek miał ochotę zapaśćsię pod ziemię.Winowajca czuł się tak zawstydzonyswoim postępowaniem, że gotów był do końca życiaodprawiać pokute.- Jak się czujesz, kochanie? - spytał starszy pan,świdrując córkę sto razy bardziej przenikliwym wzrokiem niż doktor Wilkes.- Tylko nie kłam.- Do.dobrze - wyjąkała Emily; w gardle jej zaschło.- Naprawdę, tatusiu.Dobrze się czuję.Nie spuszczając oczu z jej twarzy, oparł łokcie nabiurku.- Aha.A czybyłaś w miasteczku po zakupy? Albo52 KASEY M1CHAELSw kinie z przyjaciółmi? Czy w ogóle z kimkolwiekrozmawiasz? Na przykład z Lizą?Emily odwróciła głowę.- Liza jest dość zajęta, tato.Ma męża, dziecko.Ale rozmawiamy, wysyłamy sobie maile.- Ona twierdzi, że na żaden swój nie dostała odpowiedzi, a ilekroć dzwoni, to ciebie albo nie ma, albonie możesz podejść do telefonu.Nie rób jej tego, Em.Liza mieszka daleko i potwornie się o ciebie martwi.Emily zaczęła odprawiać w duchu pokutę.- Przepraszam, tato.Po prostu bywam czasem w kiepskim nastroju i nie chcę, żeby Liza to wyczuła.Jeszczeby wsiadła w pierwszy lepszy samolot i tu przyleciała.Ale napiszę do niej dziś po południu.Obiecuję.- W porządku.Ton ojca wyraznie sugerował, że to nie wszystko.- Coś jeszcze, tato? - spytała.- Owszem, kochanie.Doktor Wilkes przyznała misię, że jeszcze nie rozmawiałyście.Nie chciała się skarżyć, sam z niej to wyciągnąłem.Ale widząc cię przedchwilą w salonie, jak się chyłkiem wycofujesz, i takbym się wszystkiego domyślił.Na miłość boską, Em,daj sobie pomóc.- Bóg pomaga tym, którzy sami sobie pomagają.- Eimily uśmiechnęła się smutno.- Czasem jednak należy poprosić o pomoc.- Joepochylił się do przodu.- Musisz z kimś porozmawiać.Nie możesz dłużej obarczać się winą, bo zwariujesz.Czy zdajesz sobie sprawę, jak bardzo mama się o ciebie niepokoi?DOM RADOZCI 53Marzyła o tym, by schować się za włosami, mimoto obiema rękami odgarnęła je za uszy.Wchodząc dogabinetu, wiedziała, że nie zwycięży.Joe Colton nieprzegrywał; tym razem też wystarczyło, że napomknąło mamie.Nie pozostało nic innego, jak pogodzić sięz porażką.- Dobrze, tato.Porozmawiam z doktor Wilkes.Przyrzekam.- Kiedy? Dziś?- Mama twierdzi, że bywasz jak buldog: chapieszi nie puszczasz.I wiesz co, tatku? Ma rację [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.A podrugie.Mała Tatania jest Murzynką, więc pomyślałam sobie, że.- %7łe łatwiej jej będzie otworzyć się przed kimś,kto też ma czarną skórę? - dokończyła z uśmiechemMartha.- Nie czerwień się, Rebeko.Bo masz rację.Może rzeczywiście Tatania będzie mniej skrępowanaw moim towarzystwie.Kiedy mogłabym się z niąspotkać?Rebeka odetchnęła z ulgą.- Na przykład teraz?Martha rozpromieniła się.- Doskonały pomysł.Wezmę tylko płaszcz.Emily cofnęła się szybko od drzwi balkonowych,żeby nikt jej nie przyłapał na podsłuchiwaniu cudzejrozmowy, po czym odetchnęła z ulgą - czuła się jakskazaniec, któremu w ostatniej chwili dano jeszcze parę dni życia.Doktor Wilkes wybiera się do Hopechest, a zatemEmily nie może z nią dziś porozmawiać, tak jak toobiecała Sophie.Po raz pierwszy od wielu miesięcyszczęście się do niej uśmiechnęło.Kiedyś porozmawiają.Może jutro, może pojutrze.Zawsze dotrzymywała słowa.Ale kilka dni zwłoki.Co to komu szkodzi? Cofnęła się'jeszcze kilka kroków,po czym odwróciła się i wpadła prosto na Joego.- Ojej! Cześć, tatku.Co za miłe spotkanie.- Bardzo miłe.- Ojciec przyjrzał się jej uważnie-DOM RADOZCI 51- Emily? Mam nadzieję, że nie ukrywasz się przed doktor Wilkes, co?- Kto? Ja? - Wysunęła włosy zza uszu, tak byopadły jej na twarz.- Ależ nie! Skądże.Właśnie szłamdo kuchni, żeby powiedzieć Inez, jak bardzo Sophiesmakowały upieczone przez nią ciasteczka.- No dobrze.- Starszy pan ujął córkę za łokieć.- Chodz, Em.Musimy porozmawiać.Przygryzła wargę i chociaż miała ochotę mocno zaprzeć się nogami o ziemię, ruszyła posłusznie za ojcemdo gabinetu.Joe podprowadził ją do fotela, sam zaśusiadł przy biurku.Oj, niedobrze, pomyślała.Mogliby przecież porozmawiać w salonie1, a jeśli już w gabinecie - to siedząckoło siebie na dużej, skórzanej kanapie.Natomiast tenukład - ojciec przy biurku, ona na wprost niego -zwiastuje kazanie, a nie rozmowę.Joe Colton nigdyna nikogo nie podnosił ręki, potrafił jednak przemawiać w taki sposób, że człowiek miał ochotę zapaśćsię pod ziemię.Winowajca czuł się tak zawstydzonyswoim postępowaniem, że gotów był do końca życiaodprawiać pokute.- Jak się czujesz, kochanie? - spytał starszy pan,świdrując córkę sto razy bardziej przenikliwym wzrokiem niż doktor Wilkes.- Tylko nie kłam.- Do.dobrze - wyjąkała Emily; w gardle jej zaschło.- Naprawdę, tatusiu.Dobrze się czuję.Nie spuszczając oczu z jej twarzy, oparł łokcie nabiurku.- Aha.A czybyłaś w miasteczku po zakupy? Albo52 KASEY M1CHAELSw kinie z przyjaciółmi? Czy w ogóle z kimkolwiekrozmawiasz? Na przykład z Lizą?Emily odwróciła głowę.- Liza jest dość zajęta, tato.Ma męża, dziecko.Ale rozmawiamy, wysyłamy sobie maile.- Ona twierdzi, że na żaden swój nie dostała odpowiedzi, a ilekroć dzwoni, to ciebie albo nie ma, albonie możesz podejść do telefonu.Nie rób jej tego, Em.Liza mieszka daleko i potwornie się o ciebie martwi.Emily zaczęła odprawiać w duchu pokutę.- Przepraszam, tato.Po prostu bywam czasem w kiepskim nastroju i nie chcę, żeby Liza to wyczuła.Jeszczeby wsiadła w pierwszy lepszy samolot i tu przyleciała.Ale napiszę do niej dziś po południu.Obiecuję.- W porządku.Ton ojca wyraznie sugerował, że to nie wszystko.- Coś jeszcze, tato? - spytała.- Owszem, kochanie.Doktor Wilkes przyznała misię, że jeszcze nie rozmawiałyście.Nie chciała się skarżyć, sam z niej to wyciągnąłem.Ale widząc cię przedchwilą w salonie, jak się chyłkiem wycofujesz, i takbym się wszystkiego domyślił.Na miłość boską, Em,daj sobie pomóc.- Bóg pomaga tym, którzy sami sobie pomagają.- Eimily uśmiechnęła się smutno.- Czasem jednak należy poprosić o pomoc.- Joepochylił się do przodu.- Musisz z kimś porozmawiać.Nie możesz dłużej obarczać się winą, bo zwariujesz.Czy zdajesz sobie sprawę, jak bardzo mama się o ciebie niepokoi?DOM RADOZCI 53Marzyła o tym, by schować się za włosami, mimoto obiema rękami odgarnęła je za uszy.Wchodząc dogabinetu, wiedziała, że nie zwycięży.Joe Colton nieprzegrywał; tym razem też wystarczyło, że napomknąło mamie.Nie pozostało nic innego, jak pogodzić sięz porażką.- Dobrze, tato.Porozmawiam z doktor Wilkes.Przyrzekam.- Kiedy? Dziś?- Mama twierdzi, że bywasz jak buldog: chapieszi nie puszczasz.I wiesz co, tatku? Ma rację [ Pobierz całość w formacie PDF ]