[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Po niespełna godzinie premier, pilnie wezwany do pałacuprezydenckiego, wszedł do gabinetu.Prezydent wskazał mu krzesło ipoprosił, podając mu list, Proszę to przeczytać i powiedzieć, co pan otym sądzi.Premier usiadł wygodnie na krześle i zaczął czytać.Doszedł już pewnie do połowy listu, kiedy uniósł głowę z pytającymwyrazem twarzy, jak człowiek mający trudności ze zrozumieniem, cosię do niego mówi, następnie wrócił do tekstu i bez przerwy, niewykonując żadnych gestów, dokończył lekturę.Patriota pełendobrych intencji, powiedział, i jednocześnie kanalia, Dlaczegokanalia, zapytał prezydent, Jeśli to, co tutaj opowiada, jest prawdą,jeśli ta kobieta, zakładając, że istniała, naprawdę nie oślepła ipomogła pozostałej szóstce w tym nieszczęściu, nie należy wykluczyćmożliwości, że autor tego listu zawdzięcza jej życie, kto wie, możemoi rodzice jeszcze by żyli, gdyby mieli szczęście się z nią spotkać,Mówi się tam, że kogoś zamordowała, Panie prezydencie, nikt niewie dokładnie, ile osób zmarło w tamte dni, zdecydowano, żewszyscy znalezieni nieboszczycy zeszli w wyniku wypadku albośmierci naturalnej, i przywalono sprawę kamieniem, Nawetnajcięższy kamień można odsunąć, Tak jest, panie prezydencie, alemoim zdaniem ten kamień należy zostawić na swoim miejscu,zakładam, że nie było świadków zbrodni, a jeśli nawet byli, to samiślepi, byłoby absurdalne, głupie, ciągnąć teraz tę kobietę do sądu zpowodu zbrodni, której nikt nie widział i nie ma na nią żadnegodowodu rzeczowego, Autor listu twierdzi, że ona zabiła, Tak, ale niemówi, że był świadkiem zbrodni, poza tym, panie prezydencie,powtarzam raz jeszcze, że człowiek, który napisał ten list, to kanalia,Ocena moralna w tym przypadku nie ma znaczenia, Doskonale otym wiem, panie prezydencie, ale zawsze można sobie ulżyć.Prezydent wziął list do rąk, popatrzył nań, jakby go nie widział, Cozamierza pan zrobić, Jeśli chodzi o mnie, nic, odpowiedział premier,nie ma jak się zabrać do tej sprawy, Zauważył pan, że autor tegolistu insynuuje, że może istnieć związek pomiędzy faktem, że takobieta nie oślepła, i powszechnym głosowaniem białymi kartkami,które wepchnęło nas w obecną trudną sytuację, Panie prezydencie, zdarzało się, że czasem się ze sobą nie zgadzaliśmy, To naturalne,Tak, to naturalne, tak naturalne, jak to, że nie mam najmniejszejwątpliwości, że pański rozum i zdrowy rozsądek, który szanuję,odmawiają przyjęcia myśli, że jakaś kobieta, z powodu tego, że nieoślepła przed czterema laty, jest dziś odpowiedzialna za to, że kilkasetek tysięcy ludzi, którzy nigdy o niej nie słyszeli, zagłosowało wwyborach białymi kartkami, Stawiając sprawę w ten sposób, Niemożna tej sprawy postawić w inny sposób, panie prezydencie,uważam, że należy przekazać ten list do archiwum w sekcjiszalonych pism, zostawić tę sprawę i zacząć szukać rozwiązań dlanaszych problemów, rozwiązań rzeczywistych, nie fantazji ani żalówjakiegoś idioty, Myślę, że ma pan rację, zbyt poważnie przyjąłem tenstrumień głupot i naraziłem pana na stratę czasu, wzywając narozmowę, Strata czasu, panie prezydencie, jest bez znaczenia, jeślichce pan stawiać to w taki sposób, warto było, bo doszliśmy doporozumienia, Przyjemnie mi to stwierdzić i dziękuję panu,Zostawiam pana z pańską pracą i wracam do swojej.Prezydentrepubliki miał wyciągnąć dłoń, żeby się pożegnać, kiedy nagle za-dzwonił telefon.Podniósł słuchawkę i usłyszał sekretarkę, Chce zpanem rozmawiać minister spraw wewnętrznych, panie prezydencie,Proszę połączyć.Rozmowa była długa, prezydent słuchał i w miaręupływu sekund wyraz jego twarzy zmieniał się, kilka razywymamrotał Tak, przy jakiejś okazji powiedział To sprawa do zbada-nia, i zakończył słowami Proszę porozmawiać z panem premierem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl