[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy znalazły się na obrzeżach parku, Sophy niecierpliwie szarpnęła hrabiankę zarękę.- Jest Piotr - wyszeptała.Leonida odwróciła głowę w kierunku ulicy i dostrzegła stojącego na chodnikustangreta, który ukłonił się jej z wyrazną ulgą.Obie natychmiast wyszły mu naprzeciw.- Piotrze, czy.- zaczęła Leonida.- Tędy - przerwał jej służący i poprowadził je wzdłuż ulicy, prosto do lśniącego,czarnego powozu ze złotymi wykończeniami i tapicerką z czerwonej skóry.Pojazd był błyszczący i luksusowy, a każdy z dwóch zaprzężonych do niego siw-ków z pewnością kosztował majątek.- Na Boga, skąd wytrzasnąłeś to cudeńko? - zapytała Leonida.- Z rana zauważyłem je na tyłach warsztatu kołodzieja, panienko.- Piotr uśmiech-nął się z satysfakcją.- Niewątpliwie postanowił zreperować ten powóz w pierwszej ko-lejności, a dopiero potem zająć się naszym.Leonida zrobiła wielkie oczy ze zdumienia.- Wróciłeś do kołodzieja?- Zakradłem się do warsztatu od tyłu, a gdy siedziałem już na kozle powozu, klu-czyłem trochę ulicami, bo chciałem mieć pewność, że nikt mnie nie śledzi.RLT- Wielokrotnie powtarzałam, że Piotrowi można ufać - odezwała się Sophy i spoj-rzała na niego z czułością.- Nie da się ukryć.Leonida nieoczekiwanie się roześmiała, a oboje służący popatrzyli na nią ze zdu-mieniem.- Co się stało, panienko? - zaniepokoił się Piotr.- Wyobrażam sobie minę tego przeklętego kołodzieja, kiedy przyjdzie mu zawia-domić właściciela o zaginięciu powozu.Gdy Stephen odzyskał przytomność, przez chwilę miał ochotę ponownie zapaść wnarkotyczny sen.Ramię rwało go z bólu, usta wyschły mu na wiór, a Leonida ponownieuciekła.Jakby tego było mało, wokół łóżka stała jego służba i na oko połowa personeluhotelowego, zawzięcie dyskutując o tym, co zrobić z nieprzytomnym księciem.Szybko odprawił pracowników hotelu, a podwładnych wysłał w pościg za Leonidą.Tylko Borys stanowczo odmówił podporządkowania się rozkazowi, gdyż uznał za swójobowiązek oczyszczenie i opatrzenie rany pracodawcy przed przebraniem go w czystąodzież.Rosyjski dryblas od lat wiernie służył Edmondowi, a kiedy Stephen wyjechał zMeadowland, Borys dyskretnie dołączył do trzech potężnie zbudowanych stajennych,których książę wybrał na swoich towarzyszy.W pierwszym odruchu Stephen zamierzałodesłać wysłannika brata, ale ostatecznie uznał, że obecność inteligentnego sługi nie jestdla niego ciężarem, a wręcz może się okazać korzystna.Stephen właśnie kończył wiązać fular, kiedy ktoś zapukał.Zanim zdołał się ruszyć,Borys stał już przy drzwiach i je otwierał, drugą rękę zaciskając na trzymanym w kiesze-ni pistolecie.Po chwili zamknął drzwi i podszedł do stołu z tacą w dłoniach.- Posiłek - oznajmił krótko.Stephen usiadł i zmusił się do zjedzenia pieczonego bażanta z ziemniakami w sosieśmietanowym, a na deser wypił filiżankę kawy.Miał nadzieję, że esencjonalny napójpomoże mu się skupić.RLTNiech czarci porwą Leonidę i jej opium! Rzecz jasna, nie mógł nie podziwiać jejinteligencji, niezłomnego ducha i odwagi.Dotąd żadnej kobiecie nie udało się go takpomysłowo przechytrzyć.- Co z hrabianką Karkową? - spytał Borysa, który kręcił się przy stole.- Nie ma jej w hotelu, jaśnie panie.- Jesteś pewien? - Stephen nie wykluczał, że ta chytra dziewczyna mogła się ukryćna strychu i zaczekać, aż wyruszy za nią w pościg.Borys, który wyglądał raczej na zawodowego zapaśnika niż pokojowca, popatrzyłmu prosto w oczy.- Oczywiście - potwierdził stanowczo.- Do diaska!- Znajdziemy ją - zapewnił go Borys.- Sprawdziłeś, czy zabrała powóz?- A jakże.Nadal jest u kołodzieja.Natomiast z warsztatu znikł inny pojazd.Koło-dziej właśnie próbuje to wyjaśnić wściekłemu hrabiemu Schusterowi.Stephen uniósł brwi.- Hrabianka ukradła powóz? - zapytał z niedowierzaniem.- Nie da się wykluczyć.Stephen wstał i pokręcił głową.Leonidzie zdecydowanie nie brakowało inwencji.- Zatem wygląda na to, że pościg trwa dalej.- Jaśnie panie, czy mogę mówić otwarcie?- Oczywiście.- Jaśnie pan chyba powinien rozważyć możliwość powrotu do Anglii.- Borys po-patrzył wymownie na ramię księcia.- Hrabianka niewątpliwie narobiła sobie niebez-piecznych wrogów.- Tak, nie da się ukryć - przytaknął Stephen.- Lord Summerville byłby bardzo niezadowolony, gdyby ktoś jaśnie pana zastrzelił.- Sam również nie byłbym tym szczególnie zachwycony.- Lord Summerville z pewnością życzyłby sobie, bym odwiózł jaśnie pana do do-mu - upierał się służący.RLT- Będę pamiętał o twojej mądrej radzie, Borysie.Edmond dobrze mnie zna i wie, żeniełatwo mnie zniechęcić.Poza tym uwierz mi, nikt nie będzie cię winił za moją przed-wczesną śmierć.Borys zmarszczył brwi.- Skoro jaśnie pan tak mówi.Stephen wyczuł w jego głosie napięcie.- Coś jeszcze?- Hrabianka cieszy się w Rosji sympatią.To jedna z niewielu osób bliskich rodzinieRomanowów, która domaga się łagodnego traktowania chłopów i słynie z zaangażowa-nia w dobroczynność.- To godne pochwały, ale przed czym chciałbyś mnie ostrzec?- Gdy panna Karkowa wjedzie do Rosji, tylko głupiec usiłowałby ją skrzywdzić -oświadczył stanowczo Borys.- Rozwścieczony tłum potrafi błyskawicznie rozprawić sięz winowajcą.Stephen westchnął.W co on się wpakował? Kłamliwa złodziejka, która została je-go kochanką, bez skrupułów nafaszerowała go narkotykami i uciekła.Tajemniczy wro-gowie czaili się w ciemnościach, a wściekły tłum.Cóż, nie dało się ukryć, że nie byłprzyzwyczajony do takich atrakcji.- W takim razie musimy ją dopaść, zanim przekroczy rosyjską granicę - oznajmił.- Szmat drogi stąd do Sankt Petersburga.- Zatem im rychlej wyruszymy na łowy, tym prędzej z nich wrócimy.- Wedle życzenia, jaśnie panie.- Sługa ukłonił się bez przekonania [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Gdy znalazły się na obrzeżach parku, Sophy niecierpliwie szarpnęła hrabiankę zarękę.- Jest Piotr - wyszeptała.Leonida odwróciła głowę w kierunku ulicy i dostrzegła stojącego na chodnikustangreta, który ukłonił się jej z wyrazną ulgą.Obie natychmiast wyszły mu naprzeciw.- Piotrze, czy.- zaczęła Leonida.- Tędy - przerwał jej służący i poprowadził je wzdłuż ulicy, prosto do lśniącego,czarnego powozu ze złotymi wykończeniami i tapicerką z czerwonej skóry.Pojazd był błyszczący i luksusowy, a każdy z dwóch zaprzężonych do niego siw-ków z pewnością kosztował majątek.- Na Boga, skąd wytrzasnąłeś to cudeńko? - zapytała Leonida.- Z rana zauważyłem je na tyłach warsztatu kołodzieja, panienko.- Piotr uśmiech-nął się z satysfakcją.- Niewątpliwie postanowił zreperować ten powóz w pierwszej ko-lejności, a dopiero potem zająć się naszym.Leonida zrobiła wielkie oczy ze zdumienia.- Wróciłeś do kołodzieja?- Zakradłem się do warsztatu od tyłu, a gdy siedziałem już na kozle powozu, klu-czyłem trochę ulicami, bo chciałem mieć pewność, że nikt mnie nie śledzi.RLT- Wielokrotnie powtarzałam, że Piotrowi można ufać - odezwała się Sophy i spoj-rzała na niego z czułością.- Nie da się ukryć.Leonida nieoczekiwanie się roześmiała, a oboje służący popatrzyli na nią ze zdu-mieniem.- Co się stało, panienko? - zaniepokoił się Piotr.- Wyobrażam sobie minę tego przeklętego kołodzieja, kiedy przyjdzie mu zawia-domić właściciela o zaginięciu powozu.Gdy Stephen odzyskał przytomność, przez chwilę miał ochotę ponownie zapaść wnarkotyczny sen.Ramię rwało go z bólu, usta wyschły mu na wiór, a Leonida ponownieuciekła.Jakby tego było mało, wokół łóżka stała jego służba i na oko połowa personeluhotelowego, zawzięcie dyskutując o tym, co zrobić z nieprzytomnym księciem.Szybko odprawił pracowników hotelu, a podwładnych wysłał w pościg za Leonidą.Tylko Borys stanowczo odmówił podporządkowania się rozkazowi, gdyż uznał za swójobowiązek oczyszczenie i opatrzenie rany pracodawcy przed przebraniem go w czystąodzież.Rosyjski dryblas od lat wiernie służył Edmondowi, a kiedy Stephen wyjechał zMeadowland, Borys dyskretnie dołączył do trzech potężnie zbudowanych stajennych,których książę wybrał na swoich towarzyszy.W pierwszym odruchu Stephen zamierzałodesłać wysłannika brata, ale ostatecznie uznał, że obecność inteligentnego sługi nie jestdla niego ciężarem, a wręcz może się okazać korzystna.Stephen właśnie kończył wiązać fular, kiedy ktoś zapukał.Zanim zdołał się ruszyć,Borys stał już przy drzwiach i je otwierał, drugą rękę zaciskając na trzymanym w kiesze-ni pistolecie.Po chwili zamknął drzwi i podszedł do stołu z tacą w dłoniach.- Posiłek - oznajmił krótko.Stephen usiadł i zmusił się do zjedzenia pieczonego bażanta z ziemniakami w sosieśmietanowym, a na deser wypił filiżankę kawy.Miał nadzieję, że esencjonalny napójpomoże mu się skupić.RLTNiech czarci porwą Leonidę i jej opium! Rzecz jasna, nie mógł nie podziwiać jejinteligencji, niezłomnego ducha i odwagi.Dotąd żadnej kobiecie nie udało się go takpomysłowo przechytrzyć.- Co z hrabianką Karkową? - spytał Borysa, który kręcił się przy stole.- Nie ma jej w hotelu, jaśnie panie.- Jesteś pewien? - Stephen nie wykluczał, że ta chytra dziewczyna mogła się ukryćna strychu i zaczekać, aż wyruszy za nią w pościg.Borys, który wyglądał raczej na zawodowego zapaśnika niż pokojowca, popatrzyłmu prosto w oczy.- Oczywiście - potwierdził stanowczo.- Do diaska!- Znajdziemy ją - zapewnił go Borys.- Sprawdziłeś, czy zabrała powóz?- A jakże.Nadal jest u kołodzieja.Natomiast z warsztatu znikł inny pojazd.Koło-dziej właśnie próbuje to wyjaśnić wściekłemu hrabiemu Schusterowi.Stephen uniósł brwi.- Hrabianka ukradła powóz? - zapytał z niedowierzaniem.- Nie da się wykluczyć.Stephen wstał i pokręcił głową.Leonidzie zdecydowanie nie brakowało inwencji.- Zatem wygląda na to, że pościg trwa dalej.- Jaśnie panie, czy mogę mówić otwarcie?- Oczywiście.- Jaśnie pan chyba powinien rozważyć możliwość powrotu do Anglii.- Borys po-patrzył wymownie na ramię księcia.- Hrabianka niewątpliwie narobiła sobie niebez-piecznych wrogów.- Tak, nie da się ukryć - przytaknął Stephen.- Lord Summerville byłby bardzo niezadowolony, gdyby ktoś jaśnie pana zastrzelił.- Sam również nie byłbym tym szczególnie zachwycony.- Lord Summerville z pewnością życzyłby sobie, bym odwiózł jaśnie pana do do-mu - upierał się służący.RLT- Będę pamiętał o twojej mądrej radzie, Borysie.Edmond dobrze mnie zna i wie, żeniełatwo mnie zniechęcić.Poza tym uwierz mi, nikt nie będzie cię winił za moją przed-wczesną śmierć.Borys zmarszczył brwi.- Skoro jaśnie pan tak mówi.Stephen wyczuł w jego głosie napięcie.- Coś jeszcze?- Hrabianka cieszy się w Rosji sympatią.To jedna z niewielu osób bliskich rodzinieRomanowów, która domaga się łagodnego traktowania chłopów i słynie z zaangażowa-nia w dobroczynność.- To godne pochwały, ale przed czym chciałbyś mnie ostrzec?- Gdy panna Karkowa wjedzie do Rosji, tylko głupiec usiłowałby ją skrzywdzić -oświadczył stanowczo Borys.- Rozwścieczony tłum potrafi błyskawicznie rozprawić sięz winowajcą.Stephen westchnął.W co on się wpakował? Kłamliwa złodziejka, która została je-go kochanką, bez skrupułów nafaszerowała go narkotykami i uciekła.Tajemniczy wro-gowie czaili się w ciemnościach, a wściekły tłum.Cóż, nie dało się ukryć, że nie byłprzyzwyczajony do takich atrakcji.- W takim razie musimy ją dopaść, zanim przekroczy rosyjską granicę - oznajmił.- Szmat drogi stąd do Sankt Petersburga.- Zatem im rychlej wyruszymy na łowy, tym prędzej z nich wrócimy.- Wedle życzenia, jaśnie panie.- Sługa ukłonił się bez przekonania [ Pobierz całość w formacie PDF ]